Strony: [1]

O Słowianach

  • Seji
  • Nowy użytkownik
  • *
  • Wiadomości: 3
  • Zobacz profil
O Słowianach
« : Marzec 13, 2010, 17:39:04 »

Ciekawostki z książki "Reinkarnacja. Z dziejów wierzeń przedchrześcijańskiej Europy" J. T. Bąbla.

Zanim Słowianie przybyli ze Wschodu do Europy w VI i VII wieku, na terenach dzisiejszej Polski żył lud indoeuropejski Wenetów (Wenedów) oraz Germanowie, Celtowie i sporadycznie koczowniczy Scytowie i Hunowie. Przeszła na Słowian nazwa Wendowie lub Windowie, a niekórzy nazywali ich też Antami i Sklawinami. Słowianie zawładnęli bizantyjską Ilirią, przeszli przez Tesalię, zagarnęli cały Peloponez, a nawet dotarli na Kretę.

Dziejopisowie chrześcijańscy tak ich opisywali:
"nie pozwalają się w żaden sposób ujarzmić ani opanować"
"bardzo liczni i wytrwali, znoszą łatwo upał, zimno i słotę, niedostatek odzienia i środków do życia"
"mieszkają w nędznych chatach, rzadko rozrzuconych w terenie"
"walczą obnażeni do pasa"
"posługują się jednym językiem, niesłychanie barbarzyńskim"
"są rośli, niezwykle silni, rudawi"
"życie wiodą twarde i na najniższej stopie, jak Massageci, i brudem są okryci stale, jak i oni"
"zwołują się między sobą wyciem wilków"
"gdy zajdzie między nimi różnica zdań, wówczas albo nie mogą dojść do zgody, albo nawet jeśli się pogodzą, to postanowienie ich zaraz inni przekroczą, jako że każdy myśli co innego i żaden nie chce ustąpić drugiemu"

Kupcy arabscy i żydowscy wygłaszali o Słowianach podobne opinie:
"na ogół są skorzy do zaczepki i gwałtowni i gdyby nie ich niezgoda, wywołana mnogością rozwidleń ich gałęzi i podziałów na szczepy, żaden lud nie zdołałby im sprostać w sile"
"sami wiarołomni i zmienni, od innych jednak stałości wymagają i bezwzględnej wierności. Układ pokojowy umacniają przez podanie prawicy i równoczesne wręczenie obciętego czuba włosów z wiązką trawy. Łatwo jednak dają się przekupić pieniędzmi, by go naruszyć"

Były też pozytywne opinie:
"niebywale gościnni, życzliwi i opiekuńczy dla przybyszów, i uważają to za swój święty obowiązek"
Podziwiano ich za gościnność, szacunek i opiekę, jaką otaczają rodziców.
"nie spotyka się u nich nigdy ani ubogich, ani żebraków; skoro bowiem ktoś z nich staje się niedołężny wskutek choroby lub starości, porucza się go spadkobiercy, który winien go otaczać najtroskliwszą opieką"
"taka jest zaś między nimi wiara i społeczna świadomość, że całkiem nie znajdziesz między nimi złodziei i oszustów"
"nie obawiają się żadnego oszustwa, bo go sami nie doznają"
"o jakiejkolwiek porze chcą się posilić, obojętnie, goście czy domownicy, znajdują wszystko przygotowane na stole"

O religii Słowian:
Początkowo jednorodna, w trakcie wędrówek przechodziła przemianę. Wyraźna tendencja henoteistyczna u Słowian południowych i połabskich, u których pomniejsi bogowie są emanacjami boga najwyższego.

Opinia Prokopiusza z Cezarei:
"Uważają [...], że jeden tylko bóg, twórca błyskawicy, jest panem całego świata i składają mu w ofierze woły i inne zwierzęta ofiarne. O przeznaczeniu nic nie wiedzą, ani nie przyznają mu żadnej roli w życiu ludzkim, lecz kiedy śmierć zajrzy im w oczy, czy to w chorobie, czy na wojnie, ślubują wówczas, że jeśli jej unikną, złożą bogu natychmiast ofiarę w zamian za ocalone życie, a uniknąwszy, składają ją, jak przyobiecali, i są przekonani, że kupili sobie ocalenie za tę właśnie ofiarę. Oddają ponadto także cześć rzekom, nimfom i innym jakimś duchom. I składają wszystkim ofiary, a w czasie tych ofiar czynią wróżby [...]"

Późniejsze źródła łacińskie:
"Wielu bogów rzeźbią z dwoma lub trzema, czy nawet więcej głowami [...] nie przeczą, że wierzą w jedynego boga na niebie, rozkazującego pozostałym; ów najpotężniejszy troszczy się tylko o sprawy niebiańskie, inni zaś - pełniący w posłuszeństwie przydzielone im zadania - pochodzą z jego krwi i w tym każdy z nich jest znamienitszy, im bliższy jest owemu bogu bogów."

Bogowie Słowian:
Ogólnosłowiańscy: Swaróg, Mokosz, Perun (bóg nieba, burzy i piorunów).
Byli też bogowie lokalni.

Istniał rozbudowany kult i warstwa kapłańska
Przy wielkich sanktuariach istniały kolegia kapłańskie, w których kształcono następców, przekazywano tajną wiedzę i rozwijano doktryny słowiańskiego systemu magiczno-religijnego. Kapłanów nazywano wieszczymi, żrecami, wołchwami albo kudesnikami.
Składano ofiary ze zwierząt, a w sytuacjach absolutnego zagrożenia życia i egzystencji - z ludzi.

Był zwyczaj zabijania żony zmarłego męża i wspólnego ich palenia.

Dusze u ludów słowiańskich często wyobrażano sobie jako ptaki. Dlatego po śmierci ludzi ulatywały one do Wyraju - ojczystej krainy wszystkich ptaków. Tam przebywały jakiś czas pod władzą bóstwa rządzącego tą krainą, a następnie powracały na ziemię, by wstąpić w łona kobiet. Dusze były przenoszone przez powracające z Wyraju ptaki.
« Ostatnia zmiana: Marzec 13, 2010, 21:04:37 wysłane przez Seji »
Zapisane
  • Kiara
  • Administrator
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 2458
  • Zobacz profil
Odp: O Słowianach
« Odpowiedz #1 : Marzec 13, 2010, 18:38:56 »

Dzieki serdzeczne Lucus.
Jak bys mogla zalozyc temat o Tarnowie i wpisac wszystko co wiesz byla bym Ci bardzo wdzieczna.

kiara. Uśmiech Uśmiech
Zapisane
  • Kiara
  • Administrator
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 2458
  • Zobacz profil
Odp: O Słowianach
« Odpowiedz #2 : Marzec 11, 2012, 14:59:59 »

KALENDARZ SŁOWIAŃSKI

 

1.02 Gromnica - zima spotyka się z wiosną, wyjście po raz pierwszy na miejsce obrzędowe, przyzywanie Bogów, czczenie ich

21.02 Strzybóg - modły i prośby o pogodę i „przywianie” wiosny, przewidywanie pogody

1.03 Perepłut - w nocy (z 28.02) rodzi się nowa woda; uświęcanie wody, zbieranie „żywej wody” ( z trzech źródeł) do celów magicznych, symboliczne  spryskiwanie się nią

od 9.03 Jaskółka - początek wzywania wiosny, przyzywanie ptaków do powrotu z wyraju, przewidywania pogody, czczenie Mokoszy, zostawianie na ziemi symboli solarnych w celu przyciągnięcia słońca

13.03-20.03 Tydzień Jarowita - modły i przywoływania Jarowita; dawniej oprowadzano po wiosce chłopca przebranego za Jarowita (tj. ubranego na biało z kłosami żyta w dłoni, siedzącego na białym koniu)

20.03 Dzień oczyszczenia - symboliczne spryskiwanie się wodą w celu oczyszczenia przed wielkim dniem

21.03 Jare święto - wiosenna równonoc; witanie Słońca - Swarożyca, czczenie Mokoszy, wbicie w ziemię pierwszej kłody jako symbol zapłodnienia (wcześniej nie wolno było tego robić, ponieważ Ziemia była brzemienna), taczanie jaj po ziemi, wyniesienie kukły Morany ze wsi, składanie ofiar

22.03 Wełkydeń -  pierwszy dzień świąteczny; święcenie jadła i jaj „żywą wodą”, modły do Bogów

23.03 Konopielka - polewanie dziewcząt wodą przez chłopców (wezwanie urodzaju), a te z kolei obdarowywują ich pisankami

24.03 Bogini wiosna - Przebudzenie Ziemi, palenie ognisk w celu ogrzania jej, święcenie ziarna na zasiew

25.03 Perun - przywoływanie burzy, rozpoczęcie siejby

15.04 Jarowit - dzień poświęcony czczeniu Jarowita

16.04 Rachmański wełkydeń - puszczanie na wodę skorupek po pisankach

22.04 Łada - czczenie jej, dzień ten zaprowadza równowagę w przyrodzie i w ludziach; święto dziewcząt

23.04 Święto mężczyzn - czczenie ognia i spryskiwanie go piwem, obmywanie się rosą, modły do Świętowita

1.05 Żywia - święto zieleni i życia

2.05-11.05 Rusalny tydzień - ofiarowywanie chleba, płótna i wianków dla rusałek, wił i Mokoszy

10.05 Zielnik - zbieranie ziół, święcenie ich, składanie roślinom żertrwy z piwa lub miodu

10.05-17.05 Nowe lato - pierwotna nazwa zielonych świątek; wicie wieńców i majenie domów, oprowadzanie po wiosce dziewczyny przebranej za Ładę (błogosławi ona każdy dom, obdarowywując go płodnością)

15.06 Świętowit - modły o urodzaj, żertwy

21.06-24.06 Kupała - letnie przesilenie; magiczna noc, rośliny zebrane tej nocy mają niezwykłą magiczną noc; wygaszenie starego, brudnego już ognia i zapalenie w tym miejscu nowego (chodzi o ogień domowy, który płoną przez cały rok), pierwsza prawdziwa kąpiel, dziewczęta puszczały wianki na wodę, wróżyły na temat zamążpójścia; święto miłości, kojarzenia się par, jedyna noc, kiedy mężczyzna mógł bezkarnie posiąść kobietę

