Strony: 1 [2]

SÓL I JEJ WLASCIWOSCI.

  • Kiara
  • Administrator
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 2458
  • Zobacz profil
Odp: SÓL I JEJ WLASCIWOSCI.
« Odpowiedz #15 : Kwiecień 29, 2015, 10:17:35 »

ŻYCIE WYSZŁO Z MORZA….. <3

Najwspanialsze metody leczenia, cud terapie i suplementy nie przyniosą oczekiwanych rezultatów dopóki nie przywrócimy podstawy pierwotnej równowagi biochemicznej w naszych organizmach i otaczającym nas środowisku.

Zatem marzenia o podnoszeniu wibracji w ciele fizycznym/ naszym pojeździe ,trzeba zacząć realizować od podstaw… czyli przywrócenia mu pierwotnych parametrów życia.

Bowiem WSZYSTKIE zdeponowane w nim możliwości są możliwe do uruchomienia TYLKO WÓWCZAS GDY SPRAWNOŚĆ CIAŁA JEST W 100%.

Wówczas uruchomi się nasza ANTENA DNA i da sygnał zdeponowanym możliwością duchowym i fizycznym.

Warto o tym fakcie wiedzieć i pamiętać, bowiem myśleć można wiele… pisać i mówić również…. ,a działanie na nie oczyszczonym i nie uregulowanym planie nie przynosi oczekiwanych rezultatów.

Podstawą jest oczyszczanie organizmu i wprowadzenie w nim harmonii do tego niezbędne jest kilka elementów;

SÓL KOPALNIANA , SŁOŃCE ,WODA I CHLOROFILE …

Reszta powinna być dopasowana do indywidualności człowieka.


Kiara.
Zapisane
  • Kiara
  • Administrator
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 2458
  • Zobacz profil
Odp: SÓL I JEJ WLASCIWOSCI.
« Odpowiedz #16 : Czerwiec 27, 2015, 13:39:22 »

O soli bardziej profesjonalnie...

Stwierdzono, że w chlorku sodu, zwykłej soli kuchennej, jony sodu i chloru ułożone są naprzemian jak na rysunku.


 Uśmiech Uśmiech Uśmiech  szachownica



Co stanowi o tym, że kryształy chlorku sodu rosną w kształcie prostokątnym i ściany w nich są nawzajem prostopadłe? Krystalografowie zastanawiali się nad tym przez wiele lat. Dopiero w dwudziestym wieku zastosowanie promieni rentgenowskich umożliwiło zbadanie jak atomy, jony i cząsteczki układają się w kryształach w trakcie ich wzrostu, dlaczego wykazują łupliwość i wiele innych właściwości. Promienie rentgenowskie nie rzucają cieni atomów jak to jest na zdjęciach rentgenowskich kości człowieka. Atomy są zbyt małe. Promienie rentgenowskie są rozpraszane przez atomy i przez badanie kierunków w jakich są te promienie ugięte, krystalografowie poznają jak są zbudowane kryształy.

Stwierdzono, że w chlorku sodu, zwykłej soli kuchennej, jony sodu i chloru ułożone są naprzemian jak na rysunku.




http://www.iucr.org/education/pamphlets/20/full-text-polish
« Ostatnia zmiana: Czerwiec 27, 2015, 13:41:59 wysłane przez Kiara »
Zapisane
  • Kiara
  • Administrator
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 2458
  • Zobacz profil
Odp: SÓL I JEJ WLASCIWOSCI.
« Odpowiedz #17 : Wrzesień 24, 2016, 11:10:56 »



Znam temat doskonale , pisze o nim od dawna, pozostawiam tylko konkretne informacje ,przepraszam , komentarze pełne jadu i nienawiści mnie nie interesują.
Nie lubię cenzury ale niestety czasami jest niezbędna....

Kiara.


Największa Tajemnica Na Ziemi

autor: baca (wt., 2014-09-02 17:02)
Kategorie:

    woda morskasłona wodarolnictwo Medycyna

internet

Pod latarnią najciemniej i chyba dlatego tak mało wiemy o czymś czego na ziemi jest… najwięcej. Tak to już zresztą jest że im większa tajemnica, tym łatwiej jest ją ukryć. A czy może być coś większego niż zajmujący ¾ powierzchni Ziemi wszechocean? Hm?

 

Przed całą spragnioną informacji ludzkością ukryto nieprzebrane ilości wiedzy na temat wody. O wspaniałych właściwościach najbardziej tajemniczej substancji na Ziemi, jaką jest woda, pisałem już zresztą kiedyś tutaj: http://innemedium.pl/wiadomosc/magia-zastosowania-praktyczne

 

Ale dziś poznamy jeszcze wspanialsze właściwości tej tajemniczej substancji, a konkretnie zajmiemy się wodą morską, inaczej słoną, albowiem jej cechy w porównaniu z wodą słodką, są jeszcze bardziej cudowne i dobroczynne dla człowieka, co zakrawa już niemal o cuda lub zjawiska nadprzyrodzone co najmniej. Z najniezwyklejszych cech wody morskiej bacologii znane są trzy – wręcz nieziemskie, czyli takie o których niemal nikt wcześniej nie słyszał.

 

Jej na pozór cudowne właściwości oczywiście zostaną szczegółowo omówione, bo czego jak czego ale żadnych cudów w przyrodzie nie ma. Jest tylko co najwyżej niewiedza. I ta niewiedza właśnie na temat morskiej wody nie bierze się z braku naukowców lub chęci do badania wody ale oczywiście z ich nadmiaru.

