Wyk?ad Davida Hudsona - jego przygoda z proszkiem.
http://wolnemedia.net/nauka/bialy-proszek-zlota-cz-4/TAJEMNICZY BIA?Y PROSZEK
David Hudson
Wyk?ad wyg?oszony 28 lipca 1995 roku w Portland w stanie Oregon. Niniejszy tekst pochodzi z australijskiego dwumiesi?cznika Nexus, vol. 3, nr 5, (sierpie?-wrzesie? 1996). Tytu? oryginalny “White Powder Gold: a Miracle of Modern Alchemy".
Nazywam si? David Hudson. Jestem od trzech pokole? mieszka?cem Phoenix1 wywodz?cym si? ze starej osiad?ej w jego okolicach rodziny. Jeste?my rodzin? o bardzo konserwatywnych pogl?dach i nigdy nie przysz?o mi do s?owy, ?e kiedykolwiek b?d? robi?, to co teraz robi?. W latach 1975-1976 bardzo rozczarowa?em si? ameryka?skim systemem bankowo?ci. By?em w?a?cicielem maj?cej 70000 akrów (28 350 hektarów) powierzchni farmy po?o?onej w dolinie Yuma w pobli?u Phoenix. By?em facetem du?ego formatu. Do uprawy tej ziemi zatrudnia?em oko?o 40 robotników. Mia?em w banku otwart? lini? kredytow? do wysoko?ci 4 milionów dolarów. Je?dzi?em Mercedesem i mia?em dom o powierzchni 15 000 stóp kwadratowych (l 394 metry kwadratowe). By?em Kim? przez du?e “K".
W roku 1975 zaj??em si? analiz? naturalnych produktów pochodz?cych z terenów, na których po?o?ona by?a moja farma. Musicie pa?stwo wiedzie?, ?e w Arizonie mamy problem ze zbyt du?? zawarto?ci? sodu w glebie. Gleba ta, przypominaj?ca kolorem czekoladowe lody, wygl?da z wierzchu jak chrz?szcz?cy pod nogami czarnoziem. Nie wch?ania wody i sód nie jest z niej wyp?ukiwany. Nazywamy j? tu czarn? ziemi? alkaliczn?.
Radzili?my sobie z tym problemem w ten sposób, ?e w arizo?skich kopalniach miedzi kupowali?my dziewi??dziesi?ciotrzyprocentowy kwas siarkowy. Dla ciekawo?ci podaj?, ?e st??enie kwasu w akumulatorach samochodowych wynosi od 40 do 60 procent. St??enie u?ywanego przez nas kwasu wynosi?o 93 procent, czyli by?o bardzo wysokie. Przywozili?my ten kwas na farm? cysternami i zakwaszali?my nim ziemi? w ilo?ci 30 ton na jeden akr. Nast?pnie rozk?adali?my na gruncie sze?ciocalowe (15 cm) paski, które zag??bia?)' si? we? na g??boko?? od 3 do 4 cali (7,5-10,0 cm). Po nawodnieniu – w Arizonie nic nie wyro?nie bez nawodnienia – grunt ulega? w wyniku dzia?ania kwasu spienieniu – musowa?. Prowadzi?o to do przekszta?cenia czarnych gruntów alkalicznych w grunty alkaliczne bia?e, rozpuszczalne w wodzie. W ten sposób mo?na by?o w ci?gu pó?tora lub dwóch lat doprowadzi? ziemi? do stanu umo?liwiaj?cego upraw?.
W czasie przekszta?cania tego gruntu w ziemi? uprawn? wa?ne by?o utrzymanie wysokiej zawarto?ci wapnia w postaci w?glanu wapnia. W?glan wapnia buforuje dzia?anie kwasu siarkowego. Je?li nie ma wystarczaj?cej ilo?ci w?glanu wapnia kwasowo?? gleby spada, pH obni?a si? do 4-4,5, co powoduje zwi?zanie wszystkich ?ladowych mikroelementów i je?li uprawia si? na przyk?ad bawe?n?, to wyrasta ona do pewnej wysoko?ci, a nast?pnie przestaje rosn??. W czasie aplikowania tych ?rodków do ziemi bardzo wa?ne jest pami?tanie o wszystkich elementach, które si? w niej znajduj? – ile jest w niej ?elaza, wapnia etc.
