KOD PESZEROWY I WIEDZA WSPÓŁCZESNA

KOD PESZEROWY => Nowy Testament => Wątek zaczęty przez: Kiara Listopad 12, 2009, 23:56:23



Tytuł: O KOSCIELE KATOLICKIM....
Wiadomość wysłana przez: Kiara Listopad 12, 2009, 23:56:23


kosciol to perwersja

  Wywiad z prof. Hubertusem Mynarkiem - byłym księdzem, filozofem, dziekanem Uniwersytetu Wiedeńskiego i najbardziej znanym niemieckim krytykiem Kościoła Rzymskokatolickiego

– Jak to się stało, że ksiądz pochodzący z Polski, profesor teologii kilku uczelni, stanął po drugiej stronie ideologicznej barykady?

Byłem przez bardzo długi czas produktem mojego śląsko-katolickiego środowiska. Z czasem jednak zrozumiałem lepiej znaczenie katolickiej teologii. Jedynym jej zadaniem jest legitymizowanie strategii hierarchii kościelnej. Papież, który jest antydemokratycznym autokratą, deklaruje: „Objawienie istnieje, przyszło z nieba, przyniesione przez Jezusa Chrystusa, jest zapisane w Piśmie Świętym, w czterech Ewangeliach i w listach apostołów”. Jednak to papież, jako „nieomylny”, decyduje o tym, jak interpretować treść Biblii. Jednocześnie w Starym i Nowym Testamencie znajdujemy mnóstwo okrucieństw, scen pornograficznych, niemoralnych zasad i nakazów. A do tego hierarchia kościelna, papieże i sobory deklarują, że Biblia jest od A do Z świętą księgą, daną nieomylnie przez Boga.

– Chce Pan powiedzieć, że teologowie, ludzie inteligentni i z tytułami naukowymi, nie widzą tej sprzeczności?

Naturalnie, że teologowie są świadomi, iż niezależne badania Biblii dowodzą czegoś zupełnie przeciwnego: odkrywają przecież w tym „świętym piśmie” mnóstwo mitów, oszustw i fałszerstw. Jednak jako urzędnicy kościelni teologowie muszą mówić, uzasadniać i legitymizować to, co papież i biskupi nakazują. Nie wolno im powiedzieć ludowi katolickiemu prawdy! W rzeczywistości nic się nie zmieniło od czasów świętego Ignacego Loyoli, założyciela jezuitów, który ogłosił: „Aby dojść do prawdy we wszystkich sprawach, musimy być gotowi do wiary, że to, co nam wydaje się białe, jest czarne, jeżeli Kościół hierarchiczny tak to definiuje”.

Pod wpływem długich badań historycznych, filozoficznych i egzegetycznych stało się dla mnie zupełnie jasne, że teologia nie jest obiektywną nauką. Teologia jest ideologią w służbie władzy hierarchicznej, która samą siebie ustanowiła nieomylną prawdą. Tej „prawdy” potrzebuje Kościół, aby ludzi straszyć piekłem, grzechem, karą za nieposłuszeństwo, wyrzutami sumienia, spowiedzią itp. Kościół hierarchiczny chce jedynie panować i odnosić korzyści, a religia jest dla niego jedynie fasadą, za którą ukrywa swoje właściwe zamiary. Oto dlaczego zrzuciłem sutannę i wystąpiłem z Kościoła katolickiego!

– Odchodząc z Kościoła w 1972 roku, napisał Pan list otwarty do papieża Pawła VI, wzywając do zniesienia celibatu i demokratyzacji w Kościele
...

http://www.eioba.pl/a111461/kosciol_to_perwersja


Tytuł: Odp: O KOSCIELE KATOLICKIM....
Wiadomość wysłana przez: Kiara Marzec 07, 2010, 17:41:52
Polska kultura Chrzescijanska.


Korzenie polskiej kultury od śreniowiecza do renesansu.

W związku ze wstąpieniem Polski do Unii Europejskiej, jak mantra przewija się w naszym kraju problem wpisania do konstytucji europejskiej chrześcijańskich korzeni (patrz artykuł "Chrześcijańska wizja Europy. Czy słusznie?"). Zrezygnowaliśmy z zasad nicejskich, ale chrześcijaństwo pozostało. Nasza historiografia od wielu dziesięcioleci podporządkowała swoje wyniki dociekań iż kultura polska (podobnie jak polska historia) integralnie związana jest z chrześcijańskim rodowodem. Według przyjętej tezy chrześcijaństwo stanowiło -  i stanowi - najważniejsze źródło w rozwoju naszego kraju.

Rodowodowi polskiej kultury poświęcono niezliczoną ilość publikacji, a problemu nie rozstrzygnięto ostatecznie. Wręcz mistyfikacji ulega zafałszowanie nieprawdy i manipulacja faktami historycznymi i naukowymi. Można odnieść wrażenie, że główną przyczyną takiej interpretacji jest a priori przyjęte założenie iż polska kultura narodowa wyrastała z inspiracji chrześcijaństwa, pod patronatem kościoła.


http://interia360.pl/artykul/polska-kultura-a-chrzescijanstwo,31877


Tytuł: Odp: O KOSCIELE KATOLICKIM....
Wiadomość wysłana przez: Kiara Listopad 24, 2010, 20:57:49
Warto przeczytac na czym naprawde opiera sie istnienie KK.

"Przez osiemnascie wiekow plynie rzeka krwi....."


http://nwomedia.pl/artykul.php?id=2676
       

Historia Europy nierozerwalnie związana jest z nominalnym chrześcijaństwem. Czy o taką spuściznę chodzi Kościołowi (domagającemu się stosownego zapisu w preambule europejskiej konstytucji)? — opisuje ten drastyczny artykuł.

 

„Przez osiemnaście wieków płynie rzeka krwi, a na jej brzegach mieszka chrześcijaństwo”.
(Ludwig Boerne, niemiecki filozof i pisarz, 1786–1837)

PRZEZ półtora tysiąclecia chrześcijaństwo kształtowało Europejczyków, pokolenie za pokoleniem, rządzących i rządzonych, kapłanów i ludzi świeckich, nauczycieli i uczniów. Chrześcijaństwo przenikało wszędzie, wszystko determinowało, miało wpływ na życie prywatne, publiczne, na rodzinę, małżeństwo, miłość, kształcenie, gospodarkę, prawodawstwo i państwo. A jednak jeszcze w XX wieku chrześcijańskie narody toczyły największe w dziejach wojny, w których zginęło więcej ludzi niż kiedykolwiek przedtem.

Jak to było możliwe? Jak te narody osiągały dojrzałość? Jak wychowywano owych ludzi? Jak rządzono nimi?

Najlepszej odpowiedzi na te pytania udziela przeszłość Kościoła. Kościół bowiem wpływał dłużej i przemożniej na mieszkańców Europy, dłużej determinował ich losy niż wszelkie królestwa, dynastie, ustroje społeczne, a był to wpływ pod każdym względem wysoce negatywny, tak też oceniany zgodnie — czego nie należałoby lekceważyć — przez myślicieli całkowicie odmiennych od siebie: Goethego, Nietzschego, Marksa, Kierkegaarda, gdy tymczasem historycy, z nielicznymi wyjątkami, nadal go nie dostrzegają, a w najlepszym razie ów wpływ bagatelizują. A przecież właśnie to jest istotne,

Niech wykaże to zaprezentowana tu zwięzła prehistoria dwudziestowiecznego barbarzyństwa: jedynie zarysowana i być może jednostronna, ale w tym tylko, że dalej będzie wciąż mowa o regule, nie zaś o wyjątkach. Naświetlam bowiem wyłącznie decydujące, przesądzające o orientacjach politycznych oddziaływanie miarodajnego chrześcijaństwa reprezentowanego przez Kościół powszechny, a ignoranci, pochlebcy, najrozmaitsi piewcy religijnej idylli zechcą je na pewno poddać w wątpliwość.


1. USTAWICZNE PODŻEGANIE DO WOJEN

Dla najdawniejszych chrześcijan służba frontowa była nie do pomyślenia. Nigdzie w ich piśmiennictwie z pierwszych stuleci nie ma zgody na to. Co więcej, wszyscy Ojcowie Kościoła zakazywali zabijania w obronie koniecznej — i oto w 313 roku cesarz Konstantyn obdarzył chrześcijan pełną swobodą praktyk religijnych, po czym — w 314 roku — uchwalono ekskomunikę dla dezerterów. Kto porzucał broń, narażał się na wykluczenie z Kościoła. Przedtem wykluczano tych, którzy broni nie porzucali. Dawnych pacyfistów zastąpili więc kapelani polowi, a zabijanych chrześcijan uchylających się od udziału w wojnie — zabijający chrześcijańscy wojownicy. Sprzyjający armii Kościół wykreślił spiesznie wszystkich żołnierzy-męczenników ze swych kalendarzy i odtąd wspierał władców dopuszczających się masowych mordów, a nawet niebawem sam ich zaczął do takich mordów nakłaniać — i czyni to po dziś dzień.

Papież Stefan II, w worku pokutnym i z głową posypaną popiołem, wyżebrał od króla Franków Pepina wojnę przeciw Longobardom, z którymi Frankowie żyli przedtem w najlepszej zgodzie. Gigantyczne klerykalne fałszerstwo (wyznane po jedenastu wiekach) oraz dwie krwawe kampanie doprowadzają do założenia Państwa Kościelnego, które było uznawane i powiększane przez kolejnych władców frankijskich i saskich.

Ale i papieże zaczęli niezadługo pokazywać się w hełmach, zbrojach, z mieczami. Mieli własne wojska lądowe, marynarkę wojenną, fabrykę broni. Walczyli o każde hrabstwo, każdy zamek, każdą twierdzę. Zagrabiali całe księstwa. Wszędzie werbowali żołdaków i dokonywali rzezi na własnych ziomkach.

 

Leon IX zignorował w 1053 roku uchwały pokojowe z Cluny, zignorował wydany przez siebie zakaz służby wojskowej duchownych, zignorował obiecaną mu przez chrześcijańskich Normanów przysięgę na wierność oraz wasalne uzależnienie i rozpoczął wojnę przeciw nim. Kluniacki teolog Hildebrand — jako Grzegorz VII (jego ulubiona dewiza: „Niech będzie przeklęty ten, kto nie chce miecza umaczać we krwi!”) — wezwał cały świat do stworzenia armii, którą chciał poprowadzić w roli „wodza i biskupa”. Grzegorz IX zwrócił się zbrojnie przeciwko powracającemu jako zwycięzca z krucjaty cesarzowi Fryderykowi II. Urban VI, który między innymi rękoma byłego pirata mianowanego generałem zakonu joannitów — nakazał zamordowanie po straszliwych torturach biskupa Akwilei oraz egzekucję pięciu kardynałów, wziął ze swymi żołdakami udział w sycylijskiej wojnie sukcesyjnej. Pius V i Sykstus V stoczyli wielkie bitwy morskie: pierwszy pod Lepanto przeciw Turkom, drugi na kanale La Manche przeciwko Anglikom.

Juliusz II (jego dewiza; „Jeśli nie pomogą klucze Piotrowe, to niechaj pomoże jego miecz!”) prowadził wojny niemalże w każdym roku swojego pontyfikatu, i to tak skutecznie, że cesarz Maksymilian rozważał, czy nie zostać papieżem. Paweł IV wyznał w połowie XVI wieku, że ma ręce „po łokieć unurzane we krwi”, był jednak takim moralistą, iż kazał zamalować „nieprzyzwoite” fragmenty Sądu ostatecznego Michała Anioła.

Jeszcze nieco ponad sto lat temu (w wieku XIX) Pius IX werbował żołnierzy. I jeszcze w latach czterdziestych, dwudziestego wieku, mogliby papieże powtórzyć słowa Pawła IV, mając więcej podstaw po temu — chociaż i oni bardzo dbali o moralność; na przykład Pius XII, który w wystosowanym pod koniec 1939 roku liście do hierarchii kościelnej USA dopatrzył się przyczyny „dzisiejszych nieszczęść” bynajmniej nie w faszyzmie, który właśnie pogrążył świat w największej wojnie w dziejach ludzkości, lecz między innymi w krótkich spódnicach pań. Nie jest to kuriozalny epizod historii Kościoła, raczej fakt świadczący o istniejącej również dzisiaj moralności — jeśli nie brać pod uwagę owych stuleci, w których niejeden klasztor żeński był częściej odwiedzany niż burdele, a wszyscy duchowni — od szczytów hierarchii po wiejskiego proboszcza — mieli konkubiny.

Co zaś czynili papieże, to powtarzali biskupi, opaci. Byli oni synami, braćmi, kuzynami świeckich przedstawicieli szlachty, nie mniej pazernymi i żądnymi władzy niż ta ostatnia, zapewne też równie znienawidzonymi, o czym świadczą częste w średniowieczu morderstwa spotykające biskupów i opatów, wojny przeciw klechom i polowania na nich, a także niezliczone dokumenty literackie.

 

W dawnym państwie niemieckim duchowni bywali ministrami, podskarbimi, dowódcami królewskich wojsk. Za czasów cesarza Ottona II Kościół wystawił dwukrotnie więcej rycerzy niż wszyscy książęta świeccy. I na Północy, i na Południu kardynałowie i biskupi dowodzili całymi armiami. Niektórzy wyżsi duchowni dokonywali własnoręcznie krwawej zemsty. Nie było też takiej diecezji, w której choćby jeden z biskupów nie toczyłby długoletniej wojny lokalnej. Często nie oszczędzali ani kobiet, ani dziewcząt, zabijali starców i dzieci, czasami nawet ręka w rękę z „kacerzami” (heretykami), jak w wypadku arcybiskupa Kolonii Dietricha von Moers. Wykłuwali wrogom oczy, tak jak to uczynił w 1368 roku opat klasztoru w Reichenau z każdym obywatelem Konstancji, który wpadł mu w ręce. Posyłali na tamten świat wszystkich jeńców, jak tego w 1379 roku dopuścił się biskup Osnabrück Dietrich. Zmuszali powstańców do błagania na klęczkach o litość, a potem jednak kazali ich masowo zabijać, tak jak to uczynił w roku 1415 biskup Liège, Johann von Wittelsbach. „Z kleszym stanem bywało tak, iż gdy słyszano o czymś złym czy o jakiejś wojnie i pytano, kto by owo sprawił, to pokazywało się, że biskup, klecha”.

Biskupi sprzymierzali się z królami przeciw książętom, walczyli u boku książąt przeciw królom, u boku papieża przeciwko cesarzowi, u boku cesarza przeciw papieżowi, po stronie jednego papieża przeciwko innemu (aż sto siedemdziesiąt jeden lat !), po stronie duchownych duszpasterzy przeciw duchownym z zakonów, ale i przeciw innym duszpasterzom — biskup Dietrich z Osnabrück przeciw biskupowi Gerardowi z Minden; biskup Eryk z Osnabrück przeciw biskupowi Henrykowi z Münster itd. — na polu bitwy, na ulicy, we wnętrzu świątyni, sztyletem, trucizną, na wszelkie sposoby…

Przez całe wieki kler propagował też świętą wojnę, do której Urban II jeszcze w roku 1095 — właściwie rzecz oceniając — nakłaniał zbójców. Papież zapewniał odpuszczenie grzechów, obfity łup, krainę mlekiem i miodem płynącą i krzyczał: „To nakazuje Chrystus!”

I wyruszyli z krzyżami na odzieniu i na sztandarach. Już nad Renem i nad Dunajem wymordowali tysiące Żydów. Potem dopuszczali się gwałtów i mordów na chrześcijańskich Węgrach. Podczas zwycięskiego ataku na Jerozolimę, latem 1099 roku w piątek, w godzinie ukrzyżowania, o czym donoszą urzeczeni tym kronikarze — zmasakrowali blisko siedemdziesiąt tysięcy Saracenów… Zabijali, bo, jak pisze arcybiskup Wilhelm z Tyru, postanowili grabić zawsze i wszędzie, „każdego mieszkańca miasta”. Ociekali krwią i u wejścia do każdego „oczyszczonego” domu wieszali, na znak przejęcia na własność, swoje tarcze — jest to jedno z najstarszych świadectw używania tarcz herbowych jako dowodów tożsamości. W świątyni urządzili taką jatkę, że — jak pisze ksiądz Rajmund z Agiles — „za sprawą cudownego, sprawiedliwego zrządzenia bożego aż po kolana, a nawet aż po końskie siodła, nurzali się we krwi”. A następnie, co odnotował autor Gesta Francorum, świadek naoczny, „szczęśliwi, z radości roniąc łzy, poszli nasi oddać cześć grobowi Zbawiciela”.

Żaden artysta kabaretowy nie potrafiłby lepiej sparodiować tego chrześcijaństwa.

Tabula rasa! Wojna totalna. Ich ideał od średniowiecza po faszystowskie krucjaty w Abisynii, Hiszpanii, Chorwacji, Rosji. Aż po masowe mordowanie w Wietnamie z udziałem kardynała Spellmana. Aż po moralno-teologiczne placet cieszącego się zaufaniem Pacellego (papieża — Piusa XII) — niemieckiego jezuity Gundlacha dla masowej zagłady poprzez wojnę atomową. Aż po „odwagę” jezuity Hirschmanna „przyzwolenia na ofiarę zbrojeń atomowych w obecnej sytuacji, mimo perspektywy utraty życia przez miliony ludzi”, co — według niego — jest bliskie „postawy świętego Franciszka” oraz „ducha teologii krzyża”. Aż po książkę Die sittliche Ordnung der Völkergemeinschaft (Ład moralny społeczności międzynarodowej), w której spora grupa teologów katolickich pochwala „stworzenie zapasu broni jądrowej” i bagatelizuje masową śmierć niewinnych ofiar jako dopuszczalne „działanie uboczne”, co — według nuncjusza apostolskiego, arcybiskupa Muencha, który okazywał już swą sympatię hitlerowcom, „stanowi odpowiedź zgodną z zaleceniami ojca świętego”.

„Wyznawca nihilizmu i wyznawca chrystianizmu — te określenia się rymują, ale ich obu łączy więcej […]”.

Krucjaty stały się wkrótce dla świata katolickiego jedną wielką klęską. Całe armie znikały niemalże bez śladu, zniknęło nawet pięćdziesiąt tysięcy dzieci; potem już tylko Hitler i Chomeini posyłał dzieci na wojnę. Umocnił się natomiast islam i to był najtrwalszy efekt wypraw krzyżowych. Muzułmanie bywali zresztą nierzadko skorzy do rokowań i kompromisów. Po odzyskaniu przez nich w roku 1187 Jerozolimy nawet chrześcijańscy kronikarze przyznawali, że sułtan Saladyn okazał się wspaniałomyślny, ludzki. Islamska obyczajność zrobiła zresztą niebawem pozytywniejsze wrażenie na wielu krzyżowcach niż obyczaje ich własnych dowódców.

Ale papieże nie ustawali w nakłanianiu do nowych krucjat. Była to myśl przewodnia całej ich polityki zewnętrznej, nie „tylko” w XII i XIII wieku, lecz aż po schyłek średniowiecza. Eugeniusz III, Innocenty III, Grzegorz IX, Klemens VI, Urban V, Klemens VII — który podczas wyprawy krzyżowej do Tunisu już wypróbował proch strzelecki, co stanowi jeden z najwcześniejszych wypadków użycia go w dziejach świata — oraz Benedykt XIII, Bonifacy IX i Eugeniusz IV niezmordowanie propagowali świętą wojnę, w której — jak wiadomo — coraz bardziej liczyły się aspekty polityczne, militarne, gospodarcze; „wyższe stadium piractwa — mówi Nietzsche — i nic więcej”! Jeszcze pod koniec XV wieku Pius II żądał od wszystkich europejskich monarchów powszechnej krucjaty. A przekonanie Piusa, iż „państwa trwają dzięki broni, nie dzięki prawom”, podzielała bez wątpienia większość papieży, którzy przecież zawsze pozwalali na to, żeby wierni wykrwawiali się właśnie dla dobra państw, choćby istniały tam okrutne, zbrodnicze reżimy. Podczas gdy wierni giną jako ofiary coraz straszliwszych rzezi, papieże pozostają przy życiu. To nazywa się dziejami zbawienia!

Ach, „jakież to wspaniałe przykłady niezłomnej wierności wobec monarchów, które nie mogły nie wyniknąć z przestrzegania świętych zasad religii chrześcijańskiej”. Tak zachwyca się Grzegorz XVI, właśnie ten, który — wyraziwszy to, co ojcom świętym leży na sercach od 1789 roku — gani wolność sumienia jako „szaleństwo”, jako „zaraźliwy błąd”, który zjadliwie wypowiada się przeciw wolności handlu książkami, „zasługującej na ciągłe potępianie i odrazę”, który jeszcze w wydanym w 1836 roku Indeksie ksiąg zakazanych uzależnia czytanie Biblii w językach narodowych od zgody rzymskiej inkwizycji. To rozporządzenie odwołał definitywnie dopiero Leon XIII w 1897 roku.

„Duchowieństwo — pisze Schiller (dla chrześcijaństwa, tego „szaleństwa, które skorumpowało świat”, mający równie mało estymy, jak Goethe, któremu „nauki Chrystusowe” nie wydawały się „nigdzie bardziej poniewierane niż w Kościele chrześcijańskim”, któremu protestantyzm jawił się jako „stek bredni”, a katolicyzm przypominał teatr, karnawał, „hokus-pokus”) — było od niepamiętnych czasów podporą władzy królewskiej i musiało nią być. Złote czasy duchowieństwa i królów przypadały zawsze na czas zniewolenia umysłów — i duchowni, i monarchowie zbierali żniwo głupoty i nonsensu”.

cd...




Tytuł: Odp: O KOSCIELE KATOLICKIM....
Wiadomość wysłana przez: Kiara Grudzień 01, 2010, 11:22:06
2. MORDOWANIE INACZEJ MYŚLĄCYCH


http://nwomedia.pl/artykul.php?id=2676

Strach przed czarownicami doprowadził do stracenia wielu tysięcy niewinnych ludzi.

Przed Stalinem i Hitlerem nikt w Europie nie gardził tak bezwstydnie ludzkim życiem, nie pomiatał nim tak, jak czynił to chrześcijański Kościół, powołując się wręcz, co jest szczytem cynicznej przewrotności, na „wolę bożą”.

Świadczy o tym także rozprawienie się z pogaństwem. Początkowo odnoszono się wprawdzie do pogan, jako do znikomej mniejszości, z wyraźną rezerwą, czasem tylko polemizowano z nimi, a co więcej: z anielską słodyczą w głosie opowiadano się za wolnością religijną. Ale poczucie większej siły każe — na przełomie II i III wieku — działać bardziej stanowczo, atakować całą mocą własnych słów. Deprecjonuje się, choć bynajmniej nie jednomyślnie, tradycyjną kulturę, filozofię, z której czerpie się korzyść, jeszcze gwałtowniej atakuje się widowiska i oczywiście najokrutniej szydzi się z pogańskiej religii, z kultu dla kosmosu, z deifikacji wody, ognia, gleby, nie mówiąc o uznawaniu zwierząt za święte.

I ledwo się przełom dokonał — komentuje to teolog von Campenhausen — „dawna kościelna ideologia męczeństwa i prześladowania zniknęła bez śladu, przemieniając się prawie że we własne przeciwieństwo”. Już za czasów pierwszego chrześcijańskiego cesarza proklamowana w 313 roku koegzystencja i stanowiąca zasadę wolność wyznania, ustępują miejsca uciskowi. Już i Konstantyn zabrania stawiać nowe posągi bóstw, zabrania kultu dla istniejących, radzenia się wyroczni oraz wszelkich nabożeństw pogańskich. Już Konstantyn każe zamykać, ograbiać, demolować, burzyć świątynie, na przykład sanktuarium Eskulapa w Egeis, świątynię Afrodyty na Golgocie, Afakę w Libanie, Heliopolis. Jego syn, arianin Konstancjusz przeciwstawia się jeszcze radykalniej „zabobonowi”, „bezsensowi ofiar”. Jest pierwszym z cesarzy chrześcijańskich, który wyznacza karę śmierci za uprawianie pogańskiego kultu i zarządza konfiskatę mienia skazanych. Dochodzi już wówczas do ataków na świątynie, tortur, terroru sądowniczego. A katolicki cesarz Teodozjusz I zwalcza pogaństwo nie tylko mnóstwem surowych przepisów prawnych, lecz i prowadzoną zaciekle wojną.

Krótko mówiąc, już w IV, a jeszcze wyraźniej w V wieku, Kościół idzie ku triumfowi krzyża po zgliszczach i trupach.

W Aleksandrii, ariański biskup-autokrata Jerzy nakazuje atak na świątynię Mitrasa, obrazoburstwo, plądrowanie sanktuariów. Jego następca, katolicki patriarcha Teofil własnoręcznie niszczy toporem słynny posąg Serapisa i poleca, by w sąsiednim ośrodku handlu, mieście Kanopos, zrównano wszystkie świątynie z ziemią. Jego z kolei bratanek i następca, Ojciec Kościoła święty Cyryl, wielki adorator Maryi, który uciekając się do przekupywania ogromnymi sumami, przeforsowuje dogmat o Bogurodzicy, poleca w 415 roku napad na znaną i czczoną w całym ówczesnym świecie kobietę-filozofa Hypatię, zakończony sprowadzeniem jej do jednego z kościołów, rozebraniem do naga i dosłownie rozerwaniem na strzępy kawałkami szkła. Wyznawców dawnej wiary zwalcza też fanatycznie patriarcha Jan Chryzostom, inny Ojciec Kościoła. W budzących podziw mowach, dzięki którym stanie się patronem kaznodziejów, nie tylko lży pogan, lecz również nakłania do zburzenia wielu fenickich świątyń.

 

Szczególnie w prowincjach wschodnich, gdzie chrześcijanie byli początkowo najliczniejsi, już pod koniec IV wieku niszczono coraz więcej świątyń, a podjudzane tłumy nierzadko masakrowały pogan. Nieomal zawsze działo się to pod przewodem biskupów czy opatów, przy czym najaktywniejsi byli mnisi, „świńskie czarne habity”, jak nazywali ich Grecy, wyglądali bowiem jak ludzie, lecz żyli jak świnie. Atakują oni świątynie — twierdził Libaniusz w napisanej w 389 roku, adresowanej do cesarza rozprawie Pro templis — „obładowani drewnem albo uzbrojeni w kamienie i miecze, czasem nawet bez tego, tylko z siłą rąk i nóg. Potem, tak jakby chodziło o dobro bezpańskie, zrywają dachy, burzą mury, roztrzaskują wizerunki bóstw, rozbijają ołtarze. Kapłanom pozostaje tylko wybór między milczeniem a śmiercią. Po zniszczeniu pierwszej świątyni spieszą ku drugiej i trzeciej, i gromadzą łupy, drwiąc z prawa”.

Jednym z najgorzej osławionych niszczycieli świątyń był Szenute (= syn Boga), przeor „Białego Klasztoru” w Tebaidzie, klasztoru męsko-żeńskiego, mieszczącego w pewnych okresach bez mała dwa tysiące dwustu braci oraz tysiąc osiemset sióstr zakonnych. Jako „wielki opat”, „prorok”, „apostoł” nie cofał się ani przed oszustwem, ani przed własnoręcznym zabijaniem, morderstwami. Na czele wystarczająco wygłodzonych hord wdzierał się do świątyń, rabował, dewastował i wyrzucał „obrazy bożków” do Nilu. Wszystko, co cenne, co nadawało się do spieniężenia, zabierał ze sobą. Zdarzało się — tak było w Achminie — że ograbiał całe miasto, po czym je podpalał, a mieszkańców okrutnie masakrował.

Nie ustawano w wymuszaniu okupów za ocalenie świątyń od podpalenia, w przemienianiu ich w świątynie chrześcijańskie, niszczono unikatowe dzieła sztuki, urządzano szydercze procesje, pogańskich kapłanów spotykała śmierć i wreszcie — w VI wieku — wszyscy poganie zostali uznani za ludzi bez majątku i bez praw, „iżby — jak głosi dekret chrześcijańskiego cesarza — ograbieni z mienia, popadli w nędzę”.

Ale dwudziestowieczny katolicki teolog Jean Daniélou stwierdza: „Kościół zawsze podkreślał swój szacunek dla wartości religijnych świata pogańskiego”.

 

 

W rzeczywistości żaden kościelny autorytet nie wystąpił przeciw owej eksterminacji. Przeciwnie: zachęcano do niej, z pozorną dbałością o interes państwa apelowano do władców: „Najświętsi cesarze, zabierajcie, zabierajcie bez skrupułów świątynne ozdoby” — judzi już około roku 347 Ojciec Kościoła Firmicus Maternus. „Niechaj ogień mennicy albo płomień pieca hutniczego roztopi posągi owych bożków, obróćcie wszystkie dary wotywne na swój pożytek i przejmijcie je na własność. Po zniszczeniu świątyń zostaniecie przez Boga wywyższeni”. Ten sycylijski renegat spośród senatorów zaleca chrześcijańskim monarchom „najsurowsze prawa”, stosowanie „ognia i żelaza”, prześladowanie „na wszelkie sposoby”, „iżby nie zachowała się nawet najmniejsza część tego diabelskiego nasienia […], by nie zachował się żaden ślad po owym pogańskim plemieniu”.

I Augustyn był wśród tych doctores Ecclesiae (ojców kościoła),którzy występowali przeciw poganom — przeciwstawiał się „najrozmaitszym monstrualnym bożkom”, „bluźnierczym kultom”, „bałwochwalczemu motłochowi”, mówił o „zarazie” i „zbrodni”. Zapalał się, szydził, wciąż na nowo podsycał furię niszczycieli, w swoim magnum opus pod tytułem O państwie bożym przedstawia politeizm jako przyczynę wszystkich okropności, wszystkich mala, bella, discordiae w dziejach Rzymu, nie cofa się nawet przed świadomym przeinaczaniem, mówiąc o poganach, pozwala sobie wręcz na stosowanie „wszelkich środków” aż po „fałszowanie cytatów” (Andresen).

Owe pogromy przebiegały więc nieporównywalnie bardziej krwawo i okrutniej niż jakiekolwiek wcześniejsze prześladowania chrześcijan. Tabula rasa! Totalna „czystka”, Usunięcie wszystkich elementów szkodzących społeczeństwu. „To, co nie jest zgodnie z prawdą czy z normą obyczajową — poucza jeszcze w 1954 roku papież Pius XII — nie ma prawa istnieć”.

Dlatego też likwidacja pogaństwa temu Kościołowi nie wystarczyła.

Z początku zwracano się przeciw niekatolikom. Zakazywano im nabożeństw, niszczono piśmiennictwo, grabiono kościoły, rabowano mienie i skazywano ich na banicję. Ale już w 385 roku, w Trewirze, katoliccy biskupi polecili po raz pierwszy ściąć innych chrześcijan z powodów wyznaniowych.

Od Augustyna, prekursora łowców kacerzy (heretyków), wiedzie prosta linia ku inkwizycji, ta zaś już w epoce Karolingów zainicjowała tworzenie specjalnych sądów biskupich i stopniowo doprowadziła do prześladowania sekt, z premedytacją rozpętała terror, który w ciągu następnych stuleci pozbawił życia niezliczone masy ludzi i który odnowił się w czasach faszystowskich, kiedy to nawet uczniowie Franciszka z Asyżu stali się ludobójcami, prowodyrami strasznych pogromów, komendantami obozów koncentracyjnych. (patrz artykuł: Pavelić — katolicki nazizm)

 

Kulminacją zbrodni inkwizycji było wycinanie języków, duszenie, palenie na stosie, uprawomocnione najpierw — w 1194 roku — w Hiszpanii, a następnie we Włoszech, Niemczech, Francji i wreszcie także w Anglii. W bulli Ad extripanda z 1252 roku papież Innocenty IV przyrównał wszystkich chrześcijan-niekatolików do zbójców i zobowiązał władców do tego, by winnych heretyków zabijano w ciągu pięciu dni. Dominikanie, uczniowie Tomasza z Akwinu, oficjalnego filozofa tego Kościoła, który sam domagał się wykluczenia „ludzi dotkniętych zarazą” ze społeczeństwa, zaczęli tresować psy do polowań na kacerzy i przez pół tysiąclecia przewodzili inkwizycji.

I oto zaczęły się tortury, oblewanie wodą święconą, układanie na specjalnych ławach, sadzanie na huśtawce, na rozżarzonych węglach, zakładanie butów hiszpańskich. Robiono znak krzyża i robiono miazgę z ludzi. Gdy zbierał się trybunał, odwoływał się do Ducha Świętego, po czym zezwalał na wszelkie oszustwa. „Dla dobra sprawy — skomentował zbiór zeznań, przez szesnaście dni coraz okrutniej torturowanego Savonaroli, jeden z jego sędziów — to i owo pominięto, to i owo dodano”. Podobnie fałszowano protokoły zeznań świadków obrony.

Każdy katolik był zobowiązany składaną przez siebie przysięgą do prześladowania heretyków i musiał tę przysięgę powtarzać co dwa lata, rodzice musieli denuncjować dzieci, te zaś swoich rodziców, mężowie denuncjowali żony, a te ostatnie — swoich mężów. Tak rozpoczęły się donosicielstwo, działalność konfidentów, szpiegowanie i zastraszanie, co później bardzo rozwinęły nowoczesne państwa policyjne, tak rozpoczęło się na wielką skalę wymuszanie pozornej uległości i zarazem owo niepowtarzalne, ohydne połączenie strusiej polityki z obłudą, charakterystyczne odtąd dla mentalności narodów chrześcijańskich.

Jakże tolerancyjne były — w porównaniu z nimi — kulty pogańskie! Jakże wspaniałomyślni bywali często sami Rzymianie wobec chrześcijan, którym po dziś dzień zdarza się w groteskowy sposób wyolbrzymiać zaciekłość doznanych prześladowań. Reskrypt Trajana z roku 112, który przesądza o stosunku do chrześcijan przez następnych sto kilkadziesiąt lat, nie zezwala na śledzenie ich ani też na anonimowe donosy. „Albowiem byłby to zły przykład, niegodny naszej epoki”. „Nie chcę — dekretuje później cesarz Hadrian — by dręczono niewinnych, i trzeba uniemożliwić oszczercom bezkarne uprawianie ich haniebnego procederu”.

A tysiąc lat później: jakiż postęp w obyczajowości czasów chrześcijańskich! Przy tropieniu „kacerzy” dopuszczalne jest wszelkie oszustwo. Ludzie są wszędzie podjudzani do polowań na heretyków, otwarcie zaszczepia się okrucieństwo. Dużo płaci się za miejsca w oknach z widokiem na stos, a wiernym, którzy zgromadzą drewno, zapewnia się odpust zupełny. Urządzane są imponujące autodafe, stanowiące okazje do masowego mordowania ludzi — czasem na oczach dwustu tysięcy widzów. Na ostatnią drogę zakłada się skazanym nawet czapki błazeńskie, przytyka im się do ciała rozżarzone obcęgi, niekiedy ucina się im prawą rękę, a potem słychać śpiew, podczas gdy ofiary — zależnie od kierunku wiatru — już to się duszą, już to z wolna się palą: „Chwalimy Cię, wielki Boże”. „Budujący przykład społecznej doskonałości” — tak chwali jeszcze w 1853 roku inkwizycję wydawane przez jezuitów watykańskie czasopismo.

Żaden artysta kabaretowy nie potrafiłby lepiej sparodiować chrześcijaństwa.
 



Tytuł: Odp: O KOSCIELE KATOLICKIM....
Wiadomość wysłana przez: Kiara Grudzień 01, 2010, 12:01:33
cd.....

http://nwomedia.pl/artykul.php?id=2676


Zdarzało się, że umierające kobiety zabierano w łóżkach na miejsce egzekucji i tam wrzucano je w ogień.

Sam wielki inkwizytor, Torquemada, osobiście posłał w Hiszpanii dziesięć tysięcy dwieście dwadzieścia osób na stos oraz dziewięćdziesiąt siedem tysięcy trzysta siedemdziesiąt jeden osób na galery. I jeszcze w połowie XX wieku chrześcijanie torturują we frankistowskiej Hiszpanii, w Korei, Algierii, Grecji, Wietnamie i w więzieniach Republiki Federalnej Niemiec. W hitlerowskich Niemczech zostaje przywrócona straszliwa kara odpowiedzialności rodzinnej — papież Grzegorz IX ekskomunikował aż do siódmego pokolenia, a papież Urban II nie uważał za morderstwo zabicia osoby ekskomunikowanej, „gwoli przysłużenia się Kościołowi — naszej matce”.

Nie wszystkich heretyków palono. Skruszonym okazywano łaskę. Bito ich w niedziele podczas mszy, raz w miesiącu w każdym domu, gdzie spotykali się z podobnymi sobie, oraz w czasie procesji, na każdej stacji. Czasem pędzono ich też nago po ulicach, po czym byli biczowani przy ołtarzach i nawet legaci papiescy nie uważali udziału w tym za uwłaczający im. Inni skruszeni trafiali pod „mur”. Skazywano ich na murus largus, dosyć łagodne ograniczenie wolności, albo na murus strictus, co oznaczało dożywotnie przykucie rąk i nóg do ściany pozbawionej okien celi, zgodnie z nakazem papieża, jak najmniejszej i jak najciemniejszej, a więc karę nie stosowaną nawet za Hitlera. Jeszcze straszniejszy był murus strictissimus, o którym protokoły inkwizycji jednak milczą.

Znani nam są katolicy, którzy w XIII wieku zaświadczali swoją prawowierność następującą przysięgą: „Nie jestem kacerzem, bo mam żonę i śpię z nią, mam dzieci i jem mięso, kłamię, przeklinam i jestem wierzącym chrześcijaninem, tak mi dopomóż Bóg!”

Zmarłych, których „herezja” wychodziła na jaw dopiero po ich śmierci, trzeba było ekshumować i traktować tak, jak gdyby jeszcze żyli. Niesławnym wczesnym przykładem na to jest postępowanie z papieżem Formozusem. Stefan VI kazał go w 897 roku wykopać, wydał nań wyrok i pozbawił go dwóch palców prawej ręki. Sergiusz III zarządził w 905 roku ponowną ekshumację zwłok Formozusa, polecił przyodziać je w szaty papieskie, posadzić na tronie, po czym — skazawszy go jeszcze raz — kazał odrąbać mu kolejne trzy pąlce oraz głowę.

Gdy zadźgano Zwingliego, został poćwiartowany i spalony, a dla zbezczeszczenia jego prochów dorzucono do ognia świńskie łajno. Pod stosem Husa umieszczono natomiast potajemnie zgniłego muła, żeby zademonstrować ludowi odór diabła.

Ale sporadyczne akcje przeciw „kacerzom” nie zadowalały papieży. Pogrążyli oni całą Europę w wojnie. Na południe i na północ wysyłali krucjaty. To, co nie było katolickie, musiało zniknąć, i tak samo działo się jeszcze w XX wieku w klerykalno-faszystowskiej Hiszpanii oraz w Chorwacji.

Pierwsza krucjata przeciwko chrześcijanom odbywała się od 1209 roku i dotknęła albigensów, „zakałę i hańbę rodu ludzkiego”, jak pisał jeszcze w XIX wieku papież Grzegorz XVI, albigensów, którzy ewidentnie i w takiej mierze nawiązywali do pierwotnego chrześcijaństwa, że nawet doktor Kościoła Bernard z Clairvaux mówił o nich: „Nie ma pewno bardziej chrześcijańskich kazań niż wygłaszane przez nich, czyste były też ich obyczaje”. A tymczasem Innocenty III wezwał, w niecałe dwa miesiące po intronizacji, cały świat chrześcijański do palenia „kacerzy”, którzy by się nie wyrzekli swojej wiary. Szlachcie północnofrancuskiej obiecał posiadłości, królowi Francji (który wyraził swoje wątpliwości co do krucjaty!) panowanie nad krainą zamieszkiwaną przez albigensów, a wszystkim katolickim krzyżowcom, nawet najgorszym grzesznikom, wieczną szczęśliwość w raju.

 

Po owym wezwaniu chwycili za krzyże władcy duchowni i świeccy, całe hufce rycerzy, włóczęgów, tysiące łupieżców zwłok, najemni żołdacy, ladacznice z przewoźnych świątyń Wenery. Z pieśnią Przyjdź Duchu Święty atakowali miasta, wyrzynali mieszkańców, i „heretyków”, i katolików, jak popadło. Wyrzynali trzymających monstrancje kapłanów przy ołtarzach, wyrzynali niemowlęta i starców: w samym tylko Beziers — dwadzieścia tysięcy ludzi. Już wówczas matki tuliły dzieci do piersi, by nie widziały wrzucania w ogień, tak jak to było później w komorach gazowych Auschwitz. Ale że jeszcze po dwudziestu latach tej rzezi jacyś albigensi się uchowali, Kościół płacił dwie marki srebrem jako premię za każdego żywego lub martwego „kacerza”, dostarczonego już po zawarciu pokoju.

Krucjaty i wojny religijne szaleją odtąd w Europie przez całe stulecia. Kontynuowane jest również nawracanie pogan na Wschodzie, zainicjowane już w 782 roku nakazaną przez Karola „Wielkiego” egzekucją czterech i pół tysiąca Sasów. W roku 1147 odbywa się krucjata na ziemie Wenetów. Hasło: „Kto nie zechce się ochrzcić, niech zginie”.

U schyłku średniowiecza rycerze w habitach wymordowują na Wschodzie mieszkańców całych regionów. I w końcu katolicy staczają dziewięć bitew między sobą, bo papież żąda dla siebie — jako „dziedzictwa Matki Boskiej” czegoś, co rycerze też chcą sobie zatrzymać.