30.06 Pożegnanie Jarowita - żegnanie Jarowita, jako że wiosna się skończyła

1.07 Swaróg - oddawanie mu czci, początek sianokosów

13.07 Chors - modły, przewidywanie pogody

20.07 Perun - modły, czas na składanie przysiąg, braterstwa

22.07 Perperuna - modły, prośby o urodzaj

6.08 Spas - święto Simargła, składanie mu ofiar, święcenie owoców i zbóż

15.08 Mokosza - czczenie Matki Ziemi oddającej swe plony  ludziom

19.08 Strzybóg - prośby o pogodę

1.09 Dadźbóg - rytualne zapalanie świec w domu wieczorną porą, święcenie ognia domowego

4.09 Perun i Perperuna - pożegnanie ich, palenie ognisk i zamawiania przed pożarem

8.09-9.09 Rodzanice - modły, poświęcanie chleba i jego błogosławieństwo

14.09 Święto wyraju - pożegnanie ptaków, które na zimę odlatują do wyraju

21.09-23.09 Święto plonów - równonoc jesienna; dziękowanie Mokoszy za plony, częstowanie obrzędowym kołaczem, robienie wieńców z kłosów zboża i święcenie ich, żegnanie Słońca, wróżby dotyczące urodzaju na rok następny

24.09 Domowy - modły do niego, by  strzegł zapasów, składanie mu ofiar w czterech kątach domu

24.10 Dziady - dzień pamięci o zmarłych, równocześnie święto Welesa; palono grumadki na grobach zmarłych, spożywano obiaty (rytualne bezmięsne posiłki dla zmarłych), prośby do Welesa o opiekę nad duszami

24.11 Dola - wróżby dotyczące przyszłego losu

29.11 Kalita - od tego dnia odgryza się kęsy z rytualnego chleba, co symbolizuje zmniejszanie się dnia

6.12 Dziadek Mróz - przychodzi zima, a z nią Dziad Mróz, trzeba go zaprosić na kolację

21.12-23.12 Szczodry wieczór - zimowe przesilenie; witanie Słońca, które od tego dnia będzie coraz dłużej gościć na niebie, rozpalanie ognisk w celu przywołania go, w domu zapalano tzw. podłaźniki - świeczki na gałązkach sosnowych lub świerkowych ozdobionych kokardkami

24.12-30.12 Szczodre gody - świąteczne obchodzenie rozpoczęcia nowego cyklu, który był za razem rozpoczęciem nowego roku; w tych dniach czczono przodków, Roda jako ojca wszystkiego, Swaroga, Swarożyca, Mokoszę

http://welesowy-jar.fm.interia.pl/kalendarz.htm
Zapisane
  • Kiara
  • Administrator
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 2458
  • Zobacz profil
Odp: O Słowianach
« Odpowiedz #3 : Marzec 11, 2012, 15:02:37 »

east na innym forum.


Pochodzenie Słowian wg badania genetycznego grup krwi (po Y-DNA ) ,tzw  haplogrupy. Słowiańska haplogrupa to generalnie R1a1a .

Oto haplogrupa R1a1a - wg. Anatole Klyosov 2009
datowana z miarą pewności 95%

AZJA
20.000 lat - geneza w południowej Syberii lub w Chinach
11.850 lat - wspólny przodek indo-słowiański

7125 lat - Indie Pd, plemiona Andra Pradesh
7025 lat - Pakistan
4050 lat - Indie Pn.zach, plemiona indoeuropejskie - Ariowie
3200 lat - Indie Pd., plemiona Chenchu (z indoeuropejskich Ariów)
 350 lat - Indie Pd., w plemieniu Chenchu, jeńcy islamscy z Europy
3750 lat - Półwysep Arabski

EUROPA
11.650 lat - Bałkany  (Macedonia, Kosowo, Serbia, Bośnia),
a początek ekspansji z rejonu Bałkanów - około 6000 lat temu.
(K. Nordtvedt tę gałąź datuje jednak tylko na 5050 lat!)
4750 lat - Rosja i Ukraina (także Tadżykistan i Kirgistan)
4700 lat - Niemcy (4600 - groby R1a1a w Eulau)
4550 lat - Polska
4425 lat - Inne kraje środkowej i zachodniej Europy
4125 lat - Czechy i Słowacja
3825 lat - Norwegia
3375 lat - Szwecja

R1a1a7 (M458) w Polsce może być, wg Klosowa, owocem ponownego zaludniania tego regionu ze wschodu po znacznym wyludnieniu związanym z inwazją populacji haplogrup R1b1b2 około 3200-2500

Rozwój europejskiego Rodu R1a1a1
R1a1a1g, R1a1a1g2, R1a1a1i... SŁOWIANIE

         (Szczegółowo o migracji i obecności R1a1a1 w rejonie Dunajca, Popradu i Białej, zob.)

         Ród R-M417, obecny od dziesiątego tysiąclecia przed Chr. (najpierw w swoich przodkach R-M17) zapewne na Bałkanach, nad Dunajem lub w ogóle w Europie Środkowej, na pewno uczestniczył  jakoś w procesach rewolucji neolitycznej od około 5500 lat przed Chrystusem: w powstaniu i upowszechnianiu się produkcji ceramiki, hodowli zwierząt i rolnictwa, którego skutkiem był szybki rozwój demograficzny i migracje ludności.  W tym czasie w jedności populacji/rodu R1a1a  musiał się dokonać proces kształtowania się języka i etnosu, najpierw o wspólnym charakterze indo-słowiańskim, a po rozdzieleniu się - etnosu prasłowiańskiego.

         Zapewne w rejonie Europy naddunajskiej około 6000-7000 lat temu w rodzie R-M17 pojawiła się mutacja M417, która dała początek wielkiego rodu euro-azjatyckiego R1a1a1. Ze względu na jej późniejsze, tj. około 1500 roku przed Chr. pojawienie się na terenie Indii i Iranu z językiem pokrewnym prasłowiańskiemu i pod szeroko w starożytnych źródłach znaną nazwą "Ariowie",

grupę R1a-M417 można by nazwać ario-słowiańską lub ogólnie aryjską.

żródło :  http://www.tropie.tarnow.opoka.org.pl/polacy.htm

Można by zaryzykować stwierdzenie, że mamy jednak coś wspólnego z Irańczykami Mrugnięcie
O wiele więcej niż z Amerykanami.
Zapisane
  • Kiara
  • Administrator
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 2458
  • Zobacz profil
Odp: O Słowianach
« Odpowiedz #4 : Marzec 11, 2012, 15:04:22 »

Darek na innym forum...


17-06-2011
83. Oj, z tymi Słowianami...


Coś się ruszyło w dociekaniach nad starożytnościami słowiańskimi i polskimi. Kolejny autorzy wpatrują się w mrok i mgłę skrywającą nasze początki i jednak coś – może trzecim okiem – dostrzegają. Tym razem są to panowie Kazimierz Perkowski, który przedstawia witrynę Bogowie Polscy, i Grzegorz Niedzielski (autor Taraki!), który niedawno staraniem sandomierskiego wydawnictwa Armoryka opublikował dwie książki: Drzewo świata. Struktura symboliczna słupa ze Zbrucza  i Królowie z gwiazd. Mitologia plemion prapolskich. Prób przeniknięcia mgły i mroku było ostatnio więcej, polecam bibliografię pod nowym artykułem Grzegorza Struktura panteonu Polan w kronice Długosza – bo to na jego marginesie ta notka.

A ja mam kilka pytań o Słowian i ich dawne dzieje – które rzucam tu na wiatr z (niewielką) nadzieją, że ktoś mnie oświeci albo zaczną te pytania w jego umyśle pracować aż wypłynie, kiedyś, odpowiedź. Temat „Słowianie” uczy żyć z pytaniami, na które nie ma odpowiedzi.

1) Dlaczego po przyjęciu chrześcijaństwa w Polsce nie miały miejsca męczeństwa za wiarę? Dlaczego polskie ziemie nie wydały własnych męczenników? Najsławniejszy i właściwie jedyny męczennik z czasu pierwszych Piastów, św. Wojciech, został umyślnie i przebiegle wysłany na śmierć przez Bolesława do sąsiadów-Prusów, skąd wniosek, że chrześcijańskim misjonarzom na ziemiach polskich nic nie groziło. Dziwnym byłoby przypuszczać, że aż tak byli sterroryzowani przez „siepaczy” Piastów – raczej oznacza, że nowa religia przeszła im gładko. Czyżby była do dawna znana, oswojona? W wersji słowiańsko-głagolicko-cyryliańskiej?

2) Dlaczego linia dzieląca dialekty wschodniosłowiańskie (ruskie) od zachodnich (polskich) jest identyczna z podziałem na chrześcijaństwo wschodnie (z liturgią SCS) i zachodnie (z liturgią do niedawna łacińską)? Znaczyłoby to, że językowy rozpad słowiańszczyzny na wschód i zachód nastąpił dopiero po rozszczepieniu religijnym chrześcijańskim, więc zapewne jego skutkiem?

3) Czy nazwa Lachy (Liachy, Lengyel, Lenkija) na pewno pochodzi od mitycznych Lędzian? - A może raczej jest określeniem "łacinników" czyli używających nie słowiańskiego a łacińskiego języka w liturgii? Że tak Polaków przezwali ich wschodni, a nie zachodni sąsiedzi, byłoby całkiem sensowne.

4) Czy uzasadnione jest „odczytywanie” religii Zachodnich Słowian, Lechitów, ze Światowida ze Zbrucza, skoro ów zabytek pochodzi z terenów wschodniosłowiańskich? Skoro jako „nie nasze” (nie-lechickie) odrzucane są przekazy z Kijowa o Perunie, Wełesie i Swarogu, to niby dlaczego Światowid Zbruczański dla Lechitów miałby być miarodajny?

5) Jak wykazuje Leszek Moczulski w książce „Narodziny Międzymorza” (zob. str. 471-5) dorzecze Dniestru w X wieku było zajęte i rządzone przez tureckich Pieczyngów! „W połowie X w. Pieczyngowie panowali nad terytoriami  od dolnego Dunaju po Don i od Morza Czarnego aż po Kijów, Łuck, do okolic dzisiejszego Sokala nad Bugiem...” Światowid ze Zbrucza datowany jest na rozległy okres między IX a X wiekiem – czy nie jest więc dziełem Pieczyngów lub wyrazem jakiegoś słowiańsko-tureckiego synkretyzmu?

6) Co na ziemiach później polskich robili Normanowie? Wiadomo, że mieli osadę (gród, miasto?) koło Grudziądza; sama nazwa Grudziądz jest z ich języka; wiadomo że służyli Mieszkowi. Z drugiej strony na tle Europy i zachodniej i wschodniej najeżdżanej przez Normanów i organizowanej przez nich (Normandia, Anglia, Sycylia, Ruś z Kijowem), ziemie później polskie robią wrażenie osobliwej strefy (prawie) bez Normanów, jakiegoś „no-Norman-land”?