W czasie badania sk?adu gruntu natkn?li?my si? na pewien materia?, którego nikt nie potrafi? zidentyfikowa?. Zacz?li?my bada? jego pochodzenie i stwierdzili?my, ?e bierze si? on z pewnych tworów geologicznych. Doszli?my do wniosku, ?e, czymkolwiek on jest, najlepiej b?dzie bada? go w miejscu, gdzie jest go najwi?cej.
Zabrali?my go do laboratorium chemicznego, rozpu?cili?my i otrzymali?my krwistoczerwony roztwór. Kiedy jednak doprowadzili?my go do str?cenia za pomoc? sproszkowanego cynku, otrzymali?my czarny osad, którego nale?a?o si? spodziewa? w przypadku pierwiastka szlachetnego, który po chemicznym wyizolowaniu go z kwasu nie podlega powtórnemu w nim rozpuszczeniu.
Wyizolowawszy t? substancj? z czarnej ziemi alkalicznej, wysuszyli?my j?. U?yli?my do tego celu du?ego porcelanowego lejka Buchnera wys?anego papierowym filtrem. Substancja osiad?a na filtrze tworz?c warstw? grubo?ci oko?o 1/4 cala (0,635 cm). Nie mia?em wtedy do dyspozycji pieca suszarniczego, wi?c skorzysta?em z ciep?a dostarczanego przez arizo?skie s?o?ce, które podgrza?o j? do temperatury oko?o 115 stopni, dzi?ki czemu przy wilgotno?ci powietrza wynosz?cej 5 procent wysch?a bardzo szybko.
Po wyschni?ciu substancja ta nagle wybuch?a. Eksplozja ta nie przypomina?a ?adnej z tych, jakie widzia?em w swoim ?yciu, a mia?em ju? do czynieni z ró?nymi materia?ami wybuchowymi. Nie by?o ani eksplozji ani implozji. Wygl?da?o to tak jakby kto? jednocze?nie odpali? oko?o 50000 ?arówek b?yskowych – puff!... i po wszystkim. Cala substancja znikn??a, podobnie jak i filtr, za? lejek p?k?.
Wzi??em wi?c nowiutki o?ówek, który jeszcze nie by? temperowany, postawi?em go pionowo obok lejka i zacz??em suszy? kolejn? próbk? tej substancji. Kiedy ponownie nast?pi? wybuch, okaza?o si?, ?e o?ówek zosta? spalony w oko?o 30 procentach, ale nie przewróci? si?. Ca?a próbka znowu znikn??a. Nie by?a to wi?c ani eksplozja, ani implozja. By?o to co? w rodzaju pot??nego b?ysku ?wiat?a. Wygl?da?o tak, jakby kto? postawi? ten o?ówek obok kominka i po 20 minutach stwierdzi?, ?e z jednej strony on dymi i jednocze?nie pali si? z obu stron. Tak w?a?nie wygl?da? on tu? po b?ysku. Najbardziej zastanawia?o mnie to nieoczekiwane zachowanie tej substancji. Odkryli?my, ze je?li wysuszy si? j? bez dost?pu ?wiat?a s?onecznego, nie wybucha, a je?li na s?o?cu – wybucha,
Nast?pnie wzi?li?my troch? tej substancji, wysuszonej bez dost?pu ?wiat?a s?onecznego, i poddali?my procesowi redukcji w tyglu. Reakcj? t? przeprowadzili?my w porcelanowym tyglu w kszta?cie fili?anki, do którego w?o?yli?my nasz proszek zmieszany z o?owiem i innymi topnikami i podgrzewali?my, dopóki o?ów nie uleg? stopieniu. Dzi?ki temu zabiegowi metale ci??sze od o?owiu pozostaj? w nim, a l?ejsze wyp?ywaj? na wierzch. Na tej zasadzie opiera si? znana od setek lat metoda ogniowego oznaczania metali szlachetnych. W jej wyniku z?oto i srebro pozostaj? w o?owiu, za? wszystkie pozosta?e lekkie pierwiastki wyp?ywaj? z niego. Jest to wypróbowana metoda analizy metali.
