d.
TUSZOWANIE ZBRODNI WOJNY W ZATOCE PERSKIEJ PRZEZ RZĄD
Antony Sutton zadaje pytanie: „Po co ukrywać prawdę? Morehouse uważa, że rząd Stanów
Zjednoczonych nie chce otoczyć opieką tysięcy poszkodowanych żołnierzy. Przyczyna tego stanu
rzeczy jest oczywista. Dysponujemy raportem, z którego wynika, iż rząd Stanów Zjednoczonych
świadomie zezwolił na eksport tych środków do Iraku, co więcej kilku jego członków zainwestowało
nawet w realizującą tę dostawę firmę. Pamiętajmy, że kompleks militarno-przemysłowy pozbawiony
został wiarygodnych wrogów i że generał Eisenhower ostrzegał nas przed wynajdowaniem nowych w
celu zwiększenia nakładów na obronność. Z tego wszystkiego wyłania się pełny obraz... I łatwo
zrozumieć, dlaczego Parapsychiczny wojownik jest zasadniczym elementem układanki zatytułowanej
Pustynna Burza. Sztuczna wojna przeciwko sztucznemu przeciwnikowi. Dlaczego? Dlatego, że jeżeli
nie będzie się miało wiarygodnego wroga, nie dostanie się pożądanych środków na budżet obronny.
A jeśli wróg nie istnieje, to trzeba go stworzyć".
Te zarzuty potwierdza Rodney Stich w swojej monumentalnej encyklopedii przestępstw popełnionych
przez rząd Stanów Zjednoczonych zatytułowanej Defrauding America (Defraudacja Ameryki).
Przedstawia w niej szczegółowo {patrz rozdział „Bank Lavoro i Irakgate") skandal, w którym Banca
Nazionale del Lavoro (BNL) pożyczył Irakowi tuż przed wojną w Zatoce Perskiej poprzez swój
oddział w Atlancie 5 miliardów dolarów.
Stich pisze: „...W listopadzie 1989 roku przedstawiciele Białego Domu zagwarantowali bankom
spłatę kredytów, których udzieliły one Irakowi na zakup amerykańskich produktów rolnych w
ramach programu realizowanego przez Korporację Kredytów Towarowych Departamentu Rolnictwa
Stanów Zjednoczonych. Te gwarancje złożone w imieniu amerykańskich podatników zabezpieczały
banki pożyczające pieniądze Irakowi na zakup amerykańskiej żywności na wypadek, gdyby odmówił
on spłaty kredytu... Pożyczki te przyczyniły się ostatecznie do podniesienia gotowości bojowej Iraku i
umożliwiły mu inwazję na Kuwejt. W efekcie amerykańscy podatnicy za pośrednictwem swoich
przywódców przyczynili się do straszliwego rozlewu krwi podczas wojny w Zatoce Perskiej... Część
uzyskanych ze Stanów Zjednoczonych pieniędzy Irak przeznaczył na zakup trującego gazu, którego
użył potem przeciwko swoim Kurdom. Znaczna część tych dostaw została zrealizowana za
pośrednictwem należącego do CIA Cardeon Industries z Chile. Cardeon dostarczyło Irakowi pod
nadzorem CIA wiele towarów o charakterze militarnym".
Omawiając pożary szybów naftowych, Morehouse napisał: „...każdy stojący pod wiatr żołnierz musiał
nawdychać się tego świństwa, bez względu na to, co tam było".
Implikacje tego są zupełnie oczywiste. Tak zwany syndrom wojny w Zatoce Perskiej jest
bezpośrednim następstwem przebywania w tamtym miejscu. Departament Obrony dobrze o tym
wiedział i ponosi odpowiedzialność za tysiące chorych weteranów zakażonych tą
biologiczno-chemiczną bronią.
Co o tym wszystkim sądzi Morehouse dzisiaj?