Wojciech Jóźwiak

                                                                                                                                                           

komentarze

1. Kontakty słowiańsko-wikińskie[/b] • autor: Krabat 2011-06-17 11:40:50
Witam, kilka luźnych uwag: - oprócz Grudziądza były jeszcze Jomsborg i Truso, kwitła więc wymiana handlowa - córka Mieszka Świętosława została wydana za Eryka Zwycięskiego, króla Szwecji - musiały istnieć więc kontakty polityczne; w podzięce za to Mieszko miał dostać drużynę wojowników (nie mogę dokopać się do źródeł, ale w okolicach grodu na Ostrowie Lednickim znaleziono wikińskie artefakty) - śladów obecności Wikingów jest dużo, pytanie raczej dlaczego nie podbili dorzecza Odry/Wisły? nie opłacało się? żyli w kooperatywie ze Słowianami? bali się odwetu? P.S. Robiłem paragrafy, ale je zjadło.

2. Hm... • autor: BPL 2011-06-18 11:03:13
Oj nie wiem czy widać u nas taki wyraźny brak oporu wobec nowej wiary, a co choćby z Reakcją Pogańską, która prawie że obróciła w perzynę dzieło pierwszych Piastów? A sprawa domniemanego władcy pogańskiego - Bolesława Zapomnianego? Ale tak daleko szukać nie trzeba, przecież do 1906 roku trwał w Polsce w najlepsze, bodaj ostatni publiczny obrzęd pogański Joście (wspomniany przez Grzegorza).Wymieniać można długo... Grzegorz upatruje w Światowidzie ze Zbrucza raczej symboliki uniwersalnej, w którą wpisuje się wiele wierzeń,od rzymskich po tureckie(!) czyli nawet poza indoeuropejskimi. Nie ma to być dowodzenie "lechickości" Zbrucza, choć na podstawie zachodniosłowiańskich rdzeni w nazwach ukraińskich rzek i taką teorię pewnie można podnieść. Celem Projektu Bogów Polskich nie jest poszukiwanie "czystej" słowiańskości za wszelką cenę czy odpowiedź kto jest bardziej Słowianinem, a kto nie jest :-) Chodzi raczej o uchwycenie świadectw, tych dawniejszych jak i tych, które przetrwały do dziś na obszarze lechickiej grupy językowej, która zdaje się też przejawiać wręcz znamiona konglomeratu słowiańsko-celtycko-skandynawskiego. Wg mnie jest to raczej fascynujące niż temat wstydliwy :-) Fakt taki ma miejsce (choćby poprzez dowiedzioną ciągłość genetyczną) bez względu na to czy rację co do pochodzenia Prasłowian mają Autochtoniści czy Alochtoniści.

http://www.taraka.pl/autopromo,83
Zapisane
  • Kiara
  • Administrator
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 2458
  • Zobacz profil
Odp: O Słowianach
« Odpowiedz #5 : Marzec 11, 2012, 15:05:47 »

Darek na innym forum...


19 czerwca 2011

Grzegorz Niedzielski

Słowianie raz jeszcze
- w odpowiedzi Wojtkowi Jóźwiakowi


Pytania które postawiłeś Wojtku (83. Oj, z tymi Słowianami...) są bardzo istotne, ale i bardzo trudne do udzielenia jednoznacznej odpowiedzi. Nie tylko brakuje źródeł do nich, ale możliwe, że po niektóre historyczne wydarzenia były celowo zacierane. Mam tutaj szczególnie na myśli sprawę ewentualnego, chrześcijańskiego obrządku słowiańskiego na terenie Polski. Zwolennicy obecności na naszych ziemiach chrześcijaństwa w postaci cyrylo-metodiańskiej jeszcze przez oficjalną chrystianizacją, w czasie sprawowania władzy przez Mieszka I , powołują się przede wszystkim na zapis z Żywota św. Metodego, wspominający o księciu Wiślan "szkodzącym i urągającym chrześcijanom", później pod przymusem ochrzczonym, najprawdopodobniej na Morawach. Zwykle odnosi się to do napadów na Państwo Wielkomorawskie. S. Kętrzyński i J. Gąssowski, na których powołuje się Andrzej Buko w artykule Trzy wcielenia Sudomira, twierdzą jednak, że najprawdopodobniej chodziło w tym przypadku o chrześcijan miejscowych, a nie napadanie na Państwo Wielkomorawskie, bo w tym ostatnim przypadku na ziemie księcia nie zostałby posłany najpierw misjonarz z upomnieniem (św. Metody), ale od razu oddział wojska, do spuszczenia lania wiślańskiemu władcy. Prześladowania mogły jednak mieć charakter incydentalny i jak zauważa, raczej nie były zbyt silne, bo o jakimś masowym exodusie chrześcijan z ziem Wiślan nic nie wiadomo. Poza tym pogański kraj na północ od Karpat nie był oddzielony od południowego Zakarpacia rodzajem "pogańskiej, żelaznej kurtyny", w związku z czym jakieś misje do nas docierały - skądś się owi chrześcijanie w kraju Wiślan w końcu wzięli! Książę Nitry, Pribina, sam poganin, zezwalał na działanie na terenie swojego państwa chrześcijańskich misji frankońskich.[1] Chyba więc Słowianie byli tolerancyjni dla innych wyznań. Dlaczego? Tutaj pojawia się problem etnogenezy Słowian, którzy wcale nie musieli być jednolitą grupą etniczną, ale wchłonęli w siebie wiele różnych etnosów, od wschodnich - Sarmatów, w ich zachodnim, alańskim odłamie, czy ugrofińskich Awarów, do zachodnich plemion kultury wielbarskiej (gocko-gepidzkiej) i przeworskiej (lugijskiej, wandalskiej - która zresztą była sprzymierzona z sarmackimi Alanami). Prof. Paszkiewicz w Początkach Rusi wskazuje np. że początkowo termin Ruś odnosił się również do plemion niesłowiańskich, objętych władzą Księstwa Kijowskiego, później zasymilowanych, o jakiejś "czystości rasowej" Słowian raczej nie może być mowy.[2]

W przypadku terenów Polski znaczącym substratem etnicznym, mogła być ludność kultury przeworskiej, która miała mieszany charakter, bo jej podłoże było germańsko-łużycko-celtyckie. Należeli do nich m.in. Wandalowie (Hasdingowie i Silingowie), schrystianizowani w okresie wędrówek ludów i będący jak większość German - arianami. Zwykle przyjmuje się, że Słowianie, po przybyciu na ziemie obecnej Polski zastali tu pustkę osadniczą. Wszyscy mieszkańcy opuścili swoje ziemie, a nowi osadnicy zajęli ich miejsce. Jednak, jak podaje Gąssowski, odpływ ludności z naszych obecnych ziem nie był całkowity, chociaż znaczący. Począwszy od IV wieku, z największym nasileniem w V wieku, tereny Polski opuściło około 60% populacji kultury przeworskiej, emigrując ku lepszym ziemiom, dostępnym po upadku Cesarstwa Zachodniorzymskiego.[3] Oznacza to jednak, że 40 % ludności zostało! To wciąż bardzo dużo. Zdaniem H. Łowmiańskiego, czy L. Leciejewicza, na terenach Polski w okresie przybycia tu Słowian, możliwe że wespół z Awarami, którzy byli "argumentem siłowym" dla wspólnej ekspansji, żyło tu jeszcze co najmniej 240 tys. autochtonów (u schyłku IV stulecia liczyli ok. 600 000 osób), przy czym liczba ta jest raczej niedoszacowana, niż przesadzona![4]

Jak wynika z odkryć archeologicznych w Przeworsku - dwóch późnoantycznych amfor do przechowywania oliwy o pochodzeniu północnoafrykańskim, pozostała na miejscu ludność kultury przeworskiej utrzymywała kontakty ze swymi pobratymcami - emigrantami, nawet po ich dotarciu na ziemie obecnej Tunezji. Pogląd o braku mieszkańców na terenach Polski przez okres praktycznie 100 lat, między końcem IV a początkiem VI wieku lub nawet dłużej i swego rodzaju izolacji tego obszaru jest mało prawdopodobny i byłby ewenementem w ówczesnej Europie.[5] W takim przypadku brak również odpowiedzi na pytanie w jaki sposób i z jakiego powodu Słowianie mieliby przejąć używane do dzisiaj, obcego pochodzenia nazwy geograficzne, w pierwszym rzędzie hydronimy.

Kultura przeworska nie została bynajmniej zniszczona przez najazd federacji Hunów, ale była z nimi, na co wskazują huńskie insygnia władzy w grobie z Jakuszowic (woj. Świętokrzyskie) oraz inne świadectwa przejmowania obyczajów i elementów uzbrojenia, związana sojuszem.[6] Część plemion lugijskich - Wandalowie (Hasdingowie), zamieszkujący Dolny Śląsk, Polskę centralną i zachodnie Mazowsze, sprzymierzyło się z irańskojęzycznymi Alanami, zachodnim odłamem Sarmatów. Doszło nawet między nimi do unii personalnej, jako że późniejsi królowie Wandalów nosili tytuł rex Vandalorum et Alanorum ("król Wandalów i Alanów"). W okresie wczesnego średniowiecza dało to podstawę do twierdzenia przez rodzimych i zachodnich historiografów, że Polacy, a ogólniej zachodni Słowianie, są potomkami Wandalów.[7] W Annales Alamanici, opisującym najazd Karola Wielkiego na Słowian połabskich, ci ostatni zwani są Wandalami. Gerhard z Augsburga w Miracula Sancti Oudalrici nazywał Mieszka I wodzem Wandalów. Gesta Hammaburgensis ecclesiae pontificum uznaje zaś Słowiańszczyznę za kraj zamieszkany przez Winnilów, dawniej zwanych Wandalami.[8] Do tego oczywiście dołączyć można rodzime: Kronikę polską Kadłubka (w której autor wywodzi Lechitów - Wandalów od legendarnej królowej Wandy i rzeki Wandal, czyli Wisły) oraz anonimową Kronikę wielkopolską, potwierdzające rodowód Polaków od Wandalitów.[9] Józefowi Kostrzewskiemu, w Słowianach i Germanach w pradziejach Polski (skądinąd pracy bardzo stronniczej) dało to podstawę do utożsamienia Wandalów z autochtoniczną ludnością słowiańską, jednak sprawa jest bardziej złożona i wygląda raczej na to, że plemiona Słowian, przybywające na tereny Polski począwszy od VI wieku, asymilowały pozostałą, miejscową ludność "wandalicką", czyli lugijską, która uległa w efekcie ostatecznej slawizacji. Pozostawiła jednak tradycję nazywania mieszkańców Polski Wandalitami, a zapewne i wiele elementów kulturowych, również w sferze wierzeniowej, zarówno pogańskiej, jak i chrześcijańskiej

Wygląda więc na to, że plemiona zachodnich Słowian dobrze znały chrześcijaństwo, jeszcze przed jego oficjalnym wprowadzeniem. Możliwe jest nawet, po najeździe przez Węgrów Państwa Wielkomorawskiego na początku X wieku, jakaś część schrystianizowanej ludności morawskiej wywędrowała na północ, do wiślańskiej Małopolski, a nawet dalej. Sandomierz (zwany w kilku średniowiecznych zapisach Sudomirem)wywodzi się prawdopodobnie od morawskiego imienia Sudomir. W takim przypadku chrześcijański obrządek słowiański byłby dobrze znany, przynajmniej w wiślańskiej Małopolsce. Chrzest księcia z Wiślicy mógł ponadto wiązać się z przynajmniej oficjalną, chrystianizacją Wiślan w obrządku słowiańskim. Wiele ciekawych uwag na temat obecności obrządku słowiańskiego na terenie Polski, podaje Zbigniew Dobrzański w Obrządku słowiańskim w dawnej Polsce. Książka jest kontestowana przez oficjalne środowisko naukowe i autor faktycznie momentami może zapędzać się za daleko (twierdzi np. że chrzest Mieszka I i chrystianizacja całej Polski odbyła się w obrządku słowiańskim), ale wielu jego twierdzeniom nie sposób odmówić logiki. Osobiście jestem przekonany, że obrządek słowiański był znany co najmniej na terenach Wiślan, a chrześcijaństwo w ogólności na całym obszarze państwa Polan, współegzystując z pogaństwem, skąd ów brak męczenników (nb., św. Wojciech, którego wspomniałeś, nie był Polakiem, ale Czechem, co znajduje się poza świadomością większości Polaków).

