Strony: [1]

MOST W AVIGNIOM....

  • Kiara
  • Administrator
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 2458
  • Zobacz profil
MOST W AVIGNIOM....
« : Czerwiec 15, 2015, 13:45:41 »





LEGENDA O MOŚCIE W AVIGNIOM....



Bardzo dawna legenda o moście w Avignion powiada historię stojących na nim do teraz , na przeciwko siebie ze skrzyżowanymi mieczami dwóch uśpionych wojsk .

W tym miejscu rozgrywała się ostatnia bitwa między najznakomitszymi przedstawicielami sił jasności i ciemności, o jurysdykcję nad ziemią.

Siły jasności reprezentowała Wenus, siły ciemności Saturn, walka między nimi groziła kolejną olbrzymią katastrofą kosmiczną.

Stwórca po raz kolejny  użył swojej mądrości, zdecydował iż to oni sami staną do walki między sobą, tylko oni będą reprezentować swoje przestrzenie.

Wiadomo bowiem iż żadna wojna nie jest sukcesem dla nikogo, ni zwycięstwem żadnej ze stron,każda ponosi olbrzymie straty, ból, cierpienie i rozpacz. Te wartości wzmacniają zło, blokują rozwój, wyzwalają nienawiść i kolejną chęć zemsty.

Stwórca wybrał więc opcję optymalną......

Obydwojga pamięć o sobie została całkowicie uśpiona, obydwoje urodzili się na Ziemi jako zwykli ludzie, w zwykłych ziemskich domach, jadają posiłki przy zwykłych stołach.

. Mają do dyspozycji jedynie wolną wolę, swój system wartości oparty na etyce, moralności i poziomie uczuć.
Postawiono absolutny zakaz podpowiadania tym dwojgu i ułatwiania im życia, wszystkie podejmowane przez nich wybory MUSZĄ być TYLKO   decyzjami ich uczuć i zasad moralnych.

Żeby historia mogła mieć pełnię barw, ich losy nie tylko przecięły się, ale i splotły rodzinnym wiązem. Tylko taki układ gwarantował możliwość ukazania pełni siebie na tle przeciwieństwa.

Ten,kto zapisał etycznie,moralnie w sposób prawy z większą mocą uczuć swój los w tej historii jest zwycięzcą, nie tylko rundy na moście w Avignią, ale poprzednich trzech walk, które pozostawiły za sobą ogrom bólu, cierpienia i rozpaczy.

Nowa historia Ziemi i ludzkości zostanie zapisana Wartościami Rodu, którego przedstawiciel mocą dobra otworzył BRAMĘ przejścia dla WSZYSTKICH , którzy będą chcieli przejść mostem na drugą stronę RODANU.... (ROD ..ANU...) czyli powrócić do domu,do Rodu Ojca....

Tak naprawdę wszyscy możemy świętować zwycięstwo, bo wszyscy odnieśliśmy sukces.
Prawo Powrotu....było nam obiecane, naprawdę nie jest istotne kto je odzyskał, ważne byśmy mogli z niego skorzystać.

A,Wenus i Saturn.... Saturn ..on jest cały czas w ruchu wstecznym, cofa się do tyłu zerując dawne wpisy, bo on również zacznie swoją ewolucję inaczej.

Wenus uwolniła się z więzów Saturna,uwolniła swoje wszystkie poprzednie kreacje,uniezależniła się całkowicie od niego. Dalszą drogę przejdzie w towarzystwie swojego wspaniałego ukochanego z Domu Ryb, wpiszą wspólnie nowe wzorce życia w pole morfogenetyczne dla obydwu rodów.

To, co było oparte na podstępie, walce, zniewalaniu człowieka i przemocy już nigdy się nie powtórzy.

Obydwa wojska z mostu w Avignią będą wspólnie świętowały zwycięstwo....


W czasie ery wodnika będą królowały " dwie ryby"........



Ewa Demarczyk - Na moscie w Avignon

https://www.youtube.com/watch?v=mvGkrwzVdVY&list=PL634610748019F9ED&index=16


Kiara.
« Ostatnia zmiana: Czerwiec 15, 2015, 14:28:27 wysłane przez Kiara »
Zapisane
  • Kiara
  • Administrator
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 2458
  • Zobacz profil
Odp: MOST W AVIGNIOM....
« Odpowiedz #1 : Czerwiec 15, 2015, 14:31:31 »

Maciej Pinkwart

 Awinion


W LandwedocjiIm bardziej tamto spotkanie oddala się w czasie, tym bliższa staje mi się jego symbolika i przesłanie, jakie z sobą niesie. Tym bardziej niesamowity staje się sam fakt konfrontacji bajkowych wyobrażeń z tym, że mają one odniesienia do rzeczywistości. Trochę tak, jakbyśmy nagle przy głównej ulicy w naszym mieście zauważyli piernikowy domek Baby Jagi, zaopatrzony numerem i skrzynką na listy...