W połowie XV wieku ofiarą trwającej wojny prowadzonej przez Zakon Krzyżacki w Polsce padło tysiąc dziewiętnaście kościołów i siedemnaście tysięcy dziewięćset osiemdziesiąt siedem wsi. Pięćset lat później „europejska krucjata” (jak określa ją katolicki kapelan polowy Wehrmachtu), kampania rosyjska Hitlera, której postępy odnotowują „z satysfakcją” wszyscy biskupi niemiecko-austriaccy i którą papież Pius XII pochwala jako „obronę podstaw cywilizacji chrześcijańskiej”, otóż ta „krucjata” pociąga za sobą zniszczenie ponad tysiąca siedmiuset miast i siedemdziesięciu tysięcy wsi i pozbawia dwadzieścia pięć milionów ludzi dachu nad głową, nie mówiąc już o zabitych. O dalszych perspektywach pisze katolik Friedrich Heer: „Planowanie, obmyślanie, przygotowywanie nowej wojny przez chrześcijański Kościół — chcący odegrać rolę wspólnika w tej zbrodni — jest prostą kontynuacją poparcia dla wojny prowadzonej przez Hitlera, udzielonego przez przywódców obu głównych Kościołów”.

Sześćset lat prześladuje się waldensów — tylko dlatego, że poważniej traktują Biblię. W roku 1234 papież Grzegorz IX nakłania do krucjaty przeciw chłopom ze Steding, którzy odmawiają arcybiskupowi Bremy nadmiernej daniny. Pięć tysięcy mężczyzn, kobiet i dzieci ginie z rąk krzyżowców, a zagrody owych chłopów zajmują osadnicy obdarzeni nimi przez Kościół.

Na początku XV wieku Marcin V i Eugeniusz IV propagują krucjaty przeciw husytom, podczas których dochodzi do strasznych wyczynów obu stron: katolikom rzeźbi się na czołach krzyże, a husytom — kielichy; kapłanów piecze się w beczkach pełnych smoły albo zasztyletowuje się ich przy ołtarzach. Dokonywane rzezie wyludniają całe miasta, setki wiosek płoną, już wtedy zostaje wypróbowana taktyka spalonej ziemi. Ale jeszcze po drugiej wojnie światowej zostajemy pouczeni przez protestanckiego teologa Thielickego: „Chrześcijanie, którzy swą służbę frontową odbywają pod okiem Boga, zawsze pojmowali rzemiosło wojenne jako wykonywane w imię miłości [!]”. A jego kolega Künneth oświadcza w trzynaście lat po Hiroszimie: „Nawet bomby atomowe mogą służyć okazywaniu miłości bliźnim”.

Żaden artysta kabaretowy…

W 1538 roku Paweł III wzywa do krucjaty przeciw odszczepieńczej Anglii, której „kacerzy” chciałby przemienić w niewolników — wszystkich razem i każdego z osobna.

W roku 1568 hiszpański trybunał inkwizycji postanawia likwidację trzech milionów Niderlandczyków, którzy — jak brzmi hasło wypisane na kapeluszach „gezów” — wolą być „raczej Turkami niż papistami”. Gdy książę Alba ma już za sobą wymordowanie wielu tysięcy ludzi, papież przesyła mu dla podtrzymania ducha poświęconą szpadę i od tej chwili rozpoczyna się wyludnianie całych miast, nie oszczędzające nawet jednego dziecka, a towarzyszą temu wymyślne okrucieństwa, na przykład dławienie córek krwią ich ojców.

We Francji dochodzi, w 1573 roku, okrzyk bojowy: „Niech Żyje msza! Zabijajcie, zabijajcie!”. W ciągu jednej nocy do zmasakrowania dwudziestu tysięcy hugenotów. „wyplenienia” ich — żądał Pius V; Grzegorz XIII zaś urządza z uciechy publiczne festyny i każe wybić okolicznościowy medal z wizerunkiem anioła, który zabija hugenota, na awersie i własną podobizną na odwrocie.

Potem, po roku 1685, opuszcza Francję dwieście tysięcy hugenotów. Masowe przesiedlenia, banicje, emigracje obserwowane w XX wieku mają swoje wielkie precedensy już w średniowieczu, kiedy to w różne strony świata uciekają waldensi, humaniści, luteranie, erazmianie, baptyści, socynianie, antytrynitarze itd.

W roku 1584 papież Grzegorz XIII stawia w bulii In coena Domini protestantów na równi z piratami i zbrodniarzami. A gdy po toczonej przez trzydzieści lat XVII wieku wojnie religijnej, która pochłonęła od czterdziestu do siedemdziesięciu procent ludności krajów zaangażowanych w nią, całkowicie wyczerpane strony walczące zawierają traktat westfalski, z oficjalnym protestem występuje papież Innocenty X.


Tytuł: Odp: O KOSCIELE KATOLICKIM....
Wiadomość wysłana przez: Kiara Grudzień 01, 2010, 19:15:50

3. PRZEŚLADOWANIA i EKSTERMINACJA



http://nwomedia.pl/artykul.php?id=2676

Pokrótce tylko wspomnimy tu o krwawej działalności misyjnej Kościołów chrześcijańskich poza Europą: w Indiach, Afryce, Ameryce, gdzie eksterminacja spotkała wiele milionów ludzi, na Kubie, gdzie objęła wszystkich mieszkańców, a wszystko to działo się oczywiście również — jak szydzi Schopenhauer — „in maiorem Dei gloriam i gwoli ewangelizacji, a ponadto dlatego, że kto nie był chrześcijaninem, tego nie uważano za człowieka”.

Teoretycznie chrześcijaństwo jest najbardziej pokojową, ale w praktyce najkrwawszą religią w dziejach świata. Uczciwi badacze podkreślali to niejednokrotnie. Angielski historyk William E. H. Lecky nie uważa bynajmniej za przesadne stwierdzenia, iż „Kościół zadał ludziom więcej niezasłużonych cierpień niż jakakolwiek inna religia”. A niemiecki teolog Bruno Bauer przyznaje: „Żadna religia nie pochłonęła tylu ofiar w ludziach, i tak haniebnie ich wymordowując, jak ta, która szczyci się przezwyciężeniem śmierci na zawsze”.

Oni toczyli wojny i nakłaniali innych do prowadzenia wojen, które im właśnie służyły. Rozprawili się z pogaństwem. Stworzyli inkwizycję. Wywoływali krucjaty przeciw Turkom i chrześcijanom. Ale tego im nigdy nie wystarczało.

Od wieku XIII do XIX chrześcijański Kościół palił czarownice — podczas gdy w starożytnej Babilonii palono tylko ich wizerunki. Charakteryzująca nawet najsławniejszych katolików nader prymitywna, obsesyjna wiara w zjawy (Augustyn wierzy mocno w faunów napastujących kobiety; Tomasz z Akwinu — w demony wpływające na pogodę; papież Grzegorz I — uczczony przydomkiem Wielkiego i rzadkim tytułem doctor Ecclesiae, przyznanym prócz niego jednemu tylko papieżowi, przez z górą pięćset lat źródło chrześcijańskiej inspiracji i „nauki” — wypełnia cztery książki stekiem nonsensów, od których włos się jeży, na przykład doniesieniem o zakonnicy, która nieopatrznie połyka szatana siedzącego na liściu sałaty itp.; wszystko najzupełniej serio!), owa nader prymitywna wiara w zjawy, groteskowa psychoza strachu przed diabłem, tłumiony popęd seksualny i bezgraniczna żądza wzbogacania się sprowadziły na miliony ludzi, zwłaszcza na kobiety, śmierć w strasznych męczarniach.

Papieże Grzegorz IX, Aleksander VI, Leon X, Juliusz II, Hadrian VI i wielu innych wierzyli w istnienie czarownic, w istnienie mężczyzn i kobiet, którzy — jak to formułuje Innocenty VIII w swojej bulli O czarownicach, „obcują cieleśnie z nocnymi duchami”, czyniąc tym wielką szkodę ziemi, ludziom i zwierzętom. Tak więc prócz pogan, Turków i „kacerzy” polowano już też na czarownice i wyznaczano nagrody za schwytane kobiety — w katolickim Offenburgu, na przykład, dwa szylingi za sztukę — podczas gdy trzy tysiące lat wcześniej babiloński władca Hammurabi grozi w §2. (najstarszego kodeksu świata) każdemu, kto fałszywie oskarży kogoś o uprawianie czarów, śmiercią i konfiskatą mienia.

W czasach nowożytnych ofiary oskarżeń poddawano bezlitosnym torturom, zmuszano dzieci i matki do wzajemnych denuncjacji, wymuszano torturami kłamliwe zeznania i nazwiska kolejnych ofiar, z których potem, również torturami, wydobywano następne nazwiska. W podziemnych lochach przywiązywano owe nieszczęsne kobiety do drewnianych krzyży, przykuwano je od zewnątrz do murów, narażano je na ataki szczurów, na wszelką pogodę, a ponadto znęcano się nawet nad dziećmi, często bliskimi śmierci po oćwiczeniu przez duchownych i oprawców. Były one na łańcuchach wywieszane z wież na zewnątrz, głodzone, pozwalano, by zamarzły, a potem smażono je na ogniu. Jedno z haseł towarzyszących rozprawianiu się z czarownicami brzmiało: „Będziesz torturowana, dopóki twoje ciało nie zacznie przepuszczać promieni słonecznych”.

Wsłuchajmy się w krzyki tych nieszczęsnych ludzi! Wczytajmy się w to, co niektórzy pisali z więzień, żony do mężów, ojcowie i matki do dzieci: zapewnienia o własnej niewinności, słowa pożegnania na zawsze. Trzeba to poznać, by zrozumieć, że diabeł jest chrześcijaninem, a chrześcijanin często diabłem, albo inaczej: że — jak mówi Kierkegaard — chrześcijaństwo to „wynalazek szatana”.

Zaraza wśród bydła, w archidiecezji salzburskiej, doprowadziła w 1678 roku do śmierci dziewięćdziesięciu siedmiu kobiet na stosie. Biskup Bambergu, Fuchs von Dornheim, wymordował około roku 1630 blisko sześćset osób płci obojga, które oskarżono o czary, oraz wszystkich pięciu burmistrzów miasta. Jego kuzyn, arcypasterz Würzburga — Adolf von Ehrenberg, posłał na stos około tysiąca dwustu czarownic i magów, po czym zarządził odprawianie mszy świętych za ich dusze. Arcybiskup Trewiru, Jan, zlikwidował w 1585 roku tyle czarownic, że w dwóch wioskach ocalały tylko dwie kobiety. „Niechybnie zginie całe miasto” — skarży się w połowie XVII wieku pewien ksiądz z Bonn, gdzie pod naciskiem arcybiskupa Kolonii, bawarskiego księcia krwi Ferdynanda palono nawet trzyletnie dzieci za rzekome obcowanie z diabłami.

Jak pisze się w chrześcijańskich kronikach, wszędzie „sprzątano” i „usuwano brud”, pozbywając się owych kobiet. „Jako że ze starymi nieomal się uporaliśmy i zostały one na nasze polecenie pozbawione życia — informuje landgraf Jerzy z Darmstadt w roku 1582 swojego przedstawiciela w augsbruskim Reichstagu — teraz zabierzemy się do młodych […]„. W ogień wrzucano stuletnie kobiety, roczne dzieci, kalekich i ślepych, śmiertelnie chorych, kobiety ciężarne, całe klasy szkolne, nawet duchownych i zakonnice. Szkody czynione w poszczególnych krajach były większe niż na skutek wojen. A każdy, kto przeciwstawiał się temu szaleństwu, jako uznawany za „protektora czarownic”, najczęściej sam służył za „opał” (że użyjemy tu określenia z czasów hitlerowskich, zilustrowanego przez długą praktykę Kościoła). Bo przecież w archidiecezji bamberskiej i w diecezji wrocławskiej istniały już piece krematoryjne dla czarownic!

Po uśmierceniu owych nieszczęśników kler zagrabiał ich mienie i nierzadko był to prawdziwy powód wszczynania procesów o kacerstwo i czary. Jeden z mogunckich dziekanów zarządził spalenie ponad trzystu osób z dwóch wsi po to tylko, by móc przyłączyć ich ziemie do swoich. Pewien skryba w Fuldzie, którego przełożony, opat, był znanym łowcą czarownic, groził zwłaszcza bogatym i pysznił się tym, że w ciągu dziewiętnastu lat trafiło na stos siedemset osób płci obojga. Każdy z licznych wyroków wydanych w diecezji augsburskiej kończył się formułą: „Ich majątek przepada na rzecz fiskusa Jego Książęcej Wysokości, przewielebnego Marquarda, biskupa w Augsburgu i proboszcza katedry w Bambergu”. Cesarz Ferdynand II przestrzegał biskupa Bambergu: „Co się jednak tyczy niegodnej zaiste konfiskaty, My nie możemy już bynajmniej pod żadnym pozorem pozwolić Wam na takie poczynania”.

Skropione krwią pieniądze inkasowali też inkwizytorzy i spowiednicy. Kata czarownic, Geifßa — który działając w Wetteru, nie tylko wspominał w swoich rachunkach o pokryciu kosztów „gorzałki wypitej tam w ciągu dwóch dni polowania na czarownice przez członków komisji”, ale również zabierał dla siebie jedną trzecią mienia ofiary — uratowała przed gniewem ludu jedynie ucieczka; lecz gdy zwolniono go ze służby, zażądał dalszego wypłacania poborów, postępując bardzo podobnie, jak wielu sędziów hitlerowskich w Republice Federalnej. Najszybszy i najłatwiejszy sposób wzbogacenia się — mawiano — to palenie czarownic. Często ustawało ono, gdy znikała perspektywa obłowienia się.

Reformacja nie zahamowała tego szaleństwa. Wręcz przeciwnie. Tak jak zwolennicy reformacji w Holandii w barbarzyński sposób zdziesiątkowali katolików, tak jak plądrowali, burzyli ich kościoły i klasztory, wrzucali w ogień krucyfiksy, wizerunki świętych oraz księży i zakonników, tak jak w 1527 roku w Rzymie luterańscy lancknechci uśmiercili tysiące papistów i nawet w bazylice Świętego Piotra zmasakrowali dwieście osób, po czym pod groźbą palenia domów wymuszając ogromne okupy albo — jak uważają sami luteranie — „dzięki łasce bożej wzbogacili się tak, że niepodobna tego opisać”, tak zabijali teraz również czarownice. Luter, który wszędzie widział szatana, zgadzał się na spopielenie „diabelskich ladacznic” równie łatwo jak papież albo powtórzmy jego określenie — jak ta „papieska świnia”, której zresztą także chciał — podobnie jak całej Kurii — wyrwać język przez gardło na zewnątrz, a potem wszystkich tych dostojników według starszeństwa w takim stanie przygwoździć do szubienicy. Kalwin zaś, który swoich krytyków z zapałem uspokajał torturami i mieczem, a ponadto posłał na stos Serveta, chętnie przyznawał genewskiej radzie miejskiej wielkie zasługi w łowieniu czarownic i zwracał uwagę na to, że „jest takich jeszcze wiele”, domagając się, by „wypleniono […] tę rasę”.

Na wielu ziemiach zamieszkanych przez protestantów zabijano w istocie więcej czarownic niż na ziemiach katolickich. W Brunszwiku, w okolicy Wolfenbüttel, gdzie pod koniec XVI wieku palono często nawet dziesięć kobiet dziennie, słupy, przy których stawały one trafiając na stos, wyglądały jak zwęglony las. Prześladowania osiągnęły punkt kulminacyjny dopiero po okresie reformacji. Jeszcze w XVII wieku ich ofiarą padło w Europie przypuszczalnie około miliona ludzi, głównie kobiet. I nawet u schyłku XVIII wieku ewangelicki biskup Troilus, ze szwedzkiej diecezji Dalarna, wyraził głębokie zatroskanie „naszą epoką obojętności i wolnomyślności”, w której nie chciano już palić kobiet oskarżonych o czary.

W całych dziejach świata chrześcijańskiego kobieta była w ogóle źle traktowana, co też stało w sprzeczności z postawą Jezusa. Rozpoczął to Paweł, stawiający mężczyznę znacznie wyżej niż kobietę, a prócz Pawła również inni Dawni teologowie, wypaczając nauczanie apostoła Pawła, racjonalnie nawołującego do podporządkowania, w duchu miłości i partnerstwa — dopatrywali się w kobiecie tylko istoty niższego rzędu, uosobienia cielesności, istoty uwodzącej mężczyznę, po prostu Ewy i grzesznicy, którą najchętniej ostrzyżono by do gołej skóry, co zaleca święty Hieronim, której czasem zabrania się nawet śpiewu w kościele, a często i wchodzenia doń i przyjmowania komunii w czasie menstruacji, i to pod groźbą surowych kar. Kontynuatorem tej postawy okazuje się Luter i znajduje ona swoje odzwierciedlenie w wielu dyskryminujących przepisach prawnych — aż po XX wiek.

Parlament niemiecki odrzuca projekt ustawy o prawie głosu dla kobiet jeszcze w sierpniu 1918 roku. We Francji kobiety uzyskują czynne i bierne prawo wyborcze dopiero w roku 1955. A w kraju pochodzenia papieża istniało i po tej dacie dwojakie ustawodawstwo dotyczące jednej i drugiej płci, a mianowicie zdrada męża — jak jeszcze niedawno uznał Sąd Najwyższy Włoch, powołując się na stare prawo, w rażącej sprzeczności z konstytucją — nie była nawet wykroczeniem, natomiast zdrada kobiety uchodziła za przestępstwo.


Tytuł: Odp: O KOSCIELE KATOLICKIM....
Wiadomość wysłana przez: Kiara Grudzień 01, 2010, 21:51:31
4. PROGRAMOWY ANTYSEMITYZM KOŚCIOŁA

http://nwomedia.pl/artykul.php?id=2676

Kościołowi nie wystarczało jednak także nabożne polowanie na pogan, muzułmanów, „kacerzy”, czarownice — dołączono do nich Żydów.

Co prawda wszystko w chrześcijaństwie, co nie pochodziło od pogan, było żydowskie, od Starego Testamentu począwszy, poprzez zastępy aniołów, praojców, proroków, Modlitwę Pańską, aż po całą liturgię słowa. Ale właśnie dlatego, że Żydzi nie potrafili pojąć rzekomo chrześcijańskiego charakteru swojej wiary, dlatego że pozostawali „uparci”, w ciągu dwóch tysiącleci — płonął ogień nienawiści do Żydów.

Chrześcijanie w średniowieczu wierzyli, iż mycie się przywołuje Diabła (np. Hiszpańska królowa, Izabela, chełpiła się tym, iż tylko raz w życiu wzięła kąpiel !). Wynikiem tego przesądu i życiu w brudzie były częste epidemie, zbierające obfite żniwo śmierci, za które winą obarczano… Żydów, gdyż ci — zgodnie z nakazami Prawa — zawsze skrupulatnie dbali o higienę.

I ta nienawiść wciąż przybierała na sile. Już w II wieku, najwybitniejszy podówczas apologeta Kościoła powszechnego, święty Justyn uznaje Żydów nie tylko za winnych zła, jakie sami wyrządzają, „ale i tego, które wyrządzają wszyscy inni ludzie” — czego nie zdołał przelicytować nawet Streicher. Doktor Kościoła, Efraim — „cytra Ducha Świętego” — lży naród żydowski jako ludzi o naturach niewolników, szaleńców, sług szatana, morderców; ich przywódcy są nazywani zbrodniarzami, a sędziowie niegodziwcami; „oni są dziewięćdziesiąt dziewięć razy gorsi niż nie-Żydzi”. Doktor Kościoła Jan Chryzostom uważa Żydów za „nie lepszych niż świnie i barany”, a o synagodze mówi: „Choćby ją nazwać domem publicznym, miejscem rozpusty, przybytkiem diabła, twierdzą szatana, zgubą duszy, otchłanią pełną wszelkiego zła albo jakkolwiek inaczej, to nie powie się jednak wszystkiego, na co synagoga zasługuje”.

Nie ma więc nic dziwnego w tym, że już w IV wieku dymią żydowskie bożnice, że również rzymscy chrześcijanie podpalają już wówczas jedną synagogę, a inną każe zburzyć biskup Dertony Innocenty, że nawet święty doktor Kościoła biskup Ambroży deklaruje żarliwą solidarność z podpalaczami z Kallinikon i utrzymuje, iż spopieliłby także synagogę mediolańską, gdyby nie zniszczyło jej uderzenie pioruna. Nic dziwnego, że w V wieku staje w płomieniach następna rzymska synagoga; że patriarcha Aleksandrii Cyryl, również święty i doktor Kościoła, konfiskuje wszystkie synagogi Egiptu i że pod jego przewodem, co prawda bez żadnej podstawy prawnej, synagoga w jego mieście rezydencjonalnym staje się obiektem szturmu ogromnego tłumu i ulega zniszczeniu, majątek Żydów zostaje rozgrabiony, a oni sami, obarczeni żonami i dziećmi, lecz wyzuci ze wszystkiego i głodni, muszą opuścić miasto; było ich ponoć z górą sto tysięcy, a możliwe, że i dwieście, i tak przedstawiało się to pierwsze „ostateczne rozwiązanie” Endlösung.

Żydów zmuszano do noszenia szpiczastych czapek. Chrześcijanie wierzyli, iż Żydzi mają rogi, które musza ukrywać właśnie pod takim nakryciem głowy.

Już u schyłku starożytności uchwala się na dziesiątkach synodów kolejne surowe restrykcje antysemickie, aż wreszcie w 638 roku szósty sobór w Toledo nakazuje przymusowe ochrzczenie wszystkich Żydów; zamieszkałych w Hiszpanii. Natomiast siedemnasty sobór toledański roku 694 uznaje wszystkich Żydów za niewolników. Ich kapitały ulegają konfiskacie, zostają im też odebrane dzieci od siódmego roku życia wzwyż.

Zdarzało się oczywiście i tak, że władcy świeccy i duchowni ochraniali Żydów, ale na ogół tylko z motywów ekonomicznych albo politycznych; kazali sobie za to słono płacić, a ponadto często żądali zmiany wiary. Kiedy Ojcowie Kościoła występujący u schyłku starożytności wprowadzili pojęcie żydowskiego zniewolenia, servitus Judeorum, listy żelazne cesarzy i królów z czasów ostatnich Karolingów ustanawiały coraz większą zależność Żydów, najpierw w zachodniej Francji, a potem w Anglii, gdzie w XII wieku zadekretowano: „Żydzi i wszystkie rzeczy, jakie posiadają, należą do króla”. W Niemczech byli odpowiednio własnością „komory” cesarza, który uważał siebie za właściciela żydowskiego mienia, a przynajmniej miał do niego stałe prawo hipoteczne i odstępował to prawo episkopatowi, szlachcie, miastom, przez co sytuacja Żydów destabilizowała się coraz bardziej, biskupi pochwalali stosowanie przemocy wobec Żydów i zapewniali im ochronę tylko w wypadku ochrzczenia się, choćby ci ludzie zdychali na ich oczach.

Od 1103 roku ochrona królewska została przyznana wszystkim Żydom — z niewielkim pożytkiem dla nich — na sto dwadzieścia, sto trzydzieści lat, a ustanowił to Henryk IV, którego panowanie zapoczątkował spór z papiestwem o inwestyturę. Za ową ochronę Żydzi musieli co rok płacić wysokie podatki, co więcej, za „łaskę” ocalenia od stosu przychodziło im wyzbywać się jednej trzeciej majątku przy okazji wyboru każdego kolejnego króla Rzymu oraz koronacji każdego cesarza rzymskiego.

Byli co prawda chronieni ponadto bullami protekcyjnymi niejednego papieża: Aleksandra III w końcu XII wieku, Grzegorza IX w roku 1237, Innocentego IV w roku 1247, ale ten ostatni już w 1244 roku kazał spalić Talmud. W innych jednak bullach — z roku 1279, 1577, 1584 itd. — papieże regularnie zmuszali Żydów do słuchania ściśle kontrolowanych kazań nawracających, przy czym byli oni bici laskami, żeby nie zasypiali.

„Złe traktowanie Żydów uważa się za dzieło miłe Bogu” — donosi w XII wieku Abelard. „Gdy chcą udać się do następnej miejscowości, muszą wysokimi sumami zapewniać sobie ochronę ze strony Kościołów chrześcijańskich, które w istocie pragną ich śmierci, by przywłaszczyć sobie spuściznę. Ziemi uprawnej ani winnic Żydzi posiadać nie mogą, bo nie ma komu gwarantować ich mienia. Jako źródło zysku pozostaje im więc tylko lichwa, a to z kolei naraża ich na nienawiść chrześcijan”.

W 1179 roku trzeci sobór laterański dekretuje, że „chrześcijanie, którzy ważyli się współżyć z Żydami, podlegają ekskomunice”. Innocenty III nazywa ich w roku 1205 „wyklętymi przez Boga niewolnikami” i pisze do hrabiego Tuluzy, którego obłożył ekskomuniką: „Na pohańbienie chrześcijaństwa obdarzasz Żydów urzędami […]. Nasz Pan zmiażdży Cię!”, a ponadto pragnie widzieć ich w wiecznej niewoli. Sobór w Zamorze w roku 1313 ponownie zarządza zniewolenie ich i pod groźbą ekskomuniki żąda wykonania tego postanowienia przez władze świeckie. Krótko mówiąc, antysemickie dekrety kościelne pojawiają się aż do wieku XIX. Jeszcze Leon XII, intronizowany w 1823 roku (papież tak moralny, że zakazuje walca jako tańca nieprzyzwoitego), tworzy nowe getta i poddaje ich mieszkańców inkwizycji.

Nic dziwnego, że stale podjudzany chrześcijański motłoch zaczął również likwidować Żydów. Byli oni kamienowani, topieni, łamani kołem, wieszani, rąbani na kawałki, paleni żywcem i grzebani żywcem. Na postronkach i za włosy zaciągano ich do chrzcielnicy i czynny udział w tym przymusowym chrzczeniu brał wyższy kler, który ciągle domagał się coraz zacieklejszych prześladowań.

Pierwsze rzezie Żydów na większą skalę były następstwami krucjat. Wyprawy krzyżowe finansowano w znacznym stopniu, pożyczonymi lub zagrabionymi żydowskimi pieniędzmi, tak więc zabijanie Żydów uwalniało od zwrotu kapitału z procentami. Pierwszy taki wypadek to ograbienie przez krzyżowców w 1096 roku gminy żydowskiej w Rouen, po czym spalono domy i wymordowano ludność żydowską miasta. To samo spotkało Żydów nadreńskich w Kolonii, Wormacji, Trewirze, gdzie biskup Egilbert uratował tylko tych, którzy się ochrzcili, a pozostałych zamordowano. W Moguncji arcybiskup Ruthard obiecał Żydom ochronę w zamian za wysoką sumę, a potem jednak kazał ich zlikwidować — od siedmiuset do tysiąca dwustu osób. Podobny los zgotowano im w Ratyzbonie, Pradze i innych miastach. Podczas szturmu na Jerozolimę 15 lipca 1099 roku, kiedy to krzyżowcy nurzali się we krwi po kolana i po siodła koni, zapędzono ludność żydowską do synagog i tam spalono żywcem.

W czasie tak zwanej drugiej i trzeciej krucjaty również doszło do prześladowania Żydów, do czego we Francji zachęcał opat Cluny Piotr, wielce czcigodny i święty, w Niemczech natomiast inicjatorem działań terrorystycznych był brat zakonny Rudolf. W Anglii rzezie rozpoczęły się podczas trzeciej krucjaty lat 1189/1190; jak się twierdzi, tamtejsze gminy żydowskie nigdy nie przezwyciężyły w pełni skutków owych rzezi.

W wieku XIII i XIV wybuchy antysemickiej nienawiści, które wstrząsnęły całą Europą, były inicjowane przede wszystkim przez sobory laterańskie. Czwarty z nich, który obradował za czasów Innocentego III, najpotężniejszego papieża w całych dziejach — „Żyd — napisał on w 1205 roku do biskupa Paryża — jest jak ogień w łonie, jak mysz w worku, jak żmija u szyi” — otóż ten sobór potwierdził, powołując się na Augustyna, tezę o wiecznym podporządkowaniu, zniewoleniu Żydów i wydał szereg antysemickich dekretów. I tak zakazano Żydom sprawowania funkcji publicznych, co rok w okresie Wielkiejnocy musieli płacić specjalny podatek i pozostawać w domach, mając zamknięte sklepy. Nie wolno im było współżyć z chrześcijanami, a ponadto musieli nosić zarówno określoną odzież lub znaki rozpoznawcze, jak też wysokie stożkowate kapelusze, tak zwane kapelusze żydowskie (wierzono, że owe kapelusze są dlatego wysokie, bo zakrywają rogi), później zaś żółty pierścień; stąd wzięła się hitlerowska gwiazda dla Żydów. Surowo zakazane były stosunki płciowe między Żydami a chrześcijanami. Taka kopulacja, potem tępiona przez nazistów, uchodziła za zbrodnię przeciw chrześcijaństwu, zaparcie się wiary, czasem też objaw zezwierzęcenia. Prawo miejskie Moguncji karało to ucięciem członka i pozbawieniem jednego oka, prawo jihlavskie — pogrzebaniem za życia, praskie — wbiciem na pal i konfiskatą mienia, augsburskie prawo miejskie oraz Zwierciadło szwabskie — spaleniem ułożonych warstwowo „winnych”.

W 1235 roku zabito w Fuldzie trzydzieści cztery osoby, mężczyzn i kobiety, ponieważ dwoje spośród tych Żydów zamordowało jakoby piątkę chrześcijańskich dzieci, co później zwołana cesarska komisja uznała za oskarżenie całkowicie bezpodstawne. W latach 1257 i 1267 wymordowano członków gmin żydowskich w Londynie, Canterbury, Northampton, Lincoln, Cambridge i innych miastach. W roku 1281 wtrącono do więzień wszystkich Żydów Kastylii i wymuszono na nich horrendalne kontrybucje: metoda stosowana równie chętnie jak banicja, jeśli biskup albo władca świecki zapragnął większych pieniędzy. Z Francji wypędzano Żydów pięciokrotnie między rokiem 1182 a 1322, za każdym razem ograbiając ich i ponawiając wypędzenie. W 1290 roku pogrom dokonany w Czechach pozbawił życia około dziesięciu tysięcy Żydów.

Czasami z Żydami dyskutowano. Jednak częściej bywało tak, jak zanotował polski kronikarz, Jan Długosz, pod rokiem 1407 swej Kroniki: „Gdy kanonik wiślicki, mistrz Budek, po wygłoszeniu kazania do ludu w kościele św.Barbary, miał schodzić z ambony, powiedział, że kartka, która położono na ambonie, zawiera prośbę i napomnienie, żeby ogłosił ludowi pewne nowe wydarzenie, straszny występek […] Ta prośba zaś zawierała wiadomość, iż Żydzi mieszkający w Krakowie, zabiwszy poprzedniej nocy chrześcijańskie dziecko, w jego krwi czynili bezbożne niegodziwości…”

 

We Frankonii, Bawarii oraz Austrii doszło, jak się utrzymuje, w 1298 roku, po oskarżeniu o mord rytualny, do eksterminacji stu czterdziestu sześciu gmin żydowskich, przy czym pierwszą większą gminą, którą spotkały prześladowania, była wspólnota würzburska: dziewięćset ofiar. W katolickim Bambergu zginęło wówczas około stu trzydziestu pięciu Żydów, w katolickiej Norymberdze — sześćset dwadzieścia osiem osób: mężczyzn, kobiet i dzieci. W roku 1328 następuje niemal całkowita likwidacja gmin żydowskich w Królestwie Nawarry. W 1337 roku z Deggendorfu rozprzestrzenia się na Bawarię, Czechy, Morawy i Austrię fala mordów, która obejmuje pięćdziesiąt jeden miejscowości. W roku 1348 zostają na jednej z wysp reńskich spaleni Żydzi bazylejscy, strasburscy zaś — na cmentarzu.

W 1349 roku w ponad trzystu pięćdziesięciu niemieckich miastach i wsiach giną niemalże wszyscy Żydzi, na ogół paleni żywcem. W tym jednym roku chrześcijanie wymordowali o wiele więcej Żydów niż niegdyś, w ciągu dwustu lat prześladowań, poganie zdążyli wymordować chrześcijan! Wielu Żydów mogłoby ocaleć dzięki ochrzczeniu się, ale prawie zawsze przedkładali męczeńską śmierć nad życie w katolicyzmie. W Moguncji katolicy zlikwidowali podówczas największą gminę żydowską Niemiec: sześć tysięcy osób. Po wymordowaniu Żydów norymberskich następuje konfiskata ich domów i mienia, z czego biskup Bambergu inkasuje osiemset guldenów. W samym Bambergu część Żydów wybito, a inni z rozpaczy dokonywali samospalenia z całym majątkiem. Wszystkie niemalże domy ofiar przypadają bamberskiemu biskupowi Fryderykowi, a synagoga zostaje zamieniona w kaplicę ku czci Maryi. W Würzburgu następuje zbiorowe samospalenie w domach całej ludności żydowskiej.

W Hiszpanii wielkie rzezie rozpoczynają się w XIV wieku straszliwymi krwawymi orgiami w Geronie i Barcelonie. W Sewilli likwiduje się w 1391 roku, pod przewodem arcybiskupa koadiutora Martineza, cztery tysiące Żydów, a bez mała dwadzieścia pięć tysięcy zostaje sprzedanych w niewolę. Potem pogromy objęły liczne inne miasta, wszystkie dzielnice żydowskie zamieniły się w zgliszcza, a ich mieszkańcy zostali poćwiartowani bądź wypędzeni.

Wydana 1 listopada 1478 roku bulla papieża Sykstusa IV upoważnia monarchów hiszpańskich do ustanowienia trybunału inkwizycyjnego, który 17 września 1480 roku otrzymuje polecenie rozpoczęcia „pracy” w Sewilli. Potem całkiem otwarcie odbywają się istne festyny ludowe z okazji palenia na stosach. Jeszcze Za pontyfikatu Sykstusa inkwizycja pali w Toledo, w ciągu trzech dni, dwa tysiące czterystu marranów — tak nazywano przechrzczonych Żydów, a słowo to oznacza świnię. W krótkim czasie egzekucje objęły, jak się oblicza, blisko trzydzieści tysięcy osób.

W roku 1389 ginie w Pradze jednego tylko dnia trzy tysiące Żydów, w roku 1420 w Austrii — tysiąc trzystu Żydów, w 1453 roku na Śląsku, w następstwie agitacji generała kapucynów Jana Kapistrana — zaciekłego antysemity, orędownika krucjat, inkwizytora i świętego Kościoła katolickiego, który czci go po dziś dzień 28 marca — wybito wszystkich Żydów, a w 1648 roku w Polsce — około dwustu tysięcy Żydów (z czego 100 tys. wymordował Chmielnicki). Takich danych liczbowych można by podać więcej.

Reformacja nie zmieniała ani na jotę chrześcijańskiego antysemityzmu. Wręcz przeciwnie. Po wczesnym okresie filosemityzmu, kiedy to urzeczeni Lutrem Żydzi rozgłaszali, iż nastał czas pojawienia się Mesjasza, ów reformator zalecał w zjadliwych pamfletach „surowe miłosierdzie” i ze swadą powtarzał gwoli przekonania wyznawców prawie wszystkie kłamstwa i straszliwe opowieści soborowych. Biskupi i święci chrześcijańscy już w czasach antycznych masowo konfiskowali lub palili synagogi, już wówczas pisali, że ojcem Żyda jest diabeł, co powraca u Streichera, już w IX wieku antycypowali dosłownie nazistowski slogan: „Nie kupujcie u Żydów!”, w wiekach średnich stworzyli precedens hitlerowskiej gwiazdy dla Żydów i uznali odpowiednie zarządzenie soborowe za część prawa kanonicznego. Już oni wyjmowali Żydów spod prawa, ograbiali ich, umieszczali w gettach, przepędzali z niezliczonych społeczności i krajów i setki tysięcy tych ludzi zmasakrowali.


Tytuł: Odp: O KOSCIELE KATOLICKIM....
Wiadomość wysłana przez: Kiara Grudzień 01, 2010, 21:53:27
cd.


http://nwomedia.pl/artykul.php?id=2676

katolików, między innymi posądzenie o zatruwanie studni i o mordy rytualne. Utożsamiał Żydów ze świniami, uznawał ich za „gorszych niż prosięta”, żądał dla nich kary śmierci za odprawianie nabożeństw, domagał się zakazu publikacji, zniszczenia domów, spalenia szkół i bożnic, „iżby nikt nigdy nie zobaczył pozostałego po nich kamienia czy popiołu. I niechaj to się dzieje na chwałę Pana naszego i chrześcijaństwa, by Bóg widział, że jesteśmy chrześcijanami”. Jeszcze na krótko przed swoją śmiercią namawiał Luter władców niemieckich do wypędzenia Żydów. Ale z większości dużych miast wypędzono ich już wcześniej.

Kontrreformacja, zapoczątkowana w 1540 roku utworzeniem zakonu jezuitów — żądali oni od każdego kandydata udowodnienia braku koligacji żydowskich najpierw do piątego, potem zaś do trzeciego pokolenia wstecz — ze szczególnym fanatyzmem tępiła Żydów. Paweł IV, który — jeszcze jako kardynał Caraffa był świadkiem zarządzonego przez siebie w 1553 roku spalenia na rzymskim Campo dei Fiori wszystkich znalezionych w mieście egzemplarzy Talmudu (na tym samym placu spalony został kilkadziesiąt lat później jeden z największych geniuszów czasów nowożytnych Giordano Bruno), w roli papieża restytuował wiele średniowiecznych dekretów antysemickich, narzucił Żydom noszenie żółtych kapeluszy, zakazał im posiadania ziemi i pełnienia urzędów, uniemożliwił im wykonywanie wszelkich profesji akademickich — te rozporządzenia zachowały się we Włoszech, prawie bez wyjątków, aż po wiek XIX — i kazał spalić publicznie dwudziestu czterech mężczyzn oraz jedną kobietę spośród marranów. Gdy wielu marranów po odkryciu Ameryki przeniosło się pospiesznie do „Nowego Świata”, Stary Świat dopadł ich tam niebawem, urządzając okrutne autodafe — to słowo, pochodzące od łacińskiego actus fidei, oznacza „akt wiary”.

We Francji los Żydów uległ poprawie dzięki rewolucji, w większości miast niemieckich zaś, ale nie w Bawarii, dzięki wydarzeniom roku 1848. Natomiast w Rosji, gdzie w XIX wieku żyły dwie trzecie Żydów całego świata, przy czym w znacznej liczbie byli to potomkowie ludzi, którzy w średniowieczu salwowali się ucieczką przed krzyżowcami i innymi pobożnymi chrześcijanami, otóż w Rosji dochodzi do pogromów wynikłych z kaznodziejstwa, postawy wrogości i jawnego szczucia ze strony kleru prawosławnego. Nie był to przypadek, iż owe ekscesy zaczęły się na Wielkanoc 1881 roku, a w następnych latach zabijano, wypędzano, na przykład w roku 1903 usunięto Żydów z dwustu osiemdziesięciu czterech rosyjskich miast i zapowiedzią akcji stało się bicie kościelnych dzwonów, czasem też na czele ludu stawał pop ze sztandarem ukazującym Chrystusa ukrzyżowanego: przy aprobacie rządu wymordowano pięćdziesiąt tysięcy ludzi.

I na Zachodzie antysemityzm trwa, nadal dochodzi do oskarżeń o mordy rytualne, tortur, ofiar krwi. W Państwie Kościelnym zostaje ze wszystkimi szczegółami odtworzony system gett. W Niemczech powstaje pod koniec XIX wieku protestancki związek antysemicki na czele z kapelanem nadwornym Adolfem Stoeckerem z Berlina; jako gadzinówki antysemickie funkcjonują przede wszystkim protestancka „Kreuzzeitung” i katolicka „Germania”, której głównym udziałowcem jest w 1924 roku późniejszy zastępca Hitlera i szambelan papieski Franz von Papen.

Na wzór niemiecki powstaje również w Austrii Partia Antysemicka, której przywódcy książę Liechtenstein i Karl Lueger otrzymują przed wyborami placet papieża. Lueger był potem długoletnim burmistrzem Wiednia, antysemityzm zaś stał się jedynym niezmiennym punktem programu austriackiej Partii Chrześcijańsko-Społecznej, a „bezpośrednią negatywną pochodną” (według katolika F W Foerstera, autora jednej z publikacji katolickiego wydawnictwa Herder Verlag): Adolf Hitler.

Przyjmując 26 kwietnia 1933 roku w Berlinie biskupa Berninga oraz wikariusza generalnego, księdza prałata Steinmanna, powiedział on, „w pełni przekonany o wielkiej potędze i głębokim sensie religii chrześcijańskiej”: „Atakowano mnie za sposób rozwiązywania kwestii żydowskiej, Kościół katolicki uważał Żydów przez tysiąc pięćset lat za szkodliwych, umieszczał ich w gettach itd., bo rozumiano, jacy są Żydzi (…]. Ja nawiązuję do tego, co robiono przez tysiąc pięćset lat […], widzę w przedstawicielach tej rasy ludzi szkodzących państwu i Kościołowi, i możliwe, że największą przysługę wyświadczę chrześcijaństwu”.