Nasza substancja przemie?ci?a si? na dno roztopionego o?owiu, jakby by?a z?otem lub srebrem. Zdawa?a si? mie? wi?ksz? od niego g?sto??. Nast?pnie zlali?my szlak?, która nie mog?a zawiera? ?adnych pierwiastków szlachetnych, po czym odlali?my o?ów. Okaza?o si? wówczas, ?e nasza substancja uformowa?a na dnie roztopionego o?owiu wyra?nie oddzielaj?c? si? od niego zwart? grudk?. Kiedy nast?pnie umie?ci si? o?ów w kupelce z popio?em kostnym, o?ów wsi?ka w popió?, pozostawiaj?c na wierzchu grudk? z?ota i srebra. Wykonali?my identyczn? operacj? i równie? uzyskali?my grudk?, która powinna by?a sk?ada? si? z mieszaniny z?ota i srebra.
Przekazali?my j? do zbadania wszelkim mo?liwym prywatnym laboratoriom chemicznym i wsz?dzie uzyskali?my jednobrzmi?c? odpowied?: “To jest wy??cznie z?oto ze srebrem". Wszystko w porz?dku, tylko ?e kiedy umie?ci?o si? próbk? tej substancji na stole i uderzy?o w ni? m?otkiem, rozpryskiwa?a si?, jakby by?a ze szk?a, a przecie? jak dot?d nie s? znane ?adne stopy z?ota i srebra, które nie by?yby kowalne. Z?oto i srebro rozpuszczaj? si? w sobie i tworz? trwa?e stopy. Oba metale s? mi?kkie i ich stop równie?. Je?li to, co otrzymali?my, by?o mieszanin? z?ota i srebra, to powinno by? mi?kkie i kowalne. Stop z?ota i srebra mo?na rozwa?kowa?, zrobi? z niego nale?nik. Nasza próbka natomiast rozpryskiwa?a si? jak szk?o. Powiedzia?em wi?c:
— Dzieje si? tu co?, czego nie rozumiemy. Co? bardzo niezwyk?ego. Có? wi?c zrobili?my. Ano oddzielili?my chemicznie z?oto i srebro i jako pozosta?o?? otrzymali?my spor? ilo?? jakiej? czarnej substancji. Kiedy da?em j? do analizy laboratoryjnej, powiedziano mi, ?e to mieszanina ?elaza, krzemionki i aluminium.
— To niemo?liwe — stwierdzi?em — to nie mo?e by? ?elazo, krzemionka i aluminium. Po pierwsze, kiedy ju? zostanie wysuszona, nie da si? jej rozpu?ci? w ?adnym kwasie lub zasadzie. Nie rozpuszcza si? w dymi?cym kwasie siarkowym, siarkowo-azotowym czy solno-azotowym. Kwasy te rozpuszczaj? nawet z?oto, ale nie potrafi? rozpu?ci? naszej czarnej substancji.
Uwa?a?em, ?e zachowuje si? ona bardzo dziwnie i ?e musi istnie? wyt?umaczenie tego zachowania. Jednak nikt nie potrafi? mi jego poda?.
Uda?em si? przeto na Uniwersytet Cornella i powiedzia?em:
— Panowie, mamy zamiar wyda? troch? forsy na rozwi?zanie tej zagadki. Wynaj??em w ko?cu pewnego doktora z tej uczelni, który uwa?a? si? za specjalist? od pierwiastków szlachetnych, bowiem s?dzi?em, ?e mamy tu do czynienia z którym? z nich.
Powiedzia?em mu krótko:
— Chc? si? dowiedzie? co to takiego.
Zap?aci?em mu i wróci?em da Arizony, on za? przyjrza? si? naszym dotychczasowym ustaleniom i stwierdzi?:
— Mamy w Cornell urz?dzenie zdolne do wykrywania st??e? rz?du jednej miliardowej. Prosz? mi da? próbk? tego materia?u do zbadania w Cornell, a powiem panu, z czego si? ona sk?ada, pod warunkiem ?e nie jest to chlor, brom lub który? z l?ejszych pierwiastków, bowiem w takim przypadku nie jestem w stanie wykona? odpowiedniej analizy. Je?li jednak jest to pierwiastek ci??szy od ?elaza, to znajdziemy go.
Niestety, kiedy przyjecha?em po wyniki, o?wiadcz)'! mi, ?e to wy??cznie ?elazo, krzemionka i aluminium. Zapyta?em go wówczas:
— Doktorze, czy zna pan jakie? laboratorium chemiczne, które mogliby?my wynaj???
— Tak — odrzek? doktor.
— Zatem chod?my tam.
Pracowali?my w laboratorium przez reszt? dnia i uda?o nam si? oddzieli? ca?? krzemionk?, ca?e ?elazo i aluminium. To, co pozosta?o, stanowi?o 98 procent ca?ej próbki – i to mia?o by? to nic.
