|
Tytu³: CHASYDZI. Wiadomo¶æ wys³ana przez: Kiara Luty 02, 2010, 18:05:38 http://univ.gda.pl/~literat/tematy/index.htm
SPOTKANIE Z CHASYDAMI. Intencj? mego artyku?u, który pocz?tkowo pomy?lany by? jeszcze skromniej - jako ustne sprawozdanie dla niewielkiego grona niemieckich przyjació? - by?o podkre?lenie tych ?ywych, indywidualnych, ba, lokalnych aspektów chasydyzmu, którym w dotychczasowych publikacjach po?wi?cono niewiele uwagi. Poniewa? aspekty te by?y mi dost?pne z osobistego do?wiadczenia, s?dz?, ?e cho? nie-?yd, jestem przynajmniej cz??ciowo uprawniony do zabrania g?osu w sprawie ruchu, który tak g??boko zakorzeniony jest w ?ydostwie; mo?na by oczywi?cie wysun?? przeciw temu zasadnicze zastrze?enia. Jestem mianowicie zdania - wbrew ci?gle jeszcze rozpowszechnionemu mniemaniu - ?e przynale?no?? wyznaniowa i tradycyjna w wypadku prze?y? tak intymnych jak religijne nie wyklucza bynajmniej obiektywno?ci, lecz ?e otwiera ?atwiej zrozumienie i zmys?y ni? wewn?trzny ch?ód, oboj?tno?? i obco??. To w?a?nie uwa?am za moj? legitymacj?, ?e znam te zjawiska z mej ojczyzny w Karpatach Wschodnich i ?e od czasu dzieci?stwa niejednego ju? do?wiadczy?em i niejedno prze?y?em. Tak wi?c zjawiska te nie s? mi obce, mimo ?e opisanie ich wymaga ode mnie tym wi?cej wysi?ku, który musi tu zast?pi? tradycyjne wprowadzenie w ka?d? religi?. Wewn?trzna obecno?? do?wiadcze? i obrazów daje niejako gwarancj?, ?e nie pochodz? z lektury i ?e nie mieszam ich ze zjawiskami innej, w jaki? sposób pokrewnej mistyki. Nale?y podkre?li? jeszcze dwie inne trudno?ci: w ci?gu swej historii, a? do ko?ca, chasydyzm by? religi? biedaków. Na tym polega?a nawet jego si?a, gdy? wymaga? dla modlitw i dla ?wi?t przemiany, prawdziwego wzlotu, w oddaleniu od n?dznego uganiania si?, od prozaicznych trosk dnia codziennego. Ludziom, którzy nie byli nigdy naprawd? biedni, nie by?o ?atwo w?y? si? w punkt wyj?ciowy chasydyzmu. Chasydzi byli - nie tylko w sensie materialnym, ale i duchowym - ubodzy, pro?ci i prostoduszni. Dla ludzi wykszta?conych podwójn? trudno?ci? by?o zanurzy? si? w ow? nami?tno?? modlitwy i prze?ycia religijnego bez fa?szowania ich. Zdumiewaj?ce jest wprawdzie, jak cz?sto pewien rodzaj teologii wype?nia ?wiadomo?? chasydów, lecz poniewa? pozostaj? uwi?zieni w swych codziennych zawodach i zaj?ciach, bardzo rzadko udaje si? im po?wi?ci? porz?dnemu studium -zamiast tego obrazy z ich codziennego ?wiata wznosz? si? do znaczenia symboli religijnych. Ca?e ich skromne ?ycie staje si? w pewien sposób nieustannym wo?aniem do Boga - jest to ?wiat niemal niedost?pny umys?owi wykszta?conemu na ksi??kach. Kto natomiast ma serce i zrozumienie dla spontaniczno?ci, dla tryskania ?róde?, tego spojrzenie zwróci si? ch?tnie i nie bez zdumienia ku prze?yciu chasydów. Nie jest s?uszne, co najmniej niedok?adne, gdy si? tak cz?sto okre?la g?ówn? koncepcj? chasydyzmu jako panteistyczn?. Nie ma tam chyba znikni?cia lub sfa?szowania Istoty Boga. Raczej chodzi o ow? obecno?? Boga, o której Dante powiedzia?, ?e nie jest ona ograniczona jedynie do nieba - „non circonscritto”. Pesymizm Kaba?y, jej zaprzeczenie ?ycia, jej surowa asceza s? znane. By?y one bez w?tpienia spowodowane równie? przez nieprzerwanie straszne losy ?ydostwa. Boga wzywano ci?gle, prze?ywano nawet mistycznie - lecz dla radykalnego pesymizmu pozostawa? On zawsze daleki od wszelkich spraw tego ?wiata. Ale czy chasydzi mieli kiedykolwiek jakie? zewn?trzne powody do optymizmu? Absolutnie nigdy. Pogr??eni w pracy i w biedzie nie znajdowali nieraz nawet czasu, aby ?wi?towa? szabas wed?ug przepisu swych rabinów. Je?li kto zakosztowa? do dna gorzkich owoców biedy i ca?kowitej zale?no?ci w ?yciu codziennym, to w?a?nie ci mali rzemie?lnicy i kupcy, po?rednicy, wo?nice, pachciarze i pasterze. W dawnej Rosji, za czasów Miko?aja I, istnia?a anegdota, ?e im bardziej w?adza m?czy?a ?ydów ci??arami i prze?ladowaniami, tym mniej mieli oni czasu na p?acz i narzekanie: w ko?cu ?miali si? i w?adza musia?a zrozumie?, ?e jej surowo?? zupe?nie chybi?a celu. To by?oby symboliczne dla ?ycia chasydów. Brak wykszta?cenia i owego zadowolenia, jakie daje wierz?cym dok?adne wype?nianie przepisów rytualnych, nie zdo?a?y zgasi? ?wiadomo?ci obecno?ci Boga; ich ?ycie codzienne by?o prze?ywane na ró?ne sposoby jako symbol tej obecno?ci. Ci?ni?ci g??boko w otch?anie wygnania, nie zapominali jednak nigdy, ?e s? dzie?mi Bo?ymi. Ba, wygnanie wzmocni?o ich opór i sta?o si? powodem do rado?ci, gdy? odnale?li w nim skarb owego starego dziedzictwa: „Mer hoben ja inzern Tate im Him?” (Mamy przecie? naszego Tat? w niebie), pociesza ?piewana w ?ydowskim dialekcie pie?? chasydów. Aby nada? tej od dawna przygotowywanej przemianie wyraz, form? ? s?owo, potrzebna