Rozpad Słowiańszczyzny na wschodnią i zachodnią, pod wpływem rozszczepienia na wschodni (bizantyjski) i zachodni (rzymski) krąg chrześcijaństwa, sugeruje wspomniany już przeze mnie prof. Paszkiewicz w Początkach Rusi. Niektóre z jego tez powtarza Michał Parczewski w Początkach kształtowania się polsko-ruskiej rubieży etnicznej w Karpatach.[10] Zdaje się, że pierwotnie różnice językowe u wszystkich Słowian nie były znaczące, jednak sprawy religijne były w tym wypadku wtórne wobec politycznych. Parczewski podaje, że zarówno państwo Piastów, jak i Ruś Kijowska to monarchie wojskowe i cytuje Lalika: "Wojna, i to przede wszystkim wojna zaczepna, wyprawa po łupy, stanowiła rację jej istnienia. Oferując uzbrojonej części ludności perspektywę zdobyczy, dowodziła potrzeby swego istnienia."[11] Ziemie Lędzian, jak dowodzi Paszkiewicz, były wysunięte dalej na wschód niż się nam wydaje. Jego zdaniem, istnieją bardzo dawne związki tego plemienia z ziemiami nad Bugiem i górnym Dniestrem. Konstantyn Porfirogeneta (X wiek) podaje, że Lenzaninowie podczas zimy zajmują się ścinaniem drzew z których wykonują czółna, a następnie wiosną, wraz z roztopami, wyprawiają się nimi Dnieprem ku Kijowowi, gdzie sprzedają je Rusom. Musieli więc mieszkać nad dopływami Dniepru, Styrem, Horynią, Turią i innymi, w tym - Zbruczem, płynącym przez Wołyń. Kronikarz Nestor potwierdza dane Konstantyna Porfirogenety, uznając Lachów za najbliższych sąsiadów kijowskich Polan.[12] Późniejsze walki o ich tereny pomiędzy ekspansywnymi i agresywnymi monarchiami Piastów i Rurykowiczów przecięły ziemię Lędzian, ustalając granicę opierającą się mniej więcej na dorzeczu Wisły po stronie polskiej, a Dniepru - ruskiej. Jak twierdzi Parczewski, późniejsze różnice językowe, wytworzyły się w efekcie izolacji obu obszarów na skutek walk, jednak odłamy chrześcijaństwa, zachodniego i wschodniego nie były pierwotną przyczyną takiego stanu rzeczy. Religia, rozumiana na dobrą sprawę jako państwowa ideologia, była narzędziem walki monarchii i różnicowania ludności na swoich i obcych, wytwarzania różnic w celach wzbudzenia wrogości. Grupy plemienne z pogranicznego terenu, (jak Lędzian) szybko chrystianizowano w "swoim" obrządku, aby doprowadzić do ich oddzielenia od współbraci z drugiej strony granicy, którzy stawali się "wrogami".[13] Oczywiście to tylko jedna z przyczyn różnicowania odłamów Słowian, bo poza tym należy zwrócić uwagę na wchłonięcie przez Słowian zachodnich dużej domieszki ludności kultury przeworskiej, o czym już wspominałem, a może i na terenach południowej Polski, Czech, Słowacji i Zakarpacia jakichś pozostałości Celtów (oraz oczywiście Awarów o trudnym do ustalenia etnosie, najprawdopodobniej ugrofińskim), a Słowian wschodnich - stepowych plemion tureckich, Gotów i Getów z kultury wielbarskiej, a od północy plemion ugrofińskich.

Można tutaj przy okazji wspomnieć inny problem, a mianowicie - co robili na polskich ziemiach Normanowie i dlaczego służyli Mieszkowi I? Czas panowania Mieszka I, a może jeszcze jego poprzednika / -ów, to okres, jak się to mówi, "konsolidacji" plemion wokół jednego centrum władzy. Jak zwykle, pod pięknym określeniem kryje się mniej piękna rzeczywistość. Do stworzenia państwa feudalnego potrzebne było zlikwidowanie ustroju rodowego, mówiąc wprost - fizyczna eksterminacja elit. Z okresu panowania Mieszka I pochodzi wiele znalezisk archeologicznych w postaci spalonych grodów plemiennych. Cytuję za prof. Buko: "Druga połowa X wieku - to w świetle ostatnich badań czas narodzin i szybkiego wzrostu głównych miast polskich. Jest rzeczą charakterystyczną, że zjawiskom tym towarzyszy gwałtowny i ostateczny zanik wielu dotychczasowych centrów plemiennych, mających niekiedy charakter katastrofy (zastanawiająco częste ślady pożarów). Udokumentowano to we wszystkich bez mała regionach kraju. W Wielkopolsce - sercu polańskiego państwa, obserwujemy w pierwszej połowie X wieku jakościowe zmiany stref osadnictwa grodowego, które dotąd intensywnie rozwijające się w płd.-zach. Wielkopolsce, traci prymat w pierwszej połowie wieku X na rzecz obszaru poznańsko - gnieźnieńskiego. Kres ośrodków plemiennych ma tam znamiona katastrofy związanej z ich zagładą i porzuceniem (Kurnatowska 1991). Kto był tego sprawcą - nietrudno dociec zważywszy, że w nowych ośrodkach, w innym miejscu, wkrótce potem powstają centra władzy piastowskiej"[14] Logiczną myślą, jaka nasuwa się w związku z tym obrazem jest to, że Mieszko I, tworząc swoje państwo i prowadząc bardzo ekspansywną politykę wobec innych rodów i plemion, musiał oprzeć swoją siłę i bezpieczeństwo na drużynie, której ufał i która bez wahania wykonałaby jego rozkazy. Przyjęcie do niej mężczyzn z plemion i rodów, których elitę dopiero co wymordowano na jego rozkaz, było zbyt niebezpieczne, niosło zagrożenie zamachem popełnionym z rodowej zemsty. Najlepszym rozwiązaniem w takiej sytuacji było wynajęcie obcych, najemnych wojowników, służących za łup. I taką, zdaniem Bronisława Geremka rolę, jako obcoplemiennej gwardii księcia, pełnili w Polsce Normanowie.[15]

Skoro mowa o ekspansji militarnej za czasów Mieszka I, to jej ofiarą padli również Lędzianie. Nie są oni bynajmniej mitycznym tworem i w zasadzie żaden z historyków nie podważa w chwili obecnej ich istnienia, jako dużej grupy plemiennej, na ziemiach południowo-wschodniej Polski oraz terenach możliwe, że sięgających według niektórych autorów (Kuczyński, Parczewski) aż po dorzecza Wieprza, Bugu, Sanu i górnego Dniestru. Tereny te, co ciekawe, pokrywają się ze znaleziskami archeologicznymi poświadczającymi obecność na terenach Lędzian w X wieku Węgrów. Znaleziska takie znane są z Kryłosu pod Haliczem, Sądowej Wiszni i Przemyśla - Zasania. W Przemyślu, który był istotnym ośrodkiem grodowym Lędzian, znalezione zostały nie tylko groby wojowników, co można by traktować jako ślad najazdu, ale również kobiet i dzieci, a to wskazuje na stały ich pobyt. Potwierdza to znaczne zróżnicowanie pochówków i wyklucza, by pochodziły one jedynie z okresu przemarszu Węgrów przez Karpaty do Kotliny Karpackiej, jak również, by były śladem wypraw łupieżczych na północ. Grób kobiecy z Sądowej Wiszni, jak podaje Elżbieta Dąbrowska, był bogato wyposażony i może być śladem koneksji małżeńskich pomiędzy plemienną arystokracją, słowiańską (lędziańską) oraz węgierską.[16] Podobne znaleziska znane są z z zewnętrznego łuku Karpat. Ewa Sosnowska sugeruje na podstawie Parczewskiego, że Węgrzy narzucili swoje zwierzchnictwo co najmniej części Lędzian, ale niewykluczony jest również wspólny sojusz obronny przeciwko Pieczyngom. Węgrzy przebywali tutaj od schyłku IX wieku do lat 30-tych, a niewykluczone, że i połowy X wieku.[17] Jak pisze Parczewski: "W 1. połowie X w. nad Sanem i górnym Dniestrem nie obserwujemy śladów obecności pieczyńskiej, są natomiast dowody pobytu węgierskich garnizonów wojskowych (Przemyśl, Halicz). Pieczyngowie byli w owym czasie śmiertelnymi wrogami Węgrów. Około połowy X w. Lędzianie (zgodnie z przekazem Konstantego Porfirogenety) sąsiadowali z zachodniopieczyńskim okręgiem plemiennym Jabdiertim. Powyższa wiadomość, a także nomenklaturowy relikt dawnego pogranicza w postaci Silva Pieczyngarum sugeruje, że wytworzyła się wówczas jakaś oparta o Karpaty przestrzeń buforowa, obejmująca część górnego dorzecza Dniestru i zapewne ziemie położone dalej ku północnemu wschodowi lub wschodowi. Z pewnością nie istniał jednak bezpośredni styk terytoriów lędziańskich i pieczyńskich (...)".[18] Twierdzenia Leszka Moczulskiego z Narodzin Międzymorza należałoby więc skorygować, zarówno od strony czasowej, jak i terytorialnej, bo wydają się nieco przesadzone.

...
Zapisane
  • Kiara
  • Administrator
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 2458
  • Zobacz profil
Odp: O Słowianach
« Odpowiedz #6 : Marzec 11, 2012, 15:06:42 »

cd....

...