Pireneje przed granicą schodzą prawie do samego morza, są małe i zalesione jak Beskidy. Przyzwyczajony do fizycznego braku posterunków granicznych wewnątrz Unii Europejskiej, między Austrią i Włochami lub Niemcami a Francją, z pewnym zdziwieniem zauważam budki strażnicze i żołnierzy z bronią. Autokar zwalnia do kilku kilometrów na godzinę, żołnierze uważnie nam się przyglądają, ale nie wykonują żadnego gestu, więc przejeżdżamy dalej. Bonjour, douce France....

Ejże, czy na pewno słodka Francja? Jesteśmy teraz w tajemniczej Langwedocji, krainie rozciągającej się między Pirenejami a Rodanem i między Morzem Śródziemnym a Masywem Centralnym. Najpierw była to prowincja rzymska, potem pustoszona wojnami ziemia Wizygotów i Franków, wreszcie prowincja królestwa Akwitanii... Najlepiej wychodziła Landgwedocja na niezależności, kiedy była rządzona przez możnych panów – władców bogatych miast, spośród których najważniejsze były Albi na północy, Tuluza w centrum, a Carcasonne, Montpellier i Narbonne oraz Nîmes na południu. Landwedocja i częściowo sąsiednia Prowansja, spokrewnione językowo tak ze sobą, jak i z całą okołopirenejską ludnością, były także ośrodkiem tolerancji religijnej, szczególnie, kiedy w XII i XIII wieku prowadzili tu swoją działalność katarzy, nazywani też – od miejscowości Albi – albigensami. Ich wezwania do odrzucenia hierarchicznego kościoła, propagowanie skromności i ubóstwa, niechęć do uciech świata doczesnego nie mogły być zaakceptowane przez ówczesnych biskupów, ale to przecież głównie chęć zawładnięcia niepokorną prowincją skłoniła władze Paryża do podjęcia, wspólnie z kościołem, krucjaty przeciw heretykom i popierającym ich obywatelom Langwedocji. Ten pierwszy w dziejach religijny holocaust na początku XIII wieku zdziesiątkował ludność możnej i żyznej prowincji. Ślady kacerstwa Dysputa pomiędzy św. Dominikiem i Guilhabertem de Castres (katarem) - obraz autorstwa Pedra Berreguete'a - repr. ze strony www.gnosis.art.plwypalono żywym ogniem w czasie wojny, a gdy umilkł szczęk oręża – zapłonęły stosy Świętej Inkwizycji. Bo to właśnie tutaj, a nie we Włoszech czy Hiszpanii na wielką skalę zadebiutowali inkwizytorzy. Ach, już doprawdy jest dziwnym zbiegiem okoliczności, że to w Weronie, gdzie zapoczątkowaliśmy naszą podróż, na synodzie w 1184 roku papież Lucjusz III wydał dekret Ab abolendam haeresim, ustalający zasady wyganiania diabła zarówno z wielkich grup ludzkich, jak i pojedynczych obywateli. A tutaj, właśnie w Landwedocji, a dokładniej w Proulli koło Tuluzy przybyły, tak jak i my dzisiaj, z Katalonii Dominik Guzmán założył zakon dominikanów, którzy w czasie krucjaty katarskiej i zaraz po niej zasłynęli z inkwizytorskiej gorliwości i skuteczności. Sam młody Katalończyk na początku XIII wieku wędrował pieszo po polach Langwedocji i dyskutował z katarskimi „doskonałymi”, propagując na własnym przykładzie skromność, ubóstwo i bliskość kościoła wobec ludzi. Osiągnął równie mało, jak poprzedzające go wystawne orszaki „ewangelizujących” Landwedocję cystersów. Jego następcy, mieniący się Pańskimi psami (Domini canes), nie poprzestawali na słowach. Uruchomiony został system zdrad i donosów, bo donoszący sam zwykle nie podpadał pod podejrzenie inkwizytorów. Gdy nie stało heretyków, bo wybito ich w wojnach i spalono po pierwszych procesach inkwizycyjnych, dominikanie zajęli się tymi, którzy ich znali, mogli ich znać lub w inny sposób narazili się kościołowi, albo sąsiadom. Na stosy wędrowali ludzie starzy i chorzy, którzy mieli kontakty z katarami, potem Landwedocja stała się miejscem przerażających spektakli, w czasie których inkwizytorzy wykopywali z cmentarzy osoby, które były podejrzane o sprzyjanie herezji. Trupy, wędrujące na stosy auto-da-fé to XIII-wieczny wkład Inkwizycji w rozwój chrześcijańskiej Europy.