- Myślę o tym każdego dnia - odpowiada z przygnębieniem. - Wiemy, że byliśmy manipulowani, tak
aby móc to potwierdzić i jednocześnie z braku jakichkolwiek zapisów nie móc nic zrobić, gdyby ktoś
chciał kiedyś do tej sprawy wrócić. Wszystkiemu zaprzeczyli. Powiedzieli, że coś takiego nigdy się
nie wydarzyło. Najpierw powiedzieli, że coś w tym jest. Wtedy my nagłośniliśmy sprawę jednego
chemicznego ataku. A oni wtedy na to, że były takie dwa ataki. Problem tkwi w tym, że Amerykanie
wciąż wybaczają ten rodzaj zdrady. Ignorują ją, a zatem wybaczają, przyzwalając tym samym na
powtórzenie się czegoś takiego w przyszłości...
Stali tam i wiedząc o tym kłamali nam prosto w twarz. Generał Powell występując przed Kongresem
kategorycznie zaprzeczył, jakoby wiedział coś na ten temat albo dysponował jakimiś dowodami.
Znowu mieliśmy do czynienia z „wiarygodnym zaprzeczeniem", ponieważ nikt go na tę okoliczność
nie przesłuchał. CIA utajniła wszystkie mapy synoptyczne przedstawiające układ wiatrów na teatrze
działań wojennych. Coś wam powiem. W ciągu 18 lat służby wojskowej ani razu nie zwracałem się do
CIA po prognozę pogody. Dlaczego więc CIA mówi nam teraz, że wiatry wiały tak i tak? Czy ci faceci
sądzą, że jesteśmy aż tak głupi, że nie zorientujemy się, o co im chodzi, że boją się tego, co może
zostać odkryte tam na miejscu, i dlatego zadbali o to, aby wszystko tam posprzątać? Siedzą w
buldożerach i dzień po dniu przeorywają wszystko na lewo i prawo.
Antony Sutton mocno chwali Morehouse'a i jego książkę. „Parapsychiczny wojownik" - pisze - „jest
książką, którą każdy powinien przeczytać. Lektura ta nie tylko otworzy wielu ludziom oczy na
niezwykłe nowe technologie, ale również napełni niesmakiem wobec Pentagonu, którego głównym
celem jest, jak się zdaje, zapewnienie waszyngtońskim generałom luksusowego życia wśród pól
golfowych, w czasie gdy ich samoloty mają kłopoty z utrzymaniem się w powietrzu. Mimo to
Departament Obrony znajduje czas na prześladowanie oficera, który z prawdziwym oddaniem służył
Stanom Zjednoczonym".
ZAMACH NA KINGA I OSZUKANY CZŁOWIEK
Owym oszukanym człowiekiem jest James Earl Ray, którego skazano na dożywocie za zabójstwo
słynnego obrońcy praw obywatelskich, pastora Martina Luthera Kinga jr. Adwokat Raya, William
Pepper, autor książki Orders to Kill (Rozkazy, aby zabić), przedstawi wkrótce w sądzie nowe dowody
- dane uzyskane przez Davida Morehouse'a za pomocą zdalnego widzenia. Kto zatem zabił Kinga? -
To byli kontraktowi yobbos mówi Morehouse pracownicy operacyjni CIA niskiego szczebla. Oni to
zrobili. Służyli w siłach specjalnych Stanów Zjednoczonych, stanowili zespół snajperów wyszkolonych
w sztuce zabijania. Zawsze rozmieszczano ich w rejonie zamieszek albo tam, gdzie mogło do nich
dojść. Mieli listę nazwisk ludzi, których należało usunąć. W latach sześćdziesiątych była to
rozpowszechniona praktyka. Za każdym razem, gdy dochodziło do społecznych niepokojów,
wykorzystywano grupy tych snajperów. Dostawali zaszyfrowane rozkazy, z których dowiadywali się,
kogo i co należy załatwić. Mieli stałą listę ludzi do usunięcia. I tylko czekali na rozkaz: „Zrób to"-albo:
„Nie rób tego". Zawsze po wykonaniu zadania mieli zabezpieczoną drogę odwrotu. Ci żołnierze
postrzegali Martina Luthera Kinga, a także innych przywódców antyrządowych zamieszek i
niepokojów w miasteczkach uniwersyteckich jako wrogów państwa.