W ten sposób słup ze Zbrucza, czyli lewego dopływu górnego biegu Dniestru, znajduje się, przynajmniej przez pierwszą połowę X wieku, na terenach Lędzian, będących pod panowaniem lub w sojuszu z Węgrami, siedzącymi wówczas w Haliczu. W roku 981 Halicz przechodzi w ręce Rusi, w efekcie wyprawy na Lachów, jak pisze Nestor, a nie Pieczyngów. Za bardzo więc nie ma ani miejsca, ani czasu na to, aby teren na którym znaleziono słup znajdował się pod panowaniem tureckich Pieczyngów, którzy owszem, przebywali w tym czasie nad Dniestrem, ale środkowym i dolnym, w rejonie położonym nieco bardziej na południe. Za to na samym słupie zaobserwować można inną, znaczącą wskazówkę - broń postaci wyposażonej również w konia jest szablą typu węgierskiego, jakiej zresztą używali nie tylko sami Wegrzy, ale i Słowianie na wzmiankowanych terenach. Jest to wskazówka, że słup powstał najprawdopodobniej pomiędzy początkiem, a połową X wieku w środowisku etnicznym słowiańsko - węgierskim, ze zdecydowaną dominacją pierwszego etnosu. Oczywiście nie wykluczam, że Węgrzy również mogli korzystać z miejsca kultowego na górze Bogit, bo strukturalna analiza słupa jaką przeprowadzałem w Drzewie świata, wykazuje jego uniwersalne, religijne znaczenie chyba dla całego kręgu kultur podlegających w starożytności wpływom plemion irańskich (w pierwszym rzędzie Scytów i Sarmatów), a więc zarówno Słowian zamieszkujących dorzecze Dniestru i pas ziem na granicy lasów i stepu dalej na wschód, jak i ludów tureckich, ugrofińskich a nawet mongolskich, daleko na wschodzie. Na zachodzie zaś pozostających w sojuszu z sarmackimi Alanami Wandalów, a wcześniej - wschodnich Celtów, którzy przejęli od Scytów wiele z ich kultury i religii.[19] W ten sposób słup może być traktowany jako uniwersalny schemat strukturalny dla rekonstrukcji religii Słowian, zarówno wschodnich, jak i zachodnich. Różnica natomiast pojawia się w nazewnictwie bóstw, zachowanych z terenów Polski i to jest prawdziwa zagadka - w jaki sposób takie różnice się wytworzyły. Czyżby pod wpływem ludności kultury przeworskiej, zasymilowanej przez Słowian? A może odwrotnie - to Ruś zmieniła się mocniej od nas, pod wpływem wchłaniania dużej ilości etnosu plemion stepu? Odnośnie moich własnych poglądów, to nie odrzucam, jako "nie-lechickiego", przekazów o Swarogu, bo istnieje zbyt wiele związanych z jego imieniem nazw miejscowych na terenie Polski. Odpowiednikiem Welesa mógł być Nyja, natomiast funkcje Peruna, jako boga niebios pełnił Jessa, który jednak wydaje się starszym typem bóstwa uranicznego, o czym piszę we wcześniejszym artykule. W przypadku religii pogańskiej trudno mówić o jakiejkolwiek ortodoksji, a sfery zasięgu poszczególnych bóstw przenikają się, nie ma jakiejś sztywnej granicy.

I wreszcie ostatnia sprawa - kwestia Lechitów. W przypadku używania tej nazwy przez Węgrów, pochodzi ona najwyraźniej od jednego plemienia - Lędzian, z którymi, jak wspomniałem powyżej, Węgrzy pozostawali w sojuszu lub ich podbili. Węgrzy znali ich dobrze, a nazwę przenieśli później na wszystkich Polaków. Węgierska forma Lendiel (Lengyel) wskazuje wprost na Lędzian. Litewskie Lenkija, Lenkas oraz wschodnio- i południowosłowiańskie Lach, Ljach, mogą być różnorakimi przekształceniami tej formy. Nie tłumaczy to jednak, dlaczego saski kronikarz Widukind z Korbei nazywał mieszkańców państwa Mieszaka I Licikavici, a Konstantyn Porfirogeneta, nadwiślańskich autochtonów nazwal Litzyke. Szczególnie, że znał przecież i samych Lędzian, których zwał Lendzaninoi. W grę wchodzi więc zapewne jeszcze jakiś inny powód, dość tajemniczy. Karol Szajnocha pisząc Lechicki początek Polski wysnuł teorię, że Lach pochodzi od skandynawskiego lag, lage, oznaczającego "sprzymierzeńca, towarzysza", wymawianego jako lach. To z kolei odsyła nas do Lugiów z kultury przeworskiej, których miano wywodzone jest m.in. od germańskiego ljugan - "zjednoczeni". Czyżby chodziło w tym przypadku o nazwę etniczną Lugiów, przeniesioną później na plemiona słowiańskie, które zajęły ich tereny? A może ma to związek z normańską drużyną Mieszka I? Odpowiedzieć jednoznacznie nie sposób.

Grzegorz Niedzielski


                                                                   


[1]Buko A. Trzy wcielenia Sudomira, w: Zeszyty sandomierskie nr 1, 1994, str. 35 - 38

[2]http://www.naszawitryna.pl/ksiazki_81.html

[3]Gąssowski J., Kultura pradziejowa na ziemiach Polski, PWN, Warszawa 1985, str. 260-261

[4]Łowmiański H., Początki Polski, Warszawa 1985, Leciejewicz L., Słowianie Zachodni. Z dziejów tworzenia się średniowiecznej europy, Wrocław 1989

[5]Wątpi w to również A. Buko w Czwartym wcieleniu Sudomira, Zeszyty sandomierskie, nr 2/1995, str. 49

[6]J. Gąssowski, Kultura..., dz. cyt., str. 260 - 261

[7]Rocznik Przemyski, t. 43, z. 2 Archeologia, Przemyśl 2007. Renata Madyda-Legutko. Wyniki dalszych badań na cmentarzysku kultury przeworskiej w Prusieku stan. 25, pow. Sanok; Renata Madyda-Legutko. Instytut Archeologii UJ. Badania nad osadnictwem z okresu wpływów rzymskich w polskich Karpatach. 2005

[8]Więcej na ten temat Kostrzewski J., Słowianie i Germanie w pradziejach Polski, zeszyt V z cyklu Prasłowiańszczyzna i Polska pierwotna, "Czytelnik", Łódź 1947

[9] Mistrz Wincenty (tzw. Kadłubek) - Kronika polska, Ossolineum, Wrocław 1996, str. 18; Kronika wielkopolska, Universitas, Kraków 2010, str. 44

[10]Parczewski M., Początki kształtowania się polsko-ruskiej rubieży etnicznej w Karpatach, Kraków 1991

[11]jw., str. 61

[12]http://www.naszawitryna.pl/ksiazki_81.html

[13]Parczewski M., dz. cyt., str 62

[14]Parczewski M., dz. cyt., str. 82

[15]Geremek B. Mieszańcy Europy, Wprost. Nr. 52/2004

[16]Szymański W., Dabrowska E., Awarzy. Węgrzy, Wrocław 1979 , str. 235 - 236

[17]Sosnowska E., Cmentarzysko staromadziarskie z X w. w Przemyślu, w: Sosnowska E. (red.), Przemyśl wczesnośredniowieczny, Warszawa 2010, str 386 - 387

[18]Parczewski M., dz. cyt., str. 43

[19]Rosen - Przeworska J., Religie Celtów, Warszawa 1971, str. 35

http://www.taraka.pl/ci_slowianie
Zapisane
  • Kiara
  • Administrator
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 2458
  • Zobacz profil
Odp: O Słowianach
« Odpowiedz #7 : Marzec 11, 2012, 15:08:11 »

Darek na innym forum..


Kto jest Słowianinem?

Jedyną rzeczą, o której można powiedzieć, sensownie i obiektywnie, że jest słowiańska, jest język. Mówiąc inaczej, jest tak, że niektóre języki należą do grupy języków słowiańskich.

Słowiańskie w dosłownym sensie są i mogą być tylko języki. Słowiańskie są języki, ale nie ludzie. "Słowianie" to tylko umowne i skrótowe określenie "ludzi, którzy należą do narodów (lub innych zbiorowości) w których używany jest któryś z języków słowiańskich". Jeśli ktoś pisze/mówi, np. że "Półwysep Bałkański zamieszkują (prócz innych) Słowianie", to jest skrótowo powiedziane, że ów region Europy zamieszkują społeczeństwa, w których mówi się językami słowiańskimi.

Jeśli ktoś pisze o "słowiańskiej osadzie nad Bzurą z VIII wieku" (czytałem kiedyś, że taką odkryto i do dziś zachowała się dębowa obudowa studni), to przez to daje do zrozumienia, iż uważa (z powodów znanych mu jako archeologowi), że między ludnością tamtej osady (której języka nie zna, bo skąd?) a późniejszymi mieszkańcami okolic Bzury, niewątpliwie i do dziś mówiącymi po słowiańsku, zachodzi ciągłość i być może ci dzisiejsi (jak niżej podpisany) są potomkami tamtych z wczesnego średniowiecza.

W każdym razie czy coś innego niż język - a więc osadę, plemię, naród, mieszkańców pewnego regionu, kulturę, plecionki, obrazki, melodie, instrumenty muzyczne, obyczaje, wierzenia, bóstwa i demony - można nazwać słowiańskimi, o tym decyduje dokładnie jedno: czy ludzie "zamieszani" w wymienione rzeczy mówili językiem, który jest zaliczony do słowiańskich. Zatem ludzie, narody, plecionki, fujarki i bogowie mogą być słowiańscy (lub - ludzie - Słowianami) tylko w sensie przenośnym, czy jak kto woli, wtórnym. (W sensie dosłownym i pierwotnym są nimi, powtarzam, tylko języki. Literatura jest słowiańska o ile jezyk w którym jest pisana, jest słowiański.)

Wobec tego, kto jest Słowianinem? Słowianinem jest ten, kto należy do jednego z narodów używających któregoś z języków słowiańskich. (W tym momencie pominę fakt, że przyporządkowanie języka do narodu nie musi być jednoznaczne. Ukraińcy używają przynajmniej dwóch języków słowiańskich: ukraińskiego i rosyjskiego. (Jeśli nie trzech: bo jeszcze jest rusiński albo karpatorusiński.) Polacy trzech: polskiego, kaszubskiego i śląskiego. Serbsko-chorwackiego przynajmniej cztery narody: Chorwaci, Serbowie, Bośniacy i Czarnogórcy.) Co to znaczy, że ktoś "należy do narodu"? To znaczy, że poczuwa się do przynależności do tego narodu. Można też dodać, dla wyjaśnienia przypadków wątpliwych, że przez innych jest uważany za członka tego narodu. W każdym razie przynależność do narodu jest sprawą własnego wyczucia i osobistej deklaracji.