by?a wielka posta? proroka i reformatora religijnego. Takiego mistrza znalaz?o ?ydostwo w dawnej Polsce w osobie Rabbiego Izraela ben Eliezera, zwanego Baal Szem Tow, dos?ownie „Mistrz Dobrego (tj. Boskiego) Imienia”. W po?owie XVIII wieku, w okresie gdy ?ydów wzrusza?y najpierw kurczowe nadzieje, potem rozczarowanie, rozpacz i bezradno??, znalaz? on czarodziejski klucz, który ?akn?cym duszom otworzy? now? drog? chasydów, to znaczy pobo?nych, ?agodnych i pe?nych dobrej woli ludzi. Historia i nauka chasydyzmu s? na ró?ne sposoby interesuj?ce, ale legenda ma mo?e jeszcze wi?ksze znaczenie. W niej znajdujemy bowiem ?wiadectwo konkretnego prze?ycia, i jest godne podkre?lenia, ?e te legendy, te ustnie przekazane s?owa Baal Szem Towa i jego uczniów, gdzieniegdzie ?yj? a? po dzie? dzisiejszy w pojedynczych rodzinach zarówno po?ród ?ydów, jak i w?ród ch?opów chrze?cijan. Nazwa „chasydzi” pojawia?a si? wielokrotnie w historii ?ydostwa. Gdy s?dziwy Matatiasz podniós? protest przeciw edyktowi króla i kaza? dzia?a? swym synom i braciom Machabeuszom wed?ug Przymierza ich ojców z Bogiem, wówczas chasydzi wyszli z jaski? na pustyni, aby przy??czy? si? do oporu. Pó?niej kap?ani poró?nili si? wprawdzie ze spadkobiercami Machabeuszów, jest jednak pewne, ?e owi chasydzi uwa?ali si? za prawowiernych wykonawców Zakonu i ?e w poczuciu swej czysto?ci rytualnej trzymali si? skrupulatnie na osobno?ci od nieczystych przeciwników. O polskich chasydach mo?na by powiedzie? niemal odwrotnie - i ich przeciwnicy nie omieszkali tego uczyni? - uwa?ano ich za heretyków z powodu ich nieu?wiadomienia i braku wykszta?cenia (sam jeszcze s?ysza?em okre?lenie am horec, co dos?ownie oznacza „cz?owiek od ziemi”, a wi?c ch?op, analfabeta). Nazw? chassidim spotykamy ponownie z pocz?tkiem ery chrze?cija?skiej. Tym razem s? to owi mali, biedni i bardzo porz?dni rzemie?lnicy, którzy ?yj? rozproszeni po ca?ym obszarze imperium rzymskiego i stanowi? dla aposto?a Paw?a podstaw? i punkt nawi?zania jego my?li, szczególnie w Grecji. Ci „chasydzi” dadz? si? ?atwiej porówna? z polskimi ni? poprzedni, albo dok?adniej: z ow? grup? ?ydowsk?, która stanowi?a w XVIII w. ?rodowisko dla rozwini?cia si? polskiego chasydyzmu, z t? tylko ró?nic?, ?e ci ostatni po okrucie?stwach wojen kozackich byli jeszcze biedniejsi i bezradniejsi (?ydzi na wschodzie Polski potracili chwilowo nawet sta?e siedziby i prowadzili niespokojne ?ycie tu?aczy). Jeszcze bardziej ni? owi biedacy w imperium rzymskim potrzebowali pociechy od swych duchowych nauczycieli, i to nie tylko z kaza?, ale tak?e z cudownych znaków. Jaki? zatem by? ten czarodziejski klucz Baal Szem Towa? Przede wszystkim by?a nim jego prawowierno??, i tego nie da si? do?? podkre?li?. Wyst?pienie jego mia?o miejsce na tle nieograniczenie akceptowanego autorytetu tradycji i obyczaju. Natomiast odwrócenie si? od ascezy i od surowych postów, od zbyt pedantycznego formalizmu by?o tym czym? nowym i wyzwalaj?cym, co jego biedni i nieuczeni zwolennicy przyj?li z entuzjazmem. Tym jednak, co nadawa?o jego dzia?alno?ci specjaln? moc, by?o zaufanie do Boga, rado?? z tego zaufania i nauka, ?e dla czystych serc Bóg osi?galny jest na wielu drogach. Z pewno?ci? chasydom nie zale?a?o na sztywnym wyk?adzie doktryny i dogmatów. Od pychy wyznaniowej chroni?o ich samo ju? n?dzne stanowisko spo?eczne oraz brak wykszta?cenia. Jednak?e znajdujemy u nich jeden pogl?d, pochodz?cy najwidoczniej z korzeni plato?skich, jak gdyby podstawow? doktryn?: ?wiat na „wygnaniu” - w tej mierze, w jakiej nale?y go sobie wyobrazi? jako wychodz?cy od Boga i przez to oddalaj?cy si? od Niego; wszystkie istoty, wszyscy ludzie dadz? si? porówna? do spadaj?cych i gasn?cych iskier. „Chasydom”, czyli pokornym i pe?nym dobrej woli, przypada zadanie budzenia tych iskier mi?o?ci? i wspó?czuciem, roz?arzania i odsy?ania z powrotem do Boga. Tym podstawowym ??daniem, aby rozumiej?c i wspó?czuj?c bra? udzia? w b??dzeniu, t?umaczy si? atmosfera tolerancji, która wyró?nia domen? chasydyzmu bardziej ni? jak?kolwiek inn? prawowiern? grup? ?ydowsk?. A przecie? ich p?on?co niecierpliwe szukanie Boga by?o tak niezwyk?e, ?e wywo?a?o gwa?town? krytyk? ze strony mitnagdim, zwolenników tradycji starorabinackiej pobo?no?ci. Na zje?dzie w Brodach, w po?owie XVIII w., dosz?o do niebezpiecznych star?. Mitnagdim zacz?li wo?a?: „Wdziejcie sukni? zemsty przeciw tym, którzy podczas modlitwy zamiast, jak si? nale?y, sk?ania? wzrok ku ziemi, a zmys?y wznosi? ku Bogu, odwa?aj? si? zuchwale poszukiwa? Boga szalonymi gestami i wyzywaj?cymi spojrzeniami!” Ktokolwiek, a? po nasze czasy, widzia? uniesienie chasydów w ta?cu i modlitwie, potwierdzi t? obserwacj? i zrozumie, ?e zwolennicy bardziej umiarkowanego i ch?odniejszego