 

Tak jak bowiem nadmiar bezwartościowych przepisów powoduje nadmiar bezwartościowych ludzi czyli przestępców, lub nadmiar obór czyli obozów koncentracyjnych dla krów jest przyczyną śmieciowego jedzenia, tak też i nadmiar naukowców powoduje zjawisko śmieciowej nauki, która jest obecnie po prostu powszechna. Przez niepotrzebny bowiem nadmiar tych wszystkich dyplomowanych palantów, spada bardzo jakość we wszystkich dziedzinach nauki które badają i często dochodzi do sytuacji, że zamiast prawdziwego wołowego steku z prawdziwej wołowej Mućki, która za życia dzieliła się z nami mlekiem, dostajemy do przetrawienia zupełnie bezimienny kawałek zmielonej z kopytami krowy albo co gorsza żylastego byka.

 

Ten nadmiar naukowców bierze się stąd, że koczownicy u koryta, tylko po to, aby maksymalnie udebilnić ludzkość, radykalnie obniżyli poziom nauczania do żenującego levelu na przełomie ostatniego stulecia, czyli odkąd położyli swoje chciwe łapy na Banku Rezerw Federalnych, i w efekcie ktoś kto sto lat temu miałby szansę wyłącznie  na karierę pasterza przy lokalnym folwarku, dziś bez najmniejszego trudu zostaje „światowej sławy”… profesorem.
Ale to i tak jest nieważne, bo oto przed nami:

 

Pierwsza zadziwiająca właściwość wody morskiej.

Pierwszą niesamowitą rzeczą do jakiej jest zdolna woda morska to fakt, że jest ona bez żadnych procesów technologicznych… idealnym nawozem. Wystarczy wsiąść do kabiny, zatankować beczkowóz no i lać. Jakieś 3 tony na hektar. Na dzień dzisiejszy być może z 10 % ludzi ma o tym jakiekolwiek pojęcie.

Dlaczego?

Ponieważ  światowa mafia trzyma łapę nie tylko na produkcji pieniędzy i długów, ale również na przemyśle chemicznym, a ten z kolei zaraz po broni i amunicji zajmuje się innym wykańczaniem ludzkości – truciem jej przy pomocy nawozów sztucznych.

Te bowiem nawozy nie są żadnym nawozem w rzeczywistości. To tylko i wyłącznie odpad po produkcji amunicji, którego całe góry pozostały koncernom chemicznym po II Wojnie Światowej z hitlerowskim IG Farben Rothschilda i dzisiejszym BAYEREM i BASF-em na czele stawki.

Prawdziwy nawóz powinien zawierać minimum 16 minerałów niezbędnych roślinom do prawidłowego wzrostu. Tak zwane nawozy sztuczne zawierają jedynie trzy – potas, azot i coś tam jeszcze. Nie ma w nich najważniejszego – magnezu.

I stąd epidemia chronicznego zmęczenia i stąd epidemia otyłości – ci biedni ogłupiali ludzie żrą te pędzone odpadami przemysłu zbrojeniowego płody no i…?

I za żadną cholerę nie mogą się najeść. Ot co. Brzuchy mają pełne martwej, zatrutej żywności, w jelitach chemiczne szambo przypominające żel do czyszczenia toalet, a składników rzeczywiście potrzebnych im do trawienia (enzymy) i procesów życiowych (minerały) tam nie ma w ogóle. No więc jedzą jeszcze więcej tej martwej żywności i…?

I kółko się zamyka. Matoły puchną. Paranoja. Puchną z przejedzenia a są de facto… umierający z głodu. Ich organizmy same się zjadają i pojawia się np. cukrzyca, kiedy chcą tę beznadziejną sytuację „nadrobić” jeszcze hurtowo jakimiś  chemicznymi batonami, w których jest jakaś lakiero-bejca zamiast czekolady.

W odróżnieniu od nawozów sztucznych woda morska jest natomiast nawozem prawdziwym.

Nawozem rzecz jasna w stu procentach… naturalnym. Darmowym i w niezmierzonej ilości! Nawozem o tak fenomenalnych właściwościach, że już teraz, ot tak, z dnia na dzień, mogłyby… rozwiązać klęskę głodu. Na całym, szerokim świecie.

 

Dlaczego?

Bo dzięki tym właściwościom nawozy z wody morskiej zwiększają plony o jakieś 200 procent. Za darmo. Wystarczy tylko wylać 3 tony morskiej wody na hektar aby się cieszyć dwa razy większymi owocami, o wspaniałym oryginalnym smaku, z roślin które… uwaga… zdrowieją. Roślin i drzew podlewanych wodą morską nie ruszają pleśnie, zarazy, szkodniki. Odpada więc problem oprysków, czyli kolejny cios dla chemicznej żydomasonerii!

 

Pytania za sto punktów: Dlaczego żaden rolnik o tym nie wie? Dlaczego żadna rolnicza szkoła tego nie naucza? Dlaczego żaden profesor od gnoju tego nie wykłada nigdzie? Dlaczego karmi się ludzkość… nawozami sztucznymi lub co najwyżej odchodami czyli właśnie gnojem… wciskając propagandowy mit, że jedzenie gnoju to zjawisko „bio” albo „naturalne”?