Co adwokat William Pepper zrobi z raportem Morehouse'a? - Przedstawi go w sądzie jako dowód -
odpowiada Morehouse. - Jako argument posłuży mu fakt, że rząd Stanów Zjednoczonych posługuje
się tą metodą gromadzenia informacji dla wywiadu od przeszło dwudziestu lat. Mamy nadzieję, że
zostanie dopuszczony jako dowód i przyczyni się do weryfikacji metodologii gromadzenia informacji.
Pepper powie zapewne: „Spójrzcie, te informacje zdobył wojskowy zdalny obserwator przy użyciu
wojskowej technologii". Dzwonił jakiś czas temu do mnie i dziękował mi wykonanie tej roboty.
Morehouse przyznaje jednak, że „to, co próbuje on [Pepper] zrobić, przypomina szturm na
wierzchołek góry".
„NIEZABIJANIE" - PRZYSZŁOŚĆ BRONI
Nowa książka Morehouse'a nosi tytuł Non-Lethal Weapons: War Without Death (Broń, która nie
zabija - wojna bez śmierci). Według Morehouse'a „...konwencjonalna broń została zaprojektowana
tak, aby zabijać. Nowa hybryda broni konwencjonalnej ma służyć okaleczaniu. Broń nieuśmiercająca
z samej definicji ma niszczyć cele nieożywione, a nie ludzi.
Książka ta prezentuje bardzo filozoficzne podejście do zagadnienia niezabijania. Przedstawia efekty
stosowania broni konwencjonalnej w tym stuleciu: pozbawienie życia 170 milionów istot ludzkich, w
tym ponad 80 milionów osób cywilnych - lekarzy, prawników, profesorów, gospodyń domowych,
dzieci - które nie brały udziału w walkach. Codziennie w zastraszającym tempie przybywa dalszych
ofiar. Spośród nich wszystkich prawie 250 tysięcy osób zginęło na skutek użycia broni nuklearnej.
„Po zakończeniu Zimnej Wojny" - pisze Morehouse - „kompleks militarno-przemysłowy poświecił
bardzo dużo czasu na rozbrojenie i wprowadzenie zakazu rozbudowy arsenału nuklearnego. W
rezultacie rozbroił kilka głowic nuklearnych i zaczął poklepywać się po plecach, dumnie mówiąc,
jaką to świetną robotę wykonał. W tym samym czasie wydano ponad 900 miliardów dolarów na
produkcję i sprzedaż broni siejącej śmierć i zniszczenie. Tak więc to wszystko to tylko gra pozorów.
Ludzkość stanęła obecnie na progu nowej strategicznej ery w swojej historii. Musimy podjąć decyzję,
czy zamierzamy kontynuować produkcję broni na coraz większa skalę, czy będziemy ewoluować w
kierunku przebudowy całego przemysłu zbrojeniowego tak, aby zaczął dostarczać uzbrojenia
oszczędzającego ludzkie życie, lecz zdolnego zniszczyć machinę wojenną wroga, a tym samym
pozbawić go zdolności prowadzenia wojny?
Dysponujemy technologią, która unieszkodliwia same czołgi. Taka jest przesłanka tego projektu.
Natura człowieka nigdy się nie zmieni, to samo dotyczy zatem natury wojny. Zmieni się tylko sposób
jej prowadzenia. Cała technologia tak zwanych Gwiezdnych Wojen, urządzenia wykorzystujące
pulsację elektromagnetyczną, są zabójczymi, zaawansowanymi technicznie odmianami broni
konwencjonalnej. To wszystko".
Morehouse rozwija swoją analizę, podając, że książka „...zawiera opis 12 naprawdę niezabójczych
technologii i podaje fikcyjne scenariusze ich zastosowania na arenach współczesnych konfliktów - w
Bośni, Somalii i innych miejscach".
A zatem należy zażądać od kompleksu militarno-przemysłowego wyjaśnień w tej sprawie?