Słowianie są sumą logiczną Rosjan, Ukraińców, Polaków, Łużyczan, Czechów, ... Macedończyków. Tych osób, które się za takich uważają.

A jeśli ktoś ma matkę Francuzkę (z którą mówi po francusku, w tymże języku w domu z bratem), ojca Polaka (z którym mówi po niemiecku, bo mieszkają w Berlinie), a dopiero z babcią, gdy ją odwiedza, mówi po polsku? Albo jeśli ktoś mieszka od urodzenia w Warszawie i mówi po polsku, ma rodziców Greków, ale nie całkiem typowych, bo Aromunów, którzy dopiero w pokoleniu rodziców mojego znajomego przeszli na grecki? (Aromuni to grupa etniczna, a może naród, rozproszony po Bałkanach, mówiący dialektami rumuńskiego, albo osobnym językiem lub językami - z grupy romańskiej, czyli wywodzącym się z łaciny.) W takich i podobnych "przypadkach" decyduje własna deklaracja. Można być dwunarodowcem: np. jednocześnie Polakiem i Francuzem (jak Roman Polański) lub Czechem i Amerykaninem (jak Stanisław Grof) - bo Polacy z jednej strony, a Francuzi i Amerykanie z drugiej, inaczej definiują narodową przynależność. We Francji i USA jest ona po prostu równa obywatelstwu.

Czy Słowianinem był Mikołaj Kopernik? Tak, o ile uważał się za członka narodu mówiącego po słowiańsku. Jednak jeśli wielki astronom za kogokolwiek się uważał, to za Prusaka, członka narodu ówczesnych Prus, podzielonych wprawdzie wtedy na Królewskie i Książęce, ale wciąż będących kulturową i gospodarczą jednością. Problem w tym, że w Prusach używano przynajmniej 6 języków, pomijając inteligencką łacinę: dolnoniemieckiego (który niewątpliwie dominował), górnoniemieckiego (na Warmii), polskiego, pomorsko-kaszubskiego, pruskiego i litewskiego. I co najważniejsze, Prusy nie definiowały się przez język! Co widać po tym, jak niezauważalnie pod wpływem lektury Biblii Lutra, z dolnoniemieckiego przeszli na górnoniemiecki.

Tym bardziej "słowiańskimi" nie są geny. Nazywanie "słowiańskimi" czegoś, co należy do natury (biologii), a nie kultury, jest podobnym absurdem, jakby za "słowiańskie" uważać wybrane drzewa lub owady. Tutaj "piję" do tych, którzy przywiązują się do idei, że o tym, kto jest Słowianinem, decyduje haplotyp R1a1a, albo że ten haplotyp "jednoznacznie wskazuje", że jego posiadacze byli Słowianami. Słowianie są grupą narodów, a naród to coś, co należy do porządku ducha i kultury, a nie ciała i biologii. Dixi.

Wojciech Jóźwiak


Komentarze


1. Wątpliwości co do wyłuszczonych tez • autor: Krzysiek Joczyn 2011-05-02 19:57:04
Zgoda co do ducha tekstu, ale:

    Słowianinem jest ten, kto należy do jednego z narodów używających któregoś z języków słowiańskich.

Właściwie czemu ma to być ktoś należący do narodu? Nie bardzo to wynika z reszty wywodu. Dlaczego nie powiedzieć, że Słowianinem jest ten, którego język ojczysty (a więc nabyty w dzieciństwie) jest jednym z języków słowiańskich?

    W każdym razie przynależność do narodu jest sprawą własnego wyczucia i osobistej deklaracji.

To raczej sprawa deklaracji jest sprawą własnego wyczucia. Przynależność do narodu to pokomplikowana kwestia.

re-komentarz Autora:
Krzysztof, odpowiem przykładem. Kiedyś już dość dawno temu na wspólnym szlaku w Bieszczadach poznałem pewnego gościa, który był obywatelem RPA i tam mieszkał i się wychował, jego pierwszym (także w dzieciństwie) jezykiem był angielski, po polsku mówił bardzo śmiesznie, ale uważał się za Polaka, bo jego ojciec był Polakiem - ale Polakiem MANDŻURSKIM, z polskiej "kolonii" w Harbinie, skąd uciekł (wyemigrował?) właśnie do RPA.

Nie mamy kryterium, żeby na poziomie pojedynczego człowieka rozsądzać i rozdzielać, czy jest Słowianinem czy kims innym. Pojęcie słowiańskości nie stosuje się do jednostek, tylko do języków; także do narodów, ale wtórnie, za sprawą używanego w danym narodzie języka.

Tu jeszcze taka uwaga: w Rosji żyje 20 może 30 mln ludzi, dla których pierwszym językiem jest niewątpliwie słowiański rosyjski, ale którzy NIE SĄ Rosjanami - bo są (i uważają się za) Kabardyńców, Mordwinów, Baszkirów, Komiaków, Nieńców itd.

   Wojciech Jóźwiak --- autor

2. Nie mamy kryterium... • autor: Krzysiek Joczyn 2011-05-02 21:47:35

    Nie mamy kryterium, żeby na poziomie pojedynczego człowieka rozsądzać i rozdzielać, czy jest Słowianinem czy kims innym.

Niestety nie mamy też (obiektywnego) kryterium aby rozsądzić kto należy do narodu polskiego. W efekcie nie rozsądzimy ani kto jest Polakiem ani kto jest Słowianinem. Wspomniany przez Ciebie człowiek uważał się za Polaka ale czy był nim w swej istocie to osobna kwestia - kwestia nierozstrzygalna i właściwie nieistotna a nawet wręcz bezsensowna, właśnie z powodu braku kryterium. Ważne są tylko (w dużej mierze niezależnie od siebie) kwestie: [1] czy ktoś się uważa za Polaka/Słowianina (a to przekłada się na np motywacje do określonego działania) oraz [2] czy jest przez innych uważany (co warunkuje ich reakcję).
W każdym razie, przekonałeś mnie, jeśli chodzi o kwestie bycia Słowianinem.

http://www.taraka.pl/kto_jest_slowianinem
Zapisane
  • Kiara
  • Administrator
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 2458
  • Zobacz profil
Odp: O Słowianach
« Odpowiedz #8 : Marzec 11, 2012, 15:10:05 »

Darek na innym forum...

Trafiłem na bardzo fajne i dość obszerne źródło informacji dotyczących Słowian.
Więc, miast się wysmętniać zamieszczam niektóre z nich, resztę każdy poszukiwacz może sobie doczytać na zapodawanych linkach.

4 stycznia 2007
Bogdan Georg Eckert

Na 1600-lecie wyprawy Wandalów


Drogi Panie Wojciechu,

inspiracją do skreślenia moich przemyśleń i dociekań, z którymi chciałbym się z Panem podzielić i które, być może, są w dużej mierze Panu znane, był zamieszczony w pańskiej "Tarace" komunikat o takim brzmieniu:

" UWAGA: zbliżającej się nocy (z 31 grudnia na 1 stycznia) TARAKA czci pamięć Wandalów - naszych krajan, potomków Kultury Przeworskiej - którzy równo 1600 lat temu, pod wodzą króla Godisela, w noc sylwestrową kończącą rok 406 podczas pełni Księżyca po lodzie zamarzniętego Renu pod Moguncją weszli na terytorium Rzymu."

Skonstatowałem z przyjemnością i pewnego rodzaju zaskoczeniem, kiedy zajrzałem w pierwszym dniu Nowego 2007 Roku do "Taraki", że moje i Pańskie myśli świetnie współgrają w przypadku tej 1600-letniej rocznicy "najazdu" Wandalów na rzymskie imperium, - owych "naszych krajan". Dyferencja między Rokiem Słonecznym i Rokiem Księżycowym wynosząca 11 dni i 12 nocy (24 grudnia - 4 stycznia), to okres zwany przez nordyckie ludy "Rauhenächte" (Noce dymne), taki czas "między latami" który należy wykorzystać na rozmyślania, magię, palenie ogni (oczyszczenie) i przepowiednie. Staram się do tej tradycji dostosować, no i przypomniałem sobie, tak jak i Pan, o Wandalach.

Warto jewdnak podkreślić, iż między naszymi rozpoznaniami a szkolną czy oficjalną uniwersytecką nauką, nie istnieje najmniejsze powiązanie. Tymczasem zmiana parydygmatów miała miejsce już dosyć dawno temu, by wymienić w tym miejscu książki-bestselery Thor'a Heyerdahl'a czy Jürgen'a Spanutha, które do tej zmiany się przyczyniły. Pewna liczba badaczy, z wpływowej grupy akademickich Meinungsbildner, cały czas jednak atakuje ową zmianę parydygmatów i próbują narzucać społeczeństwu ich przestarzały, ideologiczno-pseudonaukowy sposób myślenia. Ale czas przejdzie ponad tymi absurdami które głoszą. Na horyzoncie pojawiły się nowe "Archetypy". Staje się coraz bardziej oczywiste, że ci którzy występują w obronie izolowanego "Obrazu Swiata", stoją na straconej pozycji. Wszystkie stare wysokie cywilizacje były w ciągłym kontakcie ! "Człowiek wciągnął żagle, za nim osiodłał konia.... i opłynął światowe morza, nim podróżował na kołach po drogach" i dalej: "W czasie żeglarskich podróży wychodziło się z założenia, że te stare cywilizacje miały nieograniczony promień działania" (Thor Heyerdahl).

Wracam jednak na "nasze" podwórko, północno-europejskie. Nie bez kozery ująłem to pojęcie w cudzysłów. Pragnę bowiem temat zawężyć do setki lub tysięcy już razy omawianego czy poruszanego zagadnienia: mianowicie do stosunków słowiańsko-germańskich, oraz do prowadzonego z ogromnym zaangażowaniem przez profesjonalistów i amatorów "śledztwa", nierzadko z przesadnym patriotycznym podtekstem, które udzielić ma odpowiedź na bulwersujące wielu pytanie: Kim są.... czy skąd.... pochodzą Słowianie ? Często nad tym problemem się zastanawiałem w trakcie zaznajamiania się z licznymi naukowymi i pseudonaukowymi opracowaniami, które na ogół wychodzą z tak absurdalnych założeń, że je w tych rozważaniach pominę. Zasadniczym impulsem do bardziej szczegółowego zajęcia się tym problemem była dla mnie praca dr. Ilse Schwidetzky (Rassenkunde Der Altslawen) oparta wyłącznie na archeologii i antropologii, w tym też na pracy Kopernickiego (Czaszki i kości z trzech starożytnych cmentarzysk zdobione kółkami kabłączkowymi. Zbiór Wiad.do Antr. Kraj. VII,3-40, 1883) w której pisze, iż czaszki ze Słaboszewa należą do zeslawizowanych Germanów. A J.Talko-Hryncewicz (Człowiek na ziemiach naszych. 153 str. 1887) doszedł do wniosku, że ci starzy Słowianie z długimi czaszkami, wywodzący się ze wschodnich starych grup słowiańskich, to potomkowie "jasnych (skóra i włosy) fińskich plemion o długich czaszkach". Kiedy parę tygodni temu czytałem w "Tarace" artykuł pani Anny Zapolskiej (Dlaczego tak trudno mówić o Słowianach...), trafiłem na interesujące zdanie : "Nie wystarczały już jedynie legendy o Piaście Kołodzieju o włosach koloru zboża (stereotyp ten funkcjonował bardzo długo w umysłach mniej czy bardziej uczonych osób)." Pani Zapolska zapewne uważa, że taki sposób rozpoznawania jest śmieszny i nienaukowy.