sposobu bycia odczuli to jako wyzwanie. Tak?e pó?niej nie milk?y zarzuty: chasydzi pozdrawiali rzekomo ?wi?t? sobot? dzikimi ta?cami, zapominaj?c przy tym o ca?ym ?wiecie, tak?e d w?asnych obowi?zkach; chasydzi pili jakoby wódk? po modlitwie - nieraz za wiele wódki; jeden z ich rabinów twierdzi? nawet, ?e gdy tak siedz? razem przy wódce, to jakby uczyli si? Tory. Chasydzi odpowiadali przeciwnikom, ?e ci ostatni odmawiaj? modlitwy bez ciep?a, przez co staj? si? one lodowato zimne, jak czuwanie przy zmar?ym, gdy tymczasem chasydom podczas modlitwy rozpala si? serce, i w?a?nie dlatego ?ywy cz?owiek musi napi? si? wódki. Do tego dochodzi nast?puj?ce wyja?nienie psychologiczne: je?eli cz?owiek zmusza si? do modlitwy ze zbyt wielk? powag?, to kusiciel sprzeciwia si? temu z równie wielk? si?? i przeszkadza modlitwie „obcymi my?lami”. Je?eli jednak cz?owiek po modlitwie od?wie?a si? wódk? przyja?nie, po ludzku, je?li przepija jeden do drugiego „na zdrowie”, to kusiciel uwa?a to za pró?n? zabaw?, nie troszczy si? wi?cej o to, i modlitwa wznosi si? weso?o i swobodnie ku niebu. Ta kontrowersja wyja?nia, dlaczego nie tylko racjonali?ci, to znaczy drobiazgowi i surowi talmudy?ci, byli przeciwnikami chasydyzmu, ale równie? w?a?nie tak subtelni i wysoce uduchowieni mistycy jak Rabbi Eliasz z Wilna (1720-1797), który uwa?a? drog? chasydów za zniekszta?cenie Kaba?y. Podpisa? on równie? odezw?, w której wzywa? do ob?o?enia chasydów kl?tw?. Rozd?wi?k mi?dzy tymi dwoma kierunkami rozdziela? nierzadko rodziny. Tak na przyk?ad dobrotliwy rabin Leib z Sasowa, jako przyjaciel wszelkiego stworzenia, zwierz?t i ludzi, kochany tak?e przez nie-?ydów, mia? ojca, który by? gwa?townym przeciwnikiem chasydyzmu. D?ugie lata gniewa? si? on na syna za wybór drogi chasydzkiej, co wi?cej, mia? podobno przygotowan? rózg?, aby ukara? go po ojcowsku. Nazywa? si? Rabbi Jakub” z Brodów, miejscowo?ci znanej jako centrum przeciwników chasydyzmu. Mieli tam jakoby specjalne miejsce spotka?, zwane ironicznie Chassidim-Sztibe?e, izba chasydzka. Baal Szem Tow na dwa sposoby uszed? atakom konserwatystów. Przede wszystkim o?wiadczy?, ?e sam nie chce wierzy? inaczej, ani innym nie nakazuje wierzy? inaczej ni? tradycyjnie, a nawet - o ile to mo?liwe - jeszcze wi?cej. Nie zrezygnowa? z ani jednej litery Pisma ?wi?tego, z ani jednego tradycyjnego obyczaju. Potem jednak zszed? swym przeciwnikom z drogi, tak?e fizycznie, oddalaj?c si? w puszcze i po?oniny karpackie, daleko od Brodów. Sta? si? pustelnikiem, ukazuj?c si? wraz z ?on? to tu, to tam, nad rzekami Prutem i Czeremoszem, mieszkaj?c to w karczmie le?nej, to w górskiej pieczarze. Mowa jest o pewnych miejscowo?ciach, a uporczywa tradycja pozwala przypuszcza?, ?e w wielu z tych miejscowo?ci, je?li nie we wszystkich, naprawd? przebywa?. Mnie samemu znana jest z bezpo?redniej ustnej tradycji miejscowo?? Jasienowo nad Czarnym Czeremoszem. Mo?na by oczywi?cie wysun?? zastrze?enie, ?e podania te powsta?y dopiero, gdy osiedla ?ydowskie równie? pocz??y wspina? si? w góry, a by?o to ca?kiem pó?no, nad górnym Czeremoszem na przyk?ad dopiero z pocz?tkiem XIX wieku. Jednak?e tradycja huculska jest niew?tpliwie starsza i musi polega? na w?asnej pami?ci, a nie na po?rednictwie ?ydów. Ci dawno osiadli pasterze, mówi?cy j?zykiem ukrai?skim i wyznaj?cy religi? greckokatolick?, ograniczaj? si? g?ównie do tradycji rodzinnych i lokalnych, opowiadaj?c - tak?e tam, gdzie chodzi o tre?ci mistyczne - przede wszystkim o bohaterskich pasterzach, ch?opach i przywódcach opryszków swej górskiej ojczyzny. Równie? ich niebo zaludniaj? takie postacie. Niew?tpliwie trwaj? w?ród nich fragmenty poda? ze staro?ytno?ci s?owia?skiej, jak na przyk?ad liczne apokryfy i pie?ni, pochodz?ce cz??ciowo z Ba?kanów, cz??ciowo z dawnej Rusi. Lecz niew?tpliwie brak im by?o zainteresowania dla stosunkowo niedawnych zdarze? w?ród ?ydów w oddalonych okolicach. Mogli wi?c przekazywa? wie?ci tylko o tym, czego dowiedzieli si? we w?asnym osiedlu lub w najbli?szym s?siedztwie. Takie wie?ci by?y uparcie zachowywane i przekazywane dalej. I ja równie? s?ysza?em od dzieci?stwa o Baal Szem Towie, zw?aszcza o tym, ?e mieszka? w Jasienowie u rodziny huculskiej zwanej Fedieczkowi i ?e obs?ugiwa?a go ona przyja?nie, a w potrzebie równie? piel?gnowa?a. Potomkowie owej rodziny, którzy powo?ywali si? jeszcze na t? tradycj?, mieszkali za naszych czasów we wsi Krasnojila, niedaleko Jasienowa. Inna wie?? podaje nazw? pieczary le?nej (surduk) na lewym brzegu Czeremoszu, w której podobno mieszka? pustelnik Baal Szem Tow, oraz nazw? wysoko po?o?onego ?ród?a, w którym si? k?pa?. Historiografia sk?onna jest co prawda odsuwa? jako legend? wszystko, co nie jest wyra?nie za?wiadczone na pi?mie. Niew?tpliwie niektóre wspomnienia mogli w tamte strony przynie?? pó?niej ?ydzi, podobnie jak ?atwo rozezna? mitotwórcze legendarne upi?kszenie opowie?ci. Jednak?e rdze? tradycji - jak powiedziano - nale?y do skarbca pami?ci z dawien dawna osiad?ych tam Hucu?