 

No chwileczkę ku*wa… jedzenie zwierzęcych odchodów nie jest… naturalne! Dawanie do zjedzenia zwierzętom suszonych odchodów ludzkich też nie jest, ale to się właśnie w krajach koczowniczych nieustannie robi – to bardzo niesmaczne ale to niestety udokumentowany fakt. Oprócz odchodów ludzkich krowy trzymane w oborach dostają, tony zmutowanych genetycznie roślin z kukurydzą na czele, których nigdy by nie wzięły do mordy jako że przecież to krowy a nie jakieś w dupę szpaki i kukurydzą się nie żywią, dostają też do przetrawienia zmielone martwe zwierzęta (!!!) pozbierane z poboczy dróg oraz z uboju w „schroniskach” oraz już chyba na deser ponad 80 antybiotyków żeby się po takiej diecie z marszu nie posrały. Tak więc standardowy kotlet z McDonalda pochodzący z takiej właśnie śmieciowej krowy, ma tyle w sobie chemii farmaceutycznej, że jest w stanie niemal od ręki wyleczyć rzeżączkę o czym mało kto wie z konsumentów.

 

Ale nieważne, wróćmy do dobroczynnych dla zdrowia właściwości wody morskiej jako nawozu. Morska sól oprócz chloru i sodu zawiera ponad 80 cennych pierwiastków (siarkę, miedź, fluor, tytan, stront, mangan…), z czego aż 21 (magnez, potas, wapń, cynk, żelazo, krzem, fosfor, jod…) jest zwyczajnie niezbędnych do życia!

Budowa natomiast oraz sam skład kryształków soli morskiej są tak bardzo skomplikowane, że nie sposób jest odtworzenie ich w warunkach laboratoryjnych. I właśnie te pierwiastki są pobierane prosto z nawożonej wodą słoną gleby. Te pierwiastki są na poziomie później atomowym wbudowane w roślinę i nie da się tego procesu zastąpić na przykład dodawaniem soli lub jakichś przypraw do przyrządzanych potraw w kuchni. Takie dodawanie daje tylko smak a nie wartości odżywcze.
( nie zgadzam się z tym twierdzeniem..... Kiara)

 

Są dowody i teraz je przytoczę. Po przejściu tsunami w Indonezji w 2004 roku, później kiedy wody opadły zaobserwowano niezwykły wzrost płodności gleby na zalanych morzem terenach. Zalane pola dały około dwa razy większe plony niż przed tsunami. Tę właściwość znano zresztą również w starożytności. Przecież wszyscy wiemy, że z uprawą ziemi rolnicy w starożytnym Egipcie czekali na… wylew Nilu, prawda?

 

Jak Nil nie wylał… była klęska głodu!

 

Woda morska jest znacznie bogatsza niż woda rzeczna, bo zawiera WSZYSTKIE pierwiastki dostępne na Ziemi. Ponadto glebie najbardziej właśnie są potrzebne te, które są z niej wypłukane. I właśnie te przez tysiąclecia wypłukane i spławione rzekami – czekają spokojnie w oceanie. Są tak wspaniale tam skomponowane, że wystarczy je po prostu wsiąść i wylać. Za darmo! Woda morska jest tak bogata w mikroelementy, że właśnie zwierzęta morskie biją rekordy długowieczności a takie na przykład rekiny w ogóle nie chorują. Na nic a zwłaszcza na raka.

 

Dlaczego?

Ponieważ sól jest śmiertelnym wrogiem raka! A woda morska to nie jakaś tam sól tylko bukiet najwspanialszych soli – kiedy ten bukiet zajmie się rakiem „grupowo” – rak znika jak ręką odjął. Był przed wojną lekarz francuski, (do którego jeszcze powrócimy), który z nudów łapał bezdomne, chore psy i robił im jak to lekarz… zastrzyki. Zastrzyki z wody morskiej.

 

Efekty?

Wszystkie zwierzęta, nawet te z rakiem, chore na dosłownie wszystko… zostały uleczone. Ze wszystkiego! Mafia medyczna oczywiście skazała tego lekarza na przemilczenie.  Wróćmy zatem do nawozów.

 

Woda morska to nie jest tylko jakaś tam słona woda. Gdybyśmy tak wzięli trochę ochoty i posolili wodę z kranu solą z kuchni do stężenia podobnego w oceanie (3%) i podlali kwiatka – to kwiatek padnie nam jak mucha pod naciskiem packi. Zrobi faceplanta o parapet i już się nigdy nie podniesie. Kobita drze szaty, trochę mordę, czasami pochlipie. Żałoba.

 

Gdybyśmy do podlania kwiatka użyli tymczasem wody morskiej – kwiatek rozpieprzy doniczkę z radości i urośnie nam pod sufit. Skąd ta różnica się bierze?

 

Po pierwsze sól czyli chlorek sodu. W soli kuchennej jest go 99,9 procent a reszta to „antyzbrylacze” jakieś. Ta sól to po prostu biała śmierć, nic więcej. Tylko serwowana dla Polaków sól drogowa jest od niej gorsza! Dlatego kwiatek padł kiedy jej posmakował.

 

W soli kamiennej, na przykład z Wieliczki, tego chlorku sodu jest tylko 97 procent a reszta to minerały i „zanieczyszczenia”. I właśnie te zanieczyszczenia są tym co jest… najzdrowsze. Mafia chemiczna oczywiście życzliwie nam usuwa je z soli kamiennej po to… aby potem je sprzedać osobno… na przykład jako magnez czyli „suplement” za minimum 5 Euro/pudełko.

 

Innymi słowy biada tym, którzy kupują „sól kamienną” w której jest więcej jak 97 procent chlorku sodu – bo przepłacają za coś co jest identyczne z solą kuchenną. Za coś co jest śmiertelną trucizną. W wodzie morskiej chlorku sodu jest tylko uwaga, 90 procent, proszę państwa. To oznacza, że aż 10 procent tej wody to bezcenne dla nas pierwiastki. Tak bogatej soli i takiego bukietu życiodajnych mineralnych pierwiastków jak pochodzące z wody morskiej nie ma nigdzie na świecie.