Owi duchowni nie zaprotestowali ani jednym słowem. A przecież w tym samym miesiącu redaktor teologiczny miesięcznika „Seele” skarżył się w liście do arcybiskupa Monachium, kardynała Faulhabera, „że w tych czasach rozniecania skrajnej nienawiści do — zapewne w ponad dziewięćdziesięciu dziewięciu procentach niewinnych — obywateli żydowskich, jak widzę, żadne pismo katolickie nie miało odwagi głosić katolickiej nauki katechetycznej, iż nie wolno nienawidzić ani też prześladować innych ludzi — a już najmniej ze względu na ich rasę”. Faulhaber zareplikował z zażenowaniem, rozdrażnieniem, ironią i wyjaśnił, że każdy chrześcijanin musi występować przeciw prześladowaniu Żydów; natomiast „najwyższe władze Kościoła” mają do czynienia z „o wiele ważniejszymi aktualnymi sprawami” i nie uważają za stosowne „dać rządowi pretekst do przeorientowania nagonki — z Żydów na jezuitów”.

Ale Kościół katolicki niejednokrotnie w przeszłości inicjował i popierał nagonkę na Żydów. Jeszcze w XX wieku Pius X oświadczył dosłownie: „Religia żydowska była podstawą naszej religii; została jednak zastąpiona nauką Chrystusa i nie możemy uznać dalszej racji istnienia tamtej”. Dlatego też papież, którego Pontyfikat przypadł na lata drugiej wojny światowej, Pius XII, sprzeciwiał się stanowczo utworzeniu państwa izraelskiego. Gdy zaś powstało, „wciąż” nalegał na „umiędzynarodowienie Jerozolimy i miejsc świętych w całej Palestynie. Watykan nigdy nie uznał państwa Izrael i z tego właśnie powodu nie utrzymuje z nim stosunków dyplomatycznych” (Günter Stemberger). [Watykan uznał państwo Izrael dopiero w 1993 roku — Rumburak]

W czasach hitlerowskich Kościół często wygrywał dla siebie antysemityzm i narodowosocjalistyczną teorię ras. [zobacz artykuł w uStroniu, pt. ”Hitler a Papiestwo”]

I tak w opatrzonej kościelnym imprimatur książce katolickiego teologa Johannesa Petem Junglasa z roku 1935 pod tytułem Christus und der deutsche Mensch (Chrystus a naród niemiecki) cały jeden rozdział omawia naukowo, politycznie i światopoglądowo temat: „chrześcijaństwo a rasa”. W wywodzie naukowym czytamy: „Kościół nie ma nic do zarzucenia temu nowemu rozumieniu kwestii. Bo Kościół błogosławi wszelkie dążenie do prawdy. Musi on więc przyjąć z uznaniem tę nową naukę […]”.

Wywód polityczny wręcz piętnuje — „ze zrozumieniem” fakt, że „w warunkach dotkliwego kryzysu gospodarczego tyle dziedzicznie zdrowych ludzi pozostaje w stanie bezżennym i bezdzietnym bądź ma niewiele dzieci, gdy tymczasem ludzie dotknięci chorobami dziedzicznymi rozmnażają się bez skrupułów i obarczają naród osobami niepełnowartościowymi pod względem duchowym i cielesnym”.

Trzeci wywód, światopoglądowy, poucza nas jak następuje: „Rasa żydowska istotnie od zarania dziejów odnosiła się z największą wrogością do chrześcijaństwa. W dzisiejszej ewangelii sam Zbawiciel [!] zapowiada odtrącenie plemienia Izraela […], Zbawiciel mówi: «Dzieci tego królestwa zostaną wrzucone w najciemniejszą otchłań, będzie słychać płacz i zgrzytanie zębów»”. Chrześcijański Kościół jest tu gloryfikowany jako „Kościół ludów pogańskich”. „Wszystkie wartości rasy potwierdzają się i wzmagają”, ale „według tego, co zaświadcza teoria ras, najszlachetniejszymi przedstawicielami rasy nordyckiej w dotychczasowych dziejach świata byli średniowieczni rycerze epoki Hohenstaufów”, przy czym oczywiście „właśnie rycerstwo ukształtowało się pod wpływem chrześcijańskiego Kościoła”.

Zbiór kazań Lebendige Predigt (Kazania żywe), wydany z kościelnym imprimatur w 1936 roku, proponuje na niedziele wielkopostne homilię O wyższości rasowych chrześcijan, a w niej fragment opatrzony podtytułem Krew Chrystusa przeważyła nad religijnością Żydów. Po wysunięciu na plan pierwszy „rasowości”, „rasowych chrześcijan” oraz „najautentyczniejszych rasowych chrześcijan”, świętych, następuje podsumowanie: „(…] religia żydowska musiała zostać przezwyciężona. Chrystus może sobie przypisać dokonanie tego nadludzkiego dzieła (…]. Kto żyje we krwi Chrystusa, ten przezwycięża w sobie stopniowo ducha i formy zewnętrzne religii żydowskiej”.

Jeszcze w 1941 roku jezuita Peter Browe dokumentuje obszernie na łamach „Archiv fur katholisches Kirchenrecht” sytuację Żydów ochrzczonych oraz ich dzieci z punktu widzenia prawa kanonicznego, przy czym wciąż jest mowa o „potomstwie Żydów”. Ani w starożytności, ani w szczytowym okresie średniowiecza nie istniała co prawda dyskryminacja tych konwertytów de facto czy de iure, ale jednak pleniąca się wszędzie, zwłaszcza w Hiszpanii i Portugalii, pogarda dla Żydów dotyczyła również „nowych chrześcijan”.

Na przełomie XV i XVI wieku zaczęło się usuwanie takich „potomków Żydów” z większości zakonów rycerskich, na przykład z zakonu alkantarskiego, z zakonu świętego Jakuba od Miecza, a poza Półwyspem Iberyjskim z rycerskiego zakonu joannitów oraz zakonu rycerzy świętego Stefana. Ale i inne zgromadzenia zakonne występowały po okresie średniowiecza przeciw chrześcijanom krwi żydowskiej, na przykład kanonicy regularni, trynitarze, mercedarianie, karmelici, benedyktyni, cystersi, eremici świętego Hieronima, franciszkanie, teatyni, dominikanie szczególnie po to, „by móc usłużyć inkwizycji”; ewidentnie chodziło o nieskazitelną czystość rasową inkwizytorów.

Papież Klemens XIV, pod naciskiem monarchii świeckich i w następstwie niesławy za zbrodnie Inkwizycji, którym przewodniczył zakon Towarzystwa Jezusowego (Jezuitów), po wypędzeniu ich, kolejno: w 1759 z Portugalii, w 1764 z Francji, w 1767 z Hiszpanii i Neapolu — zmuszony został, w 1773r. do kasacji tego zakonu.

W 1814 Pius VII przywrócił istnienie zakonu w całym Kościele, a papież Urban VIII, w swojej bulli z 1623 zaliczył założyciela tego zakonu — I.Loyolę w poczet świętych kościoła (czyli na wzór do naśladowania!!!).

Aktualnie jezuici prowadzą własne uniwersytety oraz seminaria, wychowujące elitę duchowieństwa. Wydają
czasopisma w 50 językach, mają własne rozgłośnie radiowe i ośrodki telewizyjne. Nadal zajmują się zwalczaniem wszelkiej opozycji wobec papieża, zarówno w płaszczyźnie teologicznej, jak i społecznej.

 

Założyciel zakonu jezuitów był co prawda niechętny przyjmowaniu „potomków Żydów”, ale dwa razy stwierdził, że uważa pochodzenie od Żydów za wielką łaskę Pana, bo „czyż spokrewnienie z naszym Panem i Najświętszą Marią Panną nie miałoby być wielką łaską?”. Niebawem jednak, już w roku 1592, przełożeni jezuitów na Półwyspie Pirenejskim zaczęli odtrącać ludzi „których ród nie jest rasowo czysty […]; musimy bowiem oczyścić z nich społeczeństwo, bo są tylko ciężarem, przynoszą szkody i wielu poważnym kręgom, zwłaszcza Świętemu Oficjum, sprawiają kłopoty”. W rok później, w 1593 roku, zwołana do Rzymu piąta kongregacja generalna rozciągnęła ów zakaz niemalże jednogłośnie na całe Towarzystwo Jezusowe, przy czym nawet generał zakonu nie mógł w żadnym przypadku udzielić dyspensy. Bo przecież generałowie jezuitów niejednokrotnie postanawiali, że kandydaci, których żydowskie pochodzenie było znane, nie mogą zostać przyjęci, „choćby ich antenaci byli dobrymi chrześcijanami do szesnastego pokolenia i jeszcze dawniej” i „choćby ród wydał dwóch kardynałów”.

Jezuita Browe kończy w roku 1941 swoją rozprawę jak następuje: „Według prawa powszechnego, jakie dzisiaj obowiązuje, ta przeszkoda wynikająca z krwi już nie istnieje; jedynie dla neofitów pozostaje aktualny, zgodnie z §6. artykułu 987., okres próby, żądany przez sobór nicejski. Mimo to zapewne i dziś ludzie pochodzący od Żydów, których rodowód jest znany, nie zostaliby w wielu krajach tak łatwo wyświęceni na księży ani nie doczekaliby się wyższych dostojeństw, jak inni kandydaci, których rodzice i wcześniejsi przodkowie byli bez wyjątku chrześcijanami”.

Kościół ewangelicki Niemiec, który już w roku 1933 stworzył antysemicki paragraf dotyczący pochodzenia aryjskiego, ogłosił 17 grudnia 1941 roku następujący komunikat na temat stanowiska Kościoła wobec ewangelickich Żydów (podpisany przez biskupów bądź prezesów Kościołów krajowych Saksonii, Hesji, Meklemburgii, Szlezwika-Holsztynu, Anhaltu, Turyngii oraz przez prezesa ewangelicko-luterańskiego Kościoła Lubeki):

„Narodowosocjalistyczne kierownictwo państwa dowiodło niezbicie za pomocą licznych dokumentów, że ta wojna o zasięgu światowym została wywołana przez Żydów. Dlatego też podjęło ono skierowane przeciw Żydom decyzje wewnętrzno- i zewnętrznopolityczne, niezbędne dla zapewnienia bezpieczeństwa Niemcom.

Jako elementy niemieckiej wspólnoty narodowej, niżej podpisane niemieckie ewangelickie Kościoły krajowe oraz ich przywódcy znajdują się na froncie tej historycznej walki obronnej, która m.in. uczyniła niezbędnym zarządzenie policji Rzeszy dotyczące znaków rozpoznawczych dla Żydów jako naturalnych wrogów całego świata i Rzeszy, podobnie jak już doktor Marcin Luter [!] wysunął, nauczony doświadczeniem, żądanie, by podjęto jak najsurowsze kroki przeciw Żydom i skazano ich na banicję z krajów niemieckich.

Od dnia ukrzyżowania Chrystusa aż po dzień dzisiejszy Żydzi zwalczali chrześcijaństwo bądź też wykorzystywali je lub wypaczali dla osiągnięcia swoich egoistycznych celów. Chrzest nie zmienia niczego w rasowej odrębności Żydów, ich przynależności narodowej i egzystencji biologicznej. Niemiecki Kościół ewangelicki musi dbać o życie religijne niemieckich współobywateli i sprzyjać mu. Chrześcijanie rasy żydowskiej nie znajdą dla siebie miejsca w tym Kościele ani żadnych praw

Niżej podpisane niemieckie Kościoły ewangelickie oraz ich kierownictwa zniosły dlatego wszelką wspólnotę z Żydochrześcijanami. Kościoły te nie będą tolerować żadnego wpływu ducha żydowskiego na niemieckie życie religijne i kościelne”.

I stąd wiedzie prosta droga do komór gazowych Auschwitz, utorowana tysiącami traktatów, kazań, listów papieskich, postanowień


Tytuł: Odp: O KOSCIELE KATOLICKIM....
Wiadomość wysłana przez: Kiara Grudzień 01, 2010, 22:38:05
5. WYZYSKIWANIE i BOGACENIE SIĘ

http://nwomedia.pl/artykul.php?id=2676

Kościół zwalczał i eksploatował wszystkich, w niemałym stopniu również własne owieczki, co niech zostanie w proponowanych teraz rozważaniach o dziejach społeczeństw przedstawione nieco szczegółowiej choćby dlatego, że wielka chęć wzbogacania się, widoczna u wyższego duchowieństwa, czyni nieuchronnym jego sprzymierzanie się z państwami oraz obligatoryjne sankcjonowania masowej zagłady — od Konstantyna po Wietnam. Gdy Kościół stanął po stronie bogatych, to chwycił także za ich miecz po czym szybko obrastał w dostatek…

Biblijny Jezus pojawił się co prawda jako przyjaciel pariasów i ludzi wyzutych z praw, poborców ceł i grzeszników, kalek, ludzi napiętnowanych. Chwalił biednych i groził bogatym. Żądał rezygnacji z wszelkiego majątku. Potępiał „niesprawiedliwą mamonę”, „ułudę bogactwa”, a jego „dobra nowina” dla ujarzmionych zapewne przyspieszyła działania misji chrześcijańskich, zapewne przyciągała niewolników, wyzwoleńców, robotników, drobnych rzemieślników, wygnanych chłopów, z których w większości składała się najdawniejsza wspólnota chrześcijańska. Zniewoleni przez rzymski kapitalizm agrarny i dyktatury cezarów, ci ludzie tęsknili od pokoleń do wybawienia z nędzy i dostrzegali w chrześcijaństwie nie tylko idealną religię, ale i spełnienie proletariackich nadziei, wyzwolenie z niedostatku.

Ale później kler nie zamierzał bynajmniej zmieniać struktur społecznych. Podczas gdy nauka Chrystusa była wręcz ekstremalnie rewolucyjna, Kościół stawał się potęgą na wskroś konserwatywną, tłumił kompromisami i relatywizacją ewangeliczny radyka1izm, całkowicie odżegnał się od tradycji pierwotnego chrześcijaństwa, natomiast przejął antyczny ustrój gospodarczy ze wszystkimi jego elementami.

Najjaskrawiej wykazuje to utrzymywanie przez Kościół niewolnictwa. Niewolnicy powinni „na chwałę Boga jeszcze gorliwiej wykonywać pracę niewolniczą”! — tego żąda w II wieku biskup Ignacy. Doktor Kościoła Ambroży nazywa, zaś, niewolnictwo „darem Boga”. A inny doktor Kościoła, Augustyn, już bez zastrzeżeń stoi po stronie bogatych i propaguje ideał „pracowitości w biedzie” — pozostać biednym i dużo pracować to jedna z najistotniejszych rad, jakich udziela biednym; otóż Augustyn z jednej strony pociesza (jak mutatis mutandis wszystkie encykliki społeczne ostatnich stu lat) niewolników stwierdzeniem, że ich los to przejaw woli Boga, a z drugiej strony uświadamia właścicielom niewolników korzyści płynące dla nich z takiego uzależnienia.

Równouprawnienie religijne niewolników, przyznane im już wcześniej w kulcie Dionizosa, ustaje jednak niebawem, w roku 257, w chrześcijaństwie, z chwilą gdy papież Stefan I zabrania im ubiegania się o godność kapłańską. „Podły niewolnik nie jest przecież godzien takiego zaszczytu” — pisze w 443 roku doktor Kościoła, papież Leon I „Wielki”. Otóż to — w czasach pogańskich, przede wszystkim dzięki stoickiej doktrynie równości ludzi, nastąpiła wreszcie pewna poprawa losu niewolników, ale w IV wieku Kościół znowu pogorszył ich status prawny. I nie tylko przodował w liczebności posiadanych niewolników, lecz również — co nie istniało nigdzie indziej — uniemożliwiał ich wyzwolenie. Jako „dobro kościelne” byli oni niezbywalni. Mało tego. W każdym kolejnym stuleciu zwiększało się zniewolenie i niewolnictwo utrzymało się za sprawą Kościoła przez całe średniowiecze. Tomasz z Akwinu jednoznacznie je usprawiedliwiał, Egidiusz Rzymianin zaś wysławiał je wręcz jako „instytucję chrześcijańską”.

U schyłku średniowiecza ta chrześcijańska instytucja nawet rozwinęła się w Europie Południowej. Spośród wielkich miast zachodnioeuropejskich najdłużej zachował ją — konsekwentnie papieski Rzym. Niesłuszne to, ale zrozumiałe, jeśli się pomyśli o ogromnym majątku Kościoła, choć przecież groteskowe, gdy wspomnimy Jezusa i „komunizm miłości” głoszony przez apostołów, do którego nawiązują nie tylko liczne sekty chrześcijańskie, lecz również wielu Ojców i doktorów Kościoła, jak Jan Chryzostom, żądający niejednokrotnie wspólnoty dóbr zamiast własności prywatnej i nakazujący, by wszystko „posiadano na sposób komunistyczny”. Albo doctor Ecclesiae Bazyli, jeden z najlepszych chrześcijan wszechczasów, który cały swój majątek oddaje biednym, a potem dołącza do tego ogromne dziedzictwo i wreszcie przekazuje ludziom będącym w potrzebie większość dochodu z bardzo bogatej diecezji; chrześcijanin, który innych chrześcijan posiadających cokolwiek stawia na równi ze zbójcami. Ale gdy ci doktorzy Kościoła jeszcze radykalnie krytykowali kapitalistyczny ustrój gospodarczy, domagali się jego likwidacji od podstaw i głosili jako główną naukę chrześcijańską: „komunizm miłości” pierwotnej gminy — zdążyła się już ukształtować sytuacja najbezwzględniejszej eksploatacji w całych dziejach ludzkości. I była to też eksploatacja najbardziej bezwstydna.

Już za czasów pierwszych cesarzy chrześcijańskich majątek Kościoła znacznie się powiększył. W VI wieku pobiera się kościelną dziesięcinę, zawarowaną prawnie za Karola „Wielkiego” i ściąganą aż do XIX wieku. W VIII wieku oszustwem i wojnami zostaje uzyskane Państwo Kościelne. I w średniowieczu co najmniej jedna trzecia całej ziemi uprawnej w Europie znajduje się w rękach duchowieństwa, a pracują na niej niewolni chłopi.

Kuria przechodzi wcześniej niż większość dworów monarszych od gospodarki naturalnej do pieniężnej i rychło, dzięki nawiązaniu ścisłych kontaktów z nowo powstającymi bankami, staje się jedną z największych potęg finansowych świata. Inkasuje, co jej się należy, uciekając się do ekskomuniki albo interdyktu, czasem też egzekwuje należności od opornych dłużników przy pomocy władców, z którymi proporcjonalnie dzieli się przychodem. W podziemiach zamku papieskiego w Awinionie, „najohydniejszym i najbrudniejszym mieście, jakie zdarzyło mi się poznać” — jak pisze Petrarca, gromadzone są skarby ze wszystkich stron świata. Alvarez Pelajo, szczerze dochowujący papieżom wierności dostojnik Kurii, opowiada, że ilekroć przybywał na pokoje papieskie, zawsze zastawał duchownych przy liczeniu pieniędzy.

Już około roku 1000 wypomina biskup Orleanu tę „hańbę”, że w Kurii prawie wszystko jest do kupienia i wyroki wymierza się według wagi złota. W wieku XIII skarży się biskup Jakub z Vitry: „Wszystko dotyczy tylko spraw przyziemnych i doczesnych, królów i królestw, procesów i sporów. Rzadko kiedy pozwalano na rozmowę o sprawach duchowych”. Pod koniec XV wieku wykrzykuje we Florencji Savonarola: „Oni handlują beneficjami i nawet sprzedają krew Chrystusa”. A w połowie XX wieku francuski ksiądz-robotnik Henri Perrin dziwi się, „jak niewielką wagę przywiązywały w przeszłości środowiska chrześcijańskie do problemu losu robotników. Z roku na rok nic prócz nabożnych słów” — co potwierdzają dobitnie papieskie „encykliki społeczne”: Rerum novarum (1891), Quadragesimo anno (1931) oraz łagodniejsza tylko w tonie, ale merytorycznie prezentująca to samo, Mater et magistra (1961).

Ale równocześnie papież Pius XII (który pisze ponadto o robotniku i przedsiębiorcy co następuje: „Tworzą oni coś wspólną pracą. Chciałoby się wręcz powiedzieć, że jedzą przy tym samym stole. Bo przecież żyją z ogólnego dochodu gospodarki swego kraju”.) stwierdza: „Kościół Chrystusowy idzie drogą wyznaczoną mu przez boskiego Zbawiciela […]. Nie wtrąca się do spraw czysto politycznych i gospodarczych”. Mniejsza o to, że należące do Kościoła ziemie, w sumie kilka milionów hektarów, w niektórych krajach stanowią prawie dwadzieścia procent wszystkich pól i jeszcze dziś jest to największa posiadłość w świecie chrześcijańskim; że Kościół posiada kilka najbardziej wpływowych rzymskich banków oraz udziały w przerażająco wielu spośród najpotężniejszych zakładów przemysłowych w Ameryce Północnej i Południowej; że niektóre z nich są nawet prawie wyłączną własnością Kościoła, jak czołowe włoskie towarzystwo lotnicze Alitalia, jak zakłady samochodowe Fiat (gdy tymczasem rokrocznie umierają z głodu miliony ludzi i tylko w Ameryce Południowej, gdzie żyje trzydzieści trzy procent wszystkich katolików, trzydzieści procent ludzi to bezdomni) — również trzej bratankowie Piusa XII są wysokimi dostojnikami watykańskimi, prezesują liczącym się bankom, firmom monopolistycznym, i gromadzą, w mało którym wielkim skandalu finansowym we Włoszech nie umoczywszy palców, majątek rzędu stu dwudziestu milionów marek. A sam papież Pius XII, którego beatyfikacja jest już bliska, pozostawia w spadku mienie osobiste wartości osiemdziesięciu milionów marek, w złocie i walucie.

Zaiste: wśród wszystkich dziwnych świętych Kościoła katolickiego — a są w tym gronie znani fałszerze dokumentów, jak doktor Kościoła Atanazy („doktor Kościoła” to największe wyróżnienie dla katolika; spośród dwustu sześćdziesięciu papieży tylko dwóch otrzymało ten tytuł); znani specjaliści od przekupywania, jak doktor Kościoła Cryl Aleksandryjski, znani złodzieje i podpalacze, jak Marcin z Tours, patron Francuzów — wśród wszystkich dziwnych świętych Ecclesiae Catholicea Eugenio Pacelli byłby jednym z najdziwniejszych, gdyby został kanonizowany. I nie tylko ze względu na słowa Łukasza (12,33 albo 14,33) bądź Jana Chryzostoma, doktora Kościoła: „Bez niesprawiedliwości nie sposób się wzbogacić” oraz „Człowiek godny czci nie może, nie może być bogaty”.

Papieże przemieniali w pieniądze prawie wszystko, dając w każdym stuleciu przykład wielkiej korupcji i demoralizacji. Mimo zakazu sprzedawali każdą nominację na biskupa, każdą godność opata, każde probostwo katedralne. Co więcej, sprzedawali już samą możliwość ubiegania się o to, czasem nawet kilku chętnym jednocześnie, przy czym opłata rosła proporcjonalnie do prawdopodobieństwa uzyskania tego, o co chodziło. Sprzedawali każdą bullę, każdą łaskę, wszelkie dokumenty, wszelkie decyzje. Sprzedawali najświętsze relikwie i jeszcze w czasach antycznych zaczęli rozprowadzać je masowo, na przykład już w IV wieku produkowano w Rzymie relikwie będące replikami całunu. Kościół zamkowy w Wittenberdze posiadał około roku 1510 aż pięć tysięcy pięćset relikwii. A po dziewiętnastu sprawdzonych świętych pozostaje po dziś dzień w kościołach i klasztorach sto dwadzieścia jeden głów, sto trzydzieści sześć torsów oraz zadziwiająca obfitość innych części ciała. „Napletek Chrystusa — pisze Alfonso de Valdes — widziałem osobiście w Rzymie, Burgos i Antwerpii” ponoć występuje on jeszcze w czternastu innych miejscowościach — „w samej tylko Francji znajduje się pięćset zębów Dzieciątka Jezus. Mleko Matki Boskiej, pióra Ducha Świętego przechowuje się w wielu miejscach”.

Tak oto z górą tysiąc lat ogłupiali oni ludzi. Nic dziwnego, że i w XX wieku ludzie są podatni na wszelkie ideologiczne szalbierstwo! Nic też dziwnego, że hierarchia kościelna, już od czasów apostołów i zacieklej niż hitlerowcy, zakazywała wszelkich pism krytycznych, paliła taką literaturę, przez pół tysiąclecia zabraniała nawet ludziom świeckim lektury księgi nad księgami, zwłaszcza poszczególnych Ewangelii, i to „z całą mocą”, jak pisano jeszcze w XVI wieku, gdy za pontyfikatu Juliusza III w mieście biskupim Würzburgu skracano o głowę chłopów, którzy czytali Biblię; hitlerowcy nie musieli tego stosować w wypadku Mein Kampf, bo i ta książka zawierała tylko opis czynów faktycznie przez nich popełnianych.

Papieże inkasowali czynsz dzierżawny i świętopietrze z ziem im podległych, z podporządkowanych im bezpośrednio kościołów, klasztorów, miast, ze wszystkich krajów objętych obowiązkiem daninyy. Inkasowali cały majątek wszystkich „kacerzy” skazanych w Państwie Kościelnym i od każdego kościoła na świecie dziesiątą część jego dochodów, a od niejednego nawet znacznie więcej. Inkasowali dochody biskupów zawieszonych w czynnościach oraz mienie duchownych zmarłych bez sporządzenia testamentu.

Inkasowali pieniądze za przyznanie i potwierdzenie prawowitości władzy królewskiej, za obowiązkowe wizyty książąt Kościoła ad limina apostolorum, za uchylenie niepożądanych wizytacji. Inkasowali ogromne łapówki, na wielką skalę handlowali odpustami, coraz częściej ogłaszali lukratywne lata jubileuszowe, kiedy to zdarzało się, że pieniądze zgrabiano z ołtarzy. Stale zwiększali podatki i wymyślali coraz to inne, jeden tylko papież Urban VIII aż dziesięć. Wymyślali dziesięciny od wypraw krzyżowych, które nigdy się nie odbyły, i tymi pieniędzmi finansowali, cokolwiek zechcieli — Jan XXII, jeden z największych w dziejach świata geniuszów w obracaniu pieniędzmi, sfinansował w ten sposób swoją wojnę z Ludwikiem Bawarskim; Grzegorz IX długoletnią wojnę z Fryderykiem II, na którego państwo ten papież dokonał wręcz inwazji, gdy cesarz odbywał krucjatę. Bonifacy IX anulował w 1402 roku wszystkie wnioski o beneficja, by móc każdego, kto już coś zapłacił, zaszantażować po raz drugi. Papież Sabinian gromadził zboże, i w 605 roku, gdy panował głód, sprzedawał je po lichwiarskiej cenie. Papież Sykstus IV, niegdyś franciszkanin, który współżył fizycznie ze swoja siostrą i z własnymi dziećmi, zakładał w Rzymie domy publiczne, wydzierżawiał je kardynałom i, co więcej, obłożył specjalnym podatkiem ladacznice. A Benedykt IX sprzedał — kiedy już wyzbył się wszystkiego — Grzegorzowi VI godność papieską w zamian za dożywotnią rentę.

Skoro wielu papieży, tak jak większość potentatów, wydawało duże sumy na reprezentację, luksus, metresy, bratanków, synów, córki, skoro dzięki łupieżczym wyprawom wojennym, lichwiarskim zyskom, kłamstwom handlarzy odpustami, wznosili kościoły, które świat podziwia jeszcze dzisiaj; skoro Eugeniusz IV nabył koronę wartości dwóch milionów franków; skoro Leon X (jego motto: „Niechaj nasz pontyfikat będzie radosny!”) trwonił miesięcznie od dziesięciu do dwunastu tysięcy dukatów na jadło; skoro Mikołaj III rozdawał swym krewnym jedno księstwo po drugim i skoro jeszcze w ciągu siedemdziesięciu pięciu lat XVII wieku „namiestnicy” przeszastali ogromną sumę bez mała siedemnastu milionów złotych skudów — oznacza to, że pieniądze stawały się w ich rozumieniu coraz ważniejszym środkiem sprawowania władzy, najważniejszym instrumentem rządzenia aż po dzień dzisiejszy, kiedy wygląda na to, że nie chcą oni już ewangelizować, lecz kupić cały świat, co miałoby zresztą większe szanse powodzenia (jeśli zważymy, że nawet w Rzymie aż siedemdziesiąt procent ludności umiera bez ostatniego sakramentu).

Grzegorz IX polecił — już w XIV wieku — by Kościoły poszczególnych krajów zasilały bezpośrednio papieską kasę wojenną, a jego następcy zbroili się na coraz większą skalę. Bo nawet gdy utrzymywali trójkę nieślubnych dzieci oraz dwudziestu nepotów,jak Pius IV, to nie zapominali o subwencjonowaniu wojenreligijnych przeciw hugenotom i Turkom. I jeśli nawet, mimo olbrzymich dochodów, zastawiali swoje korony, tapety Rafaela, serwisyi zostawiali po sobie milionowe długi, jak w wypadku LeonaX, to już kolejni papieże gromadzili nowe skarby, na przykład —

cd....


Tytuł: Odp: O KOSCIELE KATOLICKIM....
Wiadomość wysłana przez: Kiara Grudzień 01, 2010, 22:38:48
http://nwomedia.pl/artykul.php?id=2676

znowu mimo wielkiego marnotrawstwa osobistego — Paweł III zgórą siedemset tysięcy dukatów, która to suma zniknęła po jego śmierci tak szybko, że to, co zostało, starczyło tylko na żołd dla gwardii potrzebnej na następne konklawe.

Dość. Ta gospodarka pieniężna, trwająca sporo ponad tysiąc lat i naśladowana przez biskupów, opatów, świeckich możnowładców, była i jest oczywiście prowadzona kosztem ludu, najwcześniej włoskiego, który przez całe średniowiecze był wyzyskiwany najbardziej i ze wszystkich stron, ale szczególnie przez kler. „Śmierć klechomi mnichom! — krzyczano w Perugii. „Śmierć Kościołowi!” — to w Bolonii. „Precz z papieżem!” — a to w Neapolu. Florentyńczycy szturmowali siedzibę inkwizycji i karmili psy księżym mięsem. Rzym stał się najbardziej buntowniczym i najbardziej eksploatowanym miastem w świece zachodnim. Głód, despotyczne rządy, rewolty powtarzają się bez końca. W roku 1585, gdy rozpoczął się pontyfikat Sykstusa V, toczyło się ponoć po ulicach Rzymu więcej głów niż trafiło melonów na targ. Rygorystyczne ustawy wyjątkowe i akcje polityczne to odpowiedź papieża na rewolucję francuską, którą Kant powitał łzami radości. „[…] wolne Włochy!” — woła jeszcze lord Byron. „Czegoś takiego nie było od czasów Augusta”. W 1849 roku stu trzydziestu sześciu spośród stu czterdziestu jeden włoskich delegatów głosuje za pozbawieniem papieża suwerennej władzy nad Państwem Kościelnym..

Nie mogą go już uratować zmobilizowane przeciw rodakom, sprowadzone z połowy Europy wojska. W roku 1870 papiestwo popada w „niewolę watykańską”, z której wyzwalają je dopiero faszyści.

Główny ciężar ery arystokratyczno-hierarchicznej spoczywał jednak, również przez dłuższy okres epoki nowożytnej, nie na mieszczanach, lecz na chłopach czy raczej niewolnikach rolnych.

Nieliczne wolne chłopstwo zniknęło bowiem wkrótce całkowicie na skutek rozpowszechnienia się prawa rzymskiego w Europie — zostało wchłonięte przez latyfundia świeckie bądź kościelne. Postęp cywilizacji chrześcijańskiej pociągał za sobą coraz większy ucisk chłopów, najpierw przemienionych w ludzi przypisanych do ziemi, a później w odrabiających pańszczyznę. Mogli być razem z ziemią dziedziczeni, sprzedawani, wymieniani, darowani i dla swoich panów znaczyli często mniej niż bydło. Wielki mistrz zakonu krzyżackiego Siegfried von Feuchtwangen zwykł, około roku 1300, mawiać, że nie smakuje mu ani jeden kęs, jeśli przedtem nie każe powiesić kilku chłopów.

W świecie zachodnim powstania chłopskie rozpleniły się tak, że historycy wolą ich nie dostrzegać aż do wieku dwudziestego.

W roku 997 burzą się chłopi Normandii, w 1008 roku chłopi bretońscy. We Fryzji, Holandii, Francji bunty chłopskie powtarzają się w ciągu całego XI wieku. Jeden niewolnik rolny kosztował wówczas we Francji trzydzieści osiem, a koń — sto sous.Francuska wojna chłopska rozpoczyna się w roku 1358, szlachta doprowadza do egzekucji dwudziestu tysięcy osób, ale zamieszki nie ustają przez następnych pięćset lat. W Anglii król Ryszard II tłumi krwawo wielkie powstanie chłopów, które wybuchło w 1381 roku. W roku 1437 buntują się chłopi siedmiogrodzcy. W 1514 roku szczególnie liczne i okrutne egzekucje kładą kres groźnemu powstaniu chłopów węgierskich. A w Rumunii bunty uciśnionych zdarzają się jeszcze w XIX i XX wieku.

W Niemczech niepokoje zaczynają się na długo przed wojną chłopską i prowodyrzy są wszędzie paleni, wieszani, ścinani, ćwiartowani. W roku 1460 przeciwstawiają się opatowi chłopi z Kempten. W 1476 roku szesnaście tysięcy chłopów manifestuje nocą przy blasku pochodni pod zamkiem biskupa Würzburga, który każe do nich strzelać z ustawionych na wałach dział. W 1490 roku chłopi augsburscy zwracają się przeciw biskupowi Fryderykowi z rodu Hohenzollernów. W roku 1493 zostaje zawiązany alzacki Bundschuh; ich hasło brzmiało: „Ruszajcie, cóż to za żywot? Przez klechów i szlachtę nie ma dla nas życia”.

Duchowni i szlachta, tron i ołtarz — za ich sprawą całe narody były przez tysiąc lat otaczane pogardą, uciskane, wyzyskiwane. Każdy mógł budować na tyranii tamtego drugiego. I chociaż często występowali przeciw sobie nawzajem, z socjologicznego punktu widzenia stanowili jedność, w układzie społecznym trzymali się razem, byli klasą zorientowaną na władzę i zysk, żyjącą z potu i krwi innych ludzi, zdemoralizowaną mniejszością, jak pisze ze Strasburga o władcach swoich czasów Büchner, mniejszością, która „przemienia masy obywateli w harujące bydło”.

Niemiecka wojna chłopska wybuchła nieprzypadkowo na południowym zachodzie kraju, gdzie austriacki arcyksiążę Ferdynard i biskup Konstancji, wspólnie prześladowali „kacerzy” w sposób szczególnie barbarzyński. I tak jak wielu innym mającym podłoże socjalne powstaniom chrześcijan przyświecały rewolucyjne idee wczesnego chrześcijaństwa — na przykład powstaniu chłopów angielskich, którym przewodzili księża pozostający pod wpływem nauk Wiklefa; niektórym rewoltom proletariatu włoskiego albo husyckiej infiltracji na Węgrzech, w Polsce, Niemczech, Belgii oraz Francji — tak przyświecały one też niemieckiej wojnie chłopskiej, we Frankonii i w Tyrolu skierowanej przede wszystkim przeciw wyższemu duchowieństwu. Chłopi walczyli jako „bractwo ewangeliczne”, jako „wojsko chrześcijańskie i ewangeliczne”, na ich sztandarach były wizerunki Ukrzyżowanego i imię Jezusa. Ich manifest, napisany przez spalonego w 1528 roku w Wiedniu byłego kaznodzieję katedralnego z Ratyzbony Balthasara Hubmaiera, profesora i prorektora jednego z uniwersytetów, uzasadniał wszystkie skargi natury ekonomicznej powołując się na Biblię i w artykule dwunastym deklarował nie wysuwanie żądań niezgodnych ze słowem bożym.

Zdarzali się władcy, którzy byli nastawieni pokojowo, skłonni do rokowań, którzy długo się wzdragali naruszyć to, co uzgodnili z chłopami, jak na przykład władca Palatynatu, książę-elektor Ludwik, którzy nawet uważali bunt za sprawiedliwą karę bożą i chcieli go „uśmierzyć po dobroci”, tak jak książę-elektor Fryderyk Mądry i jego brat, książę Jan. Ale biskupi oraz znów Marcin Luter — bo, jak mówi Paracelsus, „czyż jest ktoś mniej miłosierny dla biednych niż duchowieństwo?” — nie ustawali w perswadowaniu, zachęcali, powtórzmy za reformatorem, „do rychłego chwycenia za miecz”, do atakowania z „czystym sumieniem” (które kler pozostawia mordercom zabijającym podczas wszelkich wojen), do zasłużenia sobie „na niebo przelaną krwią” (to też jeden z ulubionych chrześcijańskich wątków), zachęcali, żeby „dławić, dźgać, po kryjomu i otwarcie, co komu będzie zręczniej zrobić, tak jak trzeba zabić wściekłego psa”. „Dźgaj, bij, duś, kto może” — szczuje Luter kiedy indziej, prawie że bardziej papieski w tym niż papież — „a jeśli wówczas zginiesz, to dobrze; lepszej śmierci nie dostąpiłbyś nigdy, bo tak umarłbyś posłuszny słowu bożemu”.

Tak oto chrześcijańska szlachta rozprawiała się z chłopami, tysiące ich zabijając ciosami skierowanymi w dół z wysokości końskiego grzbietu, wciąż oszukiwała ich, pozwalała, by się dobrowolnie rozbrajali, po czym dokonywała na nich rzezi; tylko pod Zabern zginęło osiemnaście tysięcy chłopów. Chłopi byli oślepiani, wieszano ich, ścinano, wbijano na pal, byli ćwiartowani, rozrywani przez konie, paleni żywcem. Gdy się zdarzyło, że mogli sobie posmarować buty hrabiowskim tłuszczem, gdy masowo grabili, przetrzebiali zamki i klasztory — „Dość długo wnosiliśmy, teraz możemy chociaż raz wynieść”. — to jednak lała się prawie wyłącznie ich krew. Nawet Luter uznał w końcu uciskanie chłopów za „okropne” i „godne pożałowania”. „Ale co robić? Tak trzeba i Bóg też tego pragnie”.

„Bóg tego chce!” — tak krzyczeli już papieże przy okazji krucjat. I nadal się tak krzyczy. Jeszcze nawet hitlerowski atak na Rosję był przedstawiany przez cały episkopat niemiecki jako „święta wola Boga”. A protestancki biskup Lilje wołał jednocześnie: „Z Bogiem! Tę ofiarę można ponieść tylko w imię boże”. Im więcej mordują, tym głośniej powołują się na Boga.

„Niechaj was to tak nie smuci”, pociesza reformator szlachtę i zachęca: „Osioł chce być bity, a gmin rządzony przemocą” — oto chrześcijańska recepta na rządzenie, stosowana od dwóch tysięcy lat.

I wojna jest Lutrowi tak samo potrzebna, jak Tomaszowi czy Augustynowi, który szydzi z cyniczną beztroską człowieka raczej nie zagrożonego: „Cóż powiedzieć przeciw wojnie? Chyba tylko to, że giną na niej ludzie, którzy przecież muszą kiedyś umrzeć”. Od tych diabłów przejmuje Luter teorię „wojny sprawiedliwej”, dziś możliwą już tylko jako numer kabaretowy (albo teologia moralna) i poucza: „Na takiej wojnie chrześcijańską jest rzeczą i dziełem miłości, jeśli się wrogów bez skrupułów dusi, ograbia, podpala, i jeśli czyni się wszelkie szkody służące pokonaniu ich. A gdyby się miało wydawać, że duszenie i grabież to nie dzieło miłości, i gdyby jakiś prostak [!] pomyślał, że to nie po chrześcijańsku i chrześcijaninowi tak czynić się nie godzi: zapewniam, że to też jest dziełem miłości”. Dlatego właśnie Luter zaleca i nakazuje chrześcijanom wyruszającym do boju, by nie zwlekali długo, by odmówili Wierzę w Boga… i Ojcze nasz… i „tego niech wystarczy […], a potem dobądź broni i bij w imię boże”.

Podobnie jak Kościół papieski, Luter pozostawił biednych samym sobie, zdradził sprawę chłopów pańszczyźnianych, uczynił z reformacji ruch znowu korzystny tylko dla władców, nowe narzędzie despotyzmu, stąd też już Thomas Münzer protestuje gorąco przeciw tej „cichej wodzie”, temu „żyjącemu w dostatku cielsku”, tej wittenberskiej „tucznej świni”, i ma całkowitą rację, kiedy pisze: „Prawdziwe złodziejstwo uprawiają nasi książęta i magnaci, którzy przywłaszczają sobie wszelkie stworzenie, ryby w wodzie, ptaki w powietrzu, rośliny na ziemi, wszystko to musi należeć do nich. A biednym mówią: «Bóg przykazał, żebyś nie kradł». Oni sami pastwią się nad wszelkimi istotami żyjącymi i zabierają je dla siebie; ale jeśli biedak ukradnie byle rzecz, to zostaje skazany. Temu fałszywy doktor przyklaskuje i mówi «amen»”.

Po stronie papieskiej nie dopatrzył się Luter tak naprawdę „niczego, co by służyło chrześcijaństwu”, widział „tylko sprawy pieniężne i spory”. „Na to byłoby stać byle rozbójnika”. A potem zaczęła się reformacja z grabieniem na wielką skalę dóbr Kościoła katolickiego przez luterańskich książąt, „niemieckie królewiątka”, jak drwiąco nazywa ich Theodor Lessing, przez książąt, którzy byli gotowi „przyłączyć się do tego nowego ruchu aż do granic własnej korzyści”. I przytoczmy jeszcze wyznania zawarte w broszurze zapowiadającej zjazd ewangelików niemieckich w Stuttgarcie w roku 1952: „Nie jest zadaniem ewangelii w jakikolwiek sposób zmieniać istniejącą sytuację”.