ów: nietkni?ty krajobraz górski i specyficzny kr?g legendarny tamtejszych pasterzy okre?laj? w sposób nieomylny i niezatarty atmosfer? opowie?ci o Baal Szem Towie. Szczególnie charakterystyczne jest splecenie tych opowie?ci z postaci? przywódcy opryszków, O?eksy Dobosza, która niezale?nie od cech mitycznych, jakich nabra?a z czasem, za?wiadczona jest w aktach s?dowych XVIII wieku. Podczas gdy w innych okolicach ?ydzi gardzili gwa?townikami, czy to Kozakami, czy rozbójnikami, to Dobosz odgrywa, rzecz dziwna, w ustnej tradycji chasydów ca?kiem sympatyczn? rol?, jako obro?ca biednych i s?abych, a nawet bywa przedstawiany jako przyjaciel Baal Szem Towa. Historia pisana ma niewiele do powiedzenia o okresie pustelniczym Baal Szem Towa, dlatego te? skazani jeste?my na mniej lub wi?cej wiarygodne ?lady, które pozostawi?a legenda. I tak na przyk?ad opowiada legenda - zapewne z okazji jego nieudanej wyprawy do Palestyny - i? Baal Szem Tow w?drowa? z Jasienowa do Safed podziemnym chodnikiem pod gór? Pysanyj Kamie? i ?e powróci? t? sam? drog?. Inne legendy opowiadaj?, jak studiowa? on w swej samotnej pieczarze grube ksi?gi - brzmi to jak wielokrotnie powtarzane sprawozdania naocznych ?wiadków. Legenda snuje dalej: Baal Szem Tow zostawi? tam jakoby ksi?g?, któr? otrzyma? w górach od Boga. Podobno pó?niej w?drowcy górscy poszukiwali tej ksi?gi po lasach i ska?ach. Jeszcze nowszej daty mo?e by? interpretacja, wed?ug której ksi?g? t? napisa? Bóg. Legendy te pokazuj? dok?adnie, w jak bezpo?redni sposób pierwsi chasydzi odczuwali natur? jako stworzon? przez Boga. Histori? powstania chasydyzmu da?oby si? mo?e scharakteryzowa? w ten sposób, ?e wyfrun?? on z ciasnej izby w szeroki ?wiat, w samotno?? lasu i gór, aby tam odnale?? siebie, i ?e powróci? znowu, aby za?o?y? now? wspólnot?. Raz rozbudzona mi?o?? do przyrody dzia?a?a d?ugo i pot??nie w?ród wiernych, zgodnie z nakazem Mistrza: obudzi? wszystkie rozproszone i zgas?e iskry Bo?e poprzez Mi?o??. Wiele dowodów na to znajduje si? w licznych opowie?ciach chasydzkich. O Rabbim Sussji z Annopola (zmar? w 1800 r.) mówi podanie, ?e jako m?ody chasyd nie móg? wytrzyma? w jeszibie i uszed? do lasu, aby tam medytowa?. Z opowiadania, pochodz?cego podobno od Rabbiego Ajzyka z ?ydaczowa, dowiadujemy si?, ?e jego mistrz w m?odo?ci s?ysza? przysz?o?? w szumie drzew. Tytu³: Odp: CHASYDZI. Wiadomo¶æ wys³ana przez: Kiara Luty 02, 2010, 18:23:30 .... Najbardziej urozmaicone s? podania o prawnuku Baal Szem Towa, Nachmanie z Brac?awia. Opowiadaj? one o ?yciu z dala od wszelkich ludzkich osiedli, o sadybach nad brzegami odleg?ych jezior. Równie? d??enie do ascezy schodzi u Nachmana z Brac?awia na drugi plan wobec przemo?nego prze?ywania natury. Dla g??bi i ?arliwo?ci tego prze?ycia Martin Buber znalaz? pi?kne s?owa: „Tymczasem Bóg spogl?da ze wszystkich drzew na prze?ywaj?cego i z ka?dym zielem jest na ty”. W ten sposób dla tych biedaków, którzy nie posiadali absolutnie nic i w pewnym sensie ?yli na marginesie ?ydostwa, otworzy? si? dost?p do ?ywej przyrody, zamkni?ty dla nich przez stulecia. Mistrz Boskiego Imienia wyprowadzi? ich z ciasnych izdebek, murów i uliczek w ?wiat ?ywych stworze?. Wewn?trzne przemiany Baal Szem Towa, z których zdaje spraw? tradycja ustna, dadz? si? najlepiej uwydatni? na przyk?adzie krajobrazu. Starobuddyjska sentencja g?osi: „Wielkie rzeczy dziej? si?, gdy si? spotykaj? ludzie z górami”. Tak i Baal Szem Tow, samotny w?drowiec i pustelnik, wiele swych odkry? duchowych zawdzi?cza lasowi i górom. Takie spotkanie przeczuwa?, t?skni? za nim i zdoby? je wreszcie nie bez wysi?ku. ?ydowski mieszkaniec ma?ego miasteczka -który odpowiednio do swego stanu chadza? nie uzbrojony - nie by?by si? nigdy nara?a? na takie niebezpiecze?stwo, przera?ony ju? na sam? my?l o tylu dzikich zwierz?tach i bandach rozbójników. Lecz dla takiego cz?owieka jak Baal Szem Tow nie by?o to przeszkod?. Jednak?e i jemu musia?o by? trudno pokonywa? wielkie odleg?o?ci mi?dzy samotnie po?o?onymi osiedlami. Ju? w XVIII wieku s? wzmianki o rabinach stale osiad?ych w dwu miasteczkach nad Czeremoszem: w Kutach (jidysz Kitew) i w Kosowie. Baal Szem Tow by? ?onaty z siostr? rabina Gerszona z Kut, musia? wi?c dosta? si? z Brodów, na pó?noc od Lwowa, a? pod sam? rumu?sk? granic?. Wed?ug ustnej tradycji z XVIII wieku (gdy? raporty pisemne zarz?dów dóbr nad górnym Czeremoszem mamy dopiero z XIX wieku) Baal Szem Tow dzier?awi? od dominium w Jasienowie karczm? w miejscu zwanym „Plac”. Odleg?o?? z Kut do Jasienowa now? drog?, ??cz?c? te miejscowo?ci, wynosi dzisiaj 40 kilometrów, jednak?e stary szlak, który szed? bodaj?e ko?o pieczary i poprzez Sokolsk? Ska??, musia? by? o wiele d?u?szy. Podanie g?osi, ?e w pieczarze tej ?y? Baal Szem Tow z ?on? jeszcze przed swym o?wieceniem i ?e ?ona codziennie wioz?a taczki pe?ne gliny do miasteczka, aby sprzeda? je tam ceglarzowi. A gdy wydzier?awili karczm? w górach, wtedy ?ona pozostawa?a przewa?nie w domu, a m?? udawa? si? na w?drówk?. Na pewno przeszed? wielekro? dalek? drog? z Jasienowa do Kut i z powrotem, aby w czasie uroczystych ?wi?t odwiedzi? tam dom modlitwy albo rodzin? ?ony. Tutaj nale?y oczywi?cie pami?ta? o ca?kiem innym trybie ?ycia w tamtych czasach. W lasach i na po?oninach wschodnich Karpat roli prawie nie uprawiano, a ludno?? zajmowa?a si? g?ównie hodowl? byd?a i my?listwem. Zatem i po?ywienie sk?ada?o si? z dziczyzny i nabia?u, a ponadto z mama?ygi, z kaszy j?czmiennej lub hreczanej, i jeszcze dzi? piecze si? chleb i ko?acze najwy?ej na ?wi?ta. Aby dostarczy? z dolin w góry rzeczy niezb?dnych do codziennego u?ytku, u?ywano koni jucznych ze szczególnie twardej i wytrzyma?ej rasy, która pokaza?a, co jest warta na karko?omnych nieraz p?ajach górskich. Klimat jest tam surowy, w zimie ?nie?ne zamiecie, w lecie gwa?towne burze. Zrozumia?e wi?c, ?e Baal Szem Tow nie nosi? ma?omiasteczkowego ?ydowskiego ubioru, lecz proste ch?opskie odzienie i barani ko?uch, którego nigdy nie zdejmowa?, a przepasywa? go zwyk?ym postronkiem. Takim pozosta? w pami?ci obraz w?drowca i pustelnika. W krainie tej, odk?d pami?? si?ga, by?o wiele samotnych chat i domów, których mieszka?cy prowadzili przewa?nie ?ycie ustronne, z dala od ludzi i ?wiata. Jeszcze dzi? jest powszechnie przyj?te, ?e pasterze sp?dzaj? lato z trzodami na wysokich po?oninach, a zim? w zasypanych ?niegiem „zymarkach”, daleko od rodzinnej wioski. W takich samotniach cz?owiek wystawiony jest na niebezpiecze?stwa, jakich w spo?eczno?ci niemal si? nie spotyka. Sam zna?em ludzi, którzy twierdzili, ?e widzieli diab?a w rozmaitych postaciach. Stale zagro?eni przez magi? i ?wiat duchów, bronili si? przeciw temu, ucz?c si? sami praktyk magicznych i stosuj?c je. Nale?? do nich: „?ywa watra”, „?ywa woda”, „?ywe s?owo” oraz przemówki czarodziejskie i formu?ki zakl??. Czary mog? si? wyra?a? w najrozmaitszych postaciach, zale?nie od tego, na co cz?owiek jest wra?liwy. Zdarza si? na przyk?ad, ?e m?odych ludzi op?tuj? „le?ne kobiety”, za? cierpienia, powodowane przez te nierzadko chorobliwe stany, pot?guj?, si? tak dalece, ?e bywaj? nie do zniesienia. Zrozumia?e wi?c, ?e w takich wypadkach ofiary maj? wi?cej zaufania do formu?ek magicznych ni? do swych spowiedników. W tego rodzaju sytuacjach doradza si? unika? w rozmowach tematu „kobieta”. Ze zrozumia?ych wzgl?dów cz?owiek jako jednostka wydany jest w nierównie wi?kszej mierze na pastw? demonicznych si? przyrody. Ale Z?o znajduje pole dzia?ania nie tylko w tej bezbronno?ci samotnego cz?owieka, lecz o wiele bardziej w gotowo?ci ludzkiego ducha do przyj?cia Z?a, aby si? nim pos?ugiwa? dla zdobycia w?adzy nad innymi, gdy?: „W?adza jest zawsze z?a”, mówi wybitny historyk szwajcarski J. Burckhardt. Znamienne jest, ?e w?a?nie w tej samotnej krainie górskiej panoszy?o si? tylu wielkich czarowników; u?ywali swej mocy czarodziejskiej nie tylko, by si? m?ci? na w?asnych wrogach, lecz nierzadko tak?e ze z?owrogiej ??dzy osi?gni?cia w?adzy nad innymi stworzeniami i dr?czenia ich. Bano si? ich bardzo, gdy? czary dzia?a?y na wielk? odleg?o??, oni za? sami w?adali najbardziej wyrafinowanymi metodami m?czenia i zabijania i stosowali je bez skrupu?ów. Byli niewidzialn?, ba, nieuchwytn? moc?, wobec której tak?e duchowie?stwo okazywa?o si? bezsilne; czarownicy bowiem nie przeciwstawiali si? Ko?cio?owi nigdy otwarcie, lecz tylko potajemnie, wszelkim napa?ciom za? potrafili si? wymyka?. Ich ??dza w?adzy nie cofa?a si? przed ?adn? zbrodni?, w??cznie ze ?wi?tokradztwem. Tak wi?c wszelkie wysi?ki duszpasterskie musia?y si? za?ama? na zatwardzia?o?ci i zepsuciu ich dusz. Z drugiej za? strony w?a?nie ten niewymuszony tryb ?ycia, nie ograniczony przez ?adn? konwencj?, umo?liwia? takim samotnym ludziom o wiele wi?ksz? swobod? wobec wszystkich istot ?yj?cych w przyrodzie. Brali oni udzia? w sposób bezpo?redni i intensywny w ?yciu i cierpieniu wszelkiego stworzenia i nazywali to ?ycie z religijn? czci? - „wszystko, co oddycha”. Dla g??bokiej ??czno?ci z przyrod? Nachmana z Brac?awia, prawnuka Baal Szem Towa, znamienne jest to, co Martin Buber opowiada o nim, ?e nie móg? spa? w nowo zbudowanym drewnianym domu; mia? uczucie, ?e le?y mi?dzy ?wie?ymi deskami jakby mi?dzy umar?ymi, gdy? wierzy?, ?e