 

I WŁAŚNIE TE 10 % „ZANIECZYSZCZEŃ” STANOWI TAJEMNICĘ WODY MORSKIEJ JAKO NAWOZU

Tam jest WSZYSTKO i one, te pierwiastki powodują, że u roślin zanikają wszystkie choroby, znikają szkodniki a plony są niewyobrażalne!

 

Ci którzy znają sekret, na przykład francuscy rolnicy z Normandii, nie pieprzą się z nudów w wydeptywanie kręgów w zbożu żeby jakoś doczekać dożynek. O nie. Oni nawożą swoje pola wodą morską, sam Golfsztrom też notabene ciągle to robi nawiewając słoną mgiełkę znad oceanu na pola i w efekcie ci sprytni ludzie mają niebywałe plony! Średnio trzy razy w roku!

 

Pamiętajmy też, że te bezcenne pierwiastki nie są wsypywane jako granulat w glebę, jak to ma miejsce w przypadku nawozów sztucznych, tylko one wsiąkają w formie płynu, a potem są systemem korzeni po prostu wbudowywane na poziomie atomowym w same płody. To nie wszystko. Zwierzęta karmione taką paszą… nie chorują po prostu. Są większe, są zdrowsze. Krowy mają smak krowy a nie penicyliny wyciągniętej z szamba. Steki z normandzkiej krowy są dwa razy droższe i jak diamenty na giełdzie w Amsterdamie posiadają certyfikaty… autentyczności. Ta krowa smakuje jak cielę, a tamtejsze ciele jak miód Smile

 

A wy jak myślicie jak by się ludzie zachowali na takiej diecie w stu procentach naturalnej?

Dobrze myślicie

I właśnie dlatego nie naucza tego żaden profesor od gnoju na żadnym gnojowisku czyli współczesnym rolniczym uniwersytecie.

On nigdy nikomu nie powie, że nawet CELOWO, eksperymentalnie, zarażone grzybem chorobotwórczym drzewka owocowe po zastosowaniu wody morskiej ZDROWIEJĄ I TO NA ZAWSZE nie wymagając już nigdy absolutnie żadnych OPRYSKÓW!!!

 

Dlaczego?

Woda morska po prostu resetuje DNA roślin do poziomu oryginalnego – tego sprzed nawozów sztucznych, sprzed modyfikacji DNA, sprzed innych działań „hodowlanych”, czyli sztucznie wywołanej degeneracji każdego „hodowanego” gatunku.

 

Notabene jest jeszcze jeden mało znany sposób na udany reset roślin do stanu pierwotnego, który jest przed ludzkością trzymany w sekrecie. Otóż aby tego dokonać wystarczy zabrać nasiona na pewien czas w kosmos. Promieniowanie kosmiczne również resetuje program DNA i nastawia go na maksymalną, początkową wydajność. Owoce po spacerku kosmicznym są po prostu dwa razy większe niż te uzyskiwane drogą szklarni lub szklarni plus nawozów sztucznych. Gruszki po wycieczce w kosmos lub wodzie morskiej wyglądają jak małe melony a głupia kukurydza wyrasta na 3-4 metry.

 

Ale tego się nie mówi, tego się nie wykłada. Mamy chorować żreć się do dostęp do toksycznego koryta no i to generalnie wszystko w temacie nawozów co zadecydowała żydomasoneria. Jej koniec będzie straszny… ale nieważne bo przed nami:

 

Druga zadziwiająca właściwość wody morskiej.

Ta niezwykle niezwykła cecha wody morskiej to fakt, że jest w 98 procentach identyczna z… krwią ludzką! O tej właściwości morskiej wody wie jeszcze mniej osób – jakieś 5 procent zaledwie. Jedyna istotna różnica między krwią a wodą morską jest taka, że w wodzie morskiej jest magnez a we krwi ludzkiej żelazo. Cała zaś reszta się pokrywa idealnie.

 

Co to oznacza?

Ano nie mniej nie więcej tylko to, że woda morska po rozcieńczeniu do stanu takiego samego jak krew może być używana do… transfuzji! Może być również używana do leczenia – od zaraz, natychmiast! To nie jest więc jakaś tam woda morska, tylko życiodajne, bezcenne i oczywiście darmowe, pełnowartościowe osocze!

 

Już wiemy że zastrzyki z morskiej wody niszczą nawet raka, prawda? To nie wszystko. Woda ta jest sterylna, gotowa do użycia. Jest to ta woda morska znajdująca się około 50 km od brzegu na głębokości 30-50 metrów, czyli w krainie alg i wodorostów.

 
 Witamin z grupy B bodajże, bez nich  się… nie trawi. No i padają weganie głównie na anemię i aby nie paść żrą właśnie algi i wodorosty, bo tam jest to co potrzeba dla wegan, czego nie mogą znaleźć w mięsie.

 

I również dlatego (witaminy grupy Dirol woda morska pobrana z chłodnych głębokości w pobliżu wodorostów jest wprost idealna jako płyn do transfuzji. Odpadają problemy z grupami krwi. Odpadają problemy z żółtaczką, hiv i bukietem innych bezpłatnych patogenów obecnych w stacjach krwiodawstwa. Woda morska nie dość że jest idealnie czysta to zabija choroby w już chorej krwi, z białaczką włącznie!

 

Tam jest dużo soli pamiętamy, prawda? To ta sól, no i rzecz jasna promienie Słońca, tak sterylizuje wodę morską i sprawiają, że woda morska to naturalna, idealna, SÓL FIZJOLOGICZNA. Sól bogata ponadto we WSZYSTKIE ziemskie pierwiastki, z atomowym złotem włącznie.