Klęska wojny chłopskiej, nad którą potem wciąż ubolewano — a czynił to jeszcze Alexander von Humboldt na zamku poczdamskim, tuż obok apartamentów króla, z którym codziennie rozmawiał — należy do tych przekleństw niemieckiej historii, które okazały się szczególnie brzemienne w skutki. Południowoniemieccy chłopi pozostali w pańszczyźnie, a północnoniemieccy, według prawa uznani za wolnych, na powrót popadli w nią i odtąd wszyscy są nękani jeszcze brutalniej — aż do początku XIX wieku.

Wojewoda sandomierski chce w 1586 roku, by terroryzowani przez szlachtę chłopi inflanccy zostali zrównani „przynajmniej z polskimi chłopami pańszczyźnianymi”. A zgromadzenie stanów frankowskich zastanawia się w roku 1583, gdy znowu trzeba zapłacić „podatek turecki”, czy „nie byłoby łatwiej żyć pod rządami Turków”. I faktycznie Turcy zaoferowali węgierskim chłopom wolność, w zamian za co ci ostatni chętnie wyrzekli się chrześcijaństwa.

Na Śląsku, w Saksonii, w Prusach dochodzi około roku 1790 do rozruchów chłopskich. Hrabia Mirabeau opowiada o niewolnej egzystencji północnoniemieckich robotników rolnych: dziewiętnastogodzinny dzień pracy w lecie i w zimie. Baron vom Stein, który dobrze zna „tych łajdaków, niemieckich władców”, obserwuje w 1802 roku w Meklemburgii pewnego szlachcica, który traktuje swoich chłopów jak bydło. W roku 1812 Friedrich List patrzy nad Renem, Neckarem i Menem na chłopów pracujących zamiast koni i wołów, „ale bez pożywnej strawy tych zwierząt pociągowych”. Najbiedniejsi mieszkańcy Holsztynu koczują razem z chorymi i niemowlętami pod gołym niebem albo żyją w oborach. Gdyby jednak nie opłacili podatków, to groziła im licytacja i pozbawienie dobytku. Jeszcze w Zgromadzeniu Narodowym 1848 roku wśród sześciuset deputowanych znalazł się tylko jeden chłop.

W Anglii, gdzie aż do XVIII wieku miewa się niewolników, gdzie aż po XI wiek rządzi kilkaset rodów feudalnych, gdzie do 1832 roku spośród piętnastu milionów mieszkańców prawo wyborcze posiada czterysta tysięcy i gdzie jeszcze za czasów Schopenhauera „dwie trzecie narodu nie umieją czytać”, kler i wielcy posiadacze ziemscy odnoszą się do chłopów gorzej niż do wszelkiej trzody. Jeszcze w końcu XIX wieku chłop jada o połowę mniej, a pracuje dwa razy więcej niż więźniowie w angielskich zakładach karnych. „W rachunkach arendarza równa się on zeru” — odnotowuje w roku 1865 pewien oficjalny raport. „Nie obawia się o przyszłość, bo niczym nie dysponuje prócz tego, co jest bezwzględnie konieczne do życia. Cokolwiek by się działo, dla niego nie ma ani szczęścia, ani nieszczęścia”. Prasa liberalna szydzi bezlitośnie ze szlachty i państwowego Kościoła anglikańskiego (High Church) w związku z wysyłaniem do dalekich krajów „misji dla poprawy obyczajności dzikich ludzi znad Południowego Pacyfiku”. „Odważę się teraz zapewnić — kończy swój artykuł pewien korespondent «Morning Chronicle» — że położenie tych ludzi, ich bieda, ich nienawiść do Kościoła, ich zewnętrzna uległość i wewnętrzne rozżalenie na dostojników kościelnych, stanowią regułę we wszystkich wiejskich gminach w Anglii, a odmienne okoliczności są wyjątkowe”. Pomagały tylko niektóre sekty chrześcijańskie. Ale Kościół oficjalny — jak pisał Marks — wybaczyłby „raczej podważenie trzydziestu ośmiu spośród trzydziestu dziewięciu artykułów wiary niż zamach na jedną trzydziestą dziewiątą jego dochodów”.


Tytuł: Odp: O KOSCIELE KATOLICKIM....
Wiadomość wysłana przez: Kiara Grudzień 01, 2010, 22:43:43
 

6. OBŁUDA i POLITYKA


http://nwomedia.pl/artykul.php?id=2676


Europa obchodziła się nie lepiej z robotnikami przemysłowymi, o czym świadczy przede wszystkim sytuacja w kraju pochodzenia wielkiego przemysłu.

Jeszcze w połowie XIX wieku niejeden „wolny Anglik” stanowi tańsze zwierzę robocze niż starożytny niewolnik. Ci ludzie, półnadzy, mieszkają w nieprawdopodobnych wręcz norach na zgniłej słomie i żywią się zepsutym jedzeniem. Wszędzie brud, nieczystości, wilgoć, umierające dzieci, chorzy i kalecy, suchoty, tyfus, ślepota. Podczas gdy zyski fabrykantów urastają do gigantycznych sum, nędza robotników jest coraz straszliwsza, a w 1834 roku ustawa o biedocie z roku 1601 zostaje zastąpiona inną, w której nie przewiduje się już pomocy socjalnej.

Już William Blake, który uznaje za winnych Kościół i państwo, słyszy dobiegający od kominów i z ulic krzyk nękanych istot. W 1866 roku mieszka tam dwieście tysięcy ludzi, „których nędzne położenie — jak czytamy w obszernym raporcie Juliana Huntera o zdrowotności — przekracza wszystko co kiedykolwiek widziano w Anglii”. Torysowska gazeta „Standard” upomina w 1867 roku:

„Przypomnijmy sobie, jak cierpi ta ludność. Umiera ona z głodu. I to jest fakt: oczywisty, straszny. Tych ludzi jest czterdzieści tysięcy […].Na naszych oczach w jednej dzielnicy tej cudownej metropolii tuż obok miejsc największej w dziejach świata akumulacji bogactwa, tuż obok umiera bezradnie czterdzieści tysięcy ludzi”. Na nic zdaje się poszukiwanie pracy i żebranina, bo „miejscowe ośrodki zobowiązane do wspierania biednych same się spauperyzowały na skutek żądań parafii”.

W 1840 roku średni czas życia robotnika w Liverpoolu wynosi piętnaście lat. W Manchesterze pięćdziesiąt siedem procent dzieci robotniczych umiera przed piątym rokiem życia. Dziewięcio-, dziesięciolatki nierzadko harują bez przerwy po dwadzieścia cztery, po trzydzieści sześć godzin. Pędzi się ich nocą do fabryk i pejczami zmusza się ich do zachowania przytomności umysłu. Jeszcze w 1860 roku zdarzają się listy otwarte domagające się ograniczenia czasu pracy do osiemnastu godzin. Dzieci w wieku trzech, czterech lat, zatrudnione przy wyrobie koronek, stoją na krzesłach. W zakładach wikliniarskich miewają często mniej miejsca niż pies w swojej budzie. Marks nazywa to „przemianą dziecięcej krwi w kapitał”. W kopalniach cztero- i pięcioletnie dzieci, razem z mężczyznami i kobietami, półnagie albo całkiem nagie, na łańcuchach, czołgają się przez o wiele za wąskie chodniki. Kto się skarży, ten zostaje zwolniony i jako „napiętnowany” nie dostaje pracy nigdzie indziej. Zmarłych wyrzuca się do rowów przydrożnych i grzebie w jamach, w bagnie. „Wykształcenie” tych ludzi jest prawie żadne; dostępują jedynie nauki religii.

 

W Irlandii umiera w 1848 roku z głodu ponad milion ludzi. Dwa miliony emigrują.

Na Śląsku, gdzie katolicy i protestanci są podjudzani przeciw sobie nawzajem, tkacze popadają w coraz gorszą nędzę, mimo bardzo ciężkiej pracy. Byliby szczęśliwi — zapewnia w 1844 roku Wilhelm Wolff — gdyby mogli uszczknąć coś dla siebie z obfitej porcji ziemniaków, którą dostają tuczniki ich chlebodawców. I mieszkają w lokalach, w porównaniu z którymi „obora w majątku ordynata musi uchodzić za wytworny apartament”. Chrześcijański rząd nakazuje stłumienie buntu.

W Kolonii jedna trzecia ludności trudni się około roku 1800 żebraniną. W Bawarii doliczono się pod koniec lat trzydziestych stu czterdziestu pięciu tysięcy dziewięciuset dziewięćdziesięciu trzech żebraków, między innymi dwudziestu czterech tysięcy dziewięciuset sześćdziesięciorga dzieci. Prusy zakazują wszystkim wykładowcom uniwersyteckim (zresztą tradycyjnie prawomyślnym) prowadzenia dyskusji politycznych.

W latach czterdziestych emigruje z Niemiec rocznie sto tysięcy, a po roku 1849 dwieście pięćdziesiąt tysięcy ludzi.

We Francji w roku 1801 Napoleon I zawiera konkordat. Bo przecież nie zna nikogo, kto by rozumiał innych „tak dobrze, jak rozumieją się księża i żołnierze”. Jest też świadomy tego, że kiedy ma się dobre stosunki z papieżem, to „jeszcze dziś posiada się władzę nad sumieniami stu milionów ludzi”; zacytował to potem Mussolini, gdy zawierał układy laterańskie. W roku 1808 Napoleon czyni podstawą całego kształcenia, po pierwsze, nakazy religii katolickiej, po drugie zaś, wiernopoddańczy stosunek do cesarza — to zawsze były główne przyczyny nieszczęść narodów europejskich. Około roku 1830 dwie trzecie Francuzów nie jadają mięsa. W fabrykach marnieją mężczyźni, kobiety, dzieci, harując za psie pieniądze od piątej rano do ósmej, dziewiątej wieczór. Średni wiek robotników francuskich wynosi dwadzieścia jeden lat.

W roku 1848 tysiące z nich giną w Paryżu. W Berlinie dochodzi do zamieszek na ulicach. W Badenii, w Poznańskiem i w Pradze zostają stłumione powstania. W Rzymie panuje sytuacja zmuszająca papieża do ucieczki, a jego minister hrabia Rossi pada ofiarą morderstwa. Po zażartych walkach reakcjoniści odzyskują dla siebie Wiedeń. Giną mężczyźni, kobiety, dzieci. Friedrich Hebbel, świadek naoczny, nie omieszkał opowiedzieć swoich wrażeń księciu Schwarzenbergowi: „[…] w ustach zwłok mężczyzn tkwiły niczym cygara członki tych ludzi; to już jest coś, niewątpię, że ten fakt zachowa się w historii”.

Uciśnieni wszędzie się buntują i wszędzie strzela się do nich, są wtrącani do więzień, zmuszani do emigracji. W całej Europie oparcie dla religii stanowi policja i aż po XX wiek pozostaje ograniczona do możliwego minimum liczba uprawnionych do udziału w wyborach.

Wiktor Hugo, niegdyś ultrarojalista i chrześcijanin, woła 8 kwietnia1850 roku w Zgromadzeniu Narodowym, gdzie przewagę mają katolicy: „Powstańcie wreszcie, katolicy, księża, biskupi, duchowni, wy, którzy siedzicie w tym Zgromadzeniu Narodowymi których widzę wśród nas! Powstańcie! Taka jest wasza rola! Cóż robicie na tych ławach?” Jedyna reakcja: śmiech. W1851 roku zostają na rozkaz Napoleona III krwawo stłumione kolejne próby powstańcze. „Ma się za sobą Kościół, armię i banki!” — oto komentarz Wiktora Hugo, wymieniający wszystko, co i dziś jeszcze rządzi światem. W 1871 roku zostaje krwawo zlikwidowane następne powstanie — Komuny Paryskiej. W odwecie za rozstrzelanie sześćdziesięciu czterech zakładników rząd morduje sześć tysięcy komunardów.

Już w połowie XIX wieku reakcjoniści wszystkich zainteresowanych państw pragną likwidacji europejskiego proletariatu w wielkiej wojnie. Zabiegają o to gorączkowo na początku XX wieku. Niebawem pojawia się Chrystus niemiecki, rosyjski, francuski — jeszcze przed 1914 rokiem niemiecki nieprzyjaciel ma po swojej stronie dwadzieścia siedem tysięcy dział Kruppa, natomiast wszystkie patenty I. G. Farben na gazy trujące zostają sprzedane francuskiemu koncernowi chemicznemu. Co więcej, gdy niemieccy żołnierze umierają z hymnem na ustach, firma Thyssena, który później finansował Hitlera, dostarcza tarcze ochronne dla piechoty, prawie o połowę taniej do Francji niż na potrzeby armii niemieckiej. W ciągu jednego tylko półrocza 1916 roku niemiecki trust stalowy przekazuje trzydzieści siedem milionów cetnarów stali i żelaza do Francji. A Krupp otrzymuje zaraz po zakończeniu wojny sto dwadzieścia trzy miliony marek w złocie za sprzedany przed wojną do Anglii — za wiedzą niemieckiego Ministerstwa Wojny i z udziałami w zysku od każdego granatu! — patent KPz 96/04 na zapalniki do granatów, dzięki czemu firma kwitnie po dziś dzień.

A kler spieszy z miejsca na miejsce na tyłach wszystkich frontów po tysiąckroć pochwala masowe wybijanie się jako „przejaw religijnego uduchowienia”, „odrodzenie religijne, moralne i społeczne”, „krucjatę”, „świętą wojnę”, „służbę Bogu”, „nakaz naszego Boga”, „wolę bożą” itd. Od „Tego chce Bóg!” z czasów wojen krzyżowych oraz „Tego pragnie też Bóg!” z okresu wojny chłopskiej, poprzez „wolę bożą” podczas pierwszej wojny światowej aż do „świętej woli Boga” w czasie drugiej wojny światowej. Kto nie brzydzi się tym chrześcijaństwem, ten sam jest takim chrześcijaninem. I podczas gdy nad ogłupionymi, sprzedanymi głowami wiernych zderzają się ze sobą bezwstydne frazesy biskupie, jezuickie i protestanckie, zawarte w mnóstwie kazań i obficie przenoszone na papier, za zabicie jednego tylko żołnierza inkasuje się ogromną sumę stu tysięcy marek, z czego przemysł zbrojeniowy dostaje każdorazowo sześćdziesiąt tysięcy — czysty zysk. Dwanaście milionów poległych.


A więc wybuchła ta wojna. Wreszcie. „Wojnę przygotowywano solidnie i poważnie od lat. Przez całe lata armia pozostawała w nieustającej gotowości do walki. Ale jednym z najważniejszych kroków przygotowawczych był Kongres Eucharystyczny w Wiedniu”. To stwierdza w 1916 roku ktoś na pewno dobrze poinformowany, austriacki biskup sufragan Waitz, który później, w 1938 roku, już jako książę arcybiskup, razem z kardynałem Innitzerem z Wiednia chwali wkroczenie Wehrmachtu do Austrii, widząc w tym spełnienie „tysiącletniej tęsknoty naszego narodu” [zobacz artykuł w uStroniu, pt. Hitler a Papiestwo]. W tym samym roku odbywa się Kongres Eucharystyczny w Budapeszcie, podobnie jak tamten w 1912 roku w Wiedniu, zapowiadający coś. Adherent faszystów Eugenio Pacelli wskazuje przy tej okazji, jako legat papieski, na „niebezpieczeństwo bolszewizmu”. W rok później wybucha druga wojna światowa, dwadzieścia pięć tysięcy poległych każdego dnia, dzienne obroty: dwa miliardy marek. W 1960 roku, w jednym z okresów nasilenia zimnej wojny, obraduje Kongres Eucharystyczny w Monachium. Cieszący się zaufaniem Pacellego (Piusa XII), kardynał Spellman, jeden z najaktywniejszych reakcjonistów świata, prorokuje nadejście czasów, w których obecni władcy komunistyczni zostaną zmieceni, leci helikopterem nad żelazną kurtyną i odprawia dla wojska mszę pontyfikalną „wśród huku dział”, nie zapominając o nazwaniu żołnierzy swoimi „drogimi przyjaciółmi”. (Księża i żołnierze… — wiedział to Napoleon, wiedział to już nawet Konstantyn). A katolicki federalny minister obrony Strauß, który pragnie, by „okólniki papieskie stały się podstawą niemieckiego ustawodawstwa”, wyznaje otwarcie: „Jesteśmy po to żołnierzami […] by władza przeszła z rąk ateistów z powrotem w ręce chrześcijan”.

Już średniowieczni krzyżowcy śpiewali o chęci ruszenia na Wschód (Nach Ostland woll'n wir reiten…). I papiestwo miało w każdym kolejnym stuleciu nadzieję — powtórzmy to za katolikiem de Maistre'em — na przejęcie w spadku rozkładającego się trupa Kościoła wschodniego. Ten tak upragniony cel wydaje się znowu bliski podczas pierwszej wojny światowej, gdy państwa centralne, popierane przez Watykan, chcą zdobyć tereny dla osadnictwa na Wschodzie, na ziemiach polskich, na Ukrainie i nad Bałtykiem. W czasie drugiej wojny światowej wywołuje entuzjazm kampania rosyjska antyklerykalnych hitlerowców. I te miliony Niemców, którym się wydaje, że giną za ojczyznę, zdychają tylko za największych zbrodniarzy w dziejach ludzkości.

Krótko mówiąc: po tym systematycznym chrześcijańskim wychowaniu dla fizycznego i duchownego barbarzyństwa, kontynuowanym przez półtora tysiąclecia, nie mogło wcale nastąpić nic innego niż to, co nastąpiło. Papież Leon XIII nie zawahał się co prawda stwierdzić w swojej encyklice Immortale Dei z roku 1885: „Wszystko, co sprzyja osobistej godności człowieka, co podtrzymuje równouprawnienie obywateli, wszystko to powołał do życia, otaczał troską i zawsze chronił Kościół katolicki”.

Prawdziwe jest jednak twierdzenie przeciwne. Prawda jest taka, że wszystkie udogodnienia socjalne czasów nowożytnych zostały stworzone nie przez Kościół, lecz przeciw niemu. Że ludzkość zawdzięcza prawie wszystkie bardziej humanistyczne formy i reguły współżycia świadomym swojej odpowiedzialności czynnikom pozakościelnym. Że Kościół, jak pisze nie wróg chrześcijaństwa, lecz wybitny teolog protestancki, Martin Dibelius, zawsze stanowił „straż przyboczną despotyzmu i kapitalizmu”. „Dlatego też wszyscy, którzy pragnęli poprawy warunków życia na tym świecie, musieli — jak wyznaje ten chrześcijański uczony — walczyć przeciw chrześcijaństwu”.

I tak dzieje się jeszcze dzisiaj…


Opracowano na podstawie książki Karheinza Deschnera: „Opus diaboli” , str. 18-65

żródło: http://www.rumburak.friko.pl/ARTYKULY/religia/zbrodnie/dzieje_zbawienia-1.php

więcej artykułów w temacie : http://www.rumburak.friko.pl/


Tytuł: Odp: O KOSCIELE KATOLICKIM....
Wiadomość wysłana przez: Kiara Grudzień 03, 2010, 15:07:51
Niedlugo tzw. Boze Narodzenie. , czym jest w rzeczy samej ten czas , to okreslenie i ta data?

Niczym innym jak przesileniem zimowym , tzw. kolejnym narodzeniem sie slonca.
Zatem? Kult solarny? Narodziny Mitry? A moze jeszcze cos innego?

Malenkie spostrzezenie.

http://saurus.pardon.pl/dyskusja/1530343/najwieksze_klamstwo_kosciola


Tytuł: Odp: O KOSCIELE KATOLICKIM....
Wiadomość wysłana przez: Kiara Grudzień 04, 2010, 21:12:54
Ciekawe daty z historii kosciola katolickiego. Warto uwaznie przeczytac i troszke sie zamyslic....



http://wiadomosci.onet.pl/waszymzdaniem/45186,ciekawe_daty_w_historii_kosciola,1,artykul.html


Tytuł: Odp: O KOSCIELE KATOLICKIM....
Wiadomość wysłana przez: Kiara Styczeń 24, 2011, 23:44:58
Czym jest i czym zajmował się i zajmuje Watykan?

Tekst pochodzi z książki "Testament Mesjasza" autorzy; Michael Baigent Richard Leigh Henry Lincoln.
str. 276/280
DZIAŁANIA CIA.


Człowiekiem , który chyba  najbardziej przyczynił się do rozbudzenia zainteresowania Ameryki  ruchami na rzecz zjednoczenia Europy ( przyszłej Unii Europejskiej) , był hrabia Richard Coudenhoeve-Kalergi , który w r.1922 założył  organizację Pan-Europa , początkowo pod nazwą Pan European Union. Pan -Europa  w okresie międzywojennym  była organizacjom niezwykle prestiżową. Nalezało do niej wielu  szanowanych polityków, takich jak Leon Blum,Aristide Briand we Francji , Edward Benes w Czechosłowacji  oraz Winston Churchill , Albert Einstein  i tacy luminarze literatury  jak Paul Valery , Miguel de Unamuno, George Bernard Shaw i Tomasz Mann.

Po Anschlussie w w Austrii w r. 1938 Coudenhove -Kalergi w 1940 r. uciekł do Stanow Zjednoczonych . Tutaj niestrudzenie szukał poparcia paneuropejskiego ideału , twierdząc stanowczo , że jedność winna być priorytetem  polityki po zakończeniu wojny. Zdołal przekonać do swoich pomysłów  kilku znaczących amerykańskich polityków , takich jak WilliamBullitt i senatorowie Fulbrigth i Wheeler. Kiedy Ameryka przystąpiła do wojny , niektóre zamierzenia  Coudenhove - Kalergiego posłużyły  za gotowy plan działania.Był on wykorzystany przez OSS , prekursora CIA.

( OSS -pierwotna  struktura służb specjalnych z której zbudowano CIA)

OSS , czyli Office of Strategic  Serwices ( Biuro Wywiadu Strategicznego) , powstało za pomocą brytyjskiej organizacji MI-6 i SOE
( MI-6 angielskie służby specjalne SOE brytyjski wywiad)
Jego pierwszym  dyrektorem był  generał William Donovan ( Dziki Bill). Agenci Donovana  stali się zalążkiem powojennej CIA.
Jeden z nich , Allen Dulles był dyrektorem CIA od r. 1953  do klęski w Zatoce Świń, która zmusiła go do ustąpienia w 1963 r.
Podczas wojny Dulles działał w Szwajcarii, utrzymywał tam kontakty  z Helmutem Jamesem  von Moltke i Kręgiem Kreisau.

Kiedy William Donovan został  dyrektorem OSS ( pierwotnej CIA) szybko zdał sobie sprawę ze znaczenia , jakie może miec Watykan dla operacji wywiadowczych.
W całej Europie w każdym kraju , w każdym mieście , w każdej mieścinie i wiosce ( rola spowiedzi) były tysiące katolickich księży.
Tysiące katolickich księży było też kapelanami  w siłach zbrojnych każdego walczącego kraju.
Właściwie byli oni już zaangażowani w działalność wywiadowczą , przekazywali bowiem informacje do wewnętrznej komórki wywiadowczej w Watykanie.
Jeden z czterech szefów  Watykańskiego wywiadu  był monsignore Giovanni Montini -  późniejszy  Papież Paweł VI .
Z tego właśnie powodu Donovan postanowił nawiązać bliski kontakt z Watykanem.

Wkrótce po przystąpieniu Ameryki do wojny  Donovan nawiązał kontakty z księdzem Felixem Morlionem , założycielem europejskiej katolickiej służby wywiadowczej  zwanej Pro Deo ( dla Boga)  ... ( tak jak by Bogu była potrzebna służba wywiadowcza na ziemi...) , mającej swą bazę w Lizbonie.
Pod opieką Donovana Pro Deo przeniosło swoją kwaterę główną do Nowego Jorku , a OSS ( pierwotne CIA) podjęło się finansowania jego operacji.
Kiedy Rzym został wyzwolony w 1944 r.Donovan i Morlion umieścili  Pro Deo w Watykanie.
Tutaj miało szczególnie dogodną pozycję do czerpania informacji  od katolickich księży ( spowiedź oraz duszpasterskie wizyty w domach) , którzy dawniej lub w owym czasie przebywali w Niemczech , albo w niemieckich silach zbrojnych.

Szczególnie cennym  źródłem okazali się jezuici, dzięki swojemu wyrafinowanemu wyszkoleniu , rygorystycznej dyscyplinie i sprawnej organizacji.

W okresie powojennym Stany Zjednoczone szybko zaczęły czerpać korzyści z aparatu zorganizowanego przez Donovana. W 1948 r. przed planowanymi wyborami we Włoszech  , świeżo sformowana CIA przeprowadziła skomplikowaną tajną operacją , której celem było odebranie komunistom szans na zwycięstwo.
Pod patronatem Jamesa Angletona , byłego szefa komórki  OSS ( matka CIA)  w Rzymie  i późniejszego dyrektora  kontrwywiadu CIA , potajemnie przekazywano  chrześcijańskim demokratom  miliony dolarów  a ogromne fundusze do gazet i innych  ośrodków propagandy .
Ten sposób postępowania był stosowany z równie dobrym skutkiem we Francji.

Jak już stwierdziliśmy wizyta doktora  Józefa Retingera  w Stanach Zjednoczonych , jako przedstawiciela Ruchu Europejskiego
, doprowadziła do stworzenia  29 marca 1949 r.American Committee on a United Europe , czyli AC UE. Jego przewodniczącym został William  Donovan wiceprzewodniczącym zaś  były szef komórki OSS ( późniejszej CIA) w Szwaicarii Allen Dulles. Sekretarzem był George S. Franklin , który pełnił funkcję   dyrektora tajnej Rady do Spraw Stosunków  Zagranicznych ( Council on Foreig Relations), a później koordynatora Komisji Trójstronnej.
Dyrektorem naczelnym AC UE był agent CIA Thomas Braden, późniejszy szef Departamentu Organizacji  Międzynarodowych tejże agencji.
ACUE kierowany przez tychże ludzi wziął  pod swoje skrzydła  Ruch Europejski Józefa Retingera.
Fundusze amerykańskiego Departamentu  Stanu  były dyskretnie przekazywane  do  centrali  Ruchu Europejskiego w Brukseli.
Związek Radziecki rozszerzał swoje  wpływy w Europie Wschodniej , rozpoczęła się epoka zimnej wojny.
Ruch Europejski w pierwotnym zamyśle wspierający jedność europejską  został wprzęgnięty  w budowę "bastionu  przeciwko komunizmowi".
W takiej właśnie atmosferze zaczęły rozkwitać  tajne organizacje.

Józef Retinger  i inni członkowie Ruchu Europejskiego  , finansowani częściowo przez CIA  , nawiązali kontakty z księciem Bernhardem z Holandii , z premierem Włoch  i z Colinem  Gubbinsem , byłym dyrektorem  brytyjskiego SOE ( służby wywiadowcze). Razem z ówczesnym dyrektorem CIA generałem Walterem Bedellem  Smithem utworzyli  grupę doradców  , która spotkała się po raz pierwszy w maju 1954 r. w Hotelu de Bilderberg w holenderskim miasteczku  Oosterbeec. Tak narodziły się konfederacje  bilderbergskie.

CIA podejmowała  także własne inicjatywy dla poparcia akcji prowadzących do  umocnienia " bastionu przeciwko komunizmowi".
Przywódcy polityczni , partie polityczne , grupy nacisku , związki , gazety  i wydawcy o orientacji  dostatecznie prozachodniej  i antykomunistycznej otrzymywali pokaźne subsydia .
Tylko w latach pięćdziesiątych  we Włoszech wydawano  około   20-30 milionów rocznie   dla wsparcia działalności kulturalnej , programów młodzieżowych , publikacji i rozmaitych grup katolickich.
Przedsięwzięcia sponsorowane przez kościół np. misje i sierocińce , były często sponsorowane przez CIA .
Pieniądze CIA trafiały też do wielu biskupów  i prałatów  , w śród których był przyszły papież Paweł VI.

Oczywiście Partia Chrześcijańsko -Demokratyczna pozostawała w centrum uwagi, trzeba bowiem pamiętać , że ojciec przyszłego papieża Giorgio Montini  w 1919 r.  był wsól założycielem  , która później przekształciła się  w Partię Chrześcijańsko - Demokratyczną , a jego starszy brat był senatorem z jej ramienia.....

cd...


Tytuł: Odp: O KOSCIELE KATOLICKIM....
Wiadomość wysłana przez: Kiara Styczeń 24, 2011, 23:51:26
magia , polityka i KRK....

Tekst pochodzi z książki "Testament Mesjasza" autorzy; Michael Baigent Richard Leigh Henry Lincoln.
str. 276/280

cd.

Ruch europejski doktora  Józefa Retingera także aktywnie działał we Włoszech  na rzecz konsolidacji  CIA i Watykanu .Retinger uzyskał poparcie doktora Luigiego Geddy , swego przyjaciela , który był konsultantem medycznym  papieża  Piusa XII , a także szefa Azione Cattolica , czyli Akcji Katolickiej , popierającej Partię Chrześcijańsko - Demokratyczną. Za pośrednictwem Geddy Retinger  mógł także  pozyskać przyszłego papieża Pawła VI, a Akcja Katolicka   zaczęła otrzymywać fundusze CIA.
Kontakty między CIA a Watykanem  zacieśniły się  w 1963 r. , kiedy  po śmierci Jana XXIII papieżem został Paweł VI.
Jak wspomnieliśmy , Giovanni Montini , arcybiskup Mediolanu  utrzymywał łączność z agencją już wcześniej  i podczas wojny współpracował  z amerykańskimi służbami wywiadowczymi przekazując informacje z Watykanu  do OSS ( matki CIA)
Po wojnie przekazał CIA obszerne dossier  zawierające listę  księży  aktywnie uczestniczących  w życiu politycznym kraju.
Owe dokumenty były wykorzystywane  w 1960 r.  i wpłynęły na wynik wyborów we Wloszech.

Związek między Watykanem i CIA trwa do dzisiaj
. Wedlug Gordona  Thomasa i Maxa  Gordona - Wittsa w listopadzie  1978 r.  doszło do  nieoficjalnego spotkania  papieża Jana Pawła II i szefa  komórki CIA w Rzymie.   

Wynikiem tego spotkania była  ugoda , na mocy której  papież regularnie otrzymywał  cotygodniowy skrót  informacji  wywiadowczych z CIA.
Nie zostało powiedziane  , co CIA otrzymała w zamian  , ale czytelnik  może sam się domyślić.

Czyli nastąpiła bardzo bliska współpraca Jana Pawła II  z CIA!


Kolejnym niezwykle wpływowym  sojusznikiem  CIA  w Kościele był kardynał  Francis  Spellman z nowego Jorku. W 1954 r.  pracował bezpośrednio  dla CIA w Gwatemali , pomagał zorganizować tam zamach stanu zaplanowany przez  przez agencję.
Spellman  był także zamieszany w sprawy we Włoszech  odegrał pierwszoplanową rolę  w pozyskaniu od rządu  amerykańskiego  wielkich sum pieniędzy  na użytek Kościoła rzymskokatolickiego.
Łączyła go zażyła znajomość  z Bernardino  Nogarą  , mozgiem Banku Watykańskiego, i z hrabią  Enrico Galeazzim , który wraz z Michele  Sindoną  sprawował  nadzór nad  watykańskimi inwestycjami  i bankowością  we wczesnych latach sześćdziesiątych . To wlaśnie kardynał  Spellman  w 1963 r.  pierwszy zwrócił uwagę papieża   na księdza  Paula Marcinkusa  z Chicago. W  1971 r. Marcinkus , wówczas już arcybiskup , był dyrektorem Banku Watykańskiego , bliskim przyjacielem  Sindony  i Roberto Calviego z loży masońskiej  P2 i rzekomym członkiem tej loży.

Czas powstania masońskiej loży P 2  nie jest pewny , ale przypuszcza się , że została utworzona   na początku lat sześćdziesiątych. Bez względu  na to , jakie były pierwotne założenia , jej ultraprawicowy  wielki mistrz  Licio  Gelli  szybko wprowadził lożę  do grona organizacji  stanowiących  "bastion  przeciw komunizmowi". Niektórzy jej członkowie  otrzymali  hojne subsydia z CIA.  Poprzez ludzi takich jak  Calvi  i Sindona  loża  masońska P2  przekazywała  antykomunistycznym  instytucjom  w Europie  i Ameryce Łacińskiej  fundusze  z Watykanu  i CIA .
Calvi  twierdził że  osobiście  zorganizował transfer  dwudziestu milionów dolarów  z Watykanu dla "Solidarności" w Polsce , a niektórzy  sądzą  , że całkowita suma  przeznaczona  dla "Solidarności"  przekroczyła  sto milionów  dolarów.
Zanim oskarżono go o morderstwo , Michele Sindona był nie tylko finansistą  masońskiej loży P2 , ale również doradcą  Watykanu  do spraw inwestycji.
Pomagał Kościołowi sprzedać jego włoskie aktywa  i zainwestować  w Stanach Zjednoczonych.
Przekazywał fundusze CIA " przyjaciołom"  w Jugosławii oraz greckim pułkownikom , zanim przejęli władze w 1967 r.
Przerzucał także miliony dolarów  na fundusz  chrześcijańskich demokratów we Włoszech.

Kiedy masońska loża P2 trafiła na pierwsze strony światowych gazet , skandal związany  z jej ogromnymi wpływami  w śród  najwyższych dostojników  rządu ,  policji  i finansjery  uderzył przede-wszystkim  we Włochy.
 David Yallop  twierdził  jednak , że "odłamy loży masońskiej  P2  istnieją  jeszcze dziś w Argentynie ,  Wenezueli ,  Paragwaju , Boliwii , Francji  Hiszpanii , Portugalii i Nikaragui.
Aktywni członkowie są nawet  w  Szwajcarii i USA.
Loża masońska P2 jest powiązana z mafią we Włoszech , na Kubie  i USA oraz wieloma reżimami  wojskowymi  w Ameryce Łacińskiej i ugrupowaniami neofaszystowskimi. . Loża masońska P2 jest bardzo ściśle związana z  z CIA.
Jej kontakty sięgają w głąb Watykanu.
Wspólny mianownik tworzą najwyraźniej  nienawiść i strach przed komunizmem.

Obecnie uznaje się powszechnie  , że masońska Loża P2  chociaż potężna i wpływowa , była ( i prawdopodobnie nadal jest)   pod kontrolą  jakieś wyżej  , bardziej tajemniczej  władzy , która przekazuje instrukcje  za pośrednictwem  wielkiego mistrza loży.
Według włoskiej komisji parlamentarnej  badającej tę sprawę  organizacja działająca  za kulisami  masońskiej loży P2 znajduje się  "poza  granicami Włoch". Na  jej temat snuto  wiele  spekulacji  , zarówno wiarygodnych  jak i nieprawdopodobnych.

Jedni utożsamiali ją z amerykańską mafią, drudzy z KGB lub inną agencją wywiadowczą  z europy Wschodniej .
Niektórzy sugerowali  nawet , że kryje się  za nią Prieure de Sion.
W 1979 r. dziennikarz  Mino Pecorelli - były członek masońskiej loży P2 , który  po kłótni  z Gellim  wystąpił  z niej  - wskazał na CIA . Dwa miesiące później został zamordowany.

W marcu  1981 roku policja włoska  przeprowadziła rewizję  w willi Licio  Gelliego. Odkryła pełny spis członków loży  , oraz katalog  archiwum wielkiego mistrza, samego archiwum jednak nie znalazła. Najwidoczniej było ważniejsze od spisu członków.
Niektóre pozycje katalogu zostały opublikowane we włoskich gazetach.
W śród nich było Opus Dei i Giulio Andreotti , pod ówczesny włoski minister  spraw zagranicznych i rzekomy członek Prieure  de Sion.
 W katalogu  figurowała także organizacja oficjalnie znana  jako Suwerenny  i Militarny Zakon Świątyni  w Jerozolimie , która , twierdzi , że wywodzi się w prostej linii od templariuszy.

Koniec rozdziału.


Tytuł: Odp: O KOSCIELE KATOLICKIM....
Wiadomość wysłana przez: Kiara Styczeń 25, 2011, 18:26:53
Jaki związek ta odwieczna gonitwa za władzą i majętnością ma ze Stwórca , duchowością , mistykom i dobrem?
Tego chyba nikt nie zrozumie.
Bowiem ktokolwiek wynosi siebie by zrównać swoją osobę ze Stwórca Wszechrzeczy już na wstępie pokazuje swoją małość ,niskie poczucie własnej wartości i chęć podbudowania jej autorytetem dominującym innych.
Władza , władza i jeszcze raz władza oraz niepohamowany pęd do posiadania materii jest chorobą współczesnych czasów.
Do uzyskania jej ludzie malej wiary ( bo kto wierzy naprawdę całym sobą w mądrość fizycznej kreacji Stwórcy nie potrzebuje takich argumentów) używają wszystkich dostępnych na ziemi sposobów.
A co gorsza twierdzą iż te wszystkie manipulacje , oszustwa , wywoływanie wojen na których giną miliony istnień ludzkich , te wszystkie okrucieństwa czynione są w imię Boga.

Jakiego Boga? Kto nim jest?
Bo Stwórca Wszechrzeczy jest dobrem , miłością , radością , szczęściem , prawością , godnością i jasnością.
Natomiast w tych wszystkich poczynaniach wartości takich niestety nie ma.

Jest tworzenie polityki z jak największym zasięgiem dominacji , oraz wpływów , które za zadanie mają przynieść wszelakie zyski.

Bardzo to wszystko żałosne , bardzo smutne iż wykorzystuje się biednych ludzi dominując nad nimi ukrytą przed nimi wiedzą.

Ja mówię temu NIE! NIE! NIE! i STOP!


Tytuł: Odp: O KOSCIELE KATOLICKIM....
Wiadomość wysłana przez: Kiara Luty 04, 2011, 02:04:34
Czemu nie? Można i tak.....

Projekt niebieski strumien = Falszywy mesiasz Antychryst cz .1-2


http://www.youtube.com/watch?v=uswlLkFRGV4&feature=player_embedded#


Tytuł: Odp: O KOSCIELE KATOLICKIM....
Wiadomość wysłana przez: Kiara Wrzesień 02, 2011, 11:01:16
   
Żeby wzbogacić zestaw wartości duchowych o aspekt materialny ( bowiem w świecie fizycznym żyjemy) zastanawiam się często co gra główną rolę w tym wypadku?

W państwie gdzie ludziom żyje się coraz gorzej , gdzie brakuje państwu na zapewnienie rent emerytur szkolnictwa i lecznictwa kwitnie niekontrolowany biznes.
O co naprawdę w tym chodzi?

Bankierzy Pana Boga

KOŚCIÓŁ UBOGICH


Finanse polskiego kat. Kościoła nie podlegają żadnej kontroli
społecznej bądź państwowej i są najpilniej strzeżoną
tajemnicą. W państwie demokratycznym jest to absolutnie
niedopuszczalne.

http://faktyimity.pl/Portals/1/Files/pl ... inanse.pdf

Powyższa strona z całym artykułem chyba jest już zablokowana , nie otwiera się, ale statystyki informacyjne można znaleźć i tu , ktoś je skopiował.

http://docs6.chomikuj.pl/493946702,0,0, ... a-Boga.doc

Część I

http://www.nienalezna.pl/artykuly/spole ... -boga.html

Część II

http://www.nienalezna.pl/archiwum/artic ... icle_id=14

Część III

http://www.nienalezna.pl/artykuly/spole ... ml?start=2


Moim zdaniem gradacja wartości jest wielkim sekretem.

Kiara :) :)



ps Używane symbole w Watykanie.

http://www.andrzejstruski.com/blog_view_28_Ezoteryczny-Watykan---Tajemnice-Watykanu--cz-II-.html

dodam tylko iż nie ze wszystkim się zgadzam , znaczenia są o wiele bardziej głębokie , zanotowałam żeby je sprostować.


Tytuł: Odp: O KOSCIELE KATOLICKIM....
Wiadomość wysłana przez: Kiara Wrzesień 06, 2011, 13:44:55
Nie rób drugiemu co tobie nie miłe!


Bankierzy Pana Boga.doc
(410 KB) Pobierz
BANKIERZY PANA BOGA

Kościół ubogich


 

Finanse polskiego kat. Kościoła nie podlegają żadnej kon­troli społecznej bądź państwowej i są najpilniej strzeżoną tajemnicą. W państwie demokratycznym jest to absolutnie niedopuszczalne.

Nie sposób ułożyć równania, które po­zwalałoby uzyskać w miarę precyzyjny wynik, bo zbyt wielka jest liczba niewia­domych. „To setki strumieni pieniężnych, któ­re w jednych miejscach się łączą, a w innych rozgałęziają, tworząc skomplikowaną sieć trans­ferów” – zauważa profesor Michał Pietrzak, wybitny znawca problematyki wyznaniowej.

Zadaliśmy sobie jednakowoż trud osza­cowania kwot płynących owymi strumienia­mi do „czarnej dziury”, a w szczególności:

© wysiłku finansowego wiernych;

© wydatków z kasy publicznej (budżetu pań­stwa i samorządów lokalnych), czyli kieszeni wszystkich podatników, bez względu na ich świa­topogląd;

© zysków z najbardziej bulwersującego w ostatnich latach kanału transferu pieniędzy do kat. Kościoła, wyrażających się nadaniami nie­ruchomości (lub ich zbywaniem za ułamek fak­tycznej wartości), a następnie obrotem tą ziemią i budynkami;

© rzeczywistych zarobków księży i biskupów.