— Oczywiście. Właśnie to powinno nastąpić — odpowiada Morehouse. — Musimy lepiej orientować
się w tych sprawach. To dlatego ta książka zawiera tak duży ładunek wizjonerski. Oto przykład
sytuacji, w której występuje broń konwencjonalnej, i to, co może się stać, kiedy zastosuje się w niej
niezabójczą technologię. Widziałem to na własne oczy na poligonie Dugway w Utah. Nazywa się to
„przeciwczołgowy pocisk opasujący". Zwykły pocisk przeciwczołgowy kilka milisekund przed
uderzeniem wyrzuca strumień rozpalonej do białości plazmy, która wypala w pancerzu otwór z
szybkością większą od prędkości dźwięku i wtryskuje do wnętrza pojazdu roztopiony metal
zamieniając je w piekło. W ten właśnie sposób niszczono na pustyni irackie czołgi. Pocisk opasujący
natomiast kilka milisekund przed uderzeniem w cel eksploduje i wyrzuca wzmocnioną drutem
polimerową folię, która spowija czołg niczym ośmiornica mackami swoją ofiarę. Polimer przylega do
kadłuba i natychmiast zaczyna się kurczyć. Jest tak wytrzymały, że uszkodził układ hydrauliczny
czołgu M-60, gdy ten próbował obrócić wieżyczkę. Szczelnie zatyka pokrywy wszystkich włazów, a
zatopione w polimerze druty odcinają łączność radiową. Dlaczego się tym nie chwalą?
Ponieważ — wyjaśnia Morehouse — obracający rocznie 900 miliardami dolarów kompleks
militarno-przemysłowy to banda chciwych podżegaczy wojennych produkujących i sprzedających
broń do krajów trzeciego świata. Nie chcą tego pocisku, bo jest za tani. Poza tym, jeśli zacznie się
niszczyć sprzęt, oszczędzając przy tym ludzkie życie, zmusi się dyplomację do odgrywania właściwej
roli przy rozwiązywaniu konfliktów w nadchodzącym tysiącleciu. A to oznacza ograniczenie tego
znakomicie prosperującego rynku śmierci i zniszczenia. Mamy członków Kongresu, którzy z
pieniędzy podatników przeznaczyli miliardy dolarów na producentów broni. A kiedy już taki
producent sprzeda swoje wyroby jakiemuś tyranowi z trzeciego świata, którego nie stać na zakup
mleka w proszku dla głodujących dzieci, a tym bardziej na 12 odrzutowców, to kto za to zapłaci?
Amerykański podatnik. Opłacamy dzisiaj producentów i handlarzy bronią. Płacimy też rachunki
tyrana, gdy powinie się mu noga. Morehouse ma rację. Ten modus operandi występuje w każdym
dwudziestowiecznym konflikcie zbrojnym. Wojna w Zatoce Perskiej to ostatni ze szwindli mających
zapewnić krociowe zyski producentom broni i ich bankierom oraz rozwiązać problem rozrostu
populacji, czyli pozbycie się tak zwanego „mięso armatniego" (żołnierzy) i „bezużytecznych zjadaczy
chleba" (ludzi nie wytwarzających dochodu narodowego).
ZDALNE WIDZENIE W SŁUŻBIE PUBLICZNEJ
Jaka przyszłość czeka „parapsychicznego wojownika" Davida Morehouse'a?
- Pracowałem ostatnio dla prywatnej firmy Remote Viewing Technologies organizującej wykłady i
seminaria treningowe z zakresu technik zdalnego widzenia - odpowiada Morehouse.
- Do chwili obecnej nie kształciliśmy jeszcze żadnej osoby prywatnej. Naszymi klientami byli jak
dotąd handlowcy i stróże prawa. Szkolimy policjantów, ponieważ transfer przychodzi im z łatwością.
Oglądanie świata przez półtorej godziny oczami nieboszczyka dla gliniarza nie stanowi takiego
problemu jak dla innych osób. W każdym bądź razie policjanci podchodzą do tego bez uprzedzeń.
Kiedy pracują nad wyjaśnieniem szczegółów zabójstwa, są bardziej opanowani i spokojni.
A co się robi, aby bardziej upowszechnić tę technologię?