 

 w 1897 roku francuski lekarz Rene Quinton, odkrył że woda morska jest w 98 procentach identyczna jak krew. On pierwszy zwrócił uwagę, że wody oceanicznej nie wolno traktować jak wody z solą ale jako osocze. Kolejnym odkryciem jakie ten geniusz dokonał było te, że komórki krwi z dodatkiem wody morskiej mają zdolność regeneracji. Uzasadnił to tym, że wszystkie ziemskie minerały nieskażone, koncentrują się w wodach oceanu gdzie są gotowe do zastosowania. To dlatego małże żyją po 400 lat a żółwie lub walenie po 200. Dwa razy dłużej niż zwierzęta lądowe!

 

To właśnie on robił zastrzyki z wody morskiej bezpańskim psom i udało mu się wyleczyć wszystkie i to ze wszystkich chorób i dolegliwości! Quinton wiedział doskonale o tym, że odkrył coś rzeczywiście rewolucyjnego na polu medycyny i niezwłocznie założył bezpłatne kliniki na terenie całej Francji, gdzie natychmiast za darmo zaczął leczyć dzieci z biegunki, gruźlicy i cholery.

 

Odkrył, że zastrzyki z wody morskiej uruchamiają w organizmie człowieka proces polegający na samoleczeniu. BAJECZNIE TANI, PAMIĘTAJMY – NIEMAL DARMOWY PO PROSTU! Odkrył technikę na podobny jak w przypadku nasion restart ludzkiego organizmu polegający na rozpoczęciu samooczyszczania krwi. A że krew dociera do każdego zakamarka organizmu… wiadomo – pomaga leczyć wszystko i wszędzie!

 

Jego doświadczenia na polu transfuzji notabene bardzo szeroko były wykorzystywane w okresie II Wojny Światowej kiedy na każdym froncie były ostre niedobory krwi do transfuzji. Niemcy na szeroką skalę zastępowali krew oczyszczoną wodą morską.

 

Wystarczy tylko się zastanowić i uzmysłowić ile obecnie jest pieprzenia z krwią do przetaczania, różne grupy krwi, wirusy, HIV, bla, bla, zapalenie wątroby i porównać to do materiału najczystszego i z najlepszą możliwą jakościowo zawartością osocza, to widać że współczesna medycyna jest chora, nigdy nie dopuści wody morskiej do leczenia.

 

Sam Quinton zmarł w 1925 roku. Francuski rząd, który początkowo dobrze traktował jego terapię, potem po wojnie dostał się jak reszta Europy pod wpływ amerykańskiej masoneri rządzącej światowym przemysłem chorobowym i farmaceutycznym i nie tylko że nie dopuścił terapii poza Francję ale i we Francji przeforsował zakaz tego „podejrzanego procederu”. „Procederu”, który jeszcze w czasie wojny uratował tysiące i setki tysięcy żołnierzy od śmierci z wykrwawienia!!!

 


Obecnie na przekór  masonom działa włoski onkolog Tullio Simoncini – właściwie to już „były onkolog”  ponieważ z powodzeniem leczy raka z pomocą zastrzyków wody morskiej. Oprócz raka woda ta podawana dożylnie niszczy wszelkie, grzyby, pasożyty, wirusy i mnóstwo innych czynników chorobotwórczych nie znoszących „białej śmierci” czyli zwykłej morskiej soli. A pamiętajmy, że w wodzie morskiej nie ma jednej soli, tam jest bukiet soli a więc atak na chorobę jest… grupowy.

 

Oczywiście bez nadziei na jakieś efekty uboczne. Dlaczego więc nie stosuje się terapii dra Quintona obecnie? Po pierwsze, kasa . Przecież ci najbogatsi na Ziemi chodzą w podartych skarpetkach."

 
http://innemedium.pl/wiadomosc/najwieksza-tajemnica-ziemi
 

 

Zapisane
  • Kiara
  • Administrator
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 2458
  • Zobacz profil
Odp: SÓL I JEJ WLASCIWOSCI.
« Odpowiedz #18 : Maj 19, 2017, 11:41:33 »

Wodna terapia najlepszym lekarstwem!

Ostatnie uaktualnienie 7 Marca 2015




Polskie media niemal nic na ten temat nie mówią - przynajmniej ja nic nie znalazłem, ale w języku angielskim jest na ten temat mnóstwo informacji.

Dopiero kilka tygodni temu poznałem niezwykłą terapię, terapię wodną, która pomaga w niesamowicie tani i prosty sposób odzyskać świetne zdrowie a nawet wyleczyć z raka, cukrzycy, wysokiego ciśnienia i wielu, wielu innych problemów zdrowotnych.

Polega ona na uzupełnianiu wody oraz soli w naszym organizmie.

"Nie jesteś chory, jesteś spragniony. Nie lecz pragnienia lekami!" - Dr. F. Batmanghelidj

Problem polega na tym, że nasz organizm pokazuje nam  zbyt późno nasze braki w wodzie, objawiające się pragnieniem.

Jesteśmy w 70% wodą od której jesteśmy bardzo zależni i jej niedobór mści się na funkcjonowaniu naszego ciała. Zbyt długie okresy niezauważanego  przez nas odwodnienia powoduje powstawanie wielu chorób, z rakiem włącznie. Dlatego brak wody nas w szybki sposób zabija.

Dr. Batmanghelidj odkrył, że ludzie mieszkający na wybrzeżach morskich z reguły nie chorują na raka i cukrzycę oraz ogólnie cieszą się wspaniałym zdrowiem. Przyczyną jest częste pływanie w słonej wodzie, wysoka wilgotność wraz z solą w powietrzu i to powoduje nabieranie przez ciało słonej wody.