A potem przyszli żołnierze francuskiego króla Ludwika VIII i dobili Langwedocję. Ci, którzy na „tak” mówili „oui”, czyli Francuzi z północy – pokonali tych, którzy na „tak” mówili „oc”. Ale tak naprawdę, język „tak” (Langue d’Oc) został zastąpiony językiem „nie”... Pod koniec XIII wieku prowincja została wcielona do korony francuskiej, z zachowaniem wszakże pewnej autonomii. Od czasów Wielkiej Rewolucji Francuskiej autonomię zniesiono.

BeziersMijamy z daleka widoczną miejscowość Béziers. Wydaje mi się, że rozpoznaję (ciekawe, skąd, nigdy tu nie byłem...) wieże XII-wiecznego kościoła St. Nazaire, które mogą pamiętać ów tragiczny dzień świętej Marii Magdaleny, 22 lipca 1209 roku. Wtedy to rycerze i pachołkowie krucjaty przeciw Albigensom oblegli miasto i zażądali wydania ukrywających się w nim 222 katarskich „doskonałych”. Żądanie to zostało z oburzeniem odrzucone przez władze i mieszkańców Béziers – w przeważającej mierze prawowiernych katolików. Podjęto więc decyzję o szturmie. Wtedy to dowódca krucjaty, papieski legat Arnold Amaury z zakonu cystersów, zapytany o to, jak w ferworze bitwy odróżnić dobrych katolików od wszetecznych heretyków, miał powiedzieć owo słynne zdanie, zapamiętane w regionalnej łacinie: Coedite eos. Novit enim Dominus qui sunt eius – zabijcie wszystkich, Bóg rozpozna swoich...

Tego dnia robotnicy pańscy solidnie się utrudzili. Na świętą Magdalenę miasteczko Béziers przestało istnieć. Arnold napisał w swoim raporcie do papieża Innocentego III:

Niemalże 20 tysięcy obywateli poszło pod miecz, bez względu na wiek czy płeć. Dzieło boskiej zemsty było zachwycające....

No nie, że słodka Francja? A, może trzeba tu dodać, że Amaury był także Katalończykiem...

 

Winnice ProwansjiDzień ma się ku południowi, gdy pozostawiając po prawej stronie Zatokę Lwią i ostatnie mokradła i bajora systemu Camargue wjeżdżamy na teren Prowansji. Jest wczesna wiosna, więc na bagniskach nie ma jeszcze flamingów, winnice przedstawiają sobą długie rzędy dość rachitycznych, ledwo zieleniących się krzaczków, a fakt, że nie widać ani jednego pola słynnej lawendy odbieram jako osobistą urazę... Prowansja bez lawendy to jak Podhale bez oscypków: charakterystyczny – choć bardzo różny... - zapach należy wszak do kanonu doznań obu tych regionów. Trudno – trzeba będzie przyjechać jeszcze raz, może później, może dalej w stronę Luberonu...

Przejeżdżamy na lewy brzeg Rodanu i kilkoma zakosami trafiamy na parking w środku Awinionu. Tuż przed nami pojawia się most.

 

Most w AwinionieJest kilka mostów, które w kulturze światowej odgrywają pewną rolę, ale rola każdego z nich jest mocno ograniczona. Zapewne każdy bywalec Paryża pamięta Pont Neuf, Nowy Most – może dlatego, że to najstarszy most w stolicy Francji. Może najlepiej znany z wyglądu jest wiszący most Golden Gate w San Francisco, jest most brookliński w Nowym Jorku, most Karola w Pradze... Ale jest tylko jeden most, o którym śpiewają wszystkie dzieci w krajach frankofońskich i wszyscy, uczący się języka francuskiego na całym świecie.

Most w Awinionie.

TEN MOST, który w całej krasie jawi się właśnie przed nami.