- Wydaje mi się, że tylko dwóch ludzi pracuje nad tym – Lin Buchanan i ja. Utworzyłem firmę Remote
Viewing Technologies, która szkoli policjantów. Lin pracuje w czymś, co się nazywa Assigned
Witness Program. Remote Viewing Technologies pracowało nad kilkoma sprawami w New Jersey i
Baltimore. Szykujemy się do przeszkolenia dużej grupy policjantów w New Jersey, przeszkoliliśmy
również paru policjantów z Minnesoty. Agencje ochroniarskie, szefowie policji, detektywi - wszyscy
powitali nasze kursy z otwartymi ramionami. Dokładamy starań, aby rozumieli, że muszą patrzeć na
to z odpowiedniej perspektywy i że zawsze należy przestrzegać trzech fundamentalnych zasad
zdalnego widzenia:
Po pierwsze, metoda ta nie jest dokładna w stu procentach, nigdy taka nie była i nie będzie.
Po drugie, nigdy nie należy polegać na wynikach uzyskanych przez pojedynczego zdalnego
obserwatora działającego samodzielnie, niezależnie od innych zdalnych obserwatorów. To oznacza,
że nie można stawiać zadań sobie samemu. Jest to problem, z jakim borykają się Courtney Brown i
Ed Dames. Courtney Brown siada i mówi: „Nadciąga obiekt Hale'a-Boppa. Opisz". W ten sposób
narusza podstawowe zasady zdalnego widzenia. Jeżeli sam sobie wyznaczasz zadanie, zagłębiasz się
w warstwę analiz albo uruchamiasz wyobraźnię. Ed Dames robi to samo.
Po trzecie, zdalnego widzenia nie można traktować jako samodzielnego i w pełni wystarczającego
sposobu gromadzenia danych. W środowisku wywiadu zawsze posługiwaliśmy się nim w połączeniu z
innymi technikami pozyskiwania informacji.
NOWE UMIEJĘTNOŚCI NA NOWE TYSIĄCLECIE
David Morehouse, autor Parapsychicznego wojownika, powinien otrzymać nagrodę za odwagę w
ujawnianiu sekretów czterowymiarowego świata i wyciągnięcie zdalnego widzenia z laboratoriów
wywiadu na światło dzienne.
Zycie demaskatora bywa niekiedy skrajnie niebezpieczne. Nie bacząc na zagrożenie życia rodziny i
swojego własnego, przetrwał trudne do wyobrażenia przesłuchania, cierpienia i prześladowania ze
strony CIA. Pomimo zorganizowanej kampanii przeciwko jego pracy, stawił czoło szykanom i
brutalnym atakom.
Trudno nie doceniać wagi zdalnego widzenia. Tak jak wchodząc do Internetu można potencjalnie
uzyskać informacje szybciej i wygodniej niż udając się do biblioteki, tak posługując się zdalnym
widzeniem można zrewolucjonizować dostęp do danych historycznych oraz innych niedostępnych dla
naszych pięciu zmysłów.
XXI wiek wymagać będzie nowych talentów. Zdalne widzenie wraz z towarzyszącymi mu
umiejętnościami pomocniczymi, tak zwaną percepcją pozazmysłową, czy też zdolnościami
paranormalnymi, może odegrać kluczową rolę w przetrwaniu i dalszej ewolucji naszego gatunku.
NEXUS NR 1 i 2 1998
1. To sformułowanie jest parafrazą słynnego stwierdzenia McLuhana, który skonstatował kiedyś, że
„przekaźnik jest przekazem" („medium is a message"). - Przyp. red.
O autorze:
Uri Dowbenko -Remote Viewing Technologies
64 Whitmen Street, Suitę 1A; Carteret, NJ 07008; USA
E-mail:
remvievvtec@aol.com Copyright © 1997 by U. Dowbenko
Uri Dowbenko jest pisarzem, fotografikiem i niezależnym dziennikarzem.
Przełożył: Mirosław Kościuk
http://newworldorder.com.pl/artykul,2804,Prawdziwe-przygody-parapsychicznego-szpiega