Linki do dwóch witryn w języku angielskim na ten temat.

    http://www.watercure2.org/
    http://www.watercure.com/index.html

Masowe stosowanie kroplówek w szpitalach w pełni to potwierdza.

Najciekawsze jest to, że metodę tę rozpowszechnia kilku lekarzy - emerytów, bezpłatnie, bez sprzedawania czegokolwiek. Początkowo owa terapia wydawała się zbyt fantastyczna, aby była prawdą, ale po wysłaniu linków do kilku znajomych osób otrzymałem maile z potwierdzeniem, że to działa. Zacząłem sprawdzać na Internecie wszelkie za i przeciw i ilość ludzi wyleczonych z raka czy innych chorób oszołomiła mnie.

Zacząłem to stosować sam i od kilku dni widzę niezwykłe wyniki, mnóstwo energii i zaczynam stosować to coraz bardziej rygorystycznie.
Jak to się stosuje?

Kiedy się obudzisz, natychmiast na pusty żołądek wypij jedną szklankę wody w pół gramem soli... morskiej lub innej naturalnej soli, jak z Wieliczki, aczkolwiek zalecana jest sól morska, bez jakichkolwiek dodatków w postaci jodyny czy innych dodatków chemicznych. Sól nie powinna być chemicznie oczyszczana. Najlepsza sól na świecie to sól z Himalajów. Dodatkowy jej walor - jedzenie zużyciem tej soli jest niezwykle smaczne!

Jeżeli użyjesz tej soli przez kilka dni - do innej soli już nie powrócisz.

Po pół godzinie jesz śniadanie i 2 godziny po śniadaniu pijesz pół litra wody - 2 szklanki z 0.7 grama soli na 0.5 l wody.

To poprawia znacznie trawienie. Potem na godzinę lub dwie przez obiadem po raz drugi - 0.5 l wody z 0.7 grama soli morskiej.

Po obiedzie 2 godziny także 0.5 l wody z 0.5 g soli.

Kolacja powinna być lekka a tuż przed snem także trzeba wypić 0.5 l wody z odrobiną soli.

Po tygodniu podwójnie zwiększamy dawkę soli do 1.5 grama na pół litra wody.

Praktycznie po kilku tygodniach terapii z 1.5 grama soli na 500 ml wody możemy powrócić do 0.7 grama i tak stosować to na stale.

Trochę cytryny, zwłaszcza w pierwszej szklance z rana ma także dramatyczny efekt zmiany czynnika ph naszego organizmu, co bardzo wzmacnia nas system metaboliczny.

Lekarze z cytowanych witryn twierdzą, że owa terapia wyleczyła wiele tysięcy ludzi z zaawansowanego raka, cukrzycy, reumatyzmu i wielu innych schorzeń.

Wiele informacji na temat rezultatów tej terapii jest dostępne w języku angielskim i jest mnóstwo pozytywnych odgłosów.
Woda - jaką wodę można pić bezpiecznie?

Woda wprost z kranu, bez przegotowania jest bardzo niebezpieczna. Może zawierać wiele zanieczyszczeń, bakterii, i może ona znacznie pogorszyć stan zdrowia. Przegotowana jest bezpieczna i osady na czajnikach ukazują nam, co nie dostało się do naszego organizmu w wyniku jej przegotowania. Najlepsza woda to woda oczyszczona za pomocą specjalnych filtrów.

Najlepsze filtry to filtry tzw. odwróconej osmozy, które skutecznie odfiltrują chlor oraz fluor.

Jest zrozumiałe, że pijąc większe ilości wody - jeżeli woda nie jest czysta - znacznie zwiększasz ilość zanieczyszczeń absorbowanych przez twoje ciało.

Można kupować wodę w butelkach, ale... jest ona w butelkach z plastiku, jest droga i nie jest aż tak dobra, jak nam mówią reklamy.

Musisz więc zrobić nieco poszukiwań, aby znaleźć dobrą zdrową wodę, jeżeli chcesz ją kupić.

Woda z jakichkolwiek wodnych zbiorników, jak rzek czy jezior jest poważnie zanieczyszczona chemikaliami z chemtrails.

Oczywiście niemal wszyscy lekarze zaczną wyśmiewać ową metodę a przyczyny są oczywiste. Farmacja na tym straci miliony dolarów czy złotych. Następuje także celowe ludobójstwo Chrześcijan - nazywane redukcją populacji i chemtrails, trucizny w wodzie, w pożywieniu, zatrute rtęcią szczepionki są  narzędziami w tym haniebnym procederze.

Masz jakiekolwiek bóle, pij czystą wodę, najlepiej z solą himalajską lub zdrową solą z Wieliczki. Zacznij kurację od dzisiaj i sprawdzaj rezultaty. Ja mam pierwszy raz od wielu lat niezwykłą energię i bardzo zdrową cerę na ciele, którą wielu znajomych natychmiast zauważa.

Znam kilka osób, które piją często czystą wodę i osoby te także posiadają piękną skórą i wyglądają na znacznie młodsze osoby.

I jeszcze jedna uwaga. Podczas nagłego zwiększenia ilości używania wody mogą, ale nie muszą nastąpić pewne nieprzyjemne i chwilowe problemy. W takim przypadku należy natychmiast zmniejszyć ilości wypijanej wody i jeżeli symptomy  przeminą, należy powrócić do normalnych zdrowych porcji wypijanej wody.

Przyczyną pewnych zaburzeń może być zbyt szybkie oczyszczanie organizmu z wielu trucizn oraz bakterii.
Sól - przecież szkodzi na ciśnienie!