morduje si? dusz? drzewa, kiedy si? je ?cina przed czasem. Nie tak dawno temu zdarzy?a si? nast?puj?ca historia. Pewien Hucu?, który naj?? si? za drwala w wielkim przedsi?biorstwie, wyzna? swemu spowiednikowi, ?e odczuwa ?cinanie drzew jako masowy mord na bezbronnych stworzeniach. Nale?y wspomnie? jeszcze jedn? istotn? w?a?ciwo?? tej ludno?ci górskiej: zami?owanie do ta?ca. Swe rzadkie spotkania ?wi?tuj? oni szczególnie rado?nie i nierzadko ta?cz? przez ca?? noc, nawet gdy przez ca?y dzie? ci??ko pracowali. Pierwszy dok?adny opis tych ta?ców znajduje si? w dziele Hacqueta Neueste Politisch-geographische Reisen, które ukaza?o si? w Norymberdze w roku 1794 (a wi?c jakie czterdzie?ci lat po pobycie Baal Szem Towa w górach). Sposób bycia i tryb ?ycia tej ludno?ci górskiej nie zmieni? si? prawie a? do dzisiejszych czasów. Powrót Baal Szem Towa z samotno?ci górskiej do ?ycia nowej gminy i pocz?tki jego dzia?alno?ci nie zosta?y przekazane, ale dadz? si? one ?atwo uzupe?ni?. Ju? w dzieci?stwie ujawni?a si? jego sk?onno?? do urz?du nauczycielskiego: z wielk? mi?o?ci? i cierpliwo?ci? naucza? podobno dzieci szkolne modlitw i pie?ni. Nowa gmina, któr? odnalaz? po latach pustelnictwa, by?a jednak mniej lub wi?cej gmin? dzieci. Po d?ugoletniej samotno?ci i odosobnieniu ofiarowa? teraz wszystkie si?y gminie i ?y? ze swymi dzie?mi duchowymi w bliskiej za?y?o?ci. „Myt symche, Jide?ech, myt symche ?omir im dinen!” (W rado?ci, ?ydzi, w rado?ci s?u?my Mu!) - ta pie?? jest charakterystyczna dla atmosfery rado?ci i mi?o?ci, która nape?nia?a serca pierwszych chasydów. Nie wolno nam popa?? w b??d wyja?niania chasydyzmu i jego powstania folklorem kraju. Folklor jest, moim zdaniem, w ogóle okre?leniem niew?a?ciwym i zarozumia?ym, i zamiast tego by?oby lepiej mówi? o „?ladach starej, szczególnie archaicznej kultury religijnej”. Baal Szem Tow by? uzbrojony duchowo - s?awny by? jako twórca magicznych ?rodków obronnych, przede wszystkim amuletów, które odp?dza?y choroby i demony, a amulety te by?y zawsze sygnowane tylko przez niego. By?oby ra??cym nadu?yciem w oczach prawowiernych ?ydów, gdyby amulety takie dzia?a?y moc? ?wi?tego Bo?ego Imienia - wielu, którzy co? podobnego uczynili, wykl?to jako heretyków. Baal Szem Tow walczy? jednak „osobi?cie” przeciw demonom, nie obawia? si? ani diab?ów, ani czarowników. W zwi?zku z tym warto wspomnie?, ?e praktyki magiczne, jakimi pos?ugiwali si? w pal?cej potrzebie chrze?cija?scy Huculi i ?ydowscy chasydzi, by?y zasadniczo te same. By?em raz ?wiadkiem rozmowy mi?dzy wiejskimi ?ydami a Hucu?ami, która obraca?a si? wokó? zbrodni pope?nionej w demoniczny sposób przez pewnego czarownika, i zauwa?y?em ze zdumieniem, ?e wszyscy obecni nie tylko wiedzieli, jak te czary dzia?aj?, ale ?e obie strony mia?y te? na to t? sam? nazw?. Mówili niemal w poetycznych zwrotach o mo?liwo?ci odes?ania z powrotem dokonanego zakl?cia, które wyobra?ali sobie jako rodzaj magicznej strza?y (odes?anie takie nazywa si? po huculsku obertyn). Mimo woli narzuca si? pytanie, czy i o ile wp?ywy chrze?cija?skie wspó?dzia?a?y w powstaniu chasydyzmu. W pewnym wierszu w j?zyku jidysz, napisanym przez poet? Nuchima Bomsego z Sasowa, przedstawiony jest ?ydowski ch?opiec, gdy stoi nas?uchuj?c pod murem cmentarnym przed ko?cio?em, jakby zakl?ty przez czar modlitw chrze?cija?skich. Taka si?a przyci?gania promieniowa?a mo?e z weso?o?ci, ale mo?e i z uczuciowo?ci tych modlitw. Mo?e te? pot??ne dzieci?ce zaufanie prostych ch?opów do Boga wywo?ywa?o tak g??bokie wra?enie na ?ydowskich chasydach, gdy? by?o spokrewnione z ich w?asnymi uczuciami religijnymi. Ale o bezpo?rednim wp?ywie nie mo?e tu chyba by? mowy, ani te? o wp?ywie Kaba?y czy chrze?cija?skiego neoplatonizmu. Nie wolno zapomina?, ?e w ?ydostwie od tysi?cy lat obrz?dki obchodzone by?y równie? na ?onie rodziny i ?e w ten sposób rodzina przede wszystkim przechowywa?a i przekazywa?a tradycj?. I ciekawe, ?e mimo rzekomego konserwatyzmu talmudystów, chasydzi byli pewniej zakorzenieni w tradycji; prawo-wierno?? wcielili, ?e tak powiem, w siebie, tote? byli mniej nara?eni na odst?pstwo ni? kierunek racjonalistyczny. W Wilnie, w centrum uczono?ci ?ydowskiej, ukaza?y si? dwa s?ynne traktaty deistyczne, jeden napisany przez rabina ?ydowskiego, drugi przez karaimskiego. Prze?o?one na ?acin? znalaz?y one pó?niej uznanie w oczach Wol-tera. Pismo chasydzkie nie mog?oby chyba natrafi? na takie echo u innowierców. Racjonali?ci byli zagro?eni ju? przez to samo, ?e posiadali ogólne wykszta?cenie, tote? ich wykorzenienie dokona?o si? stosunkowo szybko. Nierzadko zdarza?o si? w Polsce, ?e potomkowie wykszta?conych rabinów przechodzili na chrze?cija?stwo. To, ?e w ruchu chasydzkim takich wypadków niemal nie by?o, nale?y