Mnie jednak zawsze intrygowała jednakowa "uroda" dawnych mieszkańców Wschodnich Prus, Pomorza i Meklenburgii, czyli potomków "Słowian" i ludów nordyckich. Wyjaśnienie tego cudzysłowu nastąpi automatycznie podczas dalszych moich wynurzeń,- jak sądzę. Autor pracy o rewolucyjnym wprost znaczeniu, Heinrich Helmut Schröcke (Germanen-Slawen. Vor-und Frühgeschichte des ostgermanischen Raumes wyd. 1996), opartej prawie wyłącznie na oryginalnych źródłach, z którymi w tak skomasowanej formie i o takim znaczeniu po raz pierwszy się zetknąłem, pisze : "Wenden oznacza jednoznacznie Wandale. Najbardziej wyrazistym dowodem jest tytuł niemieckiego tłumaczenia łacinskiej Kroniki Wandalów napisanej przez A. Krantzius'a (zm. 1517, wydrukowana 1600): 'Vandalia oder Beschreibung Wendischer Geschicht' (FOTO). Słowo Wenden pojawia się dopiero jak kronikarze zacząli pisać po niemiecku.Windisch czy Wenden, z zawartym w tym słowie rdzeniem w-n-d (Weneder), to wczesne nazwy używane jeszcze do dzisiaj przez Niemców na określenie "Słowian" zachodnich mieszkających w Schlezwiku, Meklenburgii czy na Pomorzu, co oznaczać miało "blondyni". Ten rdzeń zawarty jest oczywiście także w nazwie Wandale, Wendlen czy Windilen" ( Barry Fell/Heinz B. Masse: Deutschlands Urahnen. Nordische Schriftzeugnisse und atlantische Seefahrt in der Bronzezeit, Stedinger-Verlag, Lemwerder 1998, 144 S., kart., zahlr. Abb.). A więc, ci nordyccy "Słowianie", w oczach osadników przybyłych tutaj później z głębi Niemiec - to blondasi o błękitnych oczach!

Autor pięknie wydanej książki (Heimatbuch 1933) Die Insel Wollin, Peter August Rolfs, nauczyciel ze Swinoujścia, opisując historię tej wyspy pisze o "słowiańskich Wenden" osiadłych tutaj gdzieś w 7 stuleciu. Wspomina też o starych nazwach założonych przez nich wsi, i oczywiście o Wendach, którzy tworzyli powitalny komitet z okazji przybycia Otto von Bamberg'a - i wymienia ich z imienia: Cesternit, Tredegras, Knips, Jeffe, Golias i Bogdahl. Ten ostatni, według legendy, przerastający wielebnego biskupa o głowę, wyrżnął nim o ziemię. Byli więc ci "Słowianie" o intrygujących imionach rosłymi blondynami.

Zapoznałem się też w pańskiej "Tarace" z krótkim artykułem pana Łukasza Łuczaja (Geny Europejczyków), w którym Autor omawia najnowsze wyniki genetycznych badań, i wyciąga z nich pewne wnioski do których z zasadniczych powodów się nie ustosunkuję. Stawia jednak pytanie: "Czyżbyśmy tu więc byli (Słowianie na ziemiach dzisiejszej Polski) od zawsze?" No właśnie. Wygląda na to, w świetle najnowszych badań, że tak i nie ! Czy pan Łuczaj zdaje sobie jednak z tego sprawę, że tym samym podważa obowiązującą i oficjalną "prawdę" o "Indoeuropejskich jeźdcach ze wschodu", przybyłych z Azji i osiadłych w Europie, w tym "Słowian" i "Germanów" ("Indoeuropejczyków")? Czy, jak twierdzi Colin Renfrew, przybyłych z Anatolii - co jest kompletnym absurdem! Pomijając wszelkie dowody i tezy kładzone na stół przez akademickich badaczy, zaprzeczające czy potwierdzające, to należy sobie uprzytomnić jedno; biali, blond i o niebieskich oczach nordyccy ludzie mogli się rozwinąć/ukształtować tylko w niedostatku promieni słonecznych, co najlepiej dowodzi nasza udomowiona świnia, i tylko tam gdzie panuje mocne albo ciągłe zachmurzenie, występuje względny mróz i leży dużo śniegu. Ta biała skóra tych ludzi północy była konieczna, by przy ograniczonym słońcu tankować wystarczającą ilość witaminy D, potrzebnej do życia. A w Anatolii słońca jest pod dostatkiem.(Barry Fell/Heinz B. Masse).

W którymś z kolejnych numerów "Science" z 2005r. ukazał się obszerny artykuł w którym omówiono najnowsze badania dotyczące pochodzenia EUROPEJCZYKOW. Nie będę zanudzał, nie mam też ochotę na analizę całokształtu problemów w nim omawianych, dlatego ograniczę się tylko do podstawowych wniosków które genetycy z tych badań wyciągnęli. Po pierwsze: dzisiejsi Europejczycy, na podstawie przeprowadzonych genetycznych badań przez niemiecko-estońsko-brytyjski team, nie pochodzą od rolników z młodszej epoki kamiennej lecz od MYŚLIWYCH i ZBIERACZY z najwcześniejszej epoki kamiennej, czyli są rodowitymi mieszkańcami tego kontynentu.

To jest, jakby nie było, spektakularny zwrot, bo w niezliczonych publikacjach dotyczących kulturowej historii Europejczyków duża część wpływowych i nadwornych genetyków "ustaliła", iż większa część naszego biologicznego dziedzictwa pochodzi od chłopów (rolników emigrantów przybyłych n.p. z "Anatolii") z młodszej epoki kamiennej. Po drugie: największą niespodzianką dla badaczy było jak natrafili w jednym z rejonów w genomie mitochondrialnym na haplotyp "N1a". Komentarz jednego z badaczy na konferencji we Frankfurcie, Joachim'a Burger'a : "Oczekiwaliśmy czegoś zupełnie innego". N1a u dzisiejszych Europejczyków prawie nie występuje. Na 35.000 Europejczyków znaleziono ten typ TYLKO u 50 osobników. Odwrotnie niż u tych chłopów. Jaki z tego wniosek ? Nie wystąpiło żadne populacyjno-genetyczne załamanie - po prostu i zwyczajnie naukowcy wciskali kit! Badacze z Mainz: "gen N1a wymarł"! Nawet więcej: paleantropologiczne studia dowiodły istnienie różniących się między sobą SZEŚCIU haplotypów N1a. Odkryto wariacje, których w konfrontacji z artefaktami nie można wytłumaczyć. Autor artykułu, "Europa kam aus der Altsteinzeit", Joachim Müller-Jung, zajmujący się tymi wynikami badań, dochodzi do wniosku: "Niezależnie, jak kulturowo i technicznie wyposażeni byli potomkowie tych chłopów z Anatolii i Bałkanów, to pozostawili w Europie minimalne ślady." To stanowisko łatwo zrozumieć, bo podtytuł artykułu Müllera-Jung'a brzmi: "Die Kultur kam aus dem Orient, die Gene nicht." (FAZ 30. Dezember 2005).

W dalszej części Müller-Jung pisze : "Myśliwi i zbieracze, którzy w trakcie przybycia neolitycznych chłopów już długo, mianowicie więcej niż 40,000 lat żyli w Europie, przejęli nowe kulturowe techniki. To co się na kontynencie europejskim rozprzestrzeniło, to nie byli ci wcześni chłopi w sensie populacji, tylko kulturowa technika uprawy roli." Ta wariacka teza "Ex Oriente lux" jest, jak widać, wciąż mocno w umysłach zakotwiczona i oficjalnie nie chce się z niej zrezygnować! Nowi i młodzi badacze, głównie archeologowie, już od pewnego czasu nie zgadzają się z tego rodzaju "odczytywaniem" historii. W 1995 odkryto w okolicy Osnabrück'u szeroką na 4,5 metra drogę z kładzionych bali przebiegającą przez moczary, i za pomocą metody C14 ustalono, że droga ta zbudowana została w 4682 r. przed n.erą. Dowodzi to odkrycie jednoznacznie i wyraziście, iż w młodszej epoce kamiennej, u nas w Europie, kursowały zaprzęgi wołów - a więc wcześniej niż gdziekolwiek indziej na świecie, to znaczy, w tych obszarach kulturowo-cywilizacyjnych znanych z dalekiej przeszłości. Jeśli dodamy owe odkryte w Kyhna i Goseck (Thuryngia) obserwatoria astronomiczne zbudowane przed 7000 tyś. lat, i niedaleko od tych miejscowości znaleziony Dysk z Nebry z mapą nieba ("Himmelsscheibe von Nebra"), który jest chyba najbardziej sensacyjnym znaleziskiem w Europie na przestrzeni setek lat, i w dodatku przyjrzymy się wozom znalezionymi w Dani i na Węgrzech, w których zastosowano odlewane w brązie piasty i osie, to te irracjonalne tezy ortodoksyjnych "badaczy" o zaszczepieniu orientalnej cywilizacji "barbarzyńcom" z Europy jawią się mnie jak niesmaczny żart sfrustrowanych (prawdziwą historią...) akademików. Ex oriente lux ? Technika przytargana z Anatolii ? Smiechu warte, i najwyższy czas z tymi absurdami skończyć!

...
Zapisane
  • Kiara
  • Administrator
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 2458
  • Zobacz profil
Odp: O Słowianach
« Odpowiedz #9 : Marzec 11, 2012, 15:11:15 »

cd.....


...