Nie jest to prawdą. Dlatego zabroniono spożywania wędzonych wędlin, ponieważ są one... słone i dlatego są zdrowe. Zwróćmy uwagę na to, że dawniej nie było lodówek i zamrażarek, jedzono wszystko świeże lub wędzone, czyli spożycie soli było znacznie większe oraz pito znacznie więcej zdrowej wody, nie zanieczyszczonej przez chemtrails.

Dzisiaj pije się głównie słodkie drinki, Coca - Colę - często ze sztucznym słodzikiem - aspartamem, piwo, kawę i wiele innych napojów, które nie są traktowane przez organizm tak, jak jest traktowana woda. Organizm musi je przetrawić zamiast pochłonąć natychmiast. Dlatego nasze pragnienie, które jest niemal stałe nie pobudza nas zbytnio do picia wody i nieświadomie stajemy się w pewnym stopniu odwodnieni. A odwodnienie jest źródłem wielu chorób.

Zdrowa sól, nie oczyszczana chemicznie posiada wiele minerałów bardzo łatwo przyswajalnych przez organizm, który z reguły jest pozbawiony wielu z nich z powodu nie uprawianych naturalnie warzyw i owoców.

Oczywiście lekarze są wściekli słysząc o takiej metodzie leczenia i zapobiegania wielu chorobom. Ale lekarzom, którzy ujawniają owe tajemnice od 17 lat jeszcze nie postawiono przed żadnym sądem z powodu ludzi umierających na zawały z powodu używania soli.

Gdyby ludzie umierali z powodu nadużywania soli, obaj lekarze odsiadywaliby wysokie wyroki.

Nie masz nic do stracenia i nie ma żadnego ryzyka. Zacznij od czystej przegotowanej wody, jeżeli nie masz zdrowej soli i sprawdź swój poziom energii oraz swoje samopoczucie. Wielu lekarzy zaleca szklankę wody przed snem. Teraz wiesz dlaczego.

Ale potrzebujesz wypić co najmniej 2 litry wody dziennie, poza innymi napojami, aby nie być w stanie odwodnienia i nie odczuwać jego nieprzyjemnych rezultatów.

Ilość soli powinna wynosić przeciętnie 6 gramów dziennie na dorosłą osobę. Weź pod uwagę, ze jesz sól w maśle, mięsie, zupach i innych daniach, czyli częściowo pokrywasz jej ubytek, który wbrew pozorom jest wysoki.

Łzy i pot zawierają wiele soli, którą trzeba uzupełniać!

Spróbuj natychmiast, jeszcze dzisiaj! Nawet jeżeli jesteś zdrowy, uzyskasz w ten sposób większe zasoby energii!

Jeżeli owa terapia ci pomoże, podziel się tymi informacjami z innymi!


http://www.proroctwa.com/wodna-terapia.htm
« Ostatnia zmiana: Maj 19, 2017, 11:43:19 wysłane przez Kiara »
Zapisane
  • Kiara
  • Administrator
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 2458
  • Zobacz profil
Odp: SÓL I JEJ WLASCIWOSCI.
« Odpowiedz #19 : Wrzesień 21, 2017, 16:41:56 »

wtorek, 5 września 2017

NIESAMOWITOŚĆ SOLI....



Bandaże i opatrunki z roztworem soli leczą nawet raka
Ta historia została znaleziona w starej gazecie. Mowa jest w niej o niezwykłych właściwościach leczniczych soli, którą stosowano w czasie II Wojny Światowej do leczenia rannych żołnierzy.



Treść filmu:

W czasie II Wojny Światowej pracowałam jako starsza pielęgniarka chirurgiczna w szpitalach polowych wraz z chirurgiem I.I. Szczegółowym. W przeciwieństwie do innych lekarzy z powodzeniem stosował on w leczeniu rannych hipertoniczny roztwór soli kuchennej.

Na rozległą powierzchnię zabrudzonej rany nakładał on luźną, obficie nasączoną roztworem soli dużą serwetkę. Po 3-4 dniach rana stawała się czysta, różowa, a temperatura, jeżeli była wysoka, spadała niemal do normalnych wartości, po czym był nakładany opatrunek gipsowy.
Po upływie kolejnych 3-4 dni rannych wysłano na tyły do dalszego leczenia. Roztwór hipertoniczny działał wspaniale – nie mieliśmy prawie żadnych zgonów.

10 lat po wojnie metodę Szczegółowa wykorzystałam do leczenia własnych zębów z próchnicy, w powikłaniu z ziarniniakiem. Sukces przyszedł już po dwóch tygodniach.

Po tym zaczęłam badać wpływ roztworu soli na takie choroby, jak zapalenie pęcherzyka żółciowego, zapalenie nerek, przewlekłe zapalenie wyrostka robaczkowego, choroba reumatyczna serca, zapalenie płuc, reumatyzm w stawach, zapalenie szpiku, ropnie po zastrzykach i tak dalej.

W zasadzie były to pojedyncze przypadki, ale za każdym razem uzyskiwałam dość szybko pozytywne rezultaty.
Później pracowałam w klinice i mogłabym opowiedzieć o szeregu dość trudnych przypadków, gdy opatrunek z roztworem soli okazywał się bardziej skuteczny niż wszystkie inne leki.

Byliśmy w stanie leczyć krwiaki, zapalenie kaletki maziowej, przewlekłe zapalenie wyrostka robaczkowego. Rzecz w tym, że roztwór soli posiada własności absorpcyjne i wyciąga z tkanki ciecz z patogenną florą.