uwa?a? za jedyne w swoim rodzaju zjawisko z punktu widzenia nauki o religii. Z tego te? powodu niektóre dzie?a francuskie i polskie okre?laj? chasydów jako si?y „reakcyjne”. Niepodobna przeoczy? innego jeszcze faktu: ?e istniej? wspólne cechy mi?dzy chasydyzmem a franciszkanami. Podobie?stwo to t?umaczy si? zapewne decyduj?cym wp?ywem ?ywio?u ubogiego i niewykszta?conego, przy czym nie wolno zapomina?, ?e Baal Szem Tow kszta?towa? swoj? nauk? ?wiadomie w opozycji do uczono?ci, która wyczerpywa?a si? na subtelno?ciach scholastycznych i logicznych....... Tytu³: Odp: CHASYDZI. Wiadomo¶æ wys³ana przez: Kiara Luty 02, 2010, 18:24:45 .....U ?wi?tego Franciszka decyduj?ca by?a chyba pokora. Istotne dla chasydyzmu by?o jego ca?kiem odmienne nastawienie do ?wiata zwierz?t, a mianowicie jego wspó?czucie dla wszelkiego stworzenia, postawa, która by?a obca dotychczasowemu religijnemu odczuciu judaizmu. Tak na przyk?ad legenda o Rabbim Mojsze Leibie z Sasowa g?osi, ?e musiano czeka? na niego w synagodze podczas kol-nidri (g?ówna modlitwa w S?dny Dzie?), gdy? w tym czasie karmi? pozosta?e w domu dzieci oraz poi? konie i krowy. Inny rabin, Gerszon z Kut, postawi? sobie za zadanie uwalnianie z?owionych ptaków; naprzód wykupywa? je i wypuszcza? z klatek, a gdy mu ju? zabrak?o na to pieni?dzy, po prostu otwiera? klatki i pozwala? ptakom ulatywa?. Podobno niejednokrotnie zarobi? sobie przez to na razy. Ta blisko?? chasydów do przyrody zanikn??a jednak niemal ca?kowicie, gdy z mieszka?ców wsi stali si? mieszczanami. Nale?y jeszcze wspomnie? o pewnej innej tendencji w ?onie chasydyzmu. Chasydzi ?wiadomie odsun?li si? od ludzi wykszta?conych i w ogóle od wykszta?cenia, co spowodowa?o si?? rzeczy zbli?enie z ludno?ci? wiejsk?, mówi?c? cz??ciowo po polsku, a cz??ciowo po ukrai?sku. ?ydzi-chasydzi mówili, pisali i modlili si? po ?ydowsku (jidysz), lecz w miar? tego, jak wi?? z ch?opami stawa?a si? ?ci?lejsza, przyjmowali elementy j?zyka miejscowego. Przypisywali polskim i ukrai?skim melodiom ludowym, podobnie jak Pie?ni nad Pie?niami, znaczenie religijne. W ten sposób prosta tre?? tych pie?ni nabiera?a g??bokiej warto?ci symbolicznej: ró?a z pie?ni mi?osnej pasterza sta?a si? symbolem celu niebieskiego, za? nieprzebyty las, oddzielaj?cy nas od tej ró?y, emblematem wygnania, w czasie którego mamy osi?gn?? zbawienie poprzez mi?o??. W?a?nie w tych poetyckich wyra?eniach chasydów objawi?a si? ca?a g??bia ich t?sknoty religijnej. Zestawienie takich pie?ni i ich reinterpretacja w ci?gle na nowo poszukiwane i na nowo odnajdywane symbole da?yby w?a?nie w swej ró?norodno?ci ?ywy dowód pot??nej wyobra?ni religijnej chasydów. Niew?tpliwie magi? cyfry czy te? mistyk? cyfr zapo?yczyli z Kaba?y, natomiast to dziedzictwo pie?ni by?o autentyczn?, naturalnie wyros?? poezj? ludow?, zaczerpni?t? ze skarbca d?ugiego do?wiadczenia ?ycia i cierpienia, które ??czy?o ich w najbardziej bezpo?redni sposób z nie?ydowskim otoczeniem. Nowoczesny rozwój nie pozosta? bez ?ladu tak?e w?ród chasydów; przeciwie?stwa mi?dzy biednymi a bogatymi ?ydami, mi?dzy rzemie?lnikami a mieszczanami prowadzi?y, chc?c nie chc?c, do solidarno?ci mi?dzy biednymi ?ydami a chrze?cijanami. Lecz równie? ?ycie religijne poddane by?o ci?g?ym zmianom, tak ?e z biegiem czasu powsta?y dwa bieguny: chasyd i cadyk. Oba s?owa wywodz? si? z Biblii i z Talmudu. W Pi?mie ?wi?tym pojawia si? Bóg jako chasyd. „Jam jest chasyd - mówi Pan - i nie b?d? si? gniewa? wiecznie”. W jednym z komentarzy powiedziane jest o Bogu: „Na pocz?tku jest On cadykiem i w?ada prawdziwym Prawem. Potem staje si? chasydem, odwracaj?c si? od Prawa i stosuj?c ?ask?”. W Pi?mie ?wi?tym ma wi?c chasyd wy?sz? rang? ni? cadyk. W dalszym rozwoju ?ydostwa, zw?aszcza w okresie wygnania, cadyk sta? si? „po?rednikiem i kap?anem”. Cadycy zyskali na znaczeniu w?a?nie na skutek rozszerzenia si? chasydyzmu. Cadyk jest powo?any, aby mówi? z Bogiem, co wi?cej, mo?e nawet s?dzi? Boga. Cadycy s? centralnymi postaciami ludzko?ci, ?wiat istnieje dzi?ki nim, a moc ich jest nieograniczona. Zwolennikom Rabbiego Nachmana z Brac?awia przypisuje si? nast?puj?ce powiedzenie: „Cadyk jest Moj?eszem i Mesjaszem w jednej osobie”. Ta przemiana chasydyzmu doprowadza coraz bardziej do wyschni?cia dzieci?cej wiary w Boga i spontanicznego odczuwania. Znawcy twierdz?, ?e da si? skonstatowa? degeneracj? wiary chasydzkiej, i wyprowadzaj? j? z nadu?y? „cadykizmu”, to jest z przesadnej wiary w ich moc i wiary w cuda. Jedna z legend, zajmuj?ca si? postaci? z?ego Samaela, czyli Szatana (trudno powiedzie?, czy jest ona pochodzenia chasydzkiego, czy rabinackiego), przypisuje Szatanowi w nader ironiczny sposób upadek chasydyzmu, lecz gdy si? bli?ej przyjrze?, zdaje sobie cz?owiek