© © ©

I. Ofiary wiernych (przychody Kościoła z tytułu wykonywania posług religijnych):

1. Taca

Jak podaje Instytut Statystyki Kościoła Ka­tolickiego (ISKK), w Polsce żyje około 35 mln wyznawców katolicyzmu. Z przeprowadzanych w ostatnich latach akcji obliczania frekwencji podczas niedzielnych mszy wynika, że uczestni­czy w nich średnio 45–47 proc. wiernych, czyli ponad 16 mln osób. Ile zostawiają na tacy? Sondaże mówią, że około 10 proc. biorących udział w tych nabożeństwach nie daje ani gro­sza. Zakładając, że ofiarność pozostałych kształ­tuje się na poziomie 2 zł od osoby, w każdą nie­dzielę do kościelnej kasy wpływa około 28,8 mln

zł, co daje rocznie (uwzględniając dni świątecz­ne) ponad 1,6 miliarda złotych.

2. Chrzest, Pierwsza Komunia, bierz­mowanie, śluby, pogrzeby

Według danych ISKK, w 2005 r. w polskim kat. Kościele:

© ochrzczono ponad 350 tys. dzieci, a Pierw­szą Komunię przyjęło prawie 500 tys. Minimal­ne stawki za te obrządki wynoszą odpowiednio 100 i 70 zł. Bilans: około 70 mln zł;

© bierzmowaniu poddało się 477 tys. osób, które „na prezent dla księdza” wyłożyły w su­mie około 24 mln zł (przy średniej składce 50 zł od osoby);

© udzielono prawie 160 tys. ślubów. Przy minimalnej opłacie 500 zł dostarczyły parafiom około 80 mln zł.

© zmarło prawie 370 tys. osób (dane GUS). Statystycznie, 93,7 proc. z nich było katolikami (według ISKK), co przekłada się na około 345 tys. pogrzebów z udziałem księdza, inkasujące­go około 700 zł. Suma: około 241,5 mln zł.

3. Kolęda

Polacy żyją w ramach około 14 mln gospo­darstw domowych, z czego 4,7 mln to gospo­darstwa wiejskie – podaje GUS. Pamiętając, że 93,7 proc. społeczeństwa przyznaje się do kato­licyzmu, chodzącego po kolędzie księdza powin­no przyjąć: w miastach – 8,7 mln rodzin, we wsiach – 4,4 mln.

To oczywiście teoria, bo „skuteczność” w miastach kształtuje się na poziomie 50 proc. (przy średniej ofiarności 50 zł). W parafiach wiejskich księdza przyjmuje 90 proc. zobo­wiązanych wyznawaną wiarą rodzin, a staty­styczna „koperta” zawiera 30 zł. Zatem orien­tacyjne wpływy z kolędy wynoszą: 217,5 mln zł (miasto) plus 118,8 mln zł (wieś), czyli po­nad 336 mln zł.

© © ©

Podsumowując: wierni kat. Kościoła zasi­lają portfele jego 29,5 tys. księży (w tym 5,7 tys. zakonników) kwotą grubo przekraczającą 2,4 miliarda złotych rocznie, czyli średnio 81,3 tys. zł dla jednego duchownego. W roz­biciu na parafie (w Polsce jest ich około 10,1 tys.), średnia wynosi prawie 240 tys. zł na każdą placówkę na rok.

Dla rzetelnego rachunku należy ją uzupełnić m.in. o:

© zapowiedzi ślubne (stawka 50–100 zł po­mnożona przez 160 tys. uroczystości da kwotę z przedziału 8–16 mln zł);

© msze intencjonalne (20–50 zł) i tzw. gre­goriańskie (odprawiane przez 30 dni za 500–700 zł). Placówce średniej wielkości z liczbą wier­nych 1001–2500 (prawie 41 proc. ogółu polskich parafii) zapewniają kwotę nie mniejszą niż 20 tys. zł rocznie, a dużej parafii (powyżej 5 tys. wier­nych, stanowią 18,3 proc. ogółu) – przynoszą co najmniej 100 tys. zł. Tak więc w skali ogólnopol­skiej intencje mszalne dają Kościołowi 300–400 mln zł rocznie;

© „wypominki” za zmarłych, które traktuje­my jako odrębną pozycję bilansu, są bowiem biz­nesem wyjątkowo dochodowym. Jednorazowe (li­stopad) i całoroczne dostarczają wprawdzie kwot drobniejszych, ale średnia parafialna nie schodzi – wedle naszej wiedzy – poniżej 4 tys. zł rocznie (np. maleńka, licząca około 1000 „dusz” parafia w Wojnowicach, należąca do archidiecezji po­znańskiej, wykazała w 2006 r. 3 tys. zł przycho­du). W sumie, „wspomnienia” dostarczają Ko­ściołowi minimum 40 mln zł.

Na zmarłych w ogóle zarabia się znakomicie. Administratorzy większości z ponad 11 tys. cmen­tarzy wyznaniowych mają stawki na wszystko: począwszy od wjazdu samochodu (20–50 zł), aż

po wydanie zgody na postawienie nagrobka (100–300 zł). Uwzględniając tylko „świeże” pogrzeby, do kas zarządzanych przez Kościół nekro­polii wpływa rocznie grubo ponad 170 mln zł.

Pomijając już w naszym zestawieniu docho­dy z poświęcenia obiektów (biskup nie schodzi poniżej 1000 zł) oraz pieniądze trafiające do sądów biskupich, rozpatrujących rocznie oko­ło 25 tys. spraw (przede wszystkim rozwodo­wych, gdzie minimalne „wpisowe” jest równe miesięcznej pensji wnioskodawcy), sumujmy po­nownie: 2,4 mld zł plus około 570–600 mln zł daje kwotę bardzo bliską 3 miliardów zło­tych rocznie. Czyli – przeciętnie – około 100 tys. zł na jednego duszpasterza i 300 tys. zł na statystyczną parafię.

Naturalnie, mylące byłoby mniemanie, że wspomniane 3 mld zł to „kieszonkowe” duszpa­sterzy, mogące służyć wyłącznie konsumpcji i za­spokajaniu zachcianek. Oprócz opłat na utrzyma­nie świątyń i budynków parafialnych (energia elek­tryczna, gaz, woda, telefon) oraz pensji pracow­ników kościelnych, jedną lub dwie „tace” w mie­siącu (kwestie te regulują zarządzenia biskupów) przeznacza się na cele pozaparafialne:

© utrzymanie diecezjalnego seminarium du­chownego i kurii biskupiej;

© misje, fundusz obrony nienarodzonych, Ba­zylikę Grobu Pańskiego w Jerozolimie, budowę kościołów w diecezji;

© na Watykan (tzw. świętopietrze, jedna „taca” w roku).

Każda parafia rozlicza się z przychodów i kosztów na swój własny sposób. Nie ma też ujednoliconego standardu sprawozdawczości fi­nansowej w poszczególnych diecezjach. General­nie rzecz biorąc, zarówno parafie, jak i kurie bi­skupie nie ujawniają sprawozdań finansowych. Chlubnym w tej dziedzinie wyjątkiem jest:

© licząca zaledwie 724 „dusze” parafia w Topolnie (diecezja pelplińska), której proboszcz – ksiądz kanonik Andrzej Regent – podaje szcze­gółowo, że w 2006 r. przychód parafii wyniósł 65 tys. zł (najważniejsze w tym bilansie pozycje to: 27,7 tys. zł z niedzielnej „tacy”; 10 tys. zł – „dar ołtarza, skarbonka, zbiórki”; po 6,3 tys. zł – ko­lęda i opłaty cmentarne; 5,1 tys. zł – ofiary od chorych; 4,8 tys. zł – intencje mszalne).

Przy łącznym koszcie funkcjonowania parafii (wynagrodzenia, media, ZUS, eksploatacja samo­chodu itp.) w kwocie 49,3 tys. zł i 9,1 tys. zł wydatków „pozaparafialnych” (m.in. 2,9 tys. zł na kurię biskupią, 1,5 tys. zł – seminarium die­cezjalne, 1,2 tys. zł – Katolicki Uniwersytet Lu­belski) ks. Regentowi zostało w kasie – jak twier­dzi – 4,7 tys. zł. Oczywiście, 724 dusze to jedna z najmniejszych parafii. Bywają przecież i takie po 15 i 20 tys. dusz.

Zdecydowanie bardziej wstrzemięźliwa w de­talach archidiecezja lubelska deklaruje, że w 2006 roku wydatkowała 14,8 mln zł (10,4 mln zł to wydatki kurii metropolitalnej, 1,8 mln zł – Caritasu, 1,2 mln zł – seminarium duchownego, a 1,3 mln zł przeznaczono na „utrzymanie domu księ­ży emerytów i systematyczną wypłatę comie­sięcznych zapomóg dla starszych i chorych ka­płanów”). Saldo w skarbcu abpa Józefa Życińskiego wyrażało się na koniec 2006 r. drobną kwotą 230 tys. zł.

© © ©

II. Stałe wydatki państwa oraz samorzą­dów lokalnych na działalność funkcjonariu­szy i agend kat. Kościoła:

1. Katecheci

We wszystkich polskich szkołach i placówkach oświatowych zatrudnionych jest – według da­nych z kwietnia 2005 r. – około 42 tys. osób (w tym 13 tys. księży, 1,5 tys. zakonników, 3,5

tys. sióstr zakonnych) nauczających religii jako głównego przedmiotu. Uwzględniając fakt, że nie­wielka grupa katechetów pracuje na części eta­tu, przyjmijmy ostrożnie, że statystyczny nauczy­ciel religii pobiera miesięczną pensję w kwocie 1200 zł. Tak więc w skali roku, na krzewienie ka­tolickich prawd wiary (nie licząc katechetów za­trudnionych w przedszkolach!), wypływa z kasy publicznej ponad 650 mln zł.

Dodajmy, że w roku szkolnym 2005/2006 w Polsce funkcjonowało ponad 330 szkół (pod­stawowe, gimnazja, ponadpodstawowe, ponadgimnazjalne i policealne) prowadzonych przez organizacje wyznaniowe, w zdecydowanej więk­szości katolickie. Nie jest znana ilość księży i za­konnic pracujących w owych placówkach, ale prze­glądając ich strony internetowe, można się zo­rientować, że zatrudniają łącznie ponad ty­siąc osób duchownych (średnio 3–4 w jednej szkole). Ich – okryte tajemnicą – pensje pokry­wane są nie tylko z czesnego, ale także z pocho­dzącej z budżetu państwa tzw. subwencji oświa­towej, która w 2006 r. wynosiła około 4 tys. zł na jednego ucznia.

2. Kapelani

Ministerstwo Obrony Narodowej utrzymu­je 173 kapelanów wraz z towarzyszącą owej fanaberii infrastrukturą. W 2005 r. kosztowało to podatników 12 mln zł, rok później – 15 mln zł, a w bieżącym wydamy na oficerów i gene­rałów w sutannach 20 mln zł (tylko ci, którzy podlegają dowództwu Watykanu, kosztować nas będą 16,6 mln zł).

Dodatkowo kat. Kościół reprezentuje w pol­skiej armii 131 oficerów politycznych (w tym 111 ma przywileje żołnierzy zawodowych). Na same ich pensje Skarb Państwa wydaje około 8 mln zł rocznie (miesięcznie średnio 5 tys. zł brut­to). A ponadto:

© na MON-ie spoczywa obowiązek utrzy­mania oraz wyposażenia kościołów i plebanii 70 istniejących w Polsce parafii wojskowych – wszel­kich opłat dostarczenia tam niezbędnego sprzę­tu liturgicznego, przeprowadzania koniecznych remontów oraz inwestycji. W12 mniejszych ośrod­kach – mających jednie tzw. status kanoniczny – kapelanom przysługuje bezpłatny ordynans, zakwaterowanie i obsługa kancelarii;

© oprócz sutannowych „zawodowców” MON utrzymuje 38 tzw. kapelanów pomocniczych, za­trudnionych jako pracownicy cywilni (przeważnie na ½ etatu w jednostkach o niewielkiej liczbie żołnierzy);

© alumni Ordynariatu Polowego studiujący w Wyższym Metropolitalnym Seminarium Du­chownym św. Jana Chrzciciela w Warszawie pod względem formalnoprawnym traktowani są jako studenci podchorążowie Wojskowej Akademii Technicznej (m.in. otrzymują żołd i umunduro­wanie) – ich utrzymanie to kolejny wydatek.

W Biurze Ochrony Rządu „pełni służbę” 3 księży katolickich, którzy każdego roku inka­sują w sumie około 170 tys. zł (brutto), czyli 4,7 tys. zł co miesiąc.

Straż Graniczna ma 10 kapelanów z kat. Ko­ścioła (plus 6 z innych wyznań) i wypłaca im pensje przekraczające 5 tys. zł na głowę.

Państwowa Straż Pożarna zatrudnia 16 ka­pelanów z uposażeniem około 3 tys. zł (roczny koszt ich utrzymania: 570–580 tys. zł).

Policję obsługuje 20 kapelanów, którzy nie zarabiają więcej niż 1500 zł miesięcznie, bo w odróżnieniu od innych formacji zatrudnieni są na etatach cywilnych.

Kapelani więzienni działają wprawdzie we wszystkich 156 zakładach karnych, ale wynagro­dzenie pobierają wybrańcy, gdyż Ministerstwo

Sprawiedliwości daje pieniądze na 36 etatów z pensją około 1200 zł miesięcznie. Inni kape­lani radzą sobie w ten sposób, że zawierają z dyrektorem więzienia umowy o dzieło.

Na podstawie ustawy z 30 sierpnia 1991 r. o zakładach opieki zdrowotnej – kapelan jest obec­ny w każdym „zakładzie opieki zdrowotnej prze­znaczonym dla osób wymagających całodobowych lub całodziennych świadczeń zdrowotnych”. Nikt nie wie, ilu ich jest w sumie (według nieoficjal­nych danych, około 1,5 tys.) oraz jakie pensje po­bierają. Przykładowo:

© w 28 szpitalach należących do MS WiA pra­cuje 26 księży, zarabiających miesięcznie śred­nio 1100 zł netto (ponad 340 tys. zł rocznie);

© zadłużony po uszy Samodzielny Publiczny Szpital Wojewódzki w Gorzowie stać na zatrud­nienie 6 kapelanów z pensją 2100 zł (brutto);

© specjalistyczną obsługę duszpasterską opła­cają też leśnicy, kolejarze, służby komunalne, klu­by sportowe, kopalnie... Liczby – w tym przepły­wające do kapelanów kwoty – są praktycznie nie do ogarnięcia.

3. Szkolnictwo wyższe

W 2005 r. polskie państwo przekazało w for­mie dotacji dla kościelnych szkół wyższych – nie wliczając wydziałów teologicznych w świeckich uniwersytetach finansowanych w całości ze środ­ków publicznych (Katowice, Opole, Szczecin, Po­znań, Białystok, Olsztyn, Toruń) – prawie 161 mln zł. Przykładowo:

© Katolicki Uniwersytet Lubelski otrzy­mał prawie 72 mln zł na działalność dydak­tyczną i ponad 18 mln zł na stypendia dla stu­dentów (rok wcześniej odpowiednio: 10,5 mln zł i 1,1 mln zł);

© Papieską Akademię Teologiczną w Kra­kowie zasilono kwotą 11 mln zł (dydaktyka) i 1 mln zł na pomoc materialną (w 2004 r. odpo­wiednio: 66,7 mln zł i 831 tys. zł).

Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie (uczelnia publiczna z wydzielo­nymi wydziałami podległymi wyłącznej jurysdyk­cji kościelnej) otrzymał w 2005 r. ponad 36 mln zł na działalność dydaktyczną i prawie 10 mln zł na pomoc materialną dla studentów.

Pieniądze na stypendia dostały też 23 wyższe seminaria duchowne, w których szkolą się przy­szli urzędnicy Watykanu. Najwięcej otrzymali:

© klerycy z Przemyśla – ponad 165 tys. zł;

© seminarium w Siedlcach – 135 tys. zł;

© seminarium w Warszawie – ponad 132 tys. zł;

© spośród seminariów zakonnych salezjanie – prawie 100 tys. zł, na drugim miejscu uplaso­wali się franciszkanie – ponad 70 tys. zł.

2006 rok przyniósł rozszerzenie katalogu uczel­ni kościelnych finansowanych z budżetu pań­stwa. Sejm postanowił, że z pieniędzy wszystkich podatników dotowane będą także – oprócz KUL-u oraz krakowskiego PAT-u – Papieskie Wy­działy Teologiczne we Wrocławiu i Warszawie oraz jezuicka – całkowicie prywatna! – Wyższa Szko­ła Filozoficzno-Pedagogiczna „Ignatianum” w Kra­kowie (łączna kwota to około 11 mln zł na „rozbieg” w 2007 r.). Na rozpatrzenie oczekuje kolejna – złożona przez Prawo i Sprawiedliwość

– „Ustawa o finansowaniu z budżetu państwa Instytutu Teologicznego im. św. Jana Kantego w Bielsku-Białej”.

4. Fundusz Kościelny

Został ustanowiony na podstawie ustawy z 1950 r. o przejęciu dóbr martwej ręki, jako rodzaj rekompensaty dla Kościoła za znacjonalizowane nieruchomości ziemskie (do dziś zwró­cone z nawiązką). Miał być zasilany dochodami

z przejętych dóbr oraz dotacjami państwowymi. Obecnie Fundusz opłaca:

© 100 proc. składki ZUS-owskiej na ubez­pieczenia emerytalne, rentowe, wypadkowe i zdro­wotne ponad 22 tys. członków zakonów kontem­placyjnych klauzurowych oraz około 4 tys. misjo­narzy w okresach ich pracy za granicą;

© 80 proc. składki (pozostałe 20 proc. po­krywają zainteresowani) za wszystkich duchow­nych niezatrudnionych na etatach (katecheci, kapelani itp., którzy regulują swoje zobowiąza­nia na zasadach ogólnych).

Reszta (około 10 proc.) dotacji rezerwowa­nej w budżecie państwa dla FK przyznawana jest na „wspomaganie działalności charytatywno-opiekuńczej, oświatowo-wychowawczej oraz na re­monty zabytkowych obiektów sakralnych”.

Kwoty, jakimi dysponuje Fundusz, są zmien­ne i zależą od decyzji Sejmu (czytaj: „koloru” aktualnie rządzącej ekipy, przygotowującej usta­wę budżetową). I tak:

© w 2002 r. (czas SLD) Fundusz ofiarował 75,71 mln zł;

© w latach 2003–2005 (SLD) rozporządził 78,33 mln zł;

...


Tytuł: Odp: O KOSCIELE KATOLICKIM....
Wiadomość wysłana przez: Kiara Wrzesień 06, 2011, 13:50:05

   06.09.2011 14:48
BANKIERZY PANA BOGA - część I

Finanse polskiego kat. Kościoła nie podlegają żadnej kontroli społecznej bądź państwowej i są najpilniej strzeżoną tajemnicą. W państwie demokratycznym jest to absolutnie niedopuszczalne.

money_churchANNA TARCZYŃSKA z FiM dokonała próby podliczenia tych finansów . Większość danych pochodzi sprzed kilku lat, a szacuje się, że tylko w ciągu ostatnich lat nieruchomości (ziemia, budynki) zdrożały o kilkadziesiąt procent, czego tutaj nie uwzględniono, gdyż badania te przeprowadzone były parę lat temu. Myślę, że mimo to warto się z nimi zapoznać.

Nie sposób ułożyć równania, które pozwalałoby uzyskać w miarę precyzyjny wynik, bo zbyt wielka jest liczba niewiadomych.„To setki strumieni pieniężnych, które w jednych miejscach się łączą, a w innych rozgałęziają, tworząc skomplikowaną sieć transferów”– zauważa profesor Michał Pietrzak, wybitny znawca problematyki wyznaniowej.
Zadaliśmy sobie jednakowoż trud oszacowania kwot płynących owymi strumieniami do „czarnej dziury”, a w szczególności:
- wysiłku finansowego wiernych;
- wydatków z kasy publicznej (budżetu państwa i samorządów lokalnych), czyli kieszeni wszystkich podatników, bez względu na ich światopogląd;
- zysków z najbardziej bulwersującego w ostatnich latach kanału transferu pieniędzy do kat. Kościoła, wyrażających się nadaniami nieruchomości (lub ich zbywaniem za ułamek faktycznej wartości), a następnie obrotem tą ziemią i budynkami;
-rzeczywistych zarobków księży i biskupów.

Ofiary wiernych (przychody Kościoła z tytułu wykonywania posług religijnych

1. Taca
Jak podaje Instytut Statystyki Kościoła Katolickiego (ISKK), w Polsce żyje około 35 mln wyznawców katolicyzmu. Z przeprowadzanych w ostatnich latach akcji obliczania frekwencji podczas niedzielnych mszy wynika, że uczestniczy w nich średnio 45–47 proc. wiernych, czyli ponad 16 mln osób. Ile zostawiają na tacy? Sondaże mówią, że około 10 proc. biorących udział w tych nabożeństwach nie daje ani grosza. Zakładając, że ofiarność pozostałych kształtuje się na poziomie 2 zł od osoby, w każdą niedzielę do kościelnej kasy wpływa około 28,8 mln zł, co daje rocznie (uwzględniając dni świąteczne) ponad 1,6 miliarda złotych.

2. Chrzest, Pierwsza Komunia, bierzmowanie, śluby, pogrzeby
Według danych ISKK, w 2005 r. w polskim kat. Kościele: ochrzczono ponad 350 tys. dzieci, a Pierwszą Komunię przyjęło prawie 500 tys. Minimalne stawki za te obrządki wynoszą odpowiednio 100 i 70 zł. Bilans: około 70 mln zł; bierzmowanie około 24 mln zł (przy średniej składce 50 zł od osoby); udzielono prawie 160 tys. ślubów. Przy minimalnej opłacie 500 zł dostarczyły parafiom około 80 mln zł. Zmarło prawie 370 tys. osób (dane GUS). Statystycznie, 93,7 proc. z nich było katolikami (według ISKK), co przekłada się na około 345 tys. pogrzebów z udziałem księdza, inkasującego około 700 zł. Suma: około 241,5 mln zł.

3. Kolęda
Polacy żyją w ramach około 14 mln gospodarstw domowych, z czego 4,7 mln to gospodarstwa wiejskie – podaje GUS. Pamiętając, że 93,7 proc. społeczeństwa przyznaje się do katolicyzmu, chodzącego po kolędzie księdza powinno przyjąć: w miastach – 8,7 mln rodzin, we wsiach – 4,4 mln. To oczywiście teoria, bo „skuteczność” w miastach kształtuje się na poziomie 50 proc. (przy średniej ofiarności 50 zł). W parafiach wiejskich księdza przyjmuje 90 proc. zobowiązanych wyznawaną wiarą rodzin, a statystyczna „koperta” zawiera 30 zł. Zatem orientacyjne wpływy z kolędy wynoszą: 217,5 mln zł (miasto) plus 118,8 mln zł (wieś), czyli ponad 336 mln zł.

kolendaPodsumowując: wierni kat. Kościoła zasilają portfele jego 29,5 tys. księży (w tym 5,7 tys. zakonników) kwotą grubo przekraczającą 2,4 miliarda złotych rocznie, czyli średnio 81,3 tys. zł dla jednego duchownego. W rozbiciu na parafie (w Polsce jest ich około 10,1 tys.), średnia wynosi prawie 240 tys. zł na każdą placówkę na rok.
Dla rzetelnego rachunku należy ją uzupełnić m.in. o:
-zapowiedzi ślubne (stawka 50–100 zł pomnożona przez 160 tys. uroczystości da kwotę z przedziału 8–16 mln zł);
- msze intencjonalne (20–50 zł) i tzw. Gregoriańskie (odprawiane przez 30 dni za 500–700 zł). Placówce średniej wielkości z liczbą wiernych 1001–2500 (prawie 41 proc. ogółu polskich parafii) zapewniają kwotę nie mniejszą niż 20 tys. zł rocznie, a dużej parafii (powyżej 5 tys. wiernych, stanowią 18,3 proc. ogółu) – przynoszą co najmniej 100 tys. zł. Tak więc w skali ogólnopolskiej intencje mszalne dają Kościołowi 300–400 mln zł rocznie;
-„wypominki” za zmarłych, które traktujemy jako odrębną pozycję bilansu, są bowiem biznesem wyjątkowo dochodowym. Jednorazowe (listopad) i całoroczne dostarczają wprawdzie kwot drobniejszych, ale średnia parafialna nie schodzi – wedle naszej wiedzy – poniżej 4 tys. zł rocznie (np. maleńka, licząca około 1000 „dusz” parafia w Wojnowicach, należąca do archidiecezji poznańskiej, wykazała w 2006 r. 3 tys. zł przychodu).
W sumie, „wspomnienia” dostarczają Kościołowi minimum 40 mln zł.
Na zmarłych w ogóle zarabia się znakomicie. Administratorzy większości z ponad 11 tys. Cmentarzy wyznaniowych mają stawki na wszystko: począwszy od wjazdu samochodu (20–50 zł), aż po wydanie zgody na postawienie nagrobka (100–300 zł). Uwzględniając tylko „świeże” pogrzeby, do kas zarządzanych przez Kościół nekropolii wpływa rocznie grubo ponad 170 mln zł. Pomijając już w naszym zestawieniu dochody z poświęcenia obiektów (biskup nie schodzi poniżej 1000 zł) oraz pieniądze trafiające do sądów biskupich, rozpatrujących rocznie około 25 tys. spraw (przede wszystkim rozwodowych, gdzie minimalne „wpisowe” jest równe miesięcznej pensji wnioskodawcy), sumujmy ponownie: 2,4 mld zł plus około 570–600 mln zł daje kwotę bardzo bliską 3 miliardów złotych rocznie. Czyli – przeciętnie – około 100 tys. zł na jednego duszpasterza i 300 tys. zł na statystyczną parafię. Naturalnie, mylące byłoby mniemanie, że wspomniane 3 mld zł to „kieszonkowe” duszpasterzy, mogące służyć wyłącznie konsumpcji i zaspokajaniu zachcianek. Oprócz opłat na utrzymanie świątyń i budynków parafialnych (energia elektryczna, gaz, woda, telefon) oraz pensji pracowników kościelnych, jedną lub dwie „tace” w miesiącu (kwestie te regulują zarządzenia biskupów) przeznacza się na cele pozaparafialne:
- utrzymanie diecezjalnego seminarium duchownego i kurii biskupiej;
- misje, fundusz obrony nienarodzonych, Bazylikę Grobu Pańskiego w Jerozolimie, budowę kościołów w diecezji;
- na Watykan (tzw. świętopietrze, jedna „taca” w roku).
tacaKażda parafia rozlicza się z przychodów i kosztów na swój własny sposób. Nie ma też ujednoliconego standardu sprawozdawczości finansowej w poszczególnych diecezjach. Generalnie rzecz biorąc, zarówno parafie, jak i kurie biskupie nie ujawniają sprawozdań finansowych. Chlubnym w tej dziedzinie wyjątkiem jest: licząca zaledwie 724 „dusze” parafia w Topolnie (diecezja pelplińska), której proboszcz – ksiądz kanonik Andrzej Regent – podaje szczegółowo, że w 2006 r. przychód parafii wyniósł 65 tys. zł (najważniejsze w tym bilansie pozycje to: 27,7 tys. zł z niedzielnej „tacy”; 10 tys. zł – „dar ołtarza, skarbonka, zbiórki”; po 6,3 tys. zł – kolęda i opłaty cmentarne; 5,1 tys. zł – ofiary od chorych; 4,8 tys. zł – intencje mszalne). Przy łącznym koszcie funkcjonowania parafii (wynagrodzenia, media, ZUS, eksploatacja samochodu itp.) w kwocie 49,3 tys. zł i 9,1 tys. Zł wydatków „pozaparafialnych” (m.in. 2,9 tys. zł na kurię biskupią, 1,5 tys. zł – seminarium diecezjalne, 1,2 tys. zł – Katolicki Uniwersytet Lubelski) ks. Regentowi zostało w kasie – jak twierdzi – 4,7 tys. zł. Oczywiście, 724 dusze to jedna z najmniejszych parafii. Bywają przecież i takie po 15 i 20 tys. dusz. Zdecydowanie bardziej wstrzemięźliwa w detalach archidiecezja lubelska deklaruje, że w 2006 roku wydatkowała 14,8 mln zł (10,4 mln zł to wydatki kurii metropolitalnej, 1,8 mln zł – Caritasu, 1,2 mln zł – seminarium duchownego, a 1,3 mln zł przeznaczono na „utrzymanie domu księży emerytów i systematyczną wypłatę comiesięcznych zapomóg dla starszych i chorych kapłanów”). Saldo w skarbcu abpa Józefa Życińskiego wyrażało się na koniec 2006 r. drobną kwotą 230 tys. zł.

Stałe wydatki państwa oraz samorządów lokalnych na działalność funkcjonariuszy i agend kat. Kościoła:

1. Katecheci
We wszystkich polskich szkołach i placówkach oświatowych zatrudnionych jest – według danych z kwietnia 2005 r. – około 42 tys. Osób (w tym 13 tys. księży, 1,5 tys. zakonników, 3,5 tys. sióstr zakonnych) nauczających religii jako głównego przedmiotu. Uwzględniając fakt, że niewielka grupa katechetów pracuje na części etatu, przyjmijmy ostrożnie, że statystyczny nauczyciel religii pobiera miesięczną pensję w kwocie 1200 zł. Tak więc w skali roku, na krzewienie katolickich prawd wiary (nie licząc katechetów zatrudnionych w przedszkolach!), wypływa z kasy publicznej ponad 650 mln zł. Dodajmy, że w roku szkolnym 2005/2006 w Polsce funkcjonowało ponad 330 szkół (podstawowe, gimnazja, ponadpodstawowe, ponadgimnazjalne i policealne) prowadzonych przez organizacje wyznaniowe, w zdecydowanej większości katolickie. Nie jest znana ilość księży i zakonnic pracujących w owych placówkach, ale przeglądając ich strony internetowe, można się zorientować, że zatrudniają łącznie ponad tysiąc osób duchownych (średnio 3–4 w jednej szkole). Ich – okryte tajemnicą – pensje pokrywane są nie tylko z czesnego, ale także z pochodzącej z budżetu państwa tzw. subwencji oświatowej, która w 2006 r. wynosiła około 4 tys. Zł na jednego ucznia.

2. Kapelani
Ministerstwo Obrony Narodowej utrzymuje 173 kapelanów wraz z towarzyszącą owej fanaberii infrastrukturą. W 2005 r. kosztowało to podatników 12 mln zł, rok później – 15 mln zł, a w bieżącym wydamy na oficerów i generałów w sutannach 20 mln zł (tylko ci, którzy podlegają dowództwu Watykanu, kosztować nas będą 16,6 mln zł).
cd.....


Tytuł: Odp: O KOSCIELE KATOLICKIM....
Wiadomość wysłana przez: Kiara Wrzesień 06, 2011, 13:50:37
cd...

Dodatkowo kat. Kościół reprezentuje w polskiej armii 131 oficerów politycznych (w tym 111 ma przywileje żołnierzy zawodowych). Na same ich pensje Skarb Państwa wydaje około 8 mln zł rocznie (miesięcznie średnio 5 tys. zł brutto).
A ponadto:
na MON-ie spoczywa obowiązek utrzymania oraz wyposażenia kościołów i plebanii 70 istniejących w Polsce parafii wojskowych – wszelkich opłat dostarczenia tam niezbędnego sprzętu liturgicznego, przeprowadzania koniecznych remontów oraz inwestycji. W 12 mniejszych ośrodkach– mających jednie tzw. status kanoniczny
– kapelanom przysługuje bezpłatny ordynans, zakwaterowanie i obsługa kancelarii;
oprócz sutannowych „zawodowców” MON utrzymuje 38 tzw. kapelanów pomocniczych, zatrudnionych jako pracownicy cywilni (przeważnie na 1/2 etatu w jednostkach o niewielkiej liczbie żołnierzy);
- alumni Ordynariatu Polowego studiujący w Wyższym Metropolitalnym Seminarium Duchownym św. Jana Chrzciciela w Warszawie pod względem formalnoprawnym traktowani są jako studenci podchorążowie Wojskowej Akademii Technicznej (m.in. otrzymują żołd i umundurowanie) – ich utrzymanie to kolejny wydatek.
W Biurze Ochrony Rządu „pełni służbę” 3 księży katolickich, którzy każdego roku inkasują w sumie około 170 tys. zł (brutto), czyli 4,7 tys. zł co miesiąc. Straż Graniczna ma 10 kapelanów z kat. Kościoła (plus 6 z innych wyznań) i wypłaca im pensje przekraczające 5 tys. zł na głowę. Państwowa Straż Pożarna zatrudnia 16 kapelanów z uposażeniem około 3 tys. zł (roczny koszt ich utrzymania: 570–580 tys. zł). Policję obsługuje 20 kapelanów, którzy nie zarabiają więcej niż 1500 zł miesięcznie, bo w odróżnieniu od innych formacji zatrudnieni są na etatach cywilnych. Kapelani więzienni działają wprawdzie we wszystkich 156 zakładach karnych, ale wynagrodzenie pobierają wybrańcy, gdyż Ministerstwo Sprawiedliwości daje pieniądze na 36 etatów z pensją około 1200 zł miesięcznie. Inni kapelani radzą sobie w ten sposób, że zawierają z dyrektorem więzienia umowy o dzieło. Na podstawie ustawy z 30 sierpnia 1991 r. o zakładach opieki zdrowotnej – kapelan jest obecny w każdym „zakładzie opieki zdrowotnej przeznaczonym dla osób wymagających całodobowych lub całodziennych świadczeń zdrowotnych”. Nikt nie wie, ilu ich jest w sumie (według nieoficjalnych danych, około 1,5 tys.) oraz jakie pensje pobierają.
Przykładowo:
- w 28 szpitalach należących do MSWiA pracuje 26 księży, zarabiających miesięcznie średnio 1100 zł netto (ponad 340 tys. zł rocznie);
- zadłużony po uszy Samodzielny Publiczny Szpital Wojewódzki w Gorzowie stać na zatrudnienie 6 kapelanów z pensją 2100 zł (brutto);
- specjalistyczną obsługę duszpasterską opłacają też leśnicy, kolejarze, służby komunalne, kluby sportowe, kopalnie... Liczby – w tym przepływające do kapelanów kwoty – są praktycznie nie do ogarnięcia.

3. Szkolnictwo wyższe
W 2005 r. polskie państwo przekazało w formie dotacji dla kościelnych szkół wyższych – nie wliczając wydziałów teologicznych w świeckich uniwersytetach finansowanych w całości ze środków publicznych (Katowice, Opole, Szczecin, Poznań, Białystok, Olsztyn, Toruń) – prawie 161mln zł.
Przykładowo:
-Katolicki Uniwersytet Lubelski otrzymał prawie 72 mln zł na działalność dydaktyczną
i ponad 18 mln zł na stypendia dla studentów (rok wcześniej odpowiednio: 10,5 mln
zł i 1,1 mln zł);
- Papieską Akademię Teologiczną w Krakowie zasilono kwotą 11 mln zł (dydaktyka) i 1 mln zł na pomoc materialną (w 2004 r. odpowiednio: 66,7 mln zł i 831 tys. zł).
-Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie (uczelnia publiczna z wydzielonymi wydziałami podległymi wyłącznej jurysdykcji kościelnej) otrzymał w 2005 r. ponad 36 mln zł na działalność dydaktyczną i prawie 10 mln zł na pomoc materialną dla studentów.
Pieniądze na stypendia dostały też 23 wyższe seminaria duchowne, w których szkolą się przyszli urzędnicy Watykanu. Najwięcej otrzymali:
- klerycy z Przemyśla – ponad 165 tys. zł;
-seminarium w Siedlcach – 135 tys. zł;
- seminarium w Warszawie – ponad 132 tys. zł;
-spośród seminariów zakonnych salezjanie– prawie 100 tys. zł, na drugim miejscu uplasowali się franciszkanie – ponad 70 tys. zł.

2006 rok przyniósł rozszerzenie katalogu uczelni kościelnych finansowanych z budżetu państwa. Sejm postanowił, że z pieniędzy wszystkich podatników dotowane będą także – oprócz KUL--u oraz krakowskiego PAT-u – Papieskie Wydziały
Teologiczne we Wrocławiu i Warszawie oraz jezuicka – całkowicie prywatna! – Wyższa Szkoła Filozoficzno-Pedagogiczna „Ignatianum” w Krakowie (łączna kwota to około 11 mln zł na „rozbieg” w 2007 r.). Na rozpatrzenie oczekuje kolejna – złożona przez Prawo i Sprawiedliwość– „Ustawa o finansowaniu z budżetu państwa Instytutu Teologicznego im. św. Jana Kantego w Bielsku-Białej”.

pogrzeb4. Fundusz Kościelny
Został ustanowiony na podstawie ustawy z 1950 r. o przejęciu dóbr martwej ręki, jako
rodzaj rekompensaty dla Kościoła za znacjonalizowane nieruchomości ziemskie (do dziś zwrócone z nawiązką). Miał być zasilany dochodami z przejętych dóbr oraz dotacjami państwowymi. Obecnie Fundusz opłaca:
-100 proc. składki ZUS-owskiej na ubezpieczenia emerytalne, rentowe, wypadkowe i zdrowotne ponad 22 tys. członków zakonów kontemplacyjnych klauzurowych oraz około 4 tys. Misjonarzy w okresach ich pracy za granicą;
-80 proc. składki (pozostałe 20 proc. pokrywają zainteresowani) za wszystkich duchownych niezatrudnionych na etatach (katecheci, kapelani itp., którzy regulują swoje zobowiązania na zasadach ogólnych). Reszta (około 10 proc.) dotacji rezerwowanej w budżecie państwa dla FK przyznawana jest na „wspomaganie działalności charytatywno-opiekuńczej, oświatowo-wychowawczej oraz na remonty
zabytkowych obiektów sakralnych”. Kwoty, jakimi dysponuje Fundusz, są zmienne i zależą od decyzji Sejmu (czytaj: „koloru” aktualnie rządzącej ekipy, przygotowującej ustawę budżetową). I tak:
- w 2002 r. (czas SLD) Fundusz ofiarował 75,71 mln zł;
- w latach 2003–2005 (SLD) rozporządził 78,33 mln zł;
- rok 2006 (PiS) to skok do 93,68 mln zł;
- budżet 2007 (PiS & Co.) rezerwuje dla FK 96 mln zł.


5. Zarobki biskupów, proboszczów, wikariuszy:

Ze względu na brak danych zmuszeni jesteśmy pominąć w tym rozdziale dochody funkcjonariuszy Kościoła płynące z setek „biznesów”. Na przykład takich jak:
- zyski giełdowe Archidiecezji Poznańskiej, której Ministerstwo Skarbu przekazało
kilkadziesiąt tysięcy akcji (m.in. Okocim SA i Cersanit SA);
- dochody Archidiecezji Katowickiej będącej właścicielem sieci księgarń św. Jacka, spółki Ars Catholica, radia diecezjalnego, agencji reklamowej, firmy wydającej tygodnik „Gość Niedzielny” i miesięcznik „Mały Gość Niedzielny” oraz drukarni;
-„boki” Archidiecezji Krakowskiej, która– oprócz wynajmowanych 5 kamienic – dysponuje na Starówce trzygwiazdkowym hotelem „Wit Stwosz” (w planach kolejne dwa hotele w centrum Krakowa);
- korzyści Archidiecezji Warszawskiej z 50 proc. udziałów w spółce, która za 25 mln dolarów postawiła w centrum Warszawy biurowiec Roma Office Center (11,7 tys. mkw. Powierzchni użytkowej). Kardynał Józef Glemp nie musiał zapłacić za udziały nawet złamanego centa – grunt, który wniósł do spółki, był wystarczająco cenny. Za 15 mln dolarów (już bez żadnych udziałowców i w jeszcze lepszym punkcie Warszawy) archidiecezja wybudowała biurowiec – Centrum Jasna (7 tys. mkw.). Oraz setki, tysiące innych interesów. Społeczeństwo domyśla się, że kościelne dochody są niebanalne. W 2004 r. Centrum Badania Opinii Społecznej zadało reprezentatywnej próbie ludności pytanie: „Jak Pan(i) sądzi, ile obecnie, przeciętnie miesięcznie, zarabiają księża, a ile, Pana(i) zdaniem, powinni zarabiać?”. Okazało się, że zdaniem statystycznego obywatela, ksiądz zarabia 5206 zł miesięcznie, a gwoli sprawiedliwości powinien inkasować 2361 zł.

kosciol_przepA jak to wygląda w rzeczywistości? Kard. Glemp deklarował onegdaj, że ma „na pasku” 1000 zł, zaś abp Życiński zapewniał, iż w ogóle nie pobiera z kurii pensji. Wierzymy w to bez zastrzeżeń, bowiem dysponując darmowym zakwaterowaniem, samochodem służbowym, wiktem oraz opierunkiem, przeciętnemu biskupowi wystarczą „do pierwszego”:
- 2 czy 3 wizytacje duszpasterskie (proboszcz najbiedniejszej nawet parafii daje szefowi zwyczajową „kopertę” zawierającą minimum 2 tys. zł);
- jedno bierzmowanie (co najmniej 1000 zł);
- 2 lub 3 „pokropki” (po 2 tys. zł i więcej).
Uwzględniając inne przychody – np. wykłady, publikacje, drobne, a powszechne „wziątki” od szeregowych księży, pragnących zdobyć przychylność hierarchy (500–1000 zł), i wziątki grubsze za tytuł kanonika czy prałata lub skierowanie na bogatsze probostwo (5–50 tys. zł) – można przyjąć, że biskup ordynariusz ma na swoje wydatki około 40 tys. zł miesięcznie, bez sięgania do kurialnej kasy, czego mu nikt nie może zabronić, gdyż jest w diecezji na prawach udzielnego księcia.
Biskup pomocniczy wyciąga mniej więcej połowę tej kwoty, czyli 20 tysięcy.
W zarobkach proboszczów występuje ogromna rozpiętość, zależna przede wszystkim od regionu, w jakim położona jest parafia oraz od liczebności wiernych. Według badań przeprowadzonych w 2002 r. przez Katolicką Agencję Informacyjną, statystycznemu proboszczowi 10- -tysięcznej parafii miejskiej – po opłaceniu wszelkich świadczeń i wynagrodzeń pracowniczych– pozostawało „na czysto” 5564 zł. Wobec wyliczonej przez nas średniej rocznych przychodów (100 tys. zł, czyli około 8,3 tys. zł miesięcznie), nie popełnimy zapewne większego błędu, przyjmując, iż w roku 2006 pensja takiego proboszcza oscylowała wokół 7 tys. zł. Przeciętny wikary 10-tysięcznej parafii miejskiej zarabiał w 2002 r. – według KAI – 3150 zł. Analogiczne do powyższego rozumowanie prowadzi do wniosku, że obecnie ksiądz taki pobiera co miesiąc 4–4,5 tys. zł. Zarobki proboszcza średniej (1,5 tys. wiernych), jednoosobowej parafii wiejskiej KAI wzięła z powietrza, szacując je na 2100 zł. Owszem, znane nam są pojedyncze przypadki takich uposażeń, ale – według przeprowadzonego przez „FiM” sondażu – kwota 4 do 5 tys. zł najlepiej obrazuje miesięczne uposażenie duchownego rezydującego na wsi.