O?wiadczy?em wówczas:
— Niech pan spojrzy, mog? to wzi?? do r?ki, mog? to zwa?y?, mog? przeprowadzi? reakcje chemiczne. To jest co?. Wiem, ?e to jest co?. To nie jest nic. A on na to:
— Widma absorpcyjne i emisyjne nie zgadzaj? si? z tym, co zosta?o zaprogramowane w naszych przyrz?dach.
Odpowiedzia?em mu, ?e to jest jednak co? i ?e zamierzam dowiedzie? si?, co to takiego.
— Panie Hudson — odrzek? doktor — gdyby przydzieli?by pan nam stypendium w wysoko?ci 350 000 dolarów, mogliby?my zleci? naszym dyplomantom dok?adne zbadanie tej próbki.
Zap?aci?em temu facetowi 22000 dolarów, poniewa? twierdzi?, ?e potrafi zbada? wszystko, ale jak si? okaza?o, nie potrafi?. Nawet nie zaproponowa? zwrotu cho?by cz??ci tej sumy, w zwi?zku z czym powiedzia?em mu:
— Prosz? pana, nie wiem, ile pan tu p?aci ludziom. Je?li o mnie chodzi, p?ac? robotnikom na farmie minimalne pobory i za 350000 dolarów mog? uzyska? znacznie wi?cej ni? pan. Dlatego wracam do siebie i postaram si? wykona? to zadanie sam.
Wróci?em do Phoenix ca?kowicie rozczarowany nauk? uniwersyteck?. Nie wywar?y na mnie wra?enia doktoraty tamtych ludzi. By?em zdegustowany lud?mi, którym p?aci?em pieni?dze. Odkry?em, ?e to pot??ny system, który generuje dyplomantów produkuj?cych du?? ilo?? zapisanego papieru, z którego nic nie wynika. Mimo to rz?d p?aci im za ka?dy papierek, jaki zapisz?, dzi?ki czemu dostaj? pieni?dze proporcjonalnie do ilo?ci zapisanego papieru. Wszyscy twierdz? to samo, ?e otrzymuj? nagrod? za to, co napisali, i zabieraj? si? do zapisywania kolejnego papieru. Kiedy si? cz?owiek dowiaduje, co si? teraz robi na uniwersytetach, doznaje g??bokiego rozczarowania.
Prowadz?c poszukiwania na w?asn? r?k?, dowiedzia?em si?, ?e w okolicy Phoenix mieszka cz?owiek, który jest specjalist? od spektroskopii i przez wiele lat pracowa? w zachodnioniemieckim Instytucie Spektroskopii. Przez jaki? czas pracowa? jako g?ówny specjalista do spraw spektroskopii w spó?ce Lab Test w Los Angeles, która zajmuje si? budow? sprz?tu spektroskopowego. By? tym, który projektowa?, a nast?pnie sprawdza? w dzia?aniu te urz?dzenia. Powiedzia?em sobie: “Oto w?a?ciwy cz?owiek. Jest nie tylko technikiem, ale wie równie? jak dzia?aj? te urz?dzenia".
Uda?em si? do niego z rosyjsk? ksi??k?, któr? podarowa? mi cz?owiek od analizy p?omieniowej. Nosi?a ona tytu? Chemiczna analiza pierwiastków z grupy platynowców i by?a napisana przez Ginzburga i jego wspó?pracowników. Wydana zosta?a przez Akademi? Nauk ZSRR. Pisa?o w niej, ?e w celu wykrycia tych pierwiastków nale?y podda? je wy?arzaniu przez 300 sekund.
Bior?c pod uwag?, ?e niektórzy z pa?stwa nigdy nie mieli do czynienia z spektroskopi?, pragn? wyja?ni?, ?e proces ten polega na tym, ?e bierze si? w?glow? elektrod? z wg??bieniem na jednym ko?cu, do którego wk?ada si? badany materia?, po czym zbli?a si? do niej drug? elektrod? i inicjuje ?uk elektryczny. W powsta?ej w ten sposób wysokiej temperaturze w ci?gu 15 sekund wypala si? w?giel i elektroda znika wraz z próbk?. Tak wi?c wszystkie laboratoria w naszym kraju wykonuj? pi?tnastosekundowe wy?arzanie i podaj? jego wynik jako miarodajny. Zdaniem uczonych z Akademii Nauk ZSRR temperatura wrzenia wody ma si? tak do temperatury wrzenia ?elaza, jak ta ostatnia do temperatury wrzenia tych pierwiastków.