Co jednak z tym najbardziej interesującym zagadnieniem - "Słowianami"? Jedynymi ludźmi o powiewającej jasnej czuprynie, jasnej skórze i błękitnych oczach na całym świecie byli, ogólnie mówiąc, "Słowianie" i "Germanie". I jest niemożliwe by to rozpoznanie w jakikolwiek sposób podważyć lub obalić. I ci ludkowie musieli pochodzić z jednego konkretnego obszaru, z europejskiej północy. Nie jest to ale wszystko, bo WSZYSTKICH wczesnych północnych ludzi należy widzieć jako CELTÓW! To rozróżnianie między Celtami i Germanami zaczęło się dopiero i właściwie w okresie rzymskiego imperium i nazwy te wynaleźli Rzymianie. Po tym jak Rzymianie Galijskich Celtów pokonali, czuli wprawdzie jeszcze przed nimi respekt, aczkolwiek ci Celtowie już z południowo europejską ludnością się wymieszali, i zostali w późniejszym sensie Celtami - lub, jak ich Germanie zwali, Welsche (n.p mieszkańcy Welschschweiz). Ale jak Rzymianie zapoznali się z mieszkańcami zasiedziałymi na pónocny wschód od Renu, nazwali ich "tymi prawdziwymi Celtami". W łacinie "germanus" oznacza bracia i siostry spłodzonych z jednych rodziców. Z "germani Celtarum" w skróconej formie powstali "Germanie", ci "rodzeni bracia i siostry"... prawdziwych Celtów, których Grecy zwali Hyberborejami, i którzy mieszkali całkiem na północy (Barry Fell/Heinz B. Masse).

Że według nowinki Colin'a Renfrew'a, ojczyzną "Indogermanów" była "Anatolia", o tym można śmiało zapomnieć, powiedział jednak też, że z zamieszkałych na północy ludów wywodziły się grupy ludnościowe, które od niepamiętnych czasów zamieszkiwały daleką Azję. A więc jednak! Ci najwcześniejsi Celtowie powędrowali na cały Swiat, w tym do Afryki i Indii i to rozprzestrzenianie miało miejsce o wiele wcześniej niż dotąd sądzono. Franc Bopp doszukał się językowego pokrewieństwa między Hindusami i Germanami. Co niektórzy w gorącej wodzie kąpani, zrobili z tego "Indogermanów". Ponieważ wcześniej istnieli tylko Celtowie, to ta bajeczka o "Indogermanach" zniknęła całkowicie z historii, i jeśli jeszcze gdzieś przetrwała to na pohybel z jej obrońcami! "Indogermanie" czy "Indoeuropejczycy" są sztucznym akademickim produktem.

"Podczas kiedy ci pozostali na północy Celtowie ("Germanie") pozostali homogenicznym narodem, to Celtowie południowi, zachodni i wschodni stanowili nordycką grupę kierowniczą innych grup narodowościowych. Stąd powstały te wysoko rozwinięte kultury, bo od nich została udzielona im pomoc i od nich wyszły te przełomowe inicjatywy. Wszędzie, gdzie stoi "indogermańskie" musi zostać zastąpione przez "nordyckie", względnie "nordycki język." (....) "Słowniki wydawnictwa Langenscheidt dla języków norweskiego, duńskiego i szwedzkiego zawierają jeszcze dzisiaj na oznaczenie ognia, stosu (płonącego), starą nazwę Baisfeuer, który jest też znany z palenia ogni w czasie Wielkanocy, przesilenia dnia z nocą (w Polsce sobótka, kupała), nie objaśniając jednak jego pochodzenia - od nazwy "bäl". Celtycki Bóg Bei (Bai) zamieszkiwał więc od dawna skrajne północno-europejskie obszary. Również w Islandii nazwa "bäl" oznacza ogień. W Szkocji znana jest jeszcze staroangielska nazwa "bale" - z anglosaskiego "bael - dla "balefire". Pierwsi ludzie północy, którzy już w czasie epoki kamiennej wyruszali w nieznane, w obce strony, stawiali wszędzie tam dokąd dotarli tylko celtyckie kamienne budowle (Menhiry, Cromlechy i Piramidy), pozostawili po sobie też celtyckie pismo w formie pomników językowych, i rozprzestrzeniali nazwę swojego Boga Słońca Bel (Bal, Baal)." (Barry Fell/Heinz B. Masse: Deutschlands Urahnen. Nordische Schriftzeugnisse...).

Ta nazwa/imię BAAL pojawia się w "Biblii", potwierdzona licznymi znaleziskami z Ugarit, a wszędzie tam gdzie się ten celtycki Bóg się pojawił czy zadomowił, tam byli też CELTOWIE!

Nie sposób objąć w tej krótkiej relacji całokształtu poruszonego tematu. Interesującym się tym zagadnieniem polecam pracę Barry Fell'a i Heinz'a B.Masse, którzy z godną podziwu akrybią, opierając się między innymi na odkryciach archeologicznych, zupełnie nieznanych szerszej społeczności, odkrywają fascynujący celtycki świat w absolutnie nieznanym dotąd wymiarze. Z pewnością niewielu zdaje sobie sprawę z tego, że na dnie Morza Północnego i w okolicy wyspy Helgoland oraz "Morza Błotnego" (Watty) odkryto osady ludzkie, grobowce kamienne, sztaby miedzi liczone w centnarach, zatopione lasy i szereg artefaktów należących do celtyckiej spuścizny.

Z licznych dokonanych odkryć wymienię jedno: "W pobliżu wyspy Helgoland niemiecki statek badawczy "Meta" znalazł na głębokości 30 m poniżej morskiej powierzchni w osadzonym ile dwa megalityczne grobowce (Hünengräber), resztki budowli mieszkalnej, złożone do grobowców datki, narzędzia rzemieślnicze i inne rzeczy z drugiego i trzeciego tysiąclecia sprzed n. e. ( "Hamburger Echo" 15 September 1951). Niezwykle interesujący jest ale ten fakt, że w tym miejscu nie prowadzi się nie tylko systematycznych, ale w ogole żadnych prac archeologicznych, w odróżnieniu n.p. od zatopionej części Alexandrii, gdzie na podwodne badania wydano dziesiątki milionów dolarów. Czyżby powodem były ideologiczno-historyczne ustalenia obowiązujące już jakoby na wieczność ?

Zatem, zmierzając do końcowych wniosków i ustaleń kwestii "Słowian", w których przejmę w całości wywody i ustalenia Barry Fell'a i Heinz'a B. Masse:

"Owi Veneter ( Weneci?), pochodzacy z dorzecza Odry i Wisly, lecz wyparci później przez Germanów (prawdopodobnie Wandalów - BGE) w rejon bagien Prypeci i dalej na wschód, a także Celtowie wyparci z Górnego Sląska, Czech, Moraw i Kotliny Karpackiej do Galicji, są razem z zasiedziałymi już tam Scytami i Kimmerami protoplastami czy praojcami Słowian. Liczne nazwy miejscowości zaczynające się od GAL, jakie znajdują się w "Ritters Geografisch-statistschem Lexikon 1874", które pojawiają się wszędzie tam, gdzie przebywali/mieszkali Celtowie, są też w Prusach Wschodnich i Zachodnich i w Wielkopolsce, świadcząc, że i tam mieszkali Celtowie. Nazwa historycznej prowincji Galicja, gdzie znajdowano sól, pochodzi od Celtów, jak też miasto Halles (Halicz) z celtyckiem rdzeniem "Hai" dla soli, zdradza to samo."(....) "Jeśli chodzi jeszcze o Scytów i Kimmerów, to należy zaznaczyć, że i ci należą do Celtów, którzy północ Europy opuścili. Dowód na to przytoczyła w wygłoszonym w lutym 1995 w Bremie odczycie prof. Renate Rolle z Hamburga, po tym jak odkryła i częściowo też odkopała wczesne oppida Scytów na północ od Morza Azowskiego i per Dia pokazała." (....) Nazwa "Slawen" wywodzi się ze starszej jeszcze nazwy "Slowenen". Jan z Efezu zwie ich "Slawinen". (...) To "SLO" oznacza bagno (Bahlow: Deutsches Namenlexikon). Są to żyjący we wschodnich bagnistych obszarach celtyccy Weneder, którzy kiedyś przejęli, od dalej na wschodzie żyjących "Indogermanów", językowe przyzwyczajenia grupy Satem. (....) Słowiańskie Języki są bliskie słownictwu celtyckiemu, bliższe niż wszystkie inne. Pięknym dowodem na to jest, iż Irlandczycy zwą łódź o konstrukcji drzewnej obciągniętej skórami "coracle", a Rosjanie statek "korablj". Bizantyjczycy opisywali Słowian, jako tych "którzy postępują i zachowują się jak Celtowie" i zrobili z "Slowenen" później " Sklawonen", ponieważ nie potrafili wypowiedzieć "SL" i zrobili z tego SKL. Widukind z Corvey jeszcze przed rokiem 1000 pisząc o Słowianach, używał nazwy "Sclaven". W jakimś momencie tym Sklavonen zostały te dwie litery "on" przez szybko mówiących wyszlifowane. I dlatego przypuszczalnie wyraz "Slawen" jest dolnoniemieckim wyrażeniem słowa Sclawen, używanego przez Rzymian."

Jak natomiast doszło do tego, że w miejsce litery "L", potomkowie Celtów zamieszkujących dzisiejszą Polskę w nazwie "Slowianie" wstawili na "Ł",- tego nie wiem Uśmiech.

Warto pod koniec (strasznie się rozpisałem) zaznaczyć, iż Zachodni Słowianie, z których po kądzieli w znacznej części pochodzę, zachowali w sobie znaczące północno-germańskie substancje. I u nich właśnie rzymski kościół już bardzo wcześnie, bo byli jeszcze poganami, z pomocą owego kościelno-słowiańskiego języka, tej slawizacji mocno pomogł. Bardziej energiczniej postępował rzymski kościół w tej slawizacji po reformacji, również z tym rozpowszechnianiem nazwy "Slawen" w odniesieniu do "Wenden" którzy byli germańskimi Wandalami, ponieważ Celtowie zostali wyparci na wschód, i w ten sposób stali się "wschodnimi Słowianami".

Serdeczne pozdrowienia, powodzenia w życiu prywatnym i zawodowym!
Dosiego Roku!

Bogdan Georg Eckert
nedamir@web.de
Berlin, 3 stycznia 2007

http://www.taraka.pl/wandal1600.htm
Zapisane
  • Kiara
  • Administrator
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 2458
  • Zobacz profil
Odp: O Słowianach
« Odpowiedz #10 : Marzec 13, 2012, 12:52:17 »

Może nie wszystkie porównania są trafne ale warto przeczytać.



Białczyński
Tajemnica Srebrnego Byka z Radymna a Przemyski System Kopców i Świętych Wzgórz


http://bialczynski.wordpress.com/category/mitologia-slowianska/
Zapisane
  • Kiara
  • Administrator
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 2458
  • Zobacz profil
Odp: O Słowianach
« Odpowiedz #11 : Maj 02, 2012, 13:49:04 »
Zapisane
Strony: [1]
Skocz do:  

Polityka cookies
Darmowe Fora | Darmowe Forum

typer manunited strzecha felrumnignes stajnia-ow