spraw?, ?e to zbytnia gorliwo??, je?li chodzi o liczb? wiernych, powoduje ten fatalny rozwój. Szatan kaza? we wszystkich ?wiatach rozbrzmiewa? wezwaniu: „Niechaj wszyscy stan? si? chasydami!” I tak si? te? sta?o. Bez w?tpienia wielka si?a religijna chasydyzmu le?a?a w modlitwie, w „s?u?bie serca”, jak mówi Talmud. Na zako?czenie wi?c niech wolno mi b?dzie przywo?a? obraz modlitwy chasydzkiej, tak jak j? prze?y?em sam, w dzieci?stwie nad górnym Czeremoszem, w ojczy?nie chasydów. Pewnego razu zobaczyli?my Ajzyka, jak powoli i godnie kroczy? do bo?nicy (Szil), by?, jak si? nam zdawa?o, dziwnie przebrany, w ciemnym jedwabnym cha?acie, w pi?knej lisiej czapie, w bia?ych po?czochach, w mesztach lakierowanych, w r?ce mia? bia?? jedwabn? chustk?, w któr? zawini?ta by?a ksi??ka do nabo?e?stwa. Strój ten przypomina? nam ornat ksi?dza greckokatolickiego podczas mszy ?a?obnej, ale jeszcze bardziej strój owego Hiszpana, którego portret wisia? w salonie naszej Babci. Zapytali?my niezw?ocznie Babci?, dlaczego on tak si? przebra?, i otrzymali?my zwi?z?? odpowied?, która zapewne z powodu brzmienia nieznanego s?owa zelektryzowa?a mnie: „Ajzyk jest chusydem”. To tajemnicze s?owo przej??o mnie dreszczem i sprawi?o, ?e wracaj?c w czasie ?wi?t ?ydowskich wieczorem z przechadzki do ?ydowskiego Kamienia wraz z moj? m?odsz? siostr? pod opiek? niani, podsun??em si? pod jasne okna nad Waratynem. Patrzy?em d?ugo do wn?trza du?ej izby, w której modlili si? ?ydzi. Widok wci?gn?? mnie od razu w obcy ?wiat. Jeszcze teraz wydaje mi si?, jakbym wtedy zagl?dn?? przez tajemnicze szpary poza ?ciany zwyk?ego, codziennego ?wiata. Wszystkie postacie ludzi by?y przeczarowane. Który? z m?odych ?ydów, smuk?y i wysoki, z nakryt? g?ow?, nieruchomo sta? oparty o ?cian?. Czasem szepta? co?, to znów wstrz?sn?? si?, jakby za?ka?, krzykn??. I dalej trwa? w znieruchomieniu. By?o to przera?aj?ce. „Na pewno kto? mu umar? - pomy?la?em - a on tak rozpacza. Albo - mo?e spowiada si?? Mo?e zna jak?? straszn? tajemnic?, a tam, gdzie? w ?cianie, wys?uchuje Ucho Bo?e?” Przewodnik modlitwy, wysoki starzec, z such?, surow? twarz?, jakby wyrze?bion? z ?ó?tej ko?ci, i z d?ug?, siw? brod?, kiwa? si? bez przerwy gwa?townie przed czym?, co nazwa?em sobie o?tarzem. Wo?a?, ?piewa? przeci?gle, ?ka? otwarcie. G?os ?ama? mu si? w ?kaniu, a on sam - to pami?tam - ?ama? si? ca?y, to znów jakie? b?agalne s?owa wymawia?. Jaki? obcy, nie znany mi czarny ?yd ciska? gorej?cymi, czarnymi oczyma na wszystkie strony i potrz?sa? gwa?townie ksi??k?. Patrzy?em na? ze strachem, niemal ob??kany mi si? wydawa? w tej gor?czce. Po ka?dym d?u?szym przemówieniu starca-przewodnika uczestnicy, z których ka?dy inaczej siedzia?, inaczej sta?, inaczej chodzi?, g?osili co? i krzyczeli chórem. Stary Ajzyk siedzia? na uboczu z rozwian? siw? brod?, powa?ny i godny. Oczy mia? zalane ?zami, oblicze rozpromienione, u?miechni?te. Oddala? i zbli?a? do g?owy palce lewej r?ki, jakby rozpami?tywa? ka?de s?owo modlitwy i jakby ssa? z nich s?odycz wznios?o?ci. Po tylu nieco za powa?nych, zbyt obcych i samotnych obrazach to dobrze znajome oblicze Ajzyka, pe?ne ufno?ci, jako? mnie pocieszy?o. ?wiece gorza?y, promienia?y ?wieczniki. Czeremosz szumia? jakby bardzo daleko. Wtem nadesz?a niania, chwyci?a mnie gwa?townie za rami? i odci?gn??a od okna. „Powiem Babci” - zagrozi?a i zaci?gn??a mnie do domu. Ja jednak by?em jeszcze ca?kiem oszo?omiony moim prze?yciem. O wiele pó?niej dowiedzia?em si?, ?e by? to S?dny Dzie?, ?wi?to obchodzone szczególnie uroczy?cie przez chasydów. Od tego czasu mia?em wra?liwe ucho na chasydzkie opowiadania. Jak?e bezpieczne czuje si? dziecko wyrastaj?ce w kraju, którego rok za rokiem strzeg? takie modlitwy, nawet je?li s? to modlitwy innej religii. Przez stulecia wznosi? si? szmer tych modlitw ku niebu - teraz zamilk?. Czy zabrzmi kiedy znowu? I czy brzmia?a w nim obca nadzieja czy nasza w?asna? 1961 Spotkanie z Chasydami. http://univ.gda.pl/~literat/tematy/0001.htm Tytu³: Odp: CHASYDZI. Wiadomo¶æ wys³ana przez: Kiara Luty 03, 2010, 01:23:22 Chasydzi z Bobowej.
http://www.sztetl.org.pl/?a=showCity&action=view&city_id=521&cat_id=5 http://www.cit.com.pl/index.php?md=Standard&prn=0&ist=162&Show Tytu³: Odp: CHASYDZI. Wiadomo¶æ wys³ana przez: Kiara Luty 22, 2010, 19:51:26 Jeszcze cos o Chasydach
http://www.polityka.pl/swiat/obyczaje/1501609,1,notatki-ze-zjazdu-chasydow.read http://www.polityka.pl/spoleczenstwo/reportaze/292555,1,jesziwa-w-warszawie-znow-otwarta.read W oczekiwaniu na Mesjasza http://www.rp.pl/artykul/395035_Zostane_tu_do_przyjscia_Mesjasza.html Inne informacje o..... Habad Lubowicz... http://gazetawarszawska.eu/2014/06/13/zydowski-faszyzm-lub-chabad-droga-piekla/ http://www.bibula.com/?s=chabad |