Jak wszystkim wiadomo, silnik samochodowy nagrzewaj?c si? nie przekroczy temperatury wrzenia wody dopóty, dopóki w ch?odnicy znajduje si? woda. Je?li kto? podgrzewa? wod? w garnku na p?ytce, wie doskonale, ?e garnek nie osi?ga temperatury wi?kszej od temperatury wrz?cej w nim wody. Ale kiedy woda wygotuj? si?, jego temperatura zaczyna bardzo szybko rosn??.
Analogicznie jest z t? próbk?. Dopóki jest w niej ?elazo, dopóty nie przekroczy ona temperatury wrzenia ?elaza. Dopiero kiedy ono wyparuje, mo?na podnosi? temperatur? dalej. Dosy? trudno jest poj??, ?e co? topi?cego si? i wrz?cego w tak wysokiej temperaturze, jak ma to miejsce w przypadku ?elaza, mo?e spe?nia? w stosunku do innych pierwiastków rol? wody, ale tak w?a?nie jest. Aby zrealizowa? nasz cel, musieli?my zbudowa? komor? wy?arzania, w której elektroda w os?onie argonowej zapobiegaj?cej jej kontaktowi z tlenem lub powietrzem pozwoli?aby na wy?arzanie próbki nie przez 15 sekund, ale przez 300 sekund, który to czas by? zdaniem Akademii Nauk ZSRR konieczny do oznaczenia sk?adników naszej próbki.
Byli?my dobrze przygotowani – mieli?my wska?niki pK, okre?lili?my standardy, zmodyfikowali?my urz?dzenie, wykonali?my wszystkie analizy niezb?dne do uzyskania wyniku i oznaczyli?my wszystkie linie spektralne na mierz?cym trzy i pó? metra instrumencie. Te wymiary pokazuj?, jak du?y musia? by? nasz pryzmat, który s?u?y do tworzenia linii spektralnych. Dla porównania podam, ?e wi?kszo?? uniwersytetów pos?uguje si? przyrz?dami wielko?ci 1,5 metra. Nasz mia? 3,5 metra. By?a to ogromna maszyna, która zajmowa?a prawie ca?y gara?. Mia?a oko?o 30 stóp (9 m) d?ugo?ci i prawie 9 stóp (2,7 m) wysoko?ci.
Przejd?my jednak do konkretów. Kiedy rozpocz?li?my do?wiadczenie, w ci?gu pierwszych 15 sekund uzyskali?my potwierdzenie istnienia ?elaza, krzemionki i aluminium, ?ladowych ilo?ci wapnia, sodu i tytanu. Potem, pod koniec pierwszych 15 sekund, odczyty urwa?y si?. Nic nie pojawi?o po kolejnych 20, 25, 30 i 40 sekundach. Min??o 45, 50, 55, 60, 65 sekund i wci?? nic si? nie pokazywa?o. Patrz?c na elektrod? przez kolorowe szk?o, wida? by?o jednak, ?e wci?? znajduje si? na niej ma?a kuleczka jakiej? bia?ej substancji, lecz mimo to nie pojawia?y si? ?adne odczyty.
Po 70 sekundach, dok?adnie jak to opisywa? podr?cznik Akademii Nauk ZSRR, ukaza? si? odczyt palladu a potem platyny. Po platynie wyst?pi? rod, po rodzie ruten, potem iryd, a na ko?cu osm.
Nie wiem, czy w przypadku innych ludzi jest tak samo, jak by?o w moim przypadku, ale je?li mam by? szczery, nie mia?em poj?cia co to za pierwiastki. Wiedzia?em, ?e w grupie platynowców w okresowym uk?adzie pierwiastków znajduje si? sze?? pierwiastków – nie tylko platyna. Nie odkryto ich jednocze?nie, lecz by?y stopniowo dodawane. S? to odr?bne pierwiastki, tak jak odr?bne s? ?elazo, kobalt i nikiel. Ruten, rod i pallad to tak zwane lekkie platynowce, za? osm, iryd i platyna to ci??kie platynowce.
Dowiedzieli?my si?, ?e cena rodu wynosi oko?o 3 000 dolarów za uncj?2, z?ota – 400 dolarów, irydu – 800 dolarów, a rutenu – 150 d