Sur le pont d'Avignon l'on y dance, l'on y dance…

Most nosi imię świętego Bénezeta i obydwa człony tej nazwy są tylko częściowo prawdziwe. Jajeczko częściowo nieświeże... Po pierwsze, nigdy żaden człowiek o tym imieniu nie był świętym. Po drugie to, co widzimy to nie jest most, tylko kawałek mostu... Legenda głosi, że młodemu pasterzowi o imieniu Bénezet głos z nieba oznajmił, że ma on wybudować most z Awinionu na drugi brzeg burzliwego Rodanu, w stronę miejscowości Nowe Miasto (Villeneuve). Anioł zaprowadził go do biskupa w mieście, a ten zażądał dowodu, że sprawa ma charakter zlecenia „z góry”. Bénezet dźwignął wtedy wielką skałę, której ani 30 chłopa nie było w stanie ruszyć i zaniósł ją sprzed pałacu biskupiego na brzeg rzeki. Widząc ten cud, mieszkańcy Awinionu założyli „Bractwo Mostowe”, przeprowadzili składkę i w latach 1177-1185 most, liczący 22 przęsła został wybudowany. Niektórzy mówią, że nie został ukończony i do drugiego brzegu zostało jeszcze kilka metrów. W czasie krucjaty katarskiej został zniszczony przez wojska Ludwika VIII, a potem powódź dopełniła dzieła zniszczenia. Po latach zaczęto go odbudowywać, ale zarzucono ten projekt i do dziś zostały ledwie cztery przęsła i niewielka romańska kapliczka, w której był pochowany początkowo – rzekomo - Święty Bénezet.

Kasia Rabiej przed Pałacem Papieskim w AwinionieAle na razie wspinamy się na dziedziniec pałacowy, żeby zwiedzić – dość pobieżnie – główny zespół zabytkowy miasta. Awinion jest równie stary, jak wszystkie poprzednio zwiedzane miejscowości i ma podobną, rzymską proweniencję. Ale pierwsi mieszkali tu, już jakieś 500 lat przed Chrystusem, celtycko-liguryjscy Cavarowie, którzy osadę nazywali Aouenion, co tłumaczy się dziś jako „Miasto wiatrów” albo jako „Władca rzeki”, w zależności od tego, czy będziemy zwolennikami Celtów, czy Liguryjczyków. Potem Rzymianie uprościli to do formy Avenio (przybywam) – co dawało już liczne pole do poetyckich interpretacji. Od IV wieku Awinion był siedzibą katolickiego biskupstwa. Ale największy okres świetności miał w XIV i XV wieku, kiedy to stał się drugim Watykanem. Na skutek nacisków króla Francji Filipa Pięknego (to ten sam, który zniszczył zakon templariuszy) wybrany pod jego dyktando w 1305 r. papież Klemens V odbył swój ingres w Lyonie, a następnie wyznaczył Awinion na stolicę papiestwa (choć sam tu nie rezydował). Po jego śmierci w 1314 roku (podobno była ona skutkiem klątwy, rzuconej na niego przez umierającego na stosie ostatniego wielkiego mistrza templariuszy, Jakuba de Molaya) konklawe przez dwa lata nie mogło wybrać następcy, aż wreszcie został nim biskup Awinionu, który przybrał imię Jana XXII. Po nim jeszcze pięciu papieży - sami Francuzi! - rezydowało w Awinionie, a jeden z nich - Klemens VI, w 1348 roku kupił Awinion od królowej Joanny Sycylijskiej za 80.000 florenów. Wcześniej budowę wspaniałej rezydencji rozpoczął Benedykt XII. Pałac powstał w latach 1334-1352. Pod koniec pontyfikatu Grzegorza XI, w 1376 r. Stolica Piotrowa powróciła do Rzymu, a w Awinionie zaczęli rezydować... antypapieże, uznawani tylko we Francji, Neapolu i Hiszpanii. Schizma awiniońska trwała do 1408 roku, ale własnością Watykanu Awinion pozostał aż do 1791 r., kiedy to w czasie Rewolucji majątek zagranicznych kościołów został przejęty przez państwo i powrócił do Francji.

Katedra Notre-Dame des Dôms, rówieśniczka słynnego mostu (choć wzniesiona w miejscu kaplicy z IV wieku...), ma piękny romański kształt, niestety mocno zeszpecony okropnie złotą figurą Matki Boskiej, świecącej na dachu jak Statua Wolności, którą jakiś szalony entuzjasta wystawił w XIX wieku. We wnętrzu (niestety, mocno zbarokizowanym), pochowani są dwaj awiniońscy papieże – Jan XXII i Benedykt XII. Obok wznosi się majestatyczny i jednolity stylistycznie pałac papieski, który robi największe wrażenie solidnością i oszczędnym wdziękiem gotyckiej surowości.

 


http://www.pinkwart.pl/Trips/Awinion/Awinion.htm


Kiara.
« Ostatnia zmiana: Czerwiec 15, 2015, 14:33:25 wysłane przez Kiara »
Zapisane
Strony: [1]
Skocz do:  

Polityka cookies
Darmowe Fora | Darmowe Forum

k5 best strzecha typer sue