Pewnego razu podczas podróży służbowej do powiatu zostałam na noclegu w prywatnym mieszkaniu. Dzieci gospodyni były chore na krztusiec. Bez przerwy boleśnie kaszlały.
Położyłam im na plecy na noc opatrunki z roztworem soli. Po pół godzinie kaszel ustał i do rana nie pojawił się.
 
Po czterech opatrunkach choroba zniknęła bez śladu.
W klinice, o której była mowa, chirurg sugerował, abym wypróbowała roztwór soli w leczeniu nowotworów. Pierwszą taką pacjentką była kobietą z rakowym znamieniem na twarzy. Zwróciła uwagę na to znamię sześć miesięcy temu.

 W tym czasie znamię stało się purpurowe, powiększyło się i zaczęła się z niego wydzielać szaro-brązowa ciecz. Zaczęłam jej robić „naklejki” ze soli. Już po pierwszym opatrunku guz stał się jaśniejszy i zmniejszył.

Po drugim jeszcze bardziej zbladł i jakby się skurczył. Ustały wydzieliny.
A po czwartej „naklejce” znamię dostało swój pierwotny wygląd. Po piątym nałożeniu opatrunku leczenie się zakończyło bez zabiegu.
Potem była młoda dziewczyna z gruczolakiem piersi.

Czekała na nią operacja. Poradziłam pacjentce przed zabiegiem robić opatrunki z roztworem soli na pierś przez kilka tygodni.
 
Proszę sobie wyobrazić, operacja nie była konieczna.
Sześć miesięcy później utworzył się u niej gruczolak w drugiej piersi. I znowu wyleczyła się bandażami hipertonicznymi bez operacji. Po 9 latach zadzwoniłam do niej.

Odpowiedziała, że pomyślnie ukończyła studia wyższe, czuje się dobrze, nawrotu choroby nie było, a na pamiątkę o gruczolaku pozostały tylko małe stwardnienia na piersi. Myślę, że są to oczyszczone komórki byłych guzów, nieszkodliwe dla organizmu.

W 1966 roku zwróciła się do mnie studentka z gruczolakiem piersi. Lekarz, który ją zdiagnozował, zalecił operację. Poradziłam pacjentce w ciągu kilku dni przed zabiegiem chirurgicznym nakładać na pierś opatrunki z roztworem soli. Opatrunki pomogły – interwencja chirurgiczna nie była potrzebna.

Pod koniec 1969 roku z rakiem obu piersi zwróciła się do mnie jeszcze jedna kobieta – pracownik naukowy muzeum. Rozpoznanie i skierowanie na operację zostały podpisane przez profesora medycyny.

Znowu pomogła sól – guz wessał się bez operacji. Co prawda, u kobiety tej w miejscu guzów pozostały zwłóknienia.
Pod koniec tego samego roku miałam doświadczenie w leczeniu gruczolaka gruczołu krokowego. W szpitalu wojewódzkim pacjentowi usilnie zalecano operację.
 
Ale on postanowił najpierw wypróbować opatrunki z roztworem soli. Po dziewięciu zabiegach pacjent wyzdrowiał. Jest zdrowy i teraz.

W ciągu 3 lat kobieta cierpiała na białaczkę – dramatycznie spadała zawartość hemoglobiny we krwi. Co 19 dni pacjentka miała transfuzję krwi, co jakoś utrzymywało ją przy życiu.

Po wyjaśnieniu, że pacjentka przed chorobą przez wiele lat pracowała w fabryce obuwia z barwnikami chemicznymi, zrozumiałam przyczynę choroby – zatrucie i następujące z tego powodu naruszenie funkcji krwiotwórczej szpiku kostnego.
 Zaleciłam jej opatrunki solne, stosując na zmianę opatrunki typu „bluzki” i opatrunki typu „spodnie” na noc przez trzy tygodnie.

Kobieta skorzystała z rady i pod koniec cyklu leczenia hemoglobina we krwi pacjentki zaczęła rosnąć. Po trzech miesiącach spotkałam moją pacjentkę, była zupełnie zdrowa.

Uogólniając wyniki swoich 25-letnich obserwacji, dotyczących wykorzystania hipertonicznego roztworu soli kuchennej do celów leczniczych, doszłam do następujących wniosków.

1. 10% roztwór soli kuchennej – jest aktywnym sorbentem. Sól, reaguje z wodą, nie tylko w bezpośrednim kontakcie, lecz także za pośrednictwem powietrza, tkaniny, tkanki organizmu.
Wprowadzona do wnętrza organizmu sól wchłania i zatrzymuje ciecz w komorach (jamach), komórkach, lokalizując ją w miejscach, gdzie się znajduje.
Zastosowana zewnętrznie (opatrunki nasycone roztworem soli), sól nawiązuje kontakt z płynem tkankowym i podsysając, wydala go przez skórę i błony śluzowe.
Objętość cieczy zaabsorbowanej przez opatrunek jest wprost proporcjonalna do ilości powietrza wypartego z opatrunku. W związku z tym efekt działania opatrunków z solą zależy od tego, jak są one przewiewne (higroskopijne), co z kolei zależy od tkaniny, użytej do opatrunku i jej grubości.

2. Bandaże, opatrunki z roztworem soli działają miejscowo: tylko na chore organy, zaatakowane chorobą miejsce, przenikając w głąb. W miarę wchłaniania płynu z warstwy podskórnej, podnosi się do niej płyn tkankowy z głębszych warstw, unosząc ze sobą chorobotwórcze źródła: bakterie, wirusy, toksyny, substancje nieorganiczne, etc.

W ten sposób, w czasie działania opatrunku z roztw