Kościół nie sporządza remanentu wpływającej doń kasy. Pomóżmy im zatem, sumując najważniejsze pozycje przedstawionego zestawienia,czyli: 3 mld zł (wierni), 650 mln zł (katecheci), 27 mln zł (kapelani), 172 mln zł (szkolnictwo wyższe), 96 mln zł (Fundusz Kościelny), 40 mln zł (Świątynia Opatrzności), ok. 345 mln zł (darowizny), 20 mln zł (dotacje samorządowe), 63 mln zł (konserwacja obiektów sakralnych), 100 mln zł (dopłaty bezpośrednie). Wychodzi ponad 4,5 miliarda złotych.
Z majątku trwałego uwzględnijmy jedynie wartość pozyskanych od państwa 165 tys. ha gruntów, czyli ok. 650 mln zł, licząc po najtańszych rynkowych cenach. Dodajmy, że większość naszych danych pochodzi sprzed kilku lat, a szacuje się, że tylko w ciągu ostatniego roku nieruchomości (ziemia, budynki) zdrożały o około 30 procent!


Czytaj też: "Bankierzy Pana Boga" - część II TUTAJ


Tytuł: Odp: O KOSCIELE KATOLICKIM....
Wiadomość wysłana przez: Kiara Wrzesień 06, 2011, 13:52:25


   06.09.2011 14:52
BANKIERZY PANA BOGA - cześć II
"Okazjonalne" wydatki państwa oraz samorządów lokalnych na rzecz Kościoła i organizacji działających pod szyldem katolickim:

lichen1. Dotacje na budowy, remonty i modernizacje obiektów sakralnych
40 mln zł, które parlament przeznaczył – naginając konstytucję zabraniającą finansowania budownictwa sakralnego przez państwo – na Świątynię Opatrzności Bożej w Warszawie, to niewątpliwie najbardziej znacząca kwota wyłudzona przez Kościół z kasy publicznej na przedsięwzięcia inwestycyjne. Ale wcale nie jedyna, bowiem wszędzie w Polsce, pod hasłem dozwolonego prawem „finansowania przedsięwzięć ze sfery kultury i dziedzictwa narodowego” (czyli po prostu ochrony zabytków), kurie biskupie i parafie dostają na ten cel miliony złotych.
Oto tylko kilka przykładów:
- Szczecin – na podwyższenie wieży parafii katedralnej pw. św. Jakuba, remont kościoła oraz zmianę ogrzewania na geotermalne proboszcz Jan Kazieczko otrzymał (częściowo z UE) 10,6 mln zł;
- Kraków – Narodowy Fundusz Rewaloryzacji Zabytków Krakowa wyasygnował 4 mln zł na remont kościoła ojców pijarów;
- Poznań – kuria metropolitalna oczekuje na przyznaną już wypłatę 5 mln zł na renowację 5 prowincjonalnych kościołów. Proboszcz parafii farnej ks. Wojciech Wolniewicz zainkasował z Unii Europejskiej ponad 2 mln euro na prace konserwatorskie oraz sprzęt do monitoringu, a 58 proboszczów wiejskich parafii dostało do podziału 1 mln euro na zabezpieczenia przeciwpożarowe i przeciwwłamaniowe; Drugi milion euro przyznała Unia na upiększenie siedziby (i jej najbliższego otoczenia) metropolity wrocławskiego arcybiskupa Mariana Gołębiowskiego. Na konserwację innych obiektów kościelnych władze miasta przeznaczyły 1,5 mln zł;
- Krzeszów (woj. dolnośląskie) – 2 mln euro wpłynęło na konto miejscowych cystersów. Zakonnicy mają stworzyć za te pieniądze jeden z najważniejszych maryjnych ośrodków pielgrzymkowo- turystycznych w Polsce.

Wiele z tych środków pochodzi wprawdzie z Unii Europejskiej (w 2006 r. Europejski Fundusz Rozwoju Regionalnego przeznaczył 17,5 mln zł do podziału dla kościołów w Polsce), ale nie należy zapominać, że Polska (czytaj: my wszyscy) jest płatnikiem składek do budżetu unijnego, a to co dostanie kler watykański, tego nie dostaną Polacy.
Pieniądze asygnowane wyłącznie z kasy samorządowej są skromniejsze, ale niebanalne.
Przykładowo:
- w 2006 r. Wojewódzki Konserwator Zabytków w Białymstoku przekazał 21 placówkom katolickim i tylko czterem prawosławnym (na Podlasiu dominującym) 300 tys. zł;
- Zarząd Województwa Dolnośląskiego rozdzielił w ubiegłym roku na remonty obiektów sakralnych milion złotych. Wśród 37 parafii, które otrzymały pieniądze, 36 było rzymskokatolickich, jedna ewangelicko-augsburska;
- Olsztyn – w sumie 440 tys. zł zainkasowały parafie Chrystusa Króla (na elewację), św. Józefa (konserwacja malowideł ściennych), katedra (remont organów), Serca Pana Jezusa (witraże) oraz – jako alibi zapewne – kościół ewangelicki (na zabytkowy ołtarz i ambonę);
- z budżetu miasta Łodzi obdarzono 5 parafii łączną kwotą 639 tys. zł (m.in. na zabezpieczenia antygraffiti).

Nawet najmniejsze z 2478 polskich gmin, dysponujące niejednokrotnie symbolicznym
budżetem, zaciskają zęby i płacą na modernizacje budowli kościelnych.
Oto np. w 2006 r.:
- Ustrzyki Dolne (woj. podkarpackie) wypłaciły trzem parafiom 66 tys. zł;
- w Choroszczy (woj. podlaskie) 12 tys. Zł przekazano dwóm parafiom
radni gminy Jasień (woj. lubuskie) postanowili wesprzeć trzy parafie kwotą 45 tys. zł;
- Środa Śląska (woj. dolnośląskie) dała 65 tys. zł na drobne remonty w 8 kościołach;
- Stare Bogaczowice (woj. dolnośląskie) wysupłały 12 tys. zł dla parafii w Gostkowie;
- gmina Krzywcza (woj. podkarpackie) – 20 tys. zł na kosmetykę dwóch kościołów parafialnych;
- w Brzozowie (woj. podkarpackie) – 37 tys. zł na 5 parafii;
- gmina Szemud (Pomorze) we wsi Kielno– 71,3 tys. zł.

Podobnych przykładów moglibyśmy podać setki (!). Przybywa ich z każdym dniem. A czy można dokonać ogólnokrajowego bilansu owych dotacji? Według danych Krajowego Ośrodka Badań i Dokumentacji Zabytków, w Polsce mamy prawie 7 tys. obiektów sakralnych wymagających – poza budowlami, które oczekują na remont kapitalny – drobnych napraw i zabezpieczeń. Z naszego wyrywkowego sondażu wynika, że w 2006 r. około 75 proc. (5.250) otrzymało wsparcie ze środków publicznych średnią kwotą 12 tys. zł, co przekłada się w sumie na 63 mln zł.
Należy też podkreślić, że w budżetach wielu miast i gmin znajdziemy inne pozycje – zupełnie już niezwiązane ze „sferą kultury i dziedzictwa narodowego”, lecz ściśle spełniające życzenia lokalnych rządców dusz. Z licznych ilustracji tego zjawiska wybraliśmy:
- Łabiszyn (woj. kujawsko-pomorskie). Kościół parafialny pw. św. Mikołaja położony jest na lekkim wzniesieniu terenu, więc gmina postanowiła zapłacić za odnowienie schodów prowadzących do świątyni oraz zamontowanie ułatwiających wspinaczkę barierek;
- Sędziszów (woj. świętokrzyskie) – w projekcie miejskiego budżetu przewidziano 60 tys. zł na podświetlenie kościoła św. Brata Alberta Chmielowskiego.

kasa-_klucz2. Dotacje „przypadkowe” – na wszystko, co tylko wyobraźnia podpowie
Proboszczowie, którzy nie mają zabytkowych kościołów, przy remoncie których mogliby sobie także zregenerować plebanię bądź „lewą” fakturą zapewnić godziwe rozrywki podczas wakacji, wcale nie są zdani na łaskę wiernych. Bo doprawdy wystarczy odrobina pomysłowości, żeby otrzymać od lokalnego samorządu wsparcie na imprezy typu:
- „uzupełnienie infrastruktury istniejących szlaków turystycznych oraz wytyczenie i oznakowanie nowych ścieżek” – 10 tys. zł dla karmelitów bosych z Czernej (woj. małopolskie);
- festiwal „Młodzi i miłość” – parafia Matki Bożej Brzemiennej w Gdańsku – 3 tys. zł;
- konkurs poetycki „O ludzką twarz człowieka” – parafia w Krośnicach (woj. dolnośląskie) – 4 tys. zł;
- wszystko mówiąca „pomoc społeczna” – parafia w Starym Kisielinie (woj. lubuskie)- 5,5 tys. zł;
- „dodatkowe formy spędzania czasu wolnego”– parafia Niepokalanego Poczęcia NMP w Łodzi – 2 tys. zł;
- „organizacja imprez sportowo-rekreacyjnych”,„szkolenie dzieci i młodzieży”, „organizacja widowisk sportowych o zasięgu krajowym międzynarodowym”– Salezjańska Organizacja Sportowa przy parafii św. Teresy w Łodzi – 46,7 tys. zł;
- „Akcja Lato 2006” – parafia Podwyższenia Krzyża św. z Hajnówki (woj. podlaskie) – 7,2 tys. zł;
-„dofinansowanie działalności opiekuńczo- wychowawczej nad dziećmi i młodzieżą
z rodzin patologicznych zagrożonych chorobą alkoholową” – parafia św. Jana Apostoła i Ewangelisty w Jeleniej Górze – 14,7 tys. zł;
- „Hiszpańska muzyka na Solcu. Tryptyk jesienny” – parafia Świętej Trójcy w Warszawie – 15 tys. zł;
- „Polska rodziną silna jest – poradnictwo dla małżonków i młodych rodziców” oraz „Dziękczynny koncert symfoniczny na 70-lecie pracy salezjanów w Rumi” – parafia NMP Wspomożenia Wiernych w Rumi (woj. pomorskie) – 7,2 tys. zł;
- „Moja rodzina – moja przyszłość” i „W zdrowym ciele – zdrowy duch” – parafia św. Jadwigi Królowej w Gorlicach (małopolskie) – 11,2 tys. zł;
- „Koncerty monograficzne jednego kompozytora” – parafia św. Andrzeja Boboli w Warszawie – 11 tys. zł;
- „Promyk kulturalny dla seniorów” i „Festyn parafialny o charakterze rodzinnym” – parafia św. Kazimierza w Warszawie – 10 tys. zł;
- „Spotkanie z komputerem” – parafia św. Anny w Kościeszkach (woj. kujawsko-pomorskie) – 10 tys. zł;
- „doposażenie świetlicy parafialnej” – parafia św. Bartłomieja w Czernikowie (woj. kujawsko- pomorskie) – 10 tys. zł;
- „organizowanie czasu wolnego dla dzieci i młodzieży, poprzez zdobywanie nowych wiadomości i umiejętności” – parafia św. Teresy w Grębocinie (woj. kujawsko-pomorskie) – 10 tys. zł. I tak dalej...

Po dokonanej przez dziennikarzy „FiM” analizie zaledwie 250 z kilku tysięcy pozytywnie każdego roku rozpatrywanych wniosków o przyznanie dotacji, mamy podstawę do takich oto konkluzji:
1. Pieniądze otrzymywane przez księży i przykościelne organizacje od organów państwa i samorządów lokalnych, najczęściej są przekładane „z kieszeni do kieszeni” (np. wakacje w administrowanym przez Caritas ośrodku, sowicie opłacany prelegent z Akcji Katolickiej, zakupy książkowe w wydawnictwie kościelnym itp.);
2. Często po prostu nie wiadomo, co się z nimi stało...
3. Przy kat. Kościele działa 337 wspólnot, organizacji i stowarzyszeń kościelnych, z których co najmniej 25 proc. systematycznie ubiega się (i otrzymuje) dofinansowanie ze środków publicznych, zaś czasem bywa tak, że... na jeden cel pieniądze wypłaca kilka organów (ministerstwo, samorząd wojewódzki lub powiatowy, gmina, a nawet Rada Osiedla);
4. Coroczna, łączna kwota dotacji przypadkowych kształtuje się (w skali kraju) na poziomie 20 mln zł.
3. Daniny spółek skarbu państwa oraz przedsiębiorstw i osób prywatnych
Stanowią one znaczącą pozycję w budżecie polskiego kat. Kościoła.
Przykładowo w 2006 r.:
-KGHM Polska Miedź ofiarował w sumie 85 tys. zł na rzecz parafii Zwiastowania NMP w Mirsku, Wniebowzięcia NMP w Głogowie, kościoła w Górze Iglicznej oraz Stowarzyszenia Rodzin Katolickich Diecezji Legnickiej. W latach wcześniejszych państwowy KGHM wsparł instytucje kat. Kościoła kwotą 8,4 mln zł!
- PKN Orlen ofiarował 500 tys. zł płockim benedyktynom i zagwarantował wsparcie (kwotą bliżej nieokreśloną) parafii św. Maksymiliana Kolbego w Płocku.

Ministerstwo Finansów twierdzi, że nie dysponuje danymi pozwalającymi określić wysokość darowizn przekazanych przez podatników na cele kultu religijnego czy też na działalność charytatywno- opiekuńczą kat. Kościoła. Przypomnijmy więc, że w 2002 r. ujawniliśmy poufne tegoż ministerstwa dokumenty („Informacja dotycząca rozliczenia podatku dochodowego od osób prawnych” i „Skutki odliczeń i ulg w podatku dochodowym od osób fizycznych”), z których czarno na białym wynikało, że rozmaite polskie firmy (a także zagraniczne działające w Polsce) i osoby prywatne przekazały w 2002 r. Kościołowi około 342 mln zł. Według naszych danych, również w latach następnych ten proceder kwitł, a nawet się rozwinął.

Grunty rolne i inne nieruchomości:

katedra_w_barcel1. Państwo uczyniło Kościół największym prywatnym posiadaczem ziemskim
Parafie i kurie biskupie obdarowywane są nieruchomościami m.in. na mocy:
– „Ustawy z 17 maja 1989 r. o stosunku państwa do Kościoła katolickiego w Rzeczypospolitej Polskiej”, która powiada, że parafiom z tzw. Ziem Zachodnich i Północnych państwo może sprezentować do 15 hektarów gruntów na założenie gospodarstwa rolnego, a tamtejszym biskupstwom, seminariom duchownym
i zgromadzeniom zakonnym – do 50 hektarów;
– decyzji tzw. Komisji Majątkowej (Rządu i Episkopatu), mającej za zadanie wyrównać Kościołowi (w nieruchomościach) faktyczne i wyimaginowane rachunki krzywd za komunę (do Komisji wpłynęły 3063 roszczenia majątkowe i terytorialne).
„Od 1990 r. do chwili obecnej kościelnym osobom prawnym przekazano nieruchomości o łącznej powierzchni 97 tys. 123 ha. Ponadto kościelno-rządowe komisje regulacyjne zwróciły i przekazały na własność nieruchomości, również rolne, o łącznej powierzchni 57 tys. 633 ha. Wśród tych nieruchomości 701 to nieruchomości zabudowane” – ujawnił Sejmowi w kwietniu 2005 r. Tadeusz Matusiak, ówczesny podsekretarz stanu w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji. Zauważmy, że owe 165 tys. hektarów, które otrzymamy z prostego dodawania, przy minimalnej stawce (np. łąki) tzw. dopłat bezpośrednich w kwocie 590 zł/ha przekłada się na prawie 100 mln zł.
A gdy gotówka jest pilnie potrzebna, zawsze można zrobić tak, jak uczyniła kuria legnicka, która ledwo ziemię od państwa dostała, wnet „pogoniła” jej cząstkę podstawionemu przez kapitał niemiecki pośrednikowi, inkasując 1,3 mln zł za
331 ha gruntów rolnych.

2. Istniejący stan prawny ułatwia dalszą ekspansję Stanu nasycenia kat. Kościół watykański jeszcze nie osiągnął, m.in. dlatego, że wykorzystuje do maksimum możliwość bezprzetargowego nabywania nieruchomości stanowiących własność Skarbu Państwa lub jednostek samorządu terytorialnego oraz korzystania przy zakupie z bonifikat. W praktyce sprowadza się to do masowego wprost przejmowania nieruchomości.Przejmowania, bo trudno nazwać sprzedażą transakcję, w której Kościół płaci 1–5 proc. wartości gruntów i budynków.
Przykładowo:
- Świdnik (lubelskie) – Rada Miasta sprzedała archidiecezji atrakcyjną działkę budowlaną wartą ponad 200 tys. zł z 99-procentową bonifikatą. W mieście (około 40 tys. mieszkańców) działa już 5 parafii;
- Gdańsk – 98 proc. bonifikaty udzielili radni przy sprzedaży działki o powierzchni 16,7 tys. mkw. w Gdańsku-Ujeścisku, parafii św. TeresyBenedykty („na cele kultury, oświaty i zdrowia”);
- Bolesławiec (woj. dolnośląskie) – nieruchomość gruntową (264 mkw.) w samym centrum miasta sprzedano parafii Matki Boskiej Nieustającej Pomocy z 99-procentową bonifikatą;
- Kraków – 90-procentową bonifikatę (od kwoty 35 tys. zł) zastosowali radni przy sprzedaży działki na rzecz parafii w Bieńczycach. Grunt był proboszczowi potrzebny, żeby „dokończyć budowę plebanii oraz urządzić drogę procesyjną wokół kościoła”. Parafie Matki Bożej Częstochowskiej na osiedlu Szklane Domy oraz Najświętszej Rodziny w Krakowie-Nowym Bieżanowie otrzymały 98 proc. zniżki. Zakonowi trynitarzy gmina sprzedała za 11,5 tys. zł grunt (273 mkw.) nad zalewem Bagry. Zastosowano 75 proc. bonifikaty, choć mnisi wnioskowali o 50 proc. upustu;
- Oleśnica (woj. dolnośląskie) – trzy działki komunalne o łącznej powierzchni 4,5 tys. mkw. radni sprzedali parafii św. Jana Apostoła „na usługi kultu religijnego”. Bez bonifikaty, ale za to wartość gruntu oszacowano na… 7 tys. zł. Zdaniem specjalistów, w przetargu uzyskano by kilkaset tysięcy złotych. W 38-tysięcznym mieście są dwie parafie, dwa kościoły filialne i trzy kaplice;
- Siedlęcin k. Jeleniej Góry – z 99-procentową bonifikatą kupiła miejscowa parafia
(„na cele działalności sakralnej”) od Rady Miasta i Gminy Wleń działkę (390 mkw.) w agroturystycznym Strzyżowcu;
- Chełm (woj. lubelskie) – uchwałą Rady Powiatu, parafia św. Kazimierza otrzymała 99 proc. bonifikaty na użytkowanie wieczyste 3 hektarów gruntu oraz na wykupienie znajdujących się na tej działce budynków;
- Lubawa (woj. warmińsko-mazurskie)– proboszcz od św. Jana Chrzciciela miał dom parafialny szacowany na 356 tys. zł, a gmina – budynek po byłej szkole, wyceniony (wraz z półhektarowym boiskiem) na 768 tys. zł. Wielebny wolał tę szkołę, więc zaproponował zamianę. Żeby nie smucić go dopłatą różnicy, radni uchwalili 54 proc. bonifikaty dla oddawanej Kościołowi nieruchomości;
- Niwiska (woj. podkarpackie) – 95 proc. upustu dała Rada Gminy parafii Wniebowzięcia NMP w Ostrowach Tuszowskich na zakup ślicznie położonej – w obszarze chronionego krajobrazu – działki (500 mkw.) w Przyłęku;
- Myszków (woj. śląskie) – za 297 zł nabyła parafia Narodzenia Najświętszej Marii Panny grunt o powierzchni 1015 mkw. (znaczna część wykorzystywana była dotychczas jako parking) na osiedlu Mijaczów;
- Stare Czarnowo (woj. zachodniopomorskie)– parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa gmina sprzedała z 98,5-procentową zniżką 2074 mkw. w atrakcyjnej turystycznie wsi Kołbacz (15 km do centrum Szczecina, zespół klasztorny cystersów, jez. Miedwie);
- Marki (pod Warszawą) – 1409 mkw. Przy ul. Ząbkowskiej, sprzedano parafii św. Izydora za 1553,85 zł (99 proc. bonifikaty). U pośredników sprzedaży nieruchomości cena takiej powierzchni oscyluje wokół 200 tys. zł;
- Białystok – w okresie kadencji byłego już prezydenta Ryszarda Tura (wylansowany przez Zjednoczenie Chrześcijańsko-Narodowe) lokalnym instytucjom kościelnym sprzedano 22 nieruchomości. Wśród nich działkę o powierzchni 5 tys. mkw. (razem z obiektem dawnej szkoły włókienniczej) za 328,5 tys. zł (65 proc. bonifikaty) oraz działkę z budynkiem, w którym funkcjonują obecnie katolickie szkoły – liceum i gimnazjum (80 proc. upustu);
- Przeworsk (woj. podkarpackie) – parafia Ducha Świętego (jedna z 4 placówek w 15,5-tysięcznym mieście) nabyła od gminy zabudowaną nieruchomość za 283,70 zł (po zastosowaniu 99 proc. zniżki) „na cele działalności sakralnej”.

kosciol_nowocze3. Najbardziej smakowite są dla Kościoła nieruchomości w centrach dużych miast
Spośród szczególnie bulwersujących dokonanych i przyszłych „wchłonięć”, warto wymienić:
- cystersów z Krakowa, którzy dostali od państwa ponad 3 ha najlepszych miejskich gruntów wartych przynajmniej 30 mln zł;
- przekazanie siostrom norbertankom kamienicy w Krakowie, oszacowanej na 1,62 mln zł. Wcześniej wypłacono zakonnicom 2 mln zł w gotówce i sprezentowano cztery działki (dwie zabudowane) o łącznej wartości 4,3 mln zł. Wszystko po to, żeby zrezygnowały dobrowolnie z gruntów przy stadionie Cracovii;
- kuria poznańska domaga się położonego w centrum miasta kompleksu budynków VIII Liceum Ogólnokształcącego. Obiekt wzniósł (w latach 20. ubiegłego wieku) jeden z księży, zaciągając w tym celu kredyt w ówczesnej Radzie Miejskiej i komunalnych bankach. Pieniędzy nie oddał, bo wybuchła wojna...
Kościół nie sporządza remanentu wpływającej doń kasy. Pomóżmy im zatem, sumując najważniejsze pozycje przedstawionego zestawienia, czyli: 3 mld zł (wierni), 650 mln zł (katecheci), 27 mln zł (kapelani), 172 mln zł (szkolnictwo wyższe), 96 mln zł (Fundusz Kościelny), 40 mln zł (Świątynia Opatrzności), ok. 345 mln zł (darowizny), 20 mln zł (dotacje samorządowe), 63 mln zł (konserwacja obiektów
sakralnych), 100 mln zł (dopłaty bezpośrednie). Wychodzi ponad 4,5 miliarda złotych.
Z majątku trwałego uwzględnijmy jedynie wartość pozyskanych od państwa 165 tys. ha gruntów, czyli ok. 650 mln zł, licząc po najtańszych rynkowych cenach. Dodajmy, że większość naszych danych pochodzi sprzed kilku lat, a szacuje się, że tylko w ciągu ostatniego roku nieruchomości (ziemia, budynki) zdrożały o około 30 procent!

Summa summarum? Ot, drobne 5 miliardów złotych z długim „ogonkiem”...
Co można by za to kupić? Na przykład życie ponad 16 tysięcy polskich dzieci chorych na nowotwory złośliwe kości (koszt leczenia wynosi ok. 30 tys. zł). Albo prawie normalne życie dziesięciu tysięcy maluchów cierpiących
na dysplazję – chorobę genetyczną objawiającą się karłowatością, zdeformowanymi kręgosłupami, stawami i kończynami (roczny koszt kuracji wynosi ok. 50 tys. zł, ale żeby przyniosła efekty, należy ją stosować przez 10 lat). Za te 5 miliardów można by przez wiele lat kupować wyprawki szkolne dla wszystkich ubogich uczniów
(w 2007 roku państwo wydało na nie 300 mln zł); znacząco podnieść płace np. wszystkich nauczycieli i pielęgniarek lub potroić dotacje na badania naukowe.

Ordynariusz tarnowski bp Wiktor Skworc, przewodniczący Rady Ekonomicznej Konferencji Episkopatu Polski mówi : -To za sprawą mediów finanse Kościoła stały się swego rodzaju mitem. Kościół w Polsce posiada to, co otrzyma od swoich wiernych w postaci ofiar, i zasadniczo nic więcej (...). Skarbem Kościoła są ubodzy, chorzy i potrzebujący. Nie można o tym nigdy zapomnieć, bo byłoby to sprzeniewierzeniem się samej istocie nauki Jezusa (...). Ponieważ Kościół w Polsce nie prowadzi na szerszą skalę działalności gospodarczej i został przez państwo pozbawiony w znacznej mierze swojego majątku, część działań, które stanowią o jego specyfice, powinna być także finansowana przez państwo"


Tytuł: Odp: O KOSCIELE KATOLICKIM....
Wiadomość wysłana przez: Kiara Wrzesień 13, 2011, 16:03:49

 BENEDYKT XVI zbrodniarz czy nie????


http://korwin-mikke.pl/ogolne/zobacz/onzowski_sedzia_aresztowac_papieza_za_zbrodnie_przeciw_ludzkosci/21635   




Quantcast
Przedstawiony niżej tekst jest obszernym streszczeniem dokumentu. Tekst oryginalny jest do przeczytania pod adresem

http://www.kanzlei-sailer.de/papst-stra ... e-2011.pdf

14. lutego 2011

Dr. jur. Christian Sailer
Dr. jur. Gert-Joachim Hetzel
Adwokaci

Pan Profesor Doktor Luis Moreno Ocampo
Prokurator Międzynarodowego Trybunału Karnego

NL – 2516 AB Den Haag
Doniesienie o popełnieniu przestępstwa przez dr Josepha Ratzingera, Papieża Kościoła Rzymsko-Katolickiego z powodu popełnienia zbrodni przeciw ludzkości, zgodnie z art.7 Statutu MTK


We wstępie do 59-cio stronicowego dokumentu adwokaci napisali:

Doniesienie o popełnieniu przestępstwa dotyczy trzech ogólnoświatowych zbrodni przeciwko ludzkości, które dotąd nie były zaskarżone tylko dlatego, że wyszły one z instytucji, na której czele stoją „najwięksi dygnitarze”, którzy wydają się stać ponad wszelkimi czynami karalnymi. Tradycyjna służalczość wobec dostojników Kościoła zabiła wszelkie poczucie praworządności.

Gdyby jakaś nowa grupa religijna, za pomocą zmasowanego psychicznego nacisku zmuszała swoich członków do tego, aby włączali do tej grupy noworodki, żeby one przez całe życie finansowały grupę i we wszystkim stosowały się do jej poleceń, nazwano by ją „sektą”. Państwo prawdopodobnie rozwiązałoby taką grupę, a „przywódców sekty” oskarżyło o szantaż i wykorzystanie. Szczególnie, jeśli taka grupa nie tolerowałaby wystąpienia z niej i groziła za to najcięższych karami i z tego powodu wyrządzała swoim członkom ciężkie szkody duchowe i ograniczała ich wolność osobistego rozwoju.

Czy może być inaczej tylko dlatego, że chodzi o organizację, która tak właśnie się zachowuje nie tylko wobec pojedynczych jednostek, ale powszechnie na świecie, a nazywa się Kościołem rzymskokatolickim; która nieustannie mówi o wolności religijnej, a jednocześnie chwyta za gardła wierzących inaczej jako „wyznawców sekty”? Nie, nie może być inaczej tylko dlatego, że do tego się już przyzwyczajono. Ale od 1.7.2002 takie przyzwyczajenie nie jest już dozwolone. W tym dniu zaczął obowiązywać statut Międzynarodowego Trybunału Karnego, który karze zbrodnie przeciwko ludzkości.

Jeśli sekta tego – opisanego wyżej – rodzaju byłaby rozpowszechniona w dzisiejszej Afryce i zabraniała swoim członkom używania prezerwatyw pod groźbą ciężkich kar, to wszczęto by wobec przywódców takiej sekty postępowanie karne pod zarzutem spowodowania rozpowszechniania AIDS i wirusa HIV i doprowadzenia do przypadków śmiertelnych. Czy może być inaczej tylko dlatego, że ta sekta nazywa się „Kościołem” a jej zwierzchnik uzurpuje sobie nieomylność?

Jeśli w rozpowszechnionej na całym świecie przymusowej sekcie, setki tysięcy dzieci byłyby wykorzystywane seksualnie i zbrodnie te na polecenie przywódcy sekty byłyby tuszowane i wyjęte spod ścigania karnego, to takiej kryminalnej organizacji i jej przywódcom wytoczono by proces karny. Czy może być inaczej tylko dlatego, że ta organizacja nazywa się „Kościołem” a polecenie przemilczania tych przestępstw nie wyszło od bosa mafii, lecz zostało wydane przez papieża? Nie, to nie jest inaczej, to jest tylko wielusetletnie przyzwyczajenie do pedofilskiego kapłaństwa i władzy ich najwyższego kapłana. Od kiedy zbrodnie przeciw ludzkości podlegają karze udawanie, że się tego nie widzi nie jest już dopuszczalne.

W dokumencie opisano trzy przestępstwa przeciwko ludzkości, za które dr Joseph Ratzinger, jako były kardynał, a obecnie papież jest odpowiedzialny karnie......

inaczej, to jest tylko wielusetletnie przyzwyczajenie do pedofilskiego kapłaństwa i władzy ich najwyższego kapłana. Od kiedy zbrodnie przeciw ludzkości podlegają karze udawanie, że się tego nie widzi nie jest już dopuszczalne.



inaczej, to jest tylko wielusetletnie przyzwyczajenie do pedofilskiego kapłaństwa i władzy ich najwyższego kapłana. Od kiedy zbrodnie przeciw ludzkości podlegają karze udawanie, że się tego nie widzi nie jest już dopuszczalne.

W dokumencie opisano trzy przestępstwa przeciwko ludzkości, za które dr Joseph Ratzinger, jako były kardynał, a obecnie papież jest odpowiedzialny karnie.

1. Utrzymywanie i kierowanie ogólnoświatowym totalitarnym, przymusowym reżimem, który uciska swoich członków za pomocą gróźb budzących strach i szkodzących zdrowiu.

2. Utrzymywanie siejącego śmierć zakazu używania prezerwatyw także wtedy, kiedy istnieje zagrożenie zakażeniem HIV/AIDS.


3. Utworzenie i utrzymywanie ogólnoświatowego systemu tuszowania i ułatwiania przestępstw seksualnych przez księży katolickich, co jest pożywką dla coraz to nowych przestępstw.

Totalitarny przymusowy reżim

Kościół rzymsko-katolicki werbuje swoich członków poprzez akt przymusowego chrztu bezwolnych niemowląt, o czym stanowi kanon 96 prawa kanonicznego: „Przez chrzest człowiek zostaje włączony do Kościoła Chrystusowego…”

Katolickim rodzicom każe się wierzyć, że ich nowonarodzone dziecko jest obciążone grzechem pierworodnym, z którego może je uwolnić tylko chrzest.

Kanon 867 § 1 nakłada na rodziców obowiązek ochrzczenia dziecka w ciągu pierwszych tygodni. Tuż po urodzeniu, a nawet przedtem muszą się oni zgłosić do swojego proboszcza.

Jeśli dziecku grozi śmierć, to zgodnie z kanonem 868 § 2 C.I.C można ochrzcić dziecko nawet wbrew woli jego niekatolickich rodziców.

Katechizm katolicki (Tz 1269): „Stając się członkiem Kościoła, ochrzczony nie należy już do siebie samego, lecz do tego, który za nas umarł i zmartwychwstał. Dlatego musi się on podporządkować innym, im służyć i słuchać przełożonych Kościoła, im się podporządkować, ich uznawać i szanować”.

Wcielenie nowoochrzczonego do Kościoła katolickiego jest nieodwołalne i dlatego Kościół wzbrania się przed wykreśleniem apostatów w rejestrów kościelnych. Wystąpienie z Kościoła jest zagrożone wiecznym piekłem.

Terror psychiczny

Członków Kościoła obowiązuje m.in.: „Kto nie uznaje wszystkich ksiąg Pisma Świętego, jak je wprowadził Sobór Trydencki, jako ksiąg kanonicznych, albo kto kłamie, że nie zostały one nadane przez Boga, ten jest wykluczony”. Wykluczeniem określono tu grecko-łaciński termin anathema, co w dosłownym tłumaczeniu znaczy przekleństwo.

Przeklęty jest więc ten, który nie uznaje za słowo boże kar wymienionych w Starym Testamencie, na przykład[1]:

„Mężczyzna, który obcuje cieleśnie z mężczyzną tak jak z kobietą, popełnia obrzydliwość; obaj poniosą śmierć; krew ich spadnie na nich” (3. Mojż.20.13).

„A jeśli ktoś w zuchwalstwie swoim nie usłucha kapłana, będącego tam na służbie u Pana, Boga twego, lub sędziego, to ten człowiek poniesie śmierć…” (5. Mojż. 17.12).

„Jeśli ktoś ma syna upartego i krnąbrnego, który nie słucha ani głosu swego ojca, ani głosu swojej matki, a choć oni go karcą, on ich nie słucha, to pochwycą go jego ojciec i matka i przyprowadzą do starszych jego miasta. I powiedzą do starszych miasta: Ten nasz syn jest uparty i krnąbrny, nie słucha naszego głosu, żarłok to i pijak. Wtedy wszyscy mężowie tego miasta ukamienują go i poniesie śmierć…” (5. Mojż. 18 — 21).

Takie teksty wydają się, jak z epoki kamiennej, dawno już nieaktualne. Jednak Kościół rzymskokatolicki uważa inaczej. W roku 1965 II Sobór Watykański postanowił, że na podstawie apostolskiej wiary księgi Starego i Nowego Testamentu obowiązują w całości z wszystkimi ich częściami, jako święte i kanoniczne, bo były pisane pod wpływem Ducha Świętego.

Skoro tak jest, to chyba tylko ograniczenia w prawie światowym powstrzymują Kościół od wykonania tych śmiertelnych gróźb, które Stary Testament przygotował dla łamiących przysięgę małżeńską, homoseksualistów, heretyków i nieposłusznych dzieci.

Bóg Starego Testamentu, którego teksty Kościół uznaje jako „prawdziwe słowo Boże” ma także inne żądania.

„Wystrzegaj się, byś nie zawierał przymierza z mieszkańcami ziemi, do której idziesz, by się nie stali dla ciebie pułapką. Przeciwnie, zburzcie ich ołtarze, potłuczcie ich pomniki i wytnijcie ich święte drzewa” (2. Mojż. 34.12 i 13).

Paweł, czczony przez Kościół jako apostoł narodów, idzie jeszcze dalej, kiedy o innowiercach i zwolennikach innych kultów pisze:

„Są oni pełni wszelkiej nieprawości, złości, chciwości, nikczemności, pełni są również zazdrości, morderstwa, zwady, podstępu podłości.. Oni, którzy znają orzeczenie Boże, że ci, którzy to czynią, winni są śmierci…” (Do Rzymian, 1.29 – 32).

Jak poważnie traktuje Kościół takie apele, jeśli świat nie przytrzyma go za rękę, dowodzi na przykład nawracanie w Ameryce Łacińskiej. A jeśli jakiś naród przeciwstawi się okrutnemu Bogowi Starego Testamentu, z którym Kościół się identyfikuje, to wtedy

„…pożera narody, które go uciskają, kości ich pogruchocze, strzałami swymi przebija”.

Gdyby współczesny człowiek o zdrowych zmysłach nie wiązał tych słów z Bogiem, to wedle Kościoła to jest „prawdziwe słowo Boże”. A kto myśli inaczej, należy do głosicieli herezji.

W wyniku takiego terroru psychicznego u wielu ludzi, szczególnie u dzieci i młodzieży jest strach przed grzechem, wyrzuty sumienia, hipochondria i cała masa „eklezjogennych nerwic”, które może wywoływać przynależność do Kościoła. Pisał o tym już Karl Jasper (niemiecki psychiatra i filozof).

Zbrodnia przeciw ludzkości

Wywodzący się z Kościoła rzymskokatolickiego przymus wiary, praktykowany wobec przymusowo rekrutowanych i przymusowo utrzymywanych wiernych; wymuszany groźbami niewyobrażalnych mąk piekielnych, jest ciężkim ograniczeniem wolności osobistego rozwoju ludzi i ich duchowej integralności. To, że członkowie Kościoła jeszcze nie załamali się psychicznie, można wyjaśnić tylko tym, że wielu z nich niezbyt serio traktuje kościelne groźby. Ta wewnętrzna emigracja nie zmienia jednak faktu, że jest to nieludzki system, którego celem jest totalne duchowe i umysłowe podporządkowanie członków Kościoła. A wszystko co jest przeciwne wierze musi być – wedle własnych słów Kościoła – z największą stanowczością wytępione.

Jak dosłownie rozumie to Kościół dowodzą krwawe ślady wypraw krzyżowych, inkwizycja i palenie na stosie czarownic. To, że obecnie Kościół swojej słownej przemocy nie realizuje także fizycznie, nie zmienia faktu, że jest to system łamiący prawa człowieka.

Powtarzające się groźby mąk piekielnych obliczone są na to, że ludzie w nie uwierzą i wielu też wierzy. Młodzi ludzie mają poczucie grzechu podczas pierwszych kontaktów seksualnych; małżeństwa boja się stosować środki antykoncepcyjne. Niekatolicy, poślubiając katolików muszą się zobowiązać, że będą wychowywać dzieci w wierze katolickiej. Psychicznie chorzy godzą się na wypędzanie z siebie złych duchów przez egzorcystów, rodzice ryzykują przy tym nawet śmierć swojego dziecka. Rodzice dzieci wykorzystanych seksualnie przez księży czują się zobowiązani zbrodnie te przemilczać. Afrykańscy katolicy zarażają się HIV, bo Kościół zabrania im używać prezerwatyw.

Taki kościelny system przymusu istnieje od około 1500 lat. W krajach zachodnich stał się ugruntowaną religią nie na drodze dobrowolnego uznania, lecz przymusowego członkostwa, duchowego ucisku i krwawej przemocy. Wynikiem tego procesu jest powstanie „Kościoła światowego”. Wszelkie przejawy sprzeciwu były tłumione nierzadko z pomocą władzy państwowej, w ramach obowiązującego prawa.

Ale to się zmieniło, kiedy 1.7.2002 wszedł w życie statut Międzynarodowego Trybunału Karnego, a w nim pojawiła się kategoria zbrodni przeciwko ludzkości. Prawo to chroni nie tylko przed mordowaniem, ale też obejmuje takie prawa człowieka, jak ochrona przed dyskryminacją rasową, czy wypędzeniami. Szkodliwy dla zdrowia terror psychiczny, zmuszający do wiary poprzez nieludzkie groźby nie jest już tolerowany, lecz podlega karze.

Kościelny system przymusu wyczerpuje znamiona tego przestępstwa.

Odpowiedzialność karna dr Ratzingera

Obwiniony nie wprowadził, co prawda, kościelnego systemu przymusu, ale jako papież jest odpowiedzialny za jego zachowanie i realizację. Jako prefekt ważnej Kongregacji Nauki Wiary u poprzedniego papieża, ponosi współodpowiedzialność. Był szefem kościelnej władzy inkwizytorskiej. W wywiadzie radiowym z marca 2005 powiedział: „Wielki Inkwizytor jest faktem historycznym, w pewnym sensie jesteśmy jego kontynuacją”. Dodał też, że „można powiedzieć, że inkwizycja była postępem, gdyż nie można było już skazywać bez inquisito”.

Dzisiaj obwiniony ponosi pełną odpowiedzialność za wszystkie nauki i groźby swojego Kościoła. Dlatego jest również odpowiedzialny za to, że ustanowiony przed jego wyborem na papieża system nadal istnieje. On mógłby odwołać wszelkie groźby wiecznych mąk piekielnych. Dopóki tego nie zrobi, wyczerpuje znamiona przestępstwa zgodnie z Art.7 ust.1.k Statutu MTK.

Morderczy zakaz prezerwatyw

Istnieje pilne podejrzenie, że dr Joseph Ratzinger, jako papież, u bliżej nieustalonej liczby ludzi przyczynił się do ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, aż do spowodowania śmierci włącznie.

Wedle danych ONZ ponad 22 miliony ludzi w Afryce jest zarażonych HIV /AIDS. Na całym świecie zmarło już na tę chorobę ponad 30 milionów, a rocznie przybywa 500.000 nowych zakażeń. W Afryce Południowej dotknęło to każda rodzinę. W zagrożonych regionach żyje wiele milionów katolików.

Zgodnie z nauką Kościoła, ogłoszonej w encyklice Humanae Vitae w roku 1968, używanie środków antykoncepcyjnych jest surowo zakazane. Nic się w tej kwestii nie zmieniło, kiedy w latach 80-tych i 90-tych wybuchła epidemia HIV i ludzie zaczęli umierać milionami.

Kiedy w roku 1993 papież Jan Paweł II odwiedził Ugandę ani słowem nie wspomniał o cofnięciu zakazu używania prezerwatyw. Wolał, żeby epidemia się dalej rozszerzała, aniżeli miałaby być zmieniona „nauka moralna” Watykanu. W wydanym w roku 1997 na zlecenie tego papieża „Vademecum dla spowiedników” napisano: „Kościół zawsze nauczał, że ochrona przed zapłodnieniem, czyli każdy celowo wykonany bezpłodny akt, jest czynem grzesznym. Tę naukę należy stosować definitywnie i bez żadnych zmian”.

Członkowie Kościoła katolickiego z zagrożonych HIV /AIDS obszarów Afryki stoją przed straszną alternatywą. Jeśli zabezpieczą się prezerwatywą, popełnią ciężki grzech. Jeśli zlękną się gróźb Kościoła, narażają się na śmiertelne niebezpieczeństwo zakażenia.

Krytyka takiego stanu jest coraz powszechniejsza także wewnątrz Kościoła, ale jak dotąd bezskuteczna.

Posłuszeństwo ze skutkami śmiertelnymi

Ale i urzędujący papież jest głuchy na rozterki sumienia jego księży i wiernych. Jest jeszcze gorzej; podczas swojej pierwszej podróży afrykańskiej w marcu 2009, po której wielu afrykańskich katolików oczekiwało zbawiennych słów, papież jeszcze zaostrzył ich dylemat.

W rozmowie z dziennikarzem na pokładzie samolotu powiedział: „Nie można problemu AIDS rozwiązać rozdając prezerwatywy. Ich używanie jeszcze pogarsza sytuację. Rozwiązaniem jest duchowe i ludzkie przebudzenie i przyjaźń z cierpiącymi”.

Coraz więcej katolików zwraca uwagę na ten problem. W książce „Gott, Aids, Afrika” (Bóg, Aids, Afryka) Hippler, długoletni przywódca niemieckiej gminy w Kapsztadzie pisał o strasznym konflikcie sumienia i wynikającym z tego zagrożeniem życia katolików w Afryce Południowej.

W książce „Das möge Gott verhüten” („Temu mógłby Bóg zapobiec”) była zakonnica Majella Lanzen także opisała konflikt między nauką Kościoła i skutecznym zwalczaniem AIDS. Opisuje swoje 33 lata pracy w Afryce, pomoc chorym na AIDS, cholerę, malarię. Zamiast pochwały nazwano ją „zakonnicą od prezerwatyw”, bo wbrew nauce Kościoła rozdawała swoim podopiecznym środki antykoncepcyjne i prezerwatywy.

Zbrodnia przeciw ludzkości

Watykan nie wyciągnął żądnych wniosków ani z tych relacji naocznych świadków, ani z przedłożonego mu raportu ekspertów, który zalecał rewizję zagrażającej życiu seksualnej nauki Kościoła.

Słowa papieża w rozmowie z dziennikarzem Peterem Seewaldem, że jest wyobrażalne użycie prezerwatywy przez prostytuującego się mężczyznę, odczytano jako nadzieję. Ale na krótko. W depeszy agencji DPA z 22.12.2010 napisano: „Kościół stwierdza jednoznacznie – prezerwatywy są dla katolików zabronione. Kongregacja Nauki Wiary w Rzymie sprecyzowała stanowisko Kościoła Katolickiego w sprawie prezerwatyw. Interpretowanie jakichkolwiek wypowiedzi papieża, jako przyzwolenie na środki antykoncepcyjne jest błędem…”

Takie myślenie jest pomocnictwem śmierci.

Odpowiedzialność karna dr. Ratzingera

Obwiniony, co prawda nie wprowadził zakazu stosowania środków antykoncepcyjnych, ale jako papież jest za to odpowiedzialny, że zakaz ten nadal obowiązuje, chociaż mógłby go anulować. Przez to, że tego nie czyni, przez zaniechanie, jest odpowiedzialny za to, że katolicy w rejonach zagrożonych AIDS, ze strachu przez karą za grzechy, rezygnują z użycia prezerwatyw. Kościelny system przymusu i wynikająca z niego groźba kary piekła za ciężkie grzechy, w tym przypadku niesie skutki śmiertelne w setkach tysięcy, albo i milionach przypadków.

Moralne wątpliwości papieża w sprawie uchylenia zakazu prezerwatyw nie są żadnym usprawiedliwieniem faktu, że taki zakaz sprowadza ryzyko zakażenia lub śmierć niezliczonej liczby ludzi i cierpienie niezliczonej ilości osieroconych dzieci.

Ratowanie życia ludzkiego jest w tym przypadku ważniejsze i nieodzowne z punktu wiedzenia praw człowieka i ma pierwszeństwo nad łamiącą prawa człowieka nauką Kościoła.

Protektorat nad przestępstwami seksualnymi kleru

Istnieje ponadto alarmujące podejrzenie, że dr Joseph Ratzinger jako prefekt Kongregacji Nauki Wiary i jako papież notorycznie do tej pory tuszuje seksualne wykorzystywanie dzieci i młodzieży. Sprawcy są chronieni i przez to dochodzi do dalszych czynów przemocy seksualnej wobec młodzieży, Art.7 Ustęp.1g Statutu MTK.

Ogólnoświatowe przestępstwa seksualne księży

Jest już powszechnie wiadomo, że w ostatnich kilkunastu latach dziesiątki tysięcy dzieci i młodzieży na całym świecie było wykorzystywane seksualnie przez księży katolickich.

Podane tu przykłady ograniczają się tylko do najbardziej dotkniętych tym problemem krajów oraz do kilku przypadków tuszowania spraw przez Kościół. Głównym źródłem tej wiedzy jest wykonane przez Geoffreya Robertsona zestawienie: THE CASE OF THE POPE, 2010 (załącznik) oraz doniesienia niemieckich i brytyjskich mediów. Powołano się też na stronę internetową gottes-suche.de i zamieszczone na niej opracowanie „Sexuelle Gewalt in der katholischen Kirche in den Jahren 1993 bis 2011″ („Przemoc seksualna w Kościele Katolickim w latach 1993 …2011″)

http://miziaforum.wordpress.com/2011/05/16/papiez-benedykt-16-oficjalnie-oskarzony-przed-trybunalem-w-hadze-jako-winien-zbrodni-przeciwko-ludzkosc/

********
Naprawdę bardzo trudno dopatrzeć się etyki , etycznego chrześcijanizmu w tej religii.

Pusto brzmią słowa głoszące coś czemu zaprzeczają kryminalne czyny. I nie tylko o ten akt kryminalny chodzi, w przeszłości dalszej i bliższej jest ich mnóstwo. Zatem rozminęła się gdzieś populistyczna zewnętrzność z etycznym rdzeniem we wnętrzności , którego nie ma praktycznie od początku swojego istnienia.


http://miziaforum.wordpress.com/2011/05/16/papiez-benedykt-16-oficjalnie-oskarzony-przed-trybunalem-w-hadze-jako-winien-zbrodni-przeciwko-ludzkosc/


Tytuł: Odp: O KOSCIELE KATOLICKIM....
Wiadomość wysłana przez: Kiara Wrzesień 14, 2011, 13:13:31
Co się dzieje w kościele katolickim?

http://mauricepinay.blogspot.com/2009/12/benedicts-magick-hat.html

http://translate.google.com/translate?hl=pl&sl=en&u=http://mauricepinay.blogspot.com/2009/12/benedicts-magick-hat.html&ei=-ZpwTqLJGqL74QTgxsXKCQ&sa=X&oi=translate&ct=result&resnum=1&ved=0CBoQ7gEwAA&prev=/search%3Fq%3Dhttp://mauricepinay.blogspot.com/2009/12/benedicts-magick-hat.html%26hl%3Dpl%26client%3Dfirefox-a%26hs%3DchU%26sa%3DG%26rls%3Dorg.mozilla:pl:official%26channel%3Ds%26biw%3D1280%26bih%3D612%26prmd%3Dimvns

Czyżby się odbyła jakaś nieoficjalna fuzja różnych opcji?


Kiara :) :)


Tytuł: Odp: O KOSCIELE KATOLICKIM....
Wiadomość wysłana przez: Kiara Październik 05, 2011, 22:59:40
W zależności od tego co staracie się ukryć wiadomym jest kto usiłuje ukrywać niezaprzeczalne fakty.

Manipulacja informacjom nic nie pomoże , bowiem zaistniałe zdarzenia wpisane są w pole morfogenetyczne. Z niego nie da się już ich wymazać , wstawić inne informacje , już nie.
Na szczęście.


Kiara :) :)


Tytuł: Odp: O KOSCIELE KATOLICKIM....
Wiadomość wysłana przez: Kiara Październik 13, 2011, 08:14:05
Trochę o demonach w odpowiedzi na zadane pytanie.


Że demony istnieją jest prawdą  że wszyscy egzorcyści , którzy z nimi walczą ale to wszyscy są od nich uzależnieni to drugi fakt.

Z demonami się nie walczy , bo nikt nigdy z nimi niczego nie wygrał i nie wygra. Każda walka jest klęską obydwu stron. Ale każda jedna wzmacnia demony bo wykorzystują one energię walki dla siebie , wszystkie negatywne emocje w nią włożone  je wzmacniają.

Totalną bzdurą jest powiedzieć iż ktoś pokonał demona i zmusił do czegoś nie ma takiej opcji , bowiem byt niewcielony jest o wiele silniejszy niż człowiek w ciele materialnym.

Zazwyczaj są to pakty z tymi istotami , które za coś z czego mogą korzystać od człowieka dają mu złudzenie mocy i iluzoryczną władzę nad niższymi mocą demonami i to wszystko. Zadowolone ludzkie ego ogłasza się pogromcą demonów , którym nie był i nie będzie człowiek.

Imiona demonów? To już inna kwestia nie podają nigdy prawdziwych imion swoich, NIGDY , to że komuś powiedziano takie , czy takie ... wcale nie jest dowodem iż jest to prawdziwe imię demona.
Zresztą w Zaświatach praktycznie nie używa się imion ( to jest zwyczaj ludzki) tam rozróżnienie następuje  wyłącznie po osobowości energetycznej.

"Władcą " demonów ( jeżeli można użyć takiego słowa) jest tylko ten kto się ich nie boi , w kim miłość ( ta czysta prawdziwa miłość , moc jej energii) przekracza swoją wartością moc energii demona.

Wówczas po przez ten tak aktywnie poszukiwany symbol ( w książce "Zaginiony symbol) można dokonać chrztu każdego demona. Jednak tylko i wyłącznie gdy energia miłości człowieka w nim  ( a nie myśli jego o tym że tak jest) realnie jest większa od energii demona, jest to jedyny prawomocny sposób , innego nie ma konfrontując się z demonem nie zaistnieje najmniejsze mgnienie strachu!

Czy mistrzowie duchowi pracują z demonami? Nie wiem czy wszyscy , ale znam takich o których wiem iż tak.
Przykładem takim jest P.Lucyna Łobos i Ania Dolińska to nie żaden sekret iż Samuel -Enki jest największym  i najsilniejszym demonem ciemnej strony.
To nie nim władają te panie a on ich słabościami wkręcając je w coraz to nowsze swoje wymysły żeby czerpać energię od nich i wszystkich skupionych ludzi przy nich.

Żeby się z takich układów wyrwać trzeba mieć niesamowitą wiarę w siebie i weryfikować niezmiennie każde jego słowo by zrozumieć iż to tylko gra bytu o energię dla siebie.

Człowiek trwa w takim układzie gdy nie wierzy w siebie samego , kiedy potrzebuje dowartościowania zewnętrznego , kiedy nie potrafi rozróżniać dobra od zła i ufa słowom miast weryfikować czyny.
Dopóki jest mu niezbędne takie doświadczanie wybrane przez siebie za dobre , ta będzie.

Czy w Watykanie są demony? Ależ tak przecież tam gdzie są tacy ludzie jak mnóstwo duchownych zajmujących się walką z nimi są też ci z którymi usiłują walczyć.
Gdyby ich tam nie było nie zaistniały by te odwieczne bardzo negatywne zdarzenia , to nie Bóg wydaje rozkazy zabijania i męczeństwa innych ludzi , gwałcenia dzieci , korupcji , kłamstw i nie używania prezerwatyw ( żeby w mękach umierały miliony ludzi)  są to dyspozycje legionów zła.

Moim zdaniem główne dowództwo sił ciemności to Watykan , przykre ale tak.

Tak potężne inteligentne Istoty duchowe nim władają od dawien dawna ale po czynach się poznaje kto, nie po deklaracjach słownych a po czynach, po ich skutkach w realu.

A skutki w realu wiemy jakie są.


Kiara  :) :)

ps. "Zaginiony symbol" istnieje naprawdę i naprawdę ma moc działania na demony , przynosi oczekiwany skutek w realu.
Jest tylko jedno ale... nie każdy ma prawo go użyć  ( zwyczajnie nie zadziała) , ma prawo tylko jedna osoba , każdej następnej może być przez nią przekazywany, ale komu? O tym decyduje wyłącznie ta postać duchowa , którą większość z nas nazywa Bogiem , Stwórca Wszechrzeczy i nikt więcej.


Tytuł: Odp: O KOSCIELE KATOLICKIM....
Wiadomość wysłana przez: Kiara Październik 26, 2011, 11:21:02
Po mału ale oficjalnie.....




Watykan ujawnił plan, chce "światowej władzy publicznej"



24 paź, 16:05 KT / PAP
Watykan, fot. AFP
Watykan, fot. AFP

Watykan zaapelował do rządów na świecie o reformę międzynarodowego systemu finansowego i monetarnego oraz powołanie "światowej władzy publicznej" zarządzającej finansami. Wezwanie to znalazło się w dokumencie Papieskiej Rady Iustitia et Pax.

W dokumencie "O reformę międzynarodowego systemu finansowego i monetarnego w perspektywie władzy publicznej o uniwersalnej kompetencji", rozpowszechnionym przez watykańskie biuro prasowe, zawarty jest apel o "multilateralizm" nie tylko w dyplomacji, ale także na rzecz "zrównoważonego rozwoju i pokoju".

Ostrzeżono jednocześnie przed "technokratami", którzy ignorują dobro wspólne, oraz "bałwochwalstwem rynku".

Według Papieskiej Rady Sprawiedliwość i Pokój trzeba powrócić do "prymatu polityki" nad gospodarką i finansami, a także powołać "Światowy Bank Centralny". Celem tych wszystkich działań ma być doprowadzenie do większej skuteczności systemów monetarnych i finansowych i utworzenia "wolnych i stabilnych rynków", kierujących się zasadami prawa.

Watykan położył nacisk na to, że "logika nakazuje", by taka światowa władza zarządzająca finansami "miała za punkt odniesienia Organizację Narodów Zjednoczonych" i była bezstronna.

Wskazano zarazem, że przesłanką reformy systemu finansowego powinien być "podzielany przez wszystkich podstawowy zbiór koniecznych zasad zarządzania globalnym rynkiem finansów".

Przy okazji Watykan wyraził przekonanie, że z chwilą nastania kryzysu Międzynarodowy Fundusz Walutowy przestał odgrywać rolę stabilizującą światowe finanse.

Wśród wymienionych w tekście postulatów jest rewizja zasad opodatkowania transakcji finansowych, form rekapitalizacji banków, także z publicznych pieniędzy oraz uzależnienie wsparcia od "zachowań szlachetnych i mających na celu rozwój realnej gospodarki".

Poszukiwania Zwykłego Bohatera trwają, a my znamy skład jury!

Krytycznie watykańska rada oceniła to, że strategię i politykę gospodarczą oraz finansową opracowuje się "wewnątrz klubu czy też grup obejmujących głównie kraje bardziej rozwinięte", co stanowi naruszenie wymogu, by reprezentowane były także państwa uboższe.

W opinii Rady Iustitia et Pax w obliczu kryzysu potrzebny jest "wysiłek tych wszystkich, którzy są w stanie oświecić światową opinię publiczną, by pomóc jej stawić czoło temu nowemu światu już nie z lękiem, lecz z nadzieją i w duchu nowej solidarności".

Ponadto zaapelowano: "Trzeba zmienić nie tylko instytucje, ale także styl życia i zapewnić lepszą przyszłość wszystkim narodom".

Na świecie "nie zabrakło jeszcze gorszej formy nacjonalizmu, zgodnie z którą państwo uważa, że może w sposób samowystarczalny realizować dobro swych obywateli" - głosi watykański dokument.

Krytycznie oceniono także postawę społeczeństw, które "zdolne są zmobilizować ogromne środki", ale ich "refleksja w wymiarze kulturowym i moralnym pozostaje niewystarczająca", jeśli chodzi o realizację celów.

"Nie należy obawiać się proponowania nowych rozwiązań, nawet jeśli mogą one zdestabilizować równowagę poprzednich sił, które dominują nad najsłabszymi" - stwierdzili autorzy dokumentu z Watykanu. Z niepokojem odnotowali, że kryzys doprowadził do wzrostu nierówności na świecie, co stanowi zagrożenie dla pokoju.


http://wiadomosci.onet.pl/swiat/watykan-ujawnil-plan-chce-swiatowej-wladzy-publicz,1,4888936,wiadomosc.html


Tytuł: Odp: O KOSCIELE KATOLICKIM....
Wiadomość wysłana przez: Kiara Październik 30, 2011, 11:14:52
Co prawda nie jest to wiadomosc z zycia KK w Polsce ale w Niemczech.Powoli kurtyna sie podnosi.

Tu Kościół katolicki zarabia na pornografii i satanizmie

Niemcy Kościół katolik biskup wydawnictwo książka pornografia erotyka moralność zarobek
Tu Kościół katolicki zarabia na pornografii i satanizmie mat. prasowe

Skandal w Niemczech.

Największe niemieckie wydawnictwo "Weltbild" ma w swoim katalogu online ponad 2,5 tysiąca powieści erotycznych. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że w 100 proc. należy ono do niemieckiego Kościoła katolickiego - informuje businessinsider.com.

KOŚCIÓŁ INWESTUJE W PORNO. TA ZARABIA MILIONY>>

Niemiecki Kościół jest właścicielem wydawnictwa od 30 lat. Jednak mało kto zdawał sobie z tego sprawę. Bomba wybuchła dopiero w tym miesiącu, gdy specjalistyczne pismo, poświęcone rynkowi wydawniczemu, opublikowało raport o sprzedaży książek erotycznych.

ZOBACZ, ILE ZARABIA KOŚCIÓŁ W POLSCE>>

Poczynania "WeltBild budziły niepokój wielu katolików już 10 lat temu. Zwracali oni uwagę swoim hierarchom, że taka działalność nie przystoi biskupom. W 2008 roku przesłali nawet na ich ręce raport dotyczący działalności wydawnictwa. Teraz większość z biskupów nie przyznaje się nawet do jego otrzymania.

Roczny przychód "Weltbild", który oprócz erotyki ma także w swojej ofercie - jak informuje niemiecki "Die Welt" - książki z dziedziny ezoteryki, wydawnictwa satanistyczne a nawet skrytykowany przez Watykan "Kod Leonarda da Vinci" Dana Browna, wynosi 1,7 mld euro rocznie. Ma też 20-proc. udział w sprzedaży książek online, co stawia je na drugim miejscu za Amazon.com.

To jednak nie wszystkie "grzechy" niemieckich hierarchów. Niemiecki Kościół ma bowiem także 50 proc. udziałów w innym wydawnictwie, które również wydaje książki erotyczne - Droemer Knaur.

WB


www.sfora.pl


Tytuł: Odp: O KOSCIELE KATOLICKIM....
Wiadomość wysłana przez: Kiara Kwiecień 03, 2012, 11:59:06
Niesamowite, znowu Watykan jest uwiklany w paskudne historie. Rafaela

                                       

                                   Tajemnicze porwanie w Watykanie - jest szansa na rozwiązanie zagadki?
PAP | dodane (06:50)

Rozwiązanie największej kryminalnej zagadki ostatnich dekad we Włoszech, czyli porwania 15-letniej córki pracownika Watykanu Emanueli Orlandi w 1983 r., znajduje się za Spiżową Bramą - ogłosili śledczy. Ich zdaniem w Watykanie są ludzie znający kulisy sprawy.

Od blisko 30 lat badane są rozmaite wątki tego niewyjaśnionego zniknięcia młodej Włoszki w biały dzień na ulicy w Rzymie.
W ostatnich latach jako najmocniejszą wskazuje się hipotezę, że dziewczynę uprowadził cieszący się ponurą sławą, potężny rzymski gang Banda della Magliana, prawdopodobnie - jak się przypuszcza - by zastraszyć kogoś w Watykanie czy też w ramach okrutnych porachunków.

Prokuratura ponownie zajmuje się tą sprawą od 2009 roku. Stwierdzając, że tajemnice związane z porwaniem znają osobistości watykańskie, potwierdziła to, co publicznie mówi od lat rodzina Emanueli Orlandi. Jej brat Pietro głosi, że są osoby w Watykanie, które wiedzą, co stało się jego siostrą. Dlatego najbliżsi nigdy nieodnalezionej dziewczyny pisali wielokrotnie petycje do Watykanu i samego Benedykta XVI prosząc o dogłębne zbadanie tej sprawy i ujawnienie prawdy. Niedawno brat Emanueli urządził pod tymi właśnie hasłami pikietę na placu św. Piotra podczas papieskiej modlitwy Anioł Pański.

Ani Watykan, ani papież nie zareagowali nigdy na apele Pietro Orlandiego. Stolica Apostolska nie skomentowała też obecnego stanowiska rzymskiej prokuratury.

- Oczekuję odpowiedzi z Watykanu, to milczenie staje się kłopotliwe - oświadczył brat porwanej.

Innym gorąco dyskutowanym we Włoszech wątkiem sprawy jest szukanie odpowiedzi na pytanie, jak mogło dojść do tego, że zabity w 1990 roku w porachunkach boss Bandy Magliana Enrico De Pedis, zamieszany według śledczych w uprowadzenie Orlandi, został pochowany z honorami w rzymskiej bazylice świętego Apolinarego.

Usunięcia jego grobowca domagają się liczne środowiska we Włoszech. Ostatnio włoskie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych ustaliło, że zgodę na przeniesienie szczątków De Pedisa jako "dobrodzieja Kościoła" z cmentarza w Wiecznym Mieście do bazyliki wydał wikariat Rzymu oraz władze miejskie.

(kab)  http://wiadomosci.wp.pl/wid,14382815,wiadomosc.html?ticaid=1e34b

..................................................

                                                 USA oskarża Watykan: "Jesteście pralnią brudnych pieniędzy"!

Raport sygnowany przez amerykański Departament Stanu wskazuje listę 68 państw, które mogą być potencjalną "pralnią brudnych pieniędzy". Tę niechlubną listę Amerykanie sporządzają co roku, a do jej tradycyjnych bywalców należą m.in. Korea Północna, Jemen i Algieria. Do aktualnego raportu trafiła m. in. Stolica Apostolska. Co - zdaniem amerykańskich polityków - zadecydowało o umieszczeniu Watykanu na tej liście?

Przede wszystkim - "olbrzymie sumy pieniędzy, wpływające w postaci darowizn" i nie do końca przejrzyste sposoby ich księgowania. Cytowany przez portal france24 anonimowy przedstawiciel Departamentu Stanu wyjawił, że: - Stolica Apostolska narażona jest na działanie zorganizowanych grup przestępczych, ponieważ z całego świata spływają do niej ogromne sumy pieniędzy. Amerykański urzędnik dodał też, że Watykan wprowadził w tym roku mechanizmy, które mają na celu zwiększenie fiskalnej przejrzystości - trzeba będzie jednak poczekać co najmniej rok, aby sprawdzić ich skuteczność.

http://niewiarygodne.pl/kat,1017181,title,USA-oskarza-Watykan-Jestescie-pralnia-brudnych-pieniedzy,wid,14320261,wiadomosc.html


Tytuł: Odp: O KOSCIELE KATOLICKIM....
Wiadomość wysłana przez: Kiara Listopad 19, 2012, 09:40:48
pintapalec 18 listopada 2012 16:56
(@pintapalec

UWAGA!!! SEKTA!!!

UWAGA!!! SEKTA!!! Na terenie naszego kraju działa groźna organizacja podszywająca się pod
działalność religijną. Sekta ingeruje w życie rodzin, wykorzystuje finansowo
swoje ofiary, a nawet manipuluje życiem całego kraju poprzez wpływanie na
stanowienie prawa. Organizacja ta jest potężnym międzynarodowym koncernem świadczącym usługi religijne i ma wielką sieć ośrodków na wszystkich
kontynentach.
Przeczytaj poniższe punkty, które charakteryzują działalność największej sekty.
I Ty na pewno musiałeś się z nią zetknąć!
1. Struktura władzy w sekcie jest niedemokratyczna.
Z jej struktur hierarchicznych wykluczone są wszystkie kobiety oraz żonaci mężczyź-
ni. Na życie sekty wpływ mają jedynie specjalnie dobrani i przeszkoleni nieżonaci
mężczyźni, którzy ślubują swoim zwierzchnikom ślepe posłuszeństwo. Główny
przywódca sekty, jej dyktator, który każe uważać się za nieomylnego, zarządza
niepoliczonymi bogactwami i mieszka w luksusowym pałacu na południu Europy.
2. Ludzie uzależnieni od sekty, zwani także wiernymi, nie mają żadnego wpływu
na ważne decyzje swojej organizacji. Nawet na zarządzanie pieniędzmi sekty, które
posłusznie jej przekazują.
3. Mimo że mężczyźni kierujący sektą słyną z rozwiązłego trybu życia, od
pozostałych członków organizacji żądają przestrzegania bardzo rygorystycznych
zasad. Zabraniają używać środków antykoncepcyjnych, potępiają seks pozamałżeń-
ski, zabraniają rozwodów i powtórnych małżeństw. Wszystkim, którzy nie akceptują
tych zasad, sekta grozi wiecznym potępieniem i już tu na ziemi piętnuje ich oraz
uprzykrza życie.
4. Wśród mężczyzn kierujących sektą na wszelkich szczeblach jej struktury
występuje zadziwiająco często skłonność do wykorzystywania seksualnego dzieci.
Sekta wymyśliła sprawny system chronienia przestępców seksualnych w swoich
szeregach. Przenosi ich z jednej placówki na inną, a gdy trzeba, ukrywa ich także
w odległych krajach.
5. Sekta zmusza swoich członków do regularnego samooskarżania się przed
duchownymi. W placówkach sekty ustawione są specjalne meble, w których
przeprowadza się rozmowy na temat intymnych spraw ludzi uzależnionych od
wpływów sekty. Ta poniżająca i uwłaczająca ludzkiej godności praktyka pomaga
sekcie manipulować swoimi ofiarami i trzymać je w ciągłym poczuciu winy. 6. Groźna organizacja, o której mowa, bardzo lubi ingerować w życie polityczne.
Poprzez usłużnych polityków próbuje stanowić takie zasady życia w kraju
(w Polsce i gdzie indziej), aby były zgodne z wierzeniami sekty. Obecnie na przykład
sekta prowadzi wielką kampanię, aby zdelegalizować zapłodnienie in vitro w Polsce.
7. W Polsce sekta dysponuje ogromnymi wpływami w mediach publicznych,
posiada swoje stacje telewizyjne, radiowe oraz czasopisma. Jedna z tych stacji,
szczególnie popularna, słynie z wyłudzania pieniędzy
od starszych kobiet. Dyrektor stacji jest uwikłany w różne podejrzane interesy, które
nigdy nie zostały wyjaśnione ani osądzone. Strach przed sektą paraliżuje nawet
wymiar sprawiedliwości.
8. W naszym kraju sekta wraz z władzami państwowymi stworzyła specjalną
strukturę, która pomaga jej przejmować nieruchomości służące dotąd całemu
społeczeństwu. Od decyzji struktury nie ma odwołania, a przejmuje ona
od państwa majątek wielomiliardowej wartości.
9. Sekta twierdzi, że działa jakoby z nakazu i upoważnienia Boga. Ma nawet
specjalną księgę, o której mówi, że jest natchnionym Słowem Boga. Jednak zasady
i obyczaje panujące w sekcie niewiele mają wspólnego z treścią tej księgi. Wszyscy,
którzy próbują zwrócić na to uwagę, są nazywani heretykami, uciszani lub wyrzucani
z sekty, a kiedyś, gdy organizacja miała wpływy polityczne większe niż obecnie, byli
także masowo mordowani (paleni na stosach) i torturowani.
10. Aby odwrócić uwagę od swojej zbrodniczej przeszłości, sekta sama lubi się
przedstawiać jako ofiara spisków i prześladowań. Tymczasem prawda jest taka,
że kiedy tylko miała okazję, to sama prześladowała tych, których uznała za swoich
wrogów: uczonych, wolnomyślicieli, kobiety. Te ostatnie mordowała masowo jako
rzekome czarownice. W pierwszej połowie XX wieku sekta współpracowała niemal
w całej Europie z faszystami. Do dziś wspiera chętnie dyktatury, także bardzo
krwawe, o ile ma z tego jakieś korzyści.



http://blogi.newsweek.pl/Tekst/polityka-polska/654722,abp-dziega---cynik-i-szantazysta.html


Tytuł: Odp: O KOSCIELE KATOLICKIM....
Wiadomość wysłana przez: Kiara Styczeń 16, 2013, 19:21:34
Oto cytat części artykułu z NEXUSa;


Zwolniony niedawno Mehmet Ali Agca, który spędził za kratami 30 lat,
oświadczył przed kamerami tureckiej telewizji państwowej, że to
"rząd Watykanu zdecydował o zabójstwie papieża. To oni wszystko
zaplanowali i zorganizowali. Rozkaz zastrzelenia papieża wydał watykański
sekretarz kardynał Agostino Casaroli"




Ciekawe co J.P.II miałby na myśli, gdyby o tym wiedział?


Tytuł: Odp: O KOSCIELE KATOLICKIM....
Wiadomość wysłana przez: Kiara Marzec 23, 2014, 12:28:09
JAKIEJ PRAWDY CHCECIE........



https://www.youtube.com/watch?v=4zk1PwfavcI



Kiara.


Tytuł: Odp: O KOSCIELE KATOLICKIM....
Wiadomość wysłana przez: Kiara Marzec 23, 2014, 12:28:51
JAKIEJ PRAWDY CHCECIE........


jakiej prawdy chcecie.

https://www.youtube.com/watch?v=4zk1PwfavcI



Kiara.


Tytuł: Odp: O KOSCIELE KATOLICKIM....
Wiadomość wysłana przez: Kiara Marzec 24, 2014, 12:02:21
Doradca Banku Światowego oświadcza, że Watykanem rządzi druga rasa inteligentnych istot na Ziemi
admin, ndz., 2014-03-23 18:23

(http://innemedium.pl/sites/default/files/imagecache/zdjecie_640-480/hudges.jpg)

Karen Hudes
Karen Hudes przez dwie dekady pracowała dla Banku Światowego i dosłużyła się pozycji Starszego Doradcy. W pewnym momencie zmieniła front i zaczęła zwalczać swojego pracodawcę. Jak każdy jej podobny poprzednik spotkał ją ostracyzm i kłopoty. Ostatnio Karen udzieliła sensacyjnego wywiadu, w którym oświadczyła, że w Watykanie rządzi ktoś inny niż Homo Sapiens, po jej słowach zapanowała konsternacja.

Hudes twierdzi, że jest realizowany jakiś plan i nikt niepowołany nie ma wpływu na jego rozwój. Poza tym stwierdziła ona, że ważną rolę odgrywa Watykan, który jej zdaniem jest rządzony nie przez papieża, lecz inną inteligentną rasę ludzką, której istnienie nie jest znane zwykłym zjadaczom chleba.

Daje ona do zrozumienia, że w Rzymie rządzi rasa znana jako Homo Capensis. Jak sama mówi ich DNA jest zdecydowanie różne od naszego, dlatego nie ma co liczyć na potomstwo tej rasy i naszej. W wywiadzie Hudes stwierdziła, że Homo Capensis to nie jest rasa pozaziemska, a wręcz przeciwnie, humanoidzi tego gatunku stworzyli zaawansowaną cywilizację w okresie przed poprzednim zlodowaceniem.

(http://innemedium.pl/sites/default/files/imagecache/400naszerokoscbeztxt/images/demon%20skulls.jpeg)

Karen Hudes twierdzi, że to Homo Capensis stara się utrzymać pod kontolą Homo Sapiens dostarczając ludziom ideologię "dziel i rządź" system monetary i pseudoreligię do manipulowania masami ludzi. Reakcja międzynarodowych mediów na rewelacje Hudes była zgodna z oczekiwaniami, czyli odmówiły one reakcji stosownej do wagi sprawy oczekując na nowe wytyczne i ozostając na z góry upatrzonych pozycjach, czyli w tym wypadku takich, które nie implikowały jakiegokolwiek zaangażowania.

(http://innemedium.pl/sites/default/files/imagecache/400naszerokoscbeztxt/images/chapter-5-figure-4.jpg)

Waga spraw jakie naświetliła Karen Hudes jest tak wielka, że możliwe są tylko dwie interpretacje. Pierwsza zakłada, że wszystko to co ona mówi to prawda i na każdym kroju czyhają ludzie gotowi zaatakować. Druga hipoteza zakłada, że pani Hudes jako pracownik Banku Światowego o zbyt wielkiej wiedzy, została odpowiednio zneutralizowana przez rządzących tym finansowym bajzlem.

Po prostu jej wiedza mogła stać się niebezpieczna, tak jak swego czasu wiedza posła Gabriela Janowskiego, który tak zaciekle bronić interesu polskich cukrowni, że ktoś dosypał mu do napoju środku, który wyzwolił w nim zupełny "odlot" skutkujący miarowym podskakiwaniem na sejmowych korytarzach.

Doprawdy trudno po jednym doniesieniu medialnym stwierdzić, czy Homo Capensis rzeczywiście istnieje. Być może rzeczywiście to do tej zapomnianej cywilizacji należą liczne zdumiewające monumenty spotykane na całym świecie? Hudes twierdzi, że dowodów na istnienie tej drugiej rasy jest aż nadto.

Opcja mniej huraoptymistyczna zakłada, że snucie opowieści o innej rasie z większą pojemnością puszki mózgowej to objaw chorobowy wywołany u Hudes celowo i obliczony na zupełne zdyskredytowanie takich sensacyjnych teorii.

Jeśli jednak władze zadadzą sobie aż tyle trudu aby ośmieszyć twierdzenia Hudes to paradoksalnie dla niektórych będzie to dowodem na to, że pewne dociekania były słuszne a nerwowe reakcje tylko jeszcze bardziej tego dowodzą.



Źródło: http://www.redflagnews.com/headlines/cr ... disclose...
Udostępnij artykuł w sieciach społecznościowych


Tytuł: Odp: O KOSCIELE KATOLICKIM....
Wiadomość wysłana przez: Kiara Marzec 24, 2014, 12:07:22
chanell na innym forum.

Być może istoty które nazywamy Reptilianami to właśnie oni ? Tylko niby dlaczego przed wiekami ,wybudowali te wszystkie wspaniałe kamienne miasta,potem je opuścili a teraz stoją puste ? Coś w tym jest songo ,coś w tym jest ! My pewnie nigdy się nie dowiemy.Jedno jest pewne : Watykanem rządzą bezwzględne istoty ludzkie.


Tytuł: Odp: O KOSCIELE KATOLICKIM....
Wiadomość wysłana przez: Kiara Marzec 24, 2014, 12:08:25
RACZEJ ZACZNIJMY SIĘ ZASTANAWIAĆ NAD ENERGETYCZNĄ ROLĄ RELIGII, CZYLI SKUTKIEM JEJ ISTNIENIA ... a następnie , komu jest potrzebna i niezbędna ta energia... ( bo zasada jest cały czas jedna i ta sama, JAK NIE WIESZ O CO CHODZI TO CHODZI O ENERGIĘ !!!!)

Zatem , energia, energia, i jeszcze raz ENERGIA ŻYCIA Z KTÓREJ SĄ OGRABIANI LUDZIE JEST CELEM ISTNIENIA RELIGII I KONCERNÓW EKONOMICZNYCH TYPU WATYKAN.
W zamian za to ludzie będący w jego strukturach otrzymują ochłapy i substytuty niezapasające ich emocje i rozbuchane EGO, typu władza , kasa i seks.

Komu jest potrzebna energia życia człowieka, czyli orgon obniżony przez Człowieka i jego emocjonalne przeżycia do niezbędnego dla tych istot potencjału? Tylko temu kto sam tego zrobić nie może , nie potrafi a dzięki tej energii ma możliwość istnienia.

Zatem w Watykanem wcale nie wpadają Reptylianie jako gatunek ( reptylanie to forma ciał materialnych używana przez Energie wcielające się w nie w bardzo odległej przeszłości , ale jeszcze również w niej używana jako gasnąca rasa, identycznie jak u nas Australijscy Aborygeni), Watykanem władają SYNTETYKI !!! im i tylko im niezbędna jest do istnienia LUDZKA ENERGIA ŻYCIA o niskim potencjale oparta , na strachu , bólu , cierpieniu i śmierci. Co doskonale uzyskują swoją perfekcyjną polityką światową oraz wymuszanymi zasadami religijnego podporządkowania sobie świadomości Ludzi i ich uczuć, narzucanie im stylu życia , zastraszane i niszczenie wiedzy, przejęcie dawnych świątyń ( najwyższych uniwersytetów wszelakiej wiedzy) i zastąpienie ich domami kultowymi dla stworzonego sztucznie "BOGA", któremu w wielości rytuałów przekazuje się energię Życia CZŁOWIEKA .
Czy mało mamy jeszcze dowodów potwierdzających przez wieki nasze odkrycia? Ta rasa nie ma DNA , które łączy się z LUDZKIM , bo wszystko jest u nich oparte na syntetycznych przetworzeniach natury i energii elektrycznej , a nie elektromagnetycznej! zatem trzeba dla nich obniżać energię elektromagnetyczną do potencjału elektrycznego.

Wracając do ciał materialnych które używają.... ;) :lol: :lol: :evil: są to idealni kopiści, skopiować mogą KAŻDE ciało i w nim się pokazać, WŁASNYCH NIE POSIADAJĄ SĄ WIĄZKĄ ENERGII W POSTACI PROGRAMU !!!
Zatem wykorzystują bardzo dobrze Ludzkie lęki i grają nimi manifestując dawne formy jako zagrożenie oraz agresorów z kosmosu, którymi są oni sami.
Bez problemu manipulują świadomością większości ludzi, blokując fizyczne i mentalne funkcje organizmu , używają technik tele..... ale to cały czas są Syntetyki, których dowództwo jest we wszystkich służbach specjalnych na ziemi !!!! Dlatego nie ma takiej , której góra nie wiedziała by o poczynaniach innych. wszystkie są pod jednym zarządem tej samej opcji , ale nieświadome tego walczą miedzy sobą o swoje priorytety. na ziemi jest jeden wielki bajzel z powodu nieświadomości, naiwności i niedojrzałości emocjonalnej specjalnie wybieranych na te funkcje TAKICH ludzi, bo można nimi bez problemu władać.

Zatem pomału wypływa z Watykanu tak idealnie przez wieki ukrywana prawda iż władzę w nim sprawują SYNTETYKI !!!!! Z czym zgadzam się po analizie skutków ich działań przez 2000 lat.

Zatem zgadzam się z tą informacja, ktoś w końcu zdecydował się na ujawnienie tego faktu!

    Doradca Banku Światowego oświadcza, że Watykanem rządzi druga rasa inteligentnych istot na Ziemi


Tylko że oni nie są inteligentni , to nie prawda, wykorzystują perfekcyjnie inteligencje i wiedzę LUDZI w swoich bardzo szybkich komputerowych analizach i tą informacją pogrywają w obliczu zdumionego Człowieka. Od tysięcy lat eksperymentują na Ludziach , zarówno w sferze naszej fizyczności , jak i uczuciowości, której nie rozumieją i nie zrozumieją z powodu nie posiadania uczuć. ale wykorzystują Ludzką empatię w grze przeciw nam. Obrzydliwość ostatniego stopnia , w której niestety większość Ludzi dala się uwięzić.

Jedynym sposobem uwolnienia się od tych wszystkich syntetyków , jest podwyższenie osobistej wibracji przez Ludzkość ( czytaj wyższy poziom uczuć i bardziej etyczne i prawe życie ) , zrozumienie faktu iż my LUDZIE między sobą nie mamy żadnych wrogów !
Ale jesteśmy niewolnikami stworzonego przez syntetyki systemu , blokującego nasz rozwój dla ograbiania nas z energii życia, zatem tworzy się prawa i warunki życia utrzymujące strach , niski poziom życia i nienawiść między nami.

Zatem uważam iż Karen Hudes mówi prawdę, stała się jednak bardzo niewygodna , zdradziła system, odkryła rzeczy , które i tak już są praktycznie odkryte , ponieważ są bardzo niesamowite są wprost nie do uwierzenia.
Jednak w bardzo szybkim czasie dużo więcej ludzi odważy się je ujawnić , bo to jest KONIEC CZASÓW tej perfidii.

World Bank Scandal & JFK killed over Gold Backed Dollars - Kare

https://www.youtube.com/watch?v=JcwnbQzNz9Q




Kiara.


ps Nefertiti/ Nefertete miała normalna ludzką głowę, korona dwóch Egiptów ( Dolnego i Górnego) miała specyficzny kształt nadający głowie inny wyraz na malowidłach, powodujące mylne  wrażenie inności głowy.


Tytuł: Odp: O KOSCIELE KATOLICKIM....
Wiadomość wysłana przez: Kiara Marzec 25, 2014, 15:50:53



(https://scontent-a-fra.xx.fbcdn.net/hphotos-prn1/t1.0-9/q71/s480x480/1012873_829408177073626_1378610074_n.jpg)


obrzydlistwo ostatniej klasy , zboczeńców , i dewiantów seksualnych, którzy stworzyli sobie furtkę wyniosłości dla swoich psychicznych odchyłek !!!!!!

fuj , fuj , fuj !!!!!


Kiara.


Tytuł: Odp: O KOSCIELE KATOLICKIM....
Wiadomość wysłana przez: Kiara Kwiecień 03, 2014, 12:08:50
Prawdziwe Oblicze Kościoła


Międzynarodowe prawo zwyczajowe Trybunał Sprawiedliwości: Sprawa nr 1 - Ludobójstwo w ​​Kanadzie
Czym jest Międzynarodowe prawo zwyczajowe Trybunał Sprawiedliwości?
Czym jest Międzynarodowy Trybunał do Zbrodni Kościoła i państwa? (ITCCS)
Pilna wiadomość
Wspólny podręcznik Szkolenia Prawo wspólnotowe

Temat nawigacji
← Poprzedni Następny →
"Widziałem Joseph Ratzinger zamordować małą dziewczynkę": Na własne oczy w 1987 rytualnej ofiary potwierdza uwagę Toos Nijenhuisa Holandii
Wysłany 28 października 2013

Global Media Doradczy z Międzynarodowym Trybunałem do zbrodni Kościoła i państwa (ITCCS) i jej Dyrekcja Centralna, Bruksela

"Widziałem Joseph Ratzinger zamordować małą dziewczynkę":
Naoczny świadek do 1987 rytualnej ofiary potwierdza uwagę Toos Nijenhuisa Holandii

Nowe dowody winy Watykanu z prośbą włoskich polityków do konfrontacji papieża Franciszka jako następny przypadek jest sąd ogłosił Common Law - papiestwo odwet ze światowymi "Black Ops" Ataki na ITCCS

Aktualności Podsumowanie i Aktualizacja z ITCCS Central, Bruksela

Poniedziałek, 28 października 2013

Ściganie z jeszcze innym papieża podszedł bliżej do rzeczywistości w tym miesiącu, jak włoscy politycy zgodzili się współpracować z ITCCS w działaniu sądu powszechnego prawa wobec papiestwa za jego haboring z poszukiwanym zbiegiem z wymiarem sprawiedliwości: obalony papieża Benedykta Joseph Ratzinger.

Umowa weszła po nowy świadek potwierdził zaangażowanie Ratzingera w rytualnej ofierze dzieci w Holandii w sierpniu 1987 roku.

"Widziałem Joseph Ratzinger zamordować dziewczynkę na francuskiego zamku jesienią 1987" stwierdził świadek, który był regularnym uczestnikiem tortur i kult rytualnego zabijania dzieci.

"To było brzydkie i straszne, i tak się nie stało tylko raz. Ratzinger często uczestniczył. On i (holenderski katolicki kardynał) Alfrink i (Bilderberger założyciel) Książę Bernhard były jednymi z bardziej znanych ludzi, którzy brali udział. "

Ten nowy świadek potwierdza uwagę Toos Nijenhuisa, holenderskiego kobieta, która weszła na giełdę w dniu 8 maja z jej relacji naocznego świadka z podobnych przestępstw z udziałem Ratzinger Alfrink i Bernhard. (Patrz: http://youtu.be/-A1o1Egi20c )

https://www.youtube.com/watch?v=-A1o1Eg ... e=youtu.be

można włączyć tłumaczenie.

Wkrótce po jego rezygnacji ze stanowiska historycznego w lutym 11 Joseph Ratzinger został skazany za zbrodnie przeciwko ludzkości w dniu 25 lutego 2013 r. z siedzibą w Brukseli Międzynarodowej Wspólnej ustawy Trybunału Sprawiedliwości, a obywatele globalnej nakaz aresztowania został wydany przeciwko niemu. Od tamtej pory uniknął aresztowania w Watykanie pod dekretem obecnego papieża Franciszka.

Surfowanie tego nowe dowody współudziału w zabójstwie dziecka Watykański skłoniły grupę włoskich polityków, aby zgodzić się na współpracę z ITCCS w konfrontacji papiestwo z przypadku wspólnego sąd wobec obecnego papieża Franciszka, Jorge Bergoglio, jego zadaszenie Ratzingera i jego własny współudział w zbrodniach wojennych. Politycy byli w zamkniętych negocjacji z przedstawicielami ITCCS od September 22.

"Patrzymy na zmiany, jeśli nie zniesienia Traktatów Laterańskich naszego kraju z Watykanu, którego działania w ukrywanie gwałcicieli dziecko z pewnością spełniają definicji międzynarodowej organizacji przestępczej, zgodnie z prawem międzynarodowym", powiedział rzecznik prasowy jednego z polityków.

W odpowiedzi, w tym samym tygodniu, 7 października, kiedy te nowe zarzuty powierzchowne, Watykan rozpoczął serię ataków na grupy ITCCS Europy zaangażowanych w dokumentowanie zaangażowania Kościoła w kultowej mord rytualny.

Wypłacone pracownicy sabotował ITCCS pracować w Holandii i Irlandii w ciągu tego tygodnia, a 14 października, główną strona ITCCS została zniszczona przez samych dywersantów.

Źródła polityczne w Rzymie wykazały, że ataki te zostały opłacone, a koordynowany przez Urząd agencji szpiegowskiej Watykańskiego, znanego jako "Świętego Przymierza" lub podmiotu stowarzyszonego, a jego "brudne ops" Prezydium, Sodalitium Pianum, z siedzibą w Rzymie w 1913. Udział także agentów papieskiego nuncjusza do Holandii, abp André Dupuy, którzy sprawili, że bezpośredni kontakt z dwóch sabotażystów, "Mel i Richard Ve", i arcybiskupa Dublina, Diarmuid Martin, który również zapłaconej łapówki zakłócić ITCCS pracy w Irlandii.

"Oczywiście Watykan panikować. To jest dobry znak "skomentował ITCCS Pole Sekretarza Kevin Annett dzisiaj z Nowego Jorku.

"Fala politycznych przesunął przed kościołem, a to już nie jest to możliwe dla zabójcy dziecka w szaty, aby ukryć się za Traktatem Laterańskim. W agonii, hierarchia kościelna jest za pomocą zwykłych metod jego kłamstw i dezinformacji do przesunięcia punktu ciężkości z własnej winy w sprawach karnych. "

W odpowiedzi na ten przełom i do ponownych ataków na swojej pracy, Dyrekcja Centralna ITCCS w Brukseli dzisiaj złożył następujące oświadczenie do mediów światowych oraz jej filii na dwudziestu sześciu krajach:

1. W listopadzie nasza sieć będzie zwołać konferencję prasową w globalnej Rzymie z włoskich polityków, aby ogłosić nowy etap naszej kampanii disestablish świeckiej władzy Watykanu. Kampania ta będzie obejmować uruchomienie nowego działania sądu powszechnego prawa wobec obecnego papieża Franciszka i jego środki do współudziału w zbrodni przeciwko ludzkości i kultowego mord rytualny.

2. W celu zabezpieczenia tych wysiłków, naszej głównej witryny w http://www.itccs.org został odrestaurowany i zabezpieczony nowych zabezpieczeń. Ponadto, od tej pory, wszystkie sekcje ITCCS będzie działać pod oficjalnym Karty wszyscy członkowie muszą podpisać i przysięgam. Kopia tej karty zostanie zamieszczona w itccs.org i rozesłany do wszystkich naszych sekcji.

3. W celach informacyjnych, naszym byłym terenie telewizji w http://www.itccs.tv został zaatakowany i zajęty przez płatnych agentów znanych aliasów "Mel i Richard Ve", którzy sprawują zamierzonego opozycji do ITCCS oczerniać naszą pracę i dobre nazwa Kevin Annett, nasz sekretarz pola. Ani "Mel i Richard Ve" ani strona itccs.tv są powiązane z ani w jakikolwiek sposób reprezentować ITCCS.

4. Jorge Bergoglio (alias papież Franciszek) i inni przedstawiciele Watykanu są obecnie przedmiotem dochodzenia karnego dla haniebnych przestępstw związanych z handlem, torturowanie i zabijanie dzieci. Zalecamy wszystkim osobom, do powstrzymania się od pomocy Bergoglio i jego agentów pod rygorem skróconej skazania za udział w zmowie przestępczej sprawdzonego emanującej z Kurii i Urząd Biskupa Rzymskiego.

Proszę zachować czujność na kolejne zapowiedzi i działań.

Ten komunikat został wydany w dniu 28 października 2013 r. w Dyrekcji Centralnej Międzynarodowego Trybunału do Zbrodni Kościoła i państwa w Brukseli, Belgia.

Kontakt: itccscentral@gmail.com

http://www.itccs.org

https://www.youtube.com/watch?v=UeOGdivRKhQ

Ten wpis został opublikowany w Kościele katolickim , Włoszech , Jorge Bergoglio , Joseph Ratzinger , Kevin Annett , papieża Benedykta XVI , papieża Franciszka First , Rev Kevin Annett , Ritual Murder dzieci , Kościoła katolickiego , Toos Nijenhuisa , Watykanu i dodał abp André Dupuy , Kościół katolicki , Diarmuid Martin , Joseph Ratzinger , Kevin Annett , Mel i Richard Ve , papieża Benedykta , papież Franciszka , Franciszka pierwszego papieża , Papież Ratzinger , książę Bernhard , Rev Kevin Annett , Ritual Murder dzieci , Kościół rzymskokatolicki , satanizm , Watykan przez administratora . Dodaj do ulubionych permalink .


http://translate.google.pl/translate?hl ... 6bih%3D540



http://itccs.org/2013/10/28/i-saw-josep ... f-holland/




Kiara.


Tytuł: Odp: O KOSCIELE KATOLICKIM....
Wiadomość wysłana przez: Kiara Kwiecień 23, 2014, 08:36:34
ZAKONNICE ..... W IMIĘ BOGA DLA KOŚCIOŁA MALTRETOWANIE DZIECI I ZACHĘCANIE DO PEDOFILII!!!!

To się dzieje u nas w POLSCE nie gdzieś tam..... podżegają i biorą udział w okrucieństwie, kobiety, które miały zastąpić opiekę matek !!!!Kobiety które w imię Boga wychowują przyszłych okrutnych zboczonych młodych ludzi zdolnych do zabijania bez zmrożenia oka.


Kiara.


http://wyborcza.pl/duzyformat/1,137741,15767379,Czy_Bog_wybaczy_siostrze_Bernadetcie_.html?utm_source=facebook.com&utm_medium=SM&utm_campaign=FB_Gazeta_Wyborcza

Czy Bóg wybaczy siostrze Bernadetcie?
Justyna Kopińska, rys. Anna Reinert
10.04.2014 , aktualizacja: 10.04.2014 10:55
A A A Drukuj
Siostra Bernadetta dawała przyzwolenie na znęcanie się nad dziećmi, a nawet gwałty w prowadzonym przez siebie ośrodku

Siostra Bernadetta dawała przyzwolenie na znęcanie się nad dziećmi, a nawet gwałty w prowadzonym przez siebie ośrodku (Rys. ANNA REINERT)

- miniatura
Zobacz zdjęcia (2)

Był taki jeden. Silny. Siostry zamykały mnie z nim i jego bratem w pokoju na klucz. To był taki strach, że nie możesz myśleć ani czuć. Tego, co się tam wydarzyło, nie da się opowiedzieć
Wieczorem 6 lutego 2006 roku Barbara Domaradzka z Rybnika zadzwoniła na policję. Jej syn Mateusz wyszedł poślizgać się na górce zwanej "Depta" i nie wrócił. Rozpoczęto poszukiwania. Policja użyła psów tropiących. Rozesłano komunikaty: osiem lat, 120 cm wzrostu, szczupły, włosy ciemny blond. Sprawdzono wszystkie miejsca, do których chłopiec mógł pójść. Ale nie znaleziono go.

Policjanci zaczęli obserwować szkołę, do której chodził. Kręcili się koło niej dwaj mężczyźni: 22-letni Łukasz i jego kuzyn, 25-letni Tomasz. Ustalono, że mogą mieć związek z zaginięciem Mateusza. Uczniowie mówili, że mężczyźni pili alkohol, dawali dzieciom słodycze, zachęcali do wspólnej gry w piłkę. Próbowali też dotykać chłopców i sami się przed nimi obnażali.

Gdy policja zatrzymała Tomasza, okazało się, że od lat utrzymywał kontakty seksualne z Łukaszem. Początkowo je wymuszał, później Łukasz sam zaczął je inicjować, a także interesował się kontaktami seksualnymi z dziećmi.

Tomasz przyznał, że znał zaginionego Mateusza. Opowiadał nawet, że chłopiec był bardzo piękny i że się w nim zakochał.

Obaj mężczyźni zostali oskarżeni o zabójstwo. Sprawa - prowadziła ją gliwicka prokurator Joanna Smorczewska - miała charakter poszlakowy, bo nie było świadków zdarzenia ani ciała. Przeprowadzono więc eksperymenty procesowe. 6 marca 2006 r. policjanci przywożą kukłę odpowiadającą wyglądowi Mateusza. Tomasz opowiada, jak zaprosili chłopca na wspólne ślizganie się. Doszli na górkę. Rozebrali go. "Mieliśmy go tylko zerżnąć. Ale mały zaczął się wyrywać. Krzyczał, że o wszystkim powie mamie" - zdradza Tomasz. Zaczęli go bić. W pewnej chwili chłopiec zemdlał. Mężczyźni przykryli go gałęzią. I poszli do sklepu Balbina. Wypili wino i dwa piwa. W Rybniku temperatura tej doby wahała się od -8 do -22,4 st. C.

Podczas kolejnego eksperymentu w rybnickim lesie mężczyźni opowiadają, jak po wypiciu wina i piw wzięli z domu łopatę "sztychówkę" i wrócili po ciało chłopca. W obecności kamery pokazują, jak nieśli go aż do mostu kolejowego. Tam Łukasz został na czatach, a Tomasz sam poszedł zakopać ciało. Podczas eksperymentu Tomasz ma napady duszności, przyspieszone tętno. Opowiada, jak patrzył na twarz leżącego w dole Mateusza i nie potrafił nasypać na nią ziemi. Wziął kawek ubrania, rzucił na chłopca i dopiero zaczął przysypywać ciało.

Tomasz i Łukasz przed sądem odwołali wcześniejsze zeznania, mimo to w 2008 roku zostali skazani na 25 lat więzienia za zabójstwo. Sąd uznał, że ich wypowiedzi były tak bardzo zbieżne, że nie mogli ich uzgodnić, przebywając w osobnych celach.

Obszar wskazany przez mężczyzn jako teren pochowania Mateusza, jest zbyt rozległy, by można go przekopać. Ciała chłopca do tej pory nie odnaleziono.

List

Jeszcze w trakcie procesu o zabójstwo Mateusza do Prokuratury Okręgowej w Gliwicach przyszedł list od kolegi z Tomasza celi. Więzień donosił, że Tomasz przyznał się do zabójstwa, a także do gwałtów na dzieciach w Ośrodku Wychowawczym Sióstr Boromeuszek w Zabrzu, w którym mieszkał do 18. roku życia. "Jedynym powodem wysłania listu jest to, że sam mam dziecko", pisał autor.

Na wniosek prokuratury w Gliwicach kolejny eksperyment odbył się w Ośrodku Sióstr Boromeuszek. Funkcjonariusze z 20-letnim stażem pracy mówili potem, że czuli się w ośrodku nieswojo. Po kątach snuły się szare dzieci, wyglądały jak mali dorośli. W domu brakowało hałasu, radości. W pokojach nie było półek, jedynie łóżka przykryte kapą i taborety. W oknach kraty. Wszystko wspólne, nawet szafa z bielizną. Na pytania policjantów, dlaczego dzieci nie mają szczoteczek do zębów w oddzielnych kubkach, siostry powiedziały, że dzieci wiedzą, która jest czyja. Ale skąd wiedzą, skoro wszystkie szczoteczki są niebieskie?

Przed pokojem siostry dyrektor czekała na ławeczce trójka dzieci ze spuszczonymi głowami. Policjanci próbują z nimi porozmawiać, ale dzieci są przerażone. Z pokoju wychodzi siostra Bernadetta. Jeden z funkcjonariuszy opowiadał potem: "Tomasz spojrzał na nią i jakby diabła zobaczył. Jego strach był dziwny, bo siostra była spokojna, delikatna. Bardzo blada, szczupła, około 50 lat, roztaczała pewien czar osoby, która wie, co robi".

Policjanci oraz prokurator poszli z siostrą do jadalni. Dzieci jadły w ciszy. Tomasz wskazał czworo z nich jako swoje ofiary. Wskazani chłopcy byli bardzo podobni do Mateusza.

2 lata i 34

Prokuratura Okręgowa w Gliwicach w 2007 roku rozpoczyna kolejną sprawę, tym razem przeciwko dyrektor Ośrodka Sióstr Boromeuszek Agnieszce F., czyli siostrze Bernadetcie, oraz wychowawczyni w grupie chłopców Bogumile Ł., siostrze Franciszce.

Tomasz opowiedział biegłemu psychologowi, jak w sierocińcu gwałcili go starsi wychowankowie. Nie miał wówczas nawet pięciu lat. Pamiętał, że to "było coś strasznego". Nie pamiętał, kiedy sam zaczął dotykać innych chłopców.

Z zeznań wychowanków ośrodka wynikało, że Tomasz wykorzystywał dzieci przez wiele lat. Miał ksywkę "Pantera", bo skradał się w nocy do łóżek. Wszyscy wychowankowie o tym wiedzieli i twierdzili, że o zachowaniu Tomasza wiedziały także siostry.

W roku 2007 w ośrodku mieszkało około 60 dzieci, dziewczynek i chłopców w wieku od 2 do 18 lat.

Siostry nie starały się o ograniczenie władzy rodzicielskiej rodzicom i znalezienie dzieciom nowej rodziny lub chociaż rodziny zastępczej. Skutek był taki, że po kilkunastoletnim pobycie w ośrodku były odsyłane do tego samego środowiska, z którego przyszły. Nie miały innego.

Siostry przyznały przed sądem, że niektórzy wychowankowie zostawali w ośrodku dłużej, bo nie mieli w ogóle dokąd wrócić. Najstarszy miał 34 lata.

Do gwałtów dochodziło w grupach chłopców.

Dzieci opowiadały, że młodsi zamykani są na noc na klucz w pokoju z 20-letnimi mężczyznami. Jedne twierdziły, że to kara za moczenie się do łóżka, inni mówili, że siostra nie tłumaczy, dlaczego muszą spać w danym pokoju. Jeśli dzieci zgłaszały siostrze Bernadetcie, że są dotykane, nie reagowała, nazywała jedynie molestujących zboczeńcami i pedałami albo karała biciem po twarzy.

Dzieci mówiły, że siostry biły je prawie codziennie, często do krwi. Nazywały "zboczeńcami, małymi gnojkami, debilami, ułomkami".

W ośrodku pracowało osiem sióstr, nie było psychologa. Pozostałe siostry podporządkowały się systemowi kar dyrektorki. Dziewczynkom za karę wkładały mydło do ust, wiązały do słupa lub kaloryfera, myły w zimnej wodzie. "Koleżanka przybiegła do mnie - zeznawał jeden z wychowanków. - Miała opuchnięte ręce, siniaki, płakała. Okazało się, że siostra przykuła ją do kaloryfera i zostawiła".

"Pamiętam, jak dziewczyny zostały przyłapane na paleniu papierosów - mówiła podczas procesu jedna z sióstr. - Siostra Bernadetta mówiła, że są niemoralne, głupie i stoczą się jak rodzice, bo mają to w genach. Wszyscy milczeliśmy. Siostra dyrektor traktowała nas, nie tylko dzieci, z dużym dystansem, oschle. Jej obowiązki powodowały frustracje i agresywne odzwierciedlanie problemów. Zawsze starała się narzucać swoją wolę, nie można się było jej sprzeciwić".

Funkcjonariusze przypomnieli sobie w sądzie troje przerażonych dzieci, które siedziały na ławeczce przed pokojem siostry Bernadetty. Okazało się, że czekały na wymierzenie kary. Dzieci dostawały klapsy na gołą pupę za nierówny szlaczek w zeszycie, urwanie guzika, zgubienie skarpetki. Wychowankowie uważali kary za normalne. Zwłaszcza jeśli do ośrodka trafili jako dwuletnie dzieci bite i maltretowane w domu.

Prokuratura ustala, że takie zachowanie sióstr miało miejsce już od lat 70.

Patologia

Jak podaje strona parafii św. Andrzeja: działalność Sióstr św. Karola Boromeusza w Zabrzu trwa od 1887 r. Siostry opiekowały się chorymi i biednymi z całego miasta, prowadziły przedszkole oraz kursy robótek ręcznych dla dziewcząt. W 1893 r. budynek został przeznaczony na dom dziecka i ta działalność trwa do dziś.

Rafał, wychowanek sióstr od 1974 do 1991 roku, opowiada mi o latach spędzonych w ośrodku: - Do dziś mam ślad na głowie od tego, jak siostra Monika uderzyła mnie menażką, bo śmialiśmy się podczas obiadu. Miałem 10 lat. Na jadalni musieliśmy być tak cicho, żeby muchy było słychać. Siostra uderzyła nas wszystkich, ale ja zemdlałem i podobno było dużo krwi. Zawiozły mnie do szpitala. Tłumaczyły, że przewróciłem się na rowerze. Lekarz mówił, że to niemożliwe, bo rana jest zbyt głęboka, ale sprawy nie zgłosił. Inne siostry też biły. Wieszakami, menażkami, chochlami do zupy, pasem, trzepaczkami, kluczami, krzesłami. Najgorzej pobiły Adama, bo miał problemy z mową. Biły go prętami po szyi, aż pojawiła się krew. Później kazały mówić dzieciom, że się przeziębił i dlatego nie ma go w szkole przez tyle tygodni.

Siostra Bernadetta była w ośrodku od 1978 roku, w 1994 została dyrektorem. Byłem zdziwiony, jak później się zachowywała, bo wcześniej była spokojna i sama bała się siostry dyrektor Scholastyki. Myślę, że od niej przejęła ten system kar. W ośrodku ceniono rygor i dyscyplinę. Jeśli któraś z wychowawczyń była dla dzieci ciepła, przytulała je lub wykazywała większą troskę, była z ośrodka usuwana.

Nauczycielka muzyki ze szkoły powiedziała, że ja i mój kolega mamy talent. Poprosiła siostry, bym poszedł do szkoły muzycznej. Lubiłem chodzić do szkoły: grałem na waltorni, fortepianie, miałem kolegów. Siostry zgodziły się nawet, abym śpiewał w chórze, ale później mi zabroniły. Nigdy nie wyjaśniały dlaczego.

Nie narzekam, bo jako jedyny mogłem się rozwijać. Jak dzieci miały zdolności plastyczne, siostry zabraniały im malować. Za wyrwanie kartki w zeszycie były bite, nawet jeśli chciały zapisać swoje myśli. Gorsze od bicia było absolutne posłuszeństwo i brak prywatności. Jak dostałem zegarek od chrzestnej na komunię, to siostry go zabrały i zwróciły po kilku latach.

Najbardziej nie lubiłem weekendów i świąt. Na święta dostawaliśmy dary z zagranicy. Widzieliśmy te owoce, ale siostry kazały czekać, aż ksiądz poświęci, więc gniły.

Myliśmy się wszyscy razem. W jednej wannie. Ściągałem majtki, wkładałem takie do kąpieli, na chwilę wchodziłem do wanny, a po mnie te same majtki ubierał inny chłopak i wchodził do tej samej wody. Jak się zagapił, to siostry lały lodowatą wodą. Wycierały nas tym samym ręcznikiem, zmieniały dopiero, gdy woda się z niego lała.

Budziły nas o 5.30 rano na modlitwę, później śniadanie, szkoła, obiad, odrabianie lekcji. Od 18.00 nie mogliśmy nic pić, jak ktoś był spragniony, to próbował z kranu w łazience się napić pod nieuwagę sióstr. Budziły nas o 23.00 i rozkazywały się wysikać, nawet jak nie chciałeś. Najbardziej karane było nasikanie do łóżka. A tam były dzieci z rozbitych rodzin, które dużo przeżyły i często miały kłopoty z moczeniem się.

Najbardziej jest mi przykro, że siostry kazały mi iść do zawodówki na ślusarza. Nie można było pójść do liceum. Wszystkim wybierały zawód. Mówiły, że jesteśmy upośledzeni. Teraz studiuję pedagogikę. Staram się zrozumieć ich zachowanie i to, dlaczego nikt nie reagował - nauczyciele, lekarze, kuratorium. Przecież dzieci chodziły do szkoły z siniakami, a jak nauczyciel zgłaszał siostrom, że chłopiec był pobity, to tygodniami nie wysyłały go do szkoły.

To, że ośrodek prowadzony był przez zakonnice, uśpiło czujność ludzi. Gdyby nauczycielka wyobraziła sobie, że to jej dziecko jest bite i poniżane, od razu rozpętałaby burzę. Ale dorośli nie myśleli o nas "dzieci" tylko "patologia".

Nie myślę, aby siostra Bernadetta była bardzo religijna. Zresztą my lubiliśmy modlitwy, ale nie było ich dużo.

Ceniony pedagog

W trakcie sprawy prokurator Joanna Smorczewska złożyła wniosek do Kongregacji Sióstr Miłosierdzia o odwołanie siostry Bernadetty ze stanowiska dyrektora ośrodka. Na tej podstawie Kongregacja powołała nową dyrektor. Siostra Bernadetta została przeniesiona do Seminarium Duchownego w Opolu.


cd.....


Tytuł: Odp: O KOSCIELE KATOLICKIM....
Wiadomość wysłana przez: Kiara Kwiecień 23, 2014, 08:43:08
cd....

Zaledwie kilka lat wcześniej, w 2003 roku, siostra Bernadetta otrzymała zabrzańską Nagrodę św. Kamila. "Kocham dzieci, serce mi pęka, kiedy widzę, że są opuszczone i smutne, wiem, ile dla nich znaczy uśmiech i ciepłe słowo" - mówiła w wywiadzie dla lokalnej gazety. Z artykułów w zabrzańskiej prasie wynikało, że siostra była cenionym pedagogiem, który poświęcił życie dla dobra wychowanków.

- Do czasu ujawnienia sprawy z placówki, a także ze szkół, do których chodzą jej podopieczni, nie płynęły niepokojące sygnały, a Agnieszka F. zwana siostrą Bernadettą została nawet wyróżniona przez lokalną społeczność - zapewniał w trakcie procesu rzecznik kuratorium w Katowicach Piotr Zaczkowski.

Okazało się też, że do 2007 roku nie było w ośrodku żadnej kontroli z kuratorium .

Kuratorzy tłumaczyli, że za kontrolę odpowiada tylko zakon. Po sprawdzeniu przepisów, także zapisów konkordatu, prokuratura w Gliwicach potwierdziła, że instytucje świeckie nie mogą ingerować w kontrolę sprawowaną przez zakon nad ośrodkiem.

Katoliczki i diabeł

Jednym ze świadków w procesie była nauczycielka Zofia Włodarska ze Szkoły Podstawowej nr 8 w Zabrzu, która jako jedyna zareagowała na prośby jednego z wychowanków, Pawła, aby zabrać go z ośrodka.

- Paweł został do nas przeniesiony w 2006 roku ze Szkoły nr 13 w Zabrzu. Miał za duże ubranie, był brudny, podenerwowany, dzieci się z niego naśmiewały - opowiada mi Zofia Włodarska. - Mówił, że siostry zamykają go na noc z dwójką chłopaków, którzy go gwałcą. Powtarzał, że się zabije. Po moim zgłoszeniu został przeniesiony do interwencyjnej placówki wychowawczej - Centrum Wsparcia Kryzysowego Dzieci i Młodzieży. Później okazało się, że wszystko, co mówił, było prawdą. Paweł w ciągu następnych kilku lat bardzo się zmienił. Był zadbany, uważny, dzieci go polubiły. To była największa przemiana, jaką do tej pory widziałam.

Jedna z zabrzańskich nauczycielek opowiada teraz, że gdy o procesie było już głośno, jej koleżanki z pokoju nauczycielskiego tak komentowały sprawę: "To konflikt wiary. Jestem katoliczką i nie będę donosić na siostry zakonne. Innym też odradzam".

"Siostra Bernadetta ma wpływy, była nie do ruszenia przez kilkadziesiąt lat. Na pewno zostanie i dzieci będą miały jeszcze gorzej".

"Siostra i tak do więzienia nigdy nie pójdzie. Po co dzieci mają przez to przechodzić".

"Nie wiadomo, z czym musiały mierzyć się te wychowawczynie. Siostra Bernadetta jest miłą, delikatną osobą. A to są dzieci alkoholików, narkomanów. Przecież w takim dziecku, nawet jak ma trzy lata, może tkwić diabeł".

Psychotropy

Z dokumentacji medycznej Poradni Neurologicznej i Psychologicznej w Zabrzu wynika, że podczas pobytu w Ośrodku Sióstr Boromeuszek Paweł był leczony na zaburzenia zachowania i nadpobudliwość. Siostry podawały mu leki. W 1999 roku doznał zatrucia lekami psychotropowymi i w stanie śpiączki przewieziono go do szpitala. U lekarzy ze szpitala ten fakt nie wzbudził podejrzeń. Siostry nie poinformowały o tym zdarzeniu lekarza, który leczył chłopca w poradni.

Paweł ma dziś 22 lata. Tak opowiada mi o latach w ośrodku: - Do ośrodka trafiłem po jednej z imprez u rodziców. Miałem 1,5 roku. Siostry mówiły: >>twoja stara jest nic niewarta, jesteś debilem, ułomem, gnojem<<. Biły za wszystko. Najgorzej, jeśli zsikałeś się do łóżka w nocy albo byłeś głośno. Lubiły bezwzględną ciszę. Czasem prosiły starszych chłopaków o pomoc. >>Dajcie im nauczkę<< - mówiły. Wtedy prowadzili nas na gwiazdę. Tak mówiliśmy na strych z gwiazdą na podłodze. Chłopcy nas tam rozbierali, bili, do krwi. Siostry patrzyły.

Każdy był bity, ale jeśli kogoś bito wcześniej w domu, to nawet nie myślał, że to coś złego. Co kilkuletnie dziecko może wiedzieć na temat zła? Czasem siostra Bernadetta tak mnie pobiła, że nie mogłem chodzić do szkoły. Raz wzięła drewniany wieszak. Biła po całym ciele. Już nie pamiętam, za co. Ale najgorsze były uderzenia w głowę. Tak jakby chciała dostać się do środka. Musieli mi zszyć rany, więc siostry wzięły mnie do szpitala i tłumaczyły lekarzowi, że się przewróciłem.

Pierwszy raz przyszli do mnie w nocy, jak miałem sześć lat. Spałem i rozebrał mnie starszy chłopak, kazał mi różne rzeczy zrobić. Od razu powiedziałem siostrze Bernadetcie i bardzo się bałem, bo siostra nie zareagowała. Później zaczęli do mnie przychodzić inni wychowankowie. Pytali, czy chłopacy już mi to robili. Powiedzieli, że im też. Nikt się tym nie zajął. Więc zajęliśmy się sobą sami. Siostry musiały reagować na nasze próby samobójcze. Nałykałem się najsilniejszych psychotropów, zadzwoniły po karetkę. W szpitalu mówiły później: "myślał, że to cukierki". Najdziwniejsze, że ich tłumaczenia nie miały sensu, a wszyscy wierzyli.

Powiedziałem o gwałtach do nauczycielki. Mówiła, że to sprawdzi. A potem zobaczyłem, jak rozmawia z siostrą Bernadettą na zebraniu. Śmiały się, żartowały. Czułem się przyparty do muru. Tak jakbym wybierał między śmiercią a życiem w ośrodku.

Był taki jeden z braci. Silny. On zmuszał wielu. Siostry zamykały mnie z nim i jego bratem w pokoju na klucz. To jest taki strach, że już nie możesz myśleć ani czuć. Prosiłem siostrę Bernadettę, aby mnie przeniosła, bo mnie dotykają. Teraz myślę tylko, że Pan Bóg ma jej dużo do wybaczenia. Bo tego, co się tam wydarzyło, nie da się opowiedzieć. Próbuję to ubrać w słowa, ale trzeba przeżyć, żeby zrozumieć.

Myślę, że ludzie widzieli tylko habit, a trzeba widzieć serce. Ona go nie ma. Dla mnie to uosobienie zła. Najbardziej się boję, że takich wychowawców może być więcej.

Na moje prośby zareagowała dopiero pani Zofia Włodarska, gdy w 2006 roku przeniesiono mnie do Szkoły nr 8 w Zabrzu. Uwierzyła mi. Zgłosiła sprawę do prokuratury, zostałem zabrany z ośrodka. Tylko dzięki niej żyję. Pytała, jak się czuję, co u mnie. Chwaliła. Chciałbym mieć taką matkę.

Jak już wyszedłem z ośrodka, to sam o sobie nie myślałem dobrze. W nocy wszystkie historie wracały. Kilka lat temu postanowiłem to zakończyć. Stałem na moście. Zauważył mnie pan, który pomyślał, że chcę skoczyć. Chwycił mocno za rękę. Powiedział: >>Bóg cię kocha<<. Rozpłakałem się i opowiedziałem mu wszystko.

Tego ośrodka się nie da zapomnieć. Nadal chodzę taki skulony. Na razie pracuję jako ochroniarz i z tego się cieszę. Chciałbym kiedyś założyć rodzinę. Ale chciałbym powiedzieć ludziom, żeby nie mieli dzieci dla zasiłku albo becikowego, bo tacy się tutaj zdarzają. Potem dziecko ma dwa latka i ląduje w takim miejscu jak Ośrodek Sióstr Boromeuszek. Niech rodzice się przejdą po tych ośrodkach, poobserwują. To jest piekło, te dzieci nie chcą żyć".

Proces

Przed sądem zeznawało 22 wychowanków. Wszyscy, także dzieci, zeznawali w obecności siostry Bernadetty. Sędzia oddalił wniosek prokuratury, by nie było jej wtedy na sali sądowej. Uznał, że nie miałaby pełnego obrazu swojej sytuacji, co mogłoby naruszyć jej prawo do rzetelnej obrony.

Biegła psycholog wielokrotnie prosiła o usunięcie pytań adwokatów, którzy zadawali je w zbyt skomplikowany sposób lub sugerowali dzieciom, że siostra dyrektor może jeszcze wrócić do ośrodka. Ale dzieci je już słyszały.

"Podczas składania zeznań przed sądem u większości pokrzywdzonych widać było wysoki poziom napięcia i lęku, szczególnie w czasie odczytywania im wcześniejszych zeznań - napisała w opinii psycholog. - Niektórym stan emocjonalny nie pozwolił na dalszy udział w czynności procesowej i po potwierdzeniu złożonych wcześniej zeznań przestali odpowiadać na pytania bądź rozpłakali się".

Sióstr broniło dwóch adwokatów znanych z najwyższych stawek w Gliwicach.

Siostra Bernadetta odmówiła składania wyjaśnień i nie przyznała się do winy. Nie skierowano jej na badania psychologiczne, ponieważ nie istniały podejrzenia o niepoczytalności. Jej adwokat nie nawiązywał do żadnych wydarzeń w jej życiu osobistym, które mogłyby tłumaczyć jej okrucieństwo.

Siostra Bernadetta dwukrotnie odmówiła rozmowy do reportażu. "Proszę, niech sprawa Zabrza pozostanie w cieniu. Życzę sukcesów w pracy" - napisała.

Nieoficjalnie jedna z sióstr Kongregacji Sióstr Miłosierdzia w Trzebnicy mówi mi: - Przez kilkadziesiąt lat wszyscy ją w Zabrzu chwalili - nauczyciele, prasa, urzędnicy. W dzisiejszym świecie każdemu można udowodnić, że jest przestępcą.

Kontrola

Po procesie w ośrodku w Zabrzu zmniejszono liczbę wychowanków do 36. Zatrudnionych jest 23 pracowników, z tego siedem to siostry zakonne, reszta to świeccy wychowawcy. Zatrudniono psychologa, przeprowadzono remont, sale 20-osobowe zamieniono na pokoje trzy-, czteroosobowe.

Pierwszy raz przyszli do mnie w nocy, jak miałem sześć lat. Spałem. Rozebrał mnie starszy chłopak, kazał mi różne rzeczy zrobić. Od razu powiedziałem siostrze Bernadetcie i bardzo się bałem, bo siostra nie zareagowała

Anna Wietrzyk, rzecznik kuratorium w Katowicach, mówi, że obecnie placówka jest kontrolowana, ale kuratorium nadal odpowiada jedynie za poziom pedagogiczny (czyli może kontrolować, czy dzieci mają warunki do odrabiania lekcji i nauki). Za rozwój i bezpieczeństwo wychowanków nadal odpowiada jedynie Kongregacja Sióstr Miłosierdzia św. Karola Boromeusza w Trzebnicy.

Kongregacja Sióstr Miłosierdzia informuje, że ośrodek jest kontrolowany, ale siostry odmawiają rozmowy na ten temat.

Wyrok

W 2010 roku Sąd Rejonowy w Zabrzu uznał siostrę Bernadettę i siostrę Franciszkę za winne przemocy psychicznej i fizycznej wobec wychowanków oraz podżegania do aktów pedofilskich na czterech nieletnich wychowankach i nakłanianie starszych wychowanków do przemocy fizycznej wobec młodszych chłopców.

Siostra Bernadetta została skazana na dwa lata więzienia w zawieszeniu, natomiast siostra Franciszka - która zdaniem sądu była posłuszna i bezwzględnie przyjęła system kar narzucony przez dyrektorkę - na osiem miesięcy w zawieszeniu.

W 2011 roku sąd apelacyjny zaostrzył karę wobec dyrektorki ośrodka. Skazano ją na dwa lata bezwzględnego pozbawienia wolności. Uzasadnienie wyroku zostało utajnione.

8 lipca 2011 siostra Bernadetta miała zgłosić się do aresztu karnego we Wrocławiu. Nie zgłosiła się. Od trzech lat sąd odracza karę po wnioskach siostry, w których powołuje się na zły stan zdrowia oraz podeszły wiek (ma 59 lat).

W lutym siostra Bernadetta złożyła wniosek o warunkowe zawieszenie kary pozbawienia wolności ze względu na podeszły wiek oraz działalność na rzecz Zgromadzenia Sióstr Miłosierdzia św. Karola Boromeusza. Posiedzenie sądu w tej sprawie odbędzie się 24 kwietnia 2014 roku.

Pani Agnieszka

Tomasz i jego kuzyn Łukasz od 2008 roku przebywają w więzieniu. Z ekspertyz psychologa wynika, że Tomasz nie ma zaburzeń pedofilnych. Boi się natomiast dorosłych kobiet. Według psychologa jego zachowanie prawdopodobnie ukształtował pobyt w ośrodku, szczególnie molestowanie przez starszych wychowanków, gdy był małym dzieckiem.

Świadek obecny na obu procesach: - Zastanowiło mnie, że siostra ani przez chwilę nie pokazała, że żal jej chłopców. Podczas całego procesu była bardzo spokojna. Mówiła, że dzieci są złe, upośledzone i nie należy im wierzyć. Jedyne uczucia pokazała, gdy prokurator powiedziała do niej imieniem z dowodu: "Pani Agnieszko". Zaczerwieniła się ze złości, krzyczała, by nazywać ją "siostrą dyrektor Bernadettą".

Niektóre imiona oraz dane zostały zmienione.

Dziękuję rzecznikowi Sądu Okręgowego w Gliwicach Agacie Dybek-Zdyń za pomoc przy powstaniu artykułu.

Wychowanków, siostry oraz osoby, które chciałyby opowiedzieć o ośrodku, proszę o kontakt: Justyna Kopińska j.m.kopinska@gmail.com

http://wyborcza.pl/duzyformat/1,137741,15767379,Czy_Bog_wybaczy_siostrze_Bernadetcie_.html?utm_source=facebook.com&utm_medium=SM&utm_campaign=FB_Gazeta_Wyborcza


Nie sądzę żeby był to pojedynczy incydent tylko w jednym ośrodku prowadzonym przez zakonnice, należało by sprawdzić WSZYSTKIE !!!!! Należało by przeprowadzić rozmowy również z byłymi wychowankami zakonnic.



Kiara.


Polityka cookies
Darmowe Fora | Darmowe Forum

e-kontabankowe fanklubklasycznychaut dehashed zapresentojswojefora aplikacja2013