Strony: [1]

LEGENDY O KRÓLU....KRÓLOWEJ JADWIDZE ANDEGAWEŃSKIE

  • Serce
  • Gość

Oto kolejne Legendy O Królu Jadwidze..
O tym jak Wisłok królową Jadwigę uratował


Dawno, dawno temu, kiedy ogromne lasy porastały naszą piękną ziemię
rzeszowską, kiedy w Mieście Rzeszowie budowano dopiero kościół farny,
gdy nie było jeszcze ani kamienic, ani dróg bitych kamieniem
utwardzonych, kiedy podróżowało się po drogach błotnistych, poprzez
wertepy, drewniane mostki i rzeczne brody, poprzez lasy porastające
okolice jechała z Łańcuta przez Rzeszów ku Krakowowi królowa Jadwiga,
żona króla Władysława Jagiełły, późniejsza święta. W okolicy
Trzebowniska napadła ją duża wataha zbójców, a widząc bogate karety,
damy dworu pięknie odziane, paziów i ludzi z orszaku królowej wielce
dostatnio wyglądających spodziewali się bogatego i łatwego łupu.
Orszak królowej by ujść pogoni przeprawił się przez Wisłok i pędził
co koń wyskoczy przed siebie, a goniący go rabusie to zbliżali się do
królewskiej karety, to zostawali z tyłu. Działo się to za sprawą
Wisłoka, który broniąc królowej przed rabusiami drogę skutecznie im
utrudniał i pościg opóźniał wijąc się zakolami zapełniając
zapadającą się ziemię wodą, coraz to nowym nurtem na drodze ich
stając. Królowa uszła pogoni, rabusie nie dogonili orszaku, a na terenie
wsi Strażów, Łąka, Palikówka, Trzebownisko, a także pod Rzeszowem,
dzisiaj już zarośnięte ostało się wijące się zakolami Stare
Wisłoczysko, które szumem szuwarów i trzcin opowiada o tym jak Wisłok
Świętą Królową Jadwigę przed bandytami obronił.

Podobna wersja tej legendy znajduje się w książce Andrzeja
Karczmarzewskiego „Podania i legendy z terenu Małopolski
południowo-wschodniej” Rzeszów 1981 na str. 66 i nosi tytuł „Stare
Wisłoczysko”. Opowiadał ją drowi Andrzejowi Karczmarzewskiemu w roku
1979 Józef Szczepaniak ur. W 1898 roku zamieszkały w Trzebownisku.

Marek Czarnota
http://www.rzeszow.pl/miasto-rzeszow/historia/podania-legendy-i-opowiesci-z-rzeszowa-i-okolic/3730,o-tym-jak-wislok-krolowa-jadwige-uratowal.html

„Kto im łzy powróci”
Był koniec marca 1836 roku. Wiosna nadeszła wczesna i ciepła
. Od Bramy
Morawskiej powiał ciepły wiatr i stopił niemal wszystkie śniegi. W polu
widać
już było tu i ówdzie woły leniwie orzące pod wiosenne zasiewy, a nad
głowami
oraczy  podzwaniały skowronki. Jeszcze cały Kraków żył pod wrażeniem
wspaniałych uroczysto
ści związanych z chrztem Jagiełły, koronacją na króla
polskiego oraz zaślubinami z Jadwigą, gdy już młoda para wraz całym
dworem
wyruszyła w podróż. Celem wyprawy królewskiej była Wielkopolska, gdzie
od
kilku lat toczyła się bratobójcza wojna domowa między
dwoma potężnymi
rodami Nałęczów i Grzymalitów i cała dzielnica podzielona była na dwa
wrogie
obozy, wzajemnie się zwalczające. Płonęły wsie i miasta, na drogach
łotrzykowie i wszelkiego rodzaju hultajstwo napadało na podróżnych, a
sądy,
zamiast bronić pok
rzywdzonych, służyły jedynie wielkim panom. Oboje
królestwo wybrali się więc do Wielkopolski, by zakończyć tę
bratobójczą wojnę i
pojednać zwaśnionych, a nad  winnymi przeprowadzić sądy, czyli tzw.
roki
królewskie.
Dwór królewski był liczny, potrzeba było
dużo izb na noclegi, wiele jadła dla
ludzi i paszy dla koni. A tymczasem istniało wówczas prawo oparte na
przywileju koszyckim, wydanym przez Ludwika Węgierskiego, iż majątki i
wsie
duchowne wolne są od tzw. stacji czyli postojów dworu i wojsk
królewskich.
Na
tej podstawie wiele wsi królewskich i klasztornych wzbraniało się od
przyjmowania na postój dworu królewskiego. Rozgniewany tym król
Władysław
Rozkazał dworzanom siłą zabierać konie, bydło i wszystko co było
potrzebne dla
utrzymania dworu.
Powstał wiel
ki lament wśród chłopów, bo nieraz czeladź królewska zabierała im
ostatnią krowę
-
żywicielkę lub wołu potrzebnego do uprawy roli.
5
Któregoś dnia, gdy dwór królewski zatrzymał się w pobliskim zamku na
postój,
chłopi przybyli do królowej Jadwigi ze skargą i pł
aczem :
-
Królowo nasza !

wołali. Ratuj nas, bo pomrzemy z głodu, my i nasze dzieci. Oto
pachołkowie 
królewscy zabierają nam ostatni dobytek z obory i ziarno na  siewy
wiosenne.
Ratuj nas orędowniczko nasza
!
Królowa Jadwiga jako że miała serce miękkie
i litościwe dla wszelkiej biedoty,
ulitowała się nad niedolą włościan i natychmiast udała się do
króla.
Władysław Jagiełło wysłuchawszy prośby królowej, przyrzekł solennie

wypełnić i zaraz polecił swoim dworzanom, by niezwłocznie oddali
zabrany
dobytek.
Uszczęśliwieni wieśniacy przybyli wkrótce do króla, skłonili mu się
do
kolan i dziękowali za zwrócone mienie. Władysław Jagiełło, wskazując
 żonie na
ich rozpromienione oblicza, rzekł :
-
Teraz już chyba jesteś zadowolona, królowo i małżonko moja?
A na to
Jadwiga :
-
Dobytek im,  królu wróciłeś, ale któż im łzy powróci?
Słowa te głęboko zapisały się w sercach ludu wielkopolskiego toteż
przechowywał je przez wieki jako najcenniejszy klejnot przeszłości i
włączył do
przysłów swoich.
A królowa Jadwiga przeszł
a do opowieści ludowych jako opiekunka i
orędowniczka biednych i pokrzywdzonych.
( wg. Stanisław Świrko, Orle gniazdo: podania, legendy i baśnie
wielkopolskie,
Poznań 1969
http://www.sp2ns.pl/szkola/biblioteka/jadwiga.pdf
Zapisane
Strony: [1]
Skocz do:  

Polityka cookies
Darmowe Fora | Darmowe Forum

pets-forever spqr mohikanie